Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Nieostatnia bitwa o GMO – subiektywne spojrzenie na sprawę
Nieustający spór pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami GMO miał pod koniec lipca kolejną odsłonę, tym razem na sali sądowej Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, o czym informowaliśmy Was w artykule pt. „Organizmy uzyskane za pomocą technik i metod mutagenezy należy traktować jako GMO”. Jak to w Europie, zatriumfowali przeciwnicy upowszechnienia biologii syntetycznej jako metody wytwórczej.

 

 

Przywołany w artykule punkt 17 preambuły dyrektywy 2001/18/WE jest wyrazem zasady ostrożności wobec GMO, panującej w prawodawstwie Unii Europejskiej. Zgodnie z zasadą ostrożności, jeśli istnieje prawdopodobne, chociaż słabo znane, ryzyko negatywnych skutków nowej technologii, lepiej jest jej nie wprowadzać w życie zamiast ryzykować niepewne, ale potencjalnie bardzo szkodliwe konsekwencje. W kontekście GMO zdecydowana większość środowiska naukowego prezentuje i broni poglądu o braku szkodliwości dla zdrowia organizmów modyfikowanych genetycznie. Jednakże spora część społeczeństw europejskich wyraża obawy przed takim bawieniem się przez ludzkość w Boga, która może wymknąć się spod kontroli.

Spór o zasadę ostrożności jest ciekawym polem do debaty na temat roli nauki w społeczeństwie, jej zdolności i legitymizacji do wpływania na kierunek rozwoju demokratycznych społeczeństw. Problem polityczny i etyczny przejawia się w hierarchizacji wartości. Czy perspektywa naukowa ma prawo być traktowana jako dominująca nad pozostałymi aspektami życia społecznego? Czy zjawisko, co do którego panuje względny konsensus naukowy (wpływ człowieka na zmianę klimatu, bezpieczeństwo GMO) powinno być ważniejsze niż demokracja? Czy argumenty naukowe są nadrzędne wobec postaw określanych przez naukowców jako „nienaukowe”? Spór ten można wpisać w warunki polskie jako odwieczny konflikt postaw pozytywistów i romantyków. O tym, że spór ten jest żywy świadczą epitety po obu stronach. Jedni nazywają drugich „ciemnogrodem”, drudzy odwzajemniają się traktowaniem oponentów jako skorumpowanych lub nieświadomych popleczników międzynarodowych koncernów.

Spór o GMO jest konfliktem światopoglądowym, ale z silnymi wątkami antagonizmów ekonomicznych. Trudno ocenić, która z sił napędowych ma pierwszorzędne znaczenie. Spór o GMO to w dużej mierze spór wielkoobszarowego rolnictwa amerykańskiego, wspieranego nowymi technologiami z mniejszym obszarowo, bardziej tradycyjnym rolnictwem europejskim. Unijne regulacje dotyczące organizmów modyfikowanych genetycznie mają charakter protekcjonistyczny. Chronią rodzimych rolników przed konkurencją, zalewem tańszych produktów z USA. Nie jest przypadkiem, że omawiany wyrok Trybunału UE został zainicjowany przez skargę Confédération Paysanne, stowarzyszenie francuskich rolników, którzy sprzeciwiali się liberalnemu traktowaniu metody CRISPR/Cas9.

Historia uczy, że ludyści i inne grupy przeciwstawiające się postępowi technologicznemu nigdy nie zdołały go zatrzymać. Trudno spodziewać się, że w przypadku modyfikacji genetycznych będzie inaczej. Tak więc, choć przeciwnicy GMO wygrali lipcową bitwę przed Trybunałem, to ciężko oczekiwać, że wygrają wojnę. Tym bardziej, że szala interesów zaczyna powoli przechylać się na korzyść zwolenników biologii syntetycznej.

Państwa nordyckie, nieposiadające silnego rolnictwa, zaczynają manifestować niechęć do rygorystycznego podejścia UE do GMO. Kraje te nie mają interesu w ochronie swojego rolnictwa, które nie jest istotnym segmentem gospodarki, z racji uwarunkowań geograficznych. Są jednak zainteresowane wykorzystaniem tańszych i lepszych produktów GMO oraz wspieraniem rozwoju biotechnologii. Niemiecki Bayer zaś przejął niedawno amerykańskie Monsanto. Monsanto, czyli firma, która dla przeciwników GMO jest ucieleśnieniem wszelkiego zła, a poza tym jest liderem w zastosowaniu modyfikacji genetycznych w rolnictwie. Trudno oczekiwać, że Niemcy będą nadal wspierać surową politykę unijną względem biologii syntetycznej, która ograniczy ich narodowego czempiona.

Jestem zwolennikiem liberalizacji polityki UE względem biologii syntetycznej. Może przewrotnie powiem, że nie ze względu na argumenty naukowe czy ekonomiczne. Uważam, że bardziej europejskie jest bycie otwartym na rozwój technologiczny i okiełznywanie go. Europa żywa i atrakcyjna, to Europa czerpiąca ze swoich mitów o Eneaszu czy Odyseuszu, którzy odważnie wyruszali na poszukiwanie przygód.

 

Jakub Misiak, Adwokat w Kancelarii Tomasik Jaworski Sp. p.

KOMENTARZE
news

<Grudzień 2018>

pnwtśrczptsbnd
26
27
28
29
30
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
1
2
3
4
5
6
Newsletter