Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Ryzykowne inwestycje
Fundusze typu Venture Capital zapewniają finansowanie ciekawych, pionierskich projektów. Kwoty te zwykle wynoszą od kilkuset tysięcy do kilku milionów złotych. Takie przedsięwzięcia znajdują się na wczesnych fazach rozwoju i choćby z tego względu obarczone są dużym ryzykiem. W naszym kraju ten sposób wspierania rozwoju myśli innowacyjnej dopiero się rozwija.

Czarny czwartek

Stany Zjednoczone, 24 października 1929 roku. Ceny akcji na Nowojorskiej Giełdzie Papierów Wartościowych zaczęły gwałtownie spadać. Większość inwestorów straciła wszystko. Gospodarka światowa znalazła się w tarapatach, szczególnie ze względu na fakt, że wcześniej została osłabiona przez I Wojnę Światową. Mówi się, że zdarzenie to zapoczątkowało Wielki Kryzys. Kilka lat później nadeszła II Wojna Światowa. Był to kolejny czynnik osłabiający kondycję wielu państw. Sytuacja nie sprzyjała zakładaniu firm, a tym bardziej opracowywaniu innowacyjnych technologii. W tym czasie USA postanowiło wesprzeć weteranów powracających z wojny wydając akt o potocznej nazwie G.I. Bill. Dzięki niemu byli żołnierze otrzymywali środki finansowe na edukację. To sprawiło, że wielu z nich zaczęło myśleć o zakładaniu własnych firm. Było to jednym z powodów powstania funduszy typu venture w ich obecnym kształcie. Za ich ojca uważa się Georgesa Doriota, założyciela American Research and Development Corp.

Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa

Fundusze typu Venture Capital oferują wsparcie finansowe małym i średnim przedsiębiorstwom. Kwoty te, zwłaszcza w USA mogą sięgać od jednego do nawet kilkudziesięciu milionów dolarów. Takie inwestycje są obarczone jednak dużym ryzykiem, ponieważ projekty, które są wspierane częstokroć znajdują się na wczesnym etapie rozwoju. Istnieje zatem ryzyko niepowodzenia. 

Takie finansowanie mogą otrzymać zarówno firmy, które już generują przychody, nawet rzędu kilku milionów złotych, jak również start-upy. Interesujące dla inwestorów są projekty o dużym potencjale rynkowym, które znajdują się w fazie pomysłu, dopiero „kiełkują”. W tym przypadku mówi się o tzw. finansowaniu typu seed capital. Ma ono na celu pokryć koszty pierwszych etapów rozwoju. Warto w tym miejscu wspomnieć także o funduszach private equity. Interesują się one inwestowaniem jedynie w stabilne, duże spółki. Finansowanie wynosi wtedy średnio kilkadziesiąt milionów dolarów.

Jak jednak można ocenić potencjał danego projektu i oszacować ryzyko? Bartosz Boniecki, Menedżer ds. Rozwoju Innowacji Grupy INVESTIN wymienia 7 kluczowych elementów, które pozwalają to ocenić. Są to: technologia, zespół, produkty powstałe na bazie technologii, rynek, konkurencja, stan zaawansowania prac nad projektem oraz ochrona własności intelektualnej.

Należy wziąć pod uwagę wszystkie te aspekty, aby móc ocenić, czy potencjalna inwestycja ma szansę wygenerować zysk. Jeśli dany projekt nie przynosi jeszcze przychodów, oczekuje się wtedy o wiele większej premii ze względu na zwiększone ryzyko. Umiejętność dokładnej analizy technologii jest bardzo istotnym elementem, ponieważ staranne jej przeprowadzenie pozwala zidentyfikować inne produkty, jakie można wytworzyć na bazie technologii. Jak wspomina Bartosz Boniecki: „Analizowaliśmy kiedyś projekt cewnika urologicznego. Był on ciekawy, lecz o wiele większy potencjał odnaleźliśmy w substancji, która go powlekała. Okazało się, że może ona leczyć zespół metaboliczny”. Jak widać, czasem potencjalnie mało ważny element może przyczynić się do odniesienia sukcesu. Nie mniej istotna jest też analiza kluczowych czynników ryzyka, a także umiejętność im przeciwdziałania, czyli „sprawienia, żeby mleko się nie wylało, ale także planowanie co zrobić, gdy już się wyleje” – jak mówi Bartosz Boniecki. Pozwala to ograniczyć ryzyko inwestycji i w konsekwencji istotnie zwiększyć wartość każdego projektu.

Głowa pełna pomysłów

Jak podkreśla Bartosz Boniecki: „Polacy mają bardzo dużą inwencję twórczą”. Wymienia tutaj między innymi Ignacego Łukasiewicza, twórcę pierwszej lampy naftowej i współzałożyciela pierwszej kopalni ropy naftowej na świecie oraz Jacka Karpińskiego, twórcę komputera K-202 pracującego z szybkością miliona operacji na sekundę, wyprzedzającego ówczesną konkurencję o lata świetlne. Mimo dużego potencjału drzemiącego w polskich umysłach, Venture Capital nie jest w Polsce jeszcze tak mocno rozwinięte jak w USA czy Izraelu.

Może to wynikać z problemów polskich inwestorów w prowadzeniu biznesu międzynarodowego. Aby skutecznie móc wypromować projekt i osiągnąć zadowalające zyski należy zbudować globalne sieci współpracy. Jest to istotne, ponieważ samodzielnie nikt nie będzie w stanie np.: doprowadzić do końca projektu wprowadzenia nowego leku na rynek. Jest to związane z inwestycją kwoty rzędu kilkudziesięciu milionów dolarów. Nie wspominając o przedsięwzięciach, które zakończyły się fiaskiem.

„Powinniśmy wzorować się na Izraelu. Zwiększył on swoje PKB 4-krotnie w ciągu ostatnich 20 lat, m.in. dzięki funduszom VC. Oznacza to średnio 8% wzrostu rocznie. Jednym ze sztampowych przykładów na rynku izraelskim jest Pitango Venture Capital. Zaczynał on z kwotą 25 mln dolarów, obecnie ma ich 2 mld pod zarządem. Grupa INVESTIN, wspólnie z wspomnianym funduszem Pitango współtworzy fundusz dysponujący kwotą 3 razy wyższą, dlatego mam nadzieję, że Polska rozwinie się jeszcze szybciej niż Izrael” – dodaje Bartosz Boniecki.

 

 

Skok na głęboką wodę

Można zaobserwować, że fundusze typu venture najchętniej inwestują w projekty z sektora IT. Daje to możliwość relatywnie szybkiego uzyskania zysku, co może służyć finansowaniu kolejnych przedsięwzięć, także tych nastawionych na bardziej długofalowe efekty. Są nimi np. projekty związane z produkcją nowych leków. W ich przypadku pierwsze przychody odnotowuje się nawet po  10-15 latach od momentu rozpoczęcia prac. Z tego względu sektor szeroko rozumianej branży life science wydaje się być najbardziej ryzykowny pod względem inwestowania. Dużą popularnością cieszą się inne jego segmenty, takie jak projekty związane z opracowywaniem sprzętu czy oprogramowania medycznego. Rozwijane są relatywnie szybciej, niż leki, a w związku z tym, generują zysk już nawet w ciągu kilku lub kilkunastu miesięcy od rozpoczęcia przedsięwzięcia. Na inwestowanie w innowacyjne terapie mogą pozwolić sobie jedynie firmy farmaceutyczne o światowym zasięgu.

Warto sobie zadać jednak pytanie, czy trudno jest start-up przekształcić w firmę o globalnym zasięgu? „Zwykle potrzeba na to kilkanastu milionów dolarów. W Polsce mało jest firm, które przeszły z fazy start-upu do firmy o globalnym zasięgu. Jedną z polskich firm, które można zaliczyć do globalnych graczy jest KGHM, ale trudno tu mówić o start-upowych początkach” – dodaje Bartosz Boniecki.

Należy zaznaczyć także, że według raportu European Private equity&Venture capital Association (EVCA) Polska jest najaktywniejszym rynkiem private equity/venture capital w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Niemal połowa środków (380mln euro) zainwestowanych w ten obszar została skierowana na polski rynek w 2013r. Miejmy nadzieję, że dalej będziemy piąć się w górę i zdołamy wykorzystać potencjał, jaki drzemie w polskich naukowcach.

KOMENTARZE
Newsletter