Jakie są najważniejsze zasady, których należy przestrzegać podczas rozmowy z bliską osobą cierpiącą na depresję?
Wiele tak naprawdę zależy od tego, czy osoba ta jest zdiagnozowana, czy dopiero zauważyliśmy obniżenie nastroju. Rozpacz, smutek, apatia, zmęczenie, irytacja nie musi oznaczać depresji, ale zawsze oznacza jakieś problemy. Przez pierwszy tydzień lub dwa warto więc taką osobę potraktować jakby miała grypę – zrobić herbatę czy obiad, przynieść zakupy, wyrzucić śmieci, podlać kwiatki. Jeśli niepokojący stan przedłuża się powyżej trzech tygodni, możemy spróbować namówić ją na wizytę u specjalisty. Podstawą pomocy ze strony bliskich jest jednak po prostu bycie obok i pytanie, w czym mogą pomóc? Wbrew pozorom to trudne zadanie, bo w sposób zupełnie naturalny depresja bliskiej osoby budzi w nas lęk o nią, poczucie bezradności, a nawet złość. Te emocje są zupełnie zrozumiałe, ale ich uświadomienie sobie pozwala nie przelać ich w zachowanie, nie ranić osoby w depresji krytyką, nie irytować jej nieproszonymi radami, nie robić awantur czy wyrzutów… To nie jest jej wina ani kwestia silnej woli, wbrew temu, co twierdzą niektórzy pseudo-terapeuci. Jeden z moich pacjentów bardzo trafnie opisał ten stan – „Jakby ktoś mi wtyczkę wyciągnął z kontaktu”. Wyciągnął i człowiek nie działa, nie ma napędu, nie ma sił, a jeśli są, to na chwilę, w złości. Pozostaje pustka, rozpacz i apatia. To nie jest coś, z czego da się otrząsnąć siłą woli, potrzebna jest diagnoza, potem leki, terapia, często też zmiany w życiu (np. zmiana pracy na mniej toksyczną i wyczerpującą).
Jakie są różnice w podejściu do rozmowy z osobami w różnym wieku (np. nastolatkiem i seniorem) cierpiącymi na depresję?
Depresja nastoletnia może się znacząco różnić od tej dorosłej, co niestety czasem sprawia, że my – rodzice i nauczyciele – ją przegapiamy, uznając, że to taki nasilony bunt nastolatka. Nawet u dorosłych może ona mieć wiele „twarzy”. Oprócz tej klasycznej, charakteryzującej się rozpaczą, pustką i brakiem sił, mamy czasem do czynienia z depresją maskowaną, czyli taką, w której osoba skrywa swój stan za maską uśmiechu i gra. Czasem na plan pierwszy wysuwają się jednocześnie objawy związane z obniżeniem nastroju i lękiem, zresztą w 75% przypadków depresji towarzyszy lęk. A czasem to, co „widać” na zewnątrz, to tylko złość, nieufność i agresja. U nastolatka tej złości i lęku jest zwykle więcej, a sprawy nie ułatwia ogólna chwiejność emocjonalna właściwa dla tego wieku. Nigdy już nie będziemy czuli tak silnie, jak w okresie nastoletnim. Ten natłok emocji doprowadza dodatkowego pogubienia. Dlatego w rozmowie z nastolatkiem trzeba być szczególnie wyczulonym na to, żeby go nie zranić. Proste „Dlaczego?” dla nas brzmi jak pytanie, a w uszach nastolatka może zadźwięczeć jak oskarżenie. Nastawmy się też na to, że po tym, jak nam zaufa, może nagle zrobić kilka kroków w tył, tak jakby testował, czy nam zależy. Musimy też pamiętać, że dorosły jest w większym stopniu odpowiedzialny za swój los niż nastolatek. To do rodzica należy zorganizowanie i w razie potrzeby opłacenie wizyt u psychiatry, terapii, leków. On też lepiej rozumie, co należy zrobić w sytuacji, w jakiej znalazło się jego dziecko. Dlatego ustalając dalsze kroki z nastolatkiem, musimy w większym stopniu przejąć inicjatywę. Zarówno w przypadku nastolatka, jak i dorosłego pierwszym krokiem jest rzetelna diagnoza wykonana przez specjalistę. Obniżony nastrój i brak sił występuje z wielu przyczyn – od tych organicznych jak zaburzenia hormonalne, skrajne niedobory witamin, np. w przebiegu celiakii czy choroby autoimmunologiczne, poprzez leczenie, choćby sterydami, aż po traumy czy uzależnienia.
Jakie słowa lub zwroty mogą być szczególnie pomocne, a jakich należy unikać?
Nie pomoże, a wręcz pogorszy sprawę „potrząsanie” emocjonalne osobą w depresji poprzez krytykę, krzyk, wyśmiewanie czy nakazy, np. wychodzenia do ludzi. Nie pomogą też przykłady rozwiązań innych osób albo nieproszone rady, bo nie jesteśmy w skórze osoby, której doradzamy, a ona sama nie ma siły tych rad zrealizować. Wreszcie nie pomaga bagatelizowanie problemu („Nic Ci nie jest, przestań”) czy kwitowanie sytuacji banałami („Wszystko będzie dobrze!”). Tak naprawdę możemy zrobić bardzo dużo, nie robiąc jednocześnie wiele. Bycie obok, przykrycie kocykiem, zrobienie herbaty i zadbanie o to, żeby bliska nam osoba zjadła albo jeśli nie ma sił, chociaż wypiła koktajl owocowy – to wszystko bezcenna pomoc. W kwestiach istotniejszych po prostu pytajmy, jak pomóc i czego taka osoba potrzebuje? Nie zrażajmy się, jeśli powie „Nie wiem” – w depresji mózg funkcjonuje inaczej i często podejmowanie decyzji, a nawet myślenie jest nadludzkim wysiłkiem. Nie wyręczajmy też całkowicie osoby w depresji, bo podejmowanie aktywności jest elementem zdrowienia. Z tego samego powodu warto od czasu do czasu zaproponować wspólny spacer czy inne aktywności, które osoba z depresją jest w stanie wykonać.
Jak radzić sobie z własnymi emocjami i stresem podczas wspierania osoby chorej na depresję?
Przede wszystkim zaakceptować. Przebywanie z osobą z depresją jest trudne. Spadają na nas dodatkowe obowiązki, zmartwienia, obciążenie psychiczne. Czasem czujemy się winni, częściej bezradni, wystraszeni i zirytowani. Te emocje sprawiają, że trudno nam się zmusić do wrażliwości, wyrozumiałości i cierpliwości. Bywa, że pomaga rozmowa z przyjaciółmi, joga, spacer, samotny weekendowy wypad, ale szczególnie przedłużający się stres potrafi doprowadzić otoczenie osoby z depresją na skraj wytrzymałości psychicznej. Wówczas potrzebna jest pomoc psychologa, który nie tylko wysłucha, ale też nazwie to, co się w nas dzieje, określi granice naszej odpowiedzialności i doradzi, co dalej.
Jak radzić sobie z sytuacjami, gdy bliska osoba odrzuca pomoc lub nie chce rozmawiać o swoim stanie?
Trzeba próbować, wracać do tematu, ale nie w sposób obcesowy i nachalny, np. można zaproponować bliskiej osobie, że zawieziemy ją do specjalisty. O ile odpowiedzialność za umożliwienie nieletniemu skorzystania z pomocy spoczywa na nas, o tyle dorosły jest już sam odpowiedzialny za swoje życie. Jeśli nie chce się leczyć, nic nie zdziałamy. To jego decyzja. Musimy natomiast pozostać czujni na sygnały świadczące o możliwości posunięcia się do samobójstwa. 80% osób, które próbowały odebrać sobie życie, wcześniej o tym mówiło. Nie bójmy się zapytać wprost, jeśli mamy takie podejrzenia. Szczera rozmowa o tym, czego doświadcza osoba z depresją, nie tylko nie popchnie jej do samobójstwa, ale sprawi, że będzie się mniej wstydziła sięgnąć po pomoc.
Jakie błędy są najczęściej popełniane przez osoby wspierające i jak ich unikać?
Dwa najczęstsze błędy to bagatelizowanie w oczekiwaniu, aż depresja „przejdzie” i jego drugi biegun – przejmowanie kontroli nad życiem osoby z depresją. To drugie często przybiera formę słownego „poszturchiwania” osoby z zaburzeniami nastroju, by zmusić ją do aktywności oraz wyszukiwania przedziwnych terapii, które rzekomo mają pomóc. Przykładem może tu być restrykcyjna dieta bez glutenu czy oparta o kiszonki. Większość ludzi doskonale toleruje gluten, a ograniczenie go bez wskazań lekarskich wiąże się z wyższym poziomem cholesterolu, bo produkty bezglutenowe zawierają mniej błonnika i są tłustsze. Z kolei flora bakteryjna faktycznie ma wpływ na nastrój, ale nie jest to wpływ kluczowy – wielkość efektu, czyli statystyczna miara skuteczności, w badaniach nad dietą w depresji jest na tyle niska, że można jedynie uznać, iż dobra dieta czy flora bakteryjna wesprze leczenie, jednak go nie zastąpi. To samo dotyczy pseudoterapii, takich jak ustawienia hellingerowskie, kroplówki witaminowe bez wskazań medycznych, rebirthing, psychologia kwantowa, wrzeszczenie w lesie, leczenie magicznymi kamieniami, totalna biologia czy egzorcyzmy, a także zasypywania osoby z depresją poradnikami, których nie ma siły czytać i które nie mają szansy zadziałać. Tego typu działania pozorowane mają trzy skutki – my mamy czyste sumienie, bo wydaje nam się, że pomogliśmy, ale osoba z depresją pogrąża się we frustracji, bo myśli, że skoro jej nie pomaga, to znaczy, że coś robi źle, wreszcie pseudoterapie opóźniają i komplikują sięgniecie po jedyne, co może pomóc, czyli diagnozę, leczenie i terapię.
Jak radzić sobie z poczuciem bezsilności lub frustracji, gdy stan chorego się nie poprawia?
Radzenie sobie z każdym stresującym, obciążającym doświadczeniem ma swoją dynamikę. Zaczyna się od fazy dezorganizacji, w której jesteśmy w szoku i nie wiemy, co robić, działamy więc chaotycznie. Po niej następuje faza adaptacji, w której radzimy sobie, wypracowujemy nową rutynę, jednak nasz wysiłek jest okupiony sporym kosztem psychicznym i fizycznym. W końcu doprowadza to do fazy wyczerpania, a w niej nikomu nie pomożemy. Jeśli problemy osoby bliskiej stają się naszą codziennością na dłuższy czas, najważniejsza obok wspierania staje się więc profilaktyka wyczerpania i wypalenia jej otoczenia. To czas, by zadbać o swoje ciało i psychikę, które przecież stanowią jedność – uprawiać sport, wypoczywać, dbać o higienę snu, pozwalać sobie na wypady, starać się mieć własne życie i czerpać z niego radość, nie zaś tylko żyć depresją drugiej osoby.
Jakie są najlepsze sposoby, aby pomóc bliskiej osobie zorganizować codzienne życie podczas choroby?
W pierwszym okresie, szczególnie zanim leki zaczną działać, warto osobę z depresją traktować, jakby była chora na grypę. Niech skorzysta ze zwolnienia lekarskiego, jeśli psychiatra uzna je za zasadne. Niech śpi, ile potrzebuje. Zadbajmy, żeby jadła i żeby jedzenie, które dostaje, było tym, co ma siłę jeść. Zachęćmy do pierwszych aktywności, takich jak zadbanie o higienę. Zróbmy za nią pranie i wyprowadźmy psa. Gdy po paru tygodniach leki zaczynają działać i osoba z depresją odzyskuje energię, trzeba ustalić, do jakich obowiązków jest w stanie wrócić. Zdrowienie zaczyna się wraz z powolnym powrotem do aktywności, choć jest to długotrwały proces.
--
Dr Beata Rajba – psycholożka, terapeutka, nauczycielka i wykładowczyni Wyższej Szkoły Kształcenia Zawodowego. Od początku pandemii prowadziła badania zdrowia psychicznego dorosłych i młodzieży, czynników ryzyka, ale też tych, które chronią przed problemami natury psychicznej. Jednocześnie organizowała w ramach uczelni pomoc psychologiczną dla studentów. Dziś kontynuuje swoje badania w wybranych liceach i wśród studentów I roku, którzy jeszcze przed wakacjami byli licealistami, badając ich relacje, funkcjonowanie zawodowe, obawy, ale też czynniki, takie jak duchowość, stanowiące fundament odporności psychicznej.
KOMENTARZE