Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
„Nauka ma w sobie niesłychany czar poznawczy”, czyli o tym, jak przekuwać pomysły w rozwiązania biznesowe. Wywiad z Piotrem Garsteckim i Marcinem Izydorzakiem ze Scope Fluidics

Już za kilka miesięcy, po 7 latach prac naukowców ze Scope Fluidics – PCR|ONE – platforma diagnostyczna, służąca do wykrywania patogenów, będzie gotowa do sprzedaży. W kolejce do komercjalizacji czeka rozpoznający antybiotykooporność system Bacteromic. Zarząd firmy nie spoczywa jednak na laurach. Już teraz szuka kolejnych pomysłów, które mają szansę zabłysnąć na globalnym rynku. Jak zatem skutecznie przejść od fazy koncepcyjnej do sprzedaży swojego produktu?

 

 

Na stronie internetowej Scope Fluidics znajduje się informacja, że jesteście hubem dla start-upów technologicznych, zapewniacie know-how, ramy finansowe i infrastrukturalne dla pomysłów, które do firmy trafiają. Jak selekcjonujecie pomysły? Kiedy wiadomo, że coś jest godne uwagi?

Marcin Izydorzak: Nasza dotychczasowa historia jest pod tym względem bardzo prosta. Pomysły, które realizujemy, to owoc współpracy koncepcyjnej naszego zespołu. To też suma naszego doświadczenia w realizacji innych projektów oraz spotkań i rozmów z ekspertami klinicznymi. Długo oceniamy i analizujemy pomysły, wybieramy te najbardziej atrakcyjne. Kolejnym etapem jest stworzenie koncepcji rozwiązania oraz weryfikacja koncepcji – sprawdzenie, czy będzie ona działać…

 

Jak dużo czasu upływa od powstania pomysłu do rozpoczęcia realizacji projektu?

M.I.: Im jesteśmy bardziej doświadczeni, tym dłużej. Bardzo dobry pomysł to taki, który jest starannie zweryfikowany. Na fazę koncepcyjną dajemy sobie czas – nie łapiemy się pierwszej myśli, ani nawet drugiej czy trzeciej. Po części dzięki temu, że koncepcja jest dobrze, dogłębnie przepracowana, późniejsza realizacja projektu jest efektywniejsza.

 

A gdyby tak cofnąć się na moment do genezy Scope Fluidics. Dlaczego padło akurat na działalność w segmencie medycznym?

M.I.: Nie wiedzieliśmy, że tak będzie. Od dawna marzyliśmy, żeby założyć własny biznes. Wiedzieliśmy, że chcemy wykorzystać to, że Piotr jest jednym ze współtwórców nowoczesnych technologii w zakresie mikroprzepływów oraz wnoszony przeze mnie komponent biznesowy. Wiedzieliśmy też, że chcemy unikać długotrwałych badań klinicznych. Diagnostyka była więc jednym z pierwszych pomysłów na wykorzystanie technologii mikroprzepływowych. Byliśmy jednak otwarci także na technologie spożywcze czy związane z wytwarzaniem kosmetyków. Tak się akurat złożyło, że pierwszy klient, który się u nas pojawił, zajmował się diagnostyką.

Piotr Garstecki: Nie jest to zaskakujący wybór. Techniki mikroprzepływowe pozwalają na pracę z małymi próbkami cieczy i przeprowadzanie wielu reakcji na ciekłych odczynnikach, w sposób bardzo dobrze kontrolowany. A znakomita większość analiz w diagnostyce medycznej pracuje właśnie z cieczami i w większości przypadków im więcej informacji uda się wyciągnąć z możliwie najmniejszej próbki, tym lepiej.

 

Zatem, jak rozumiem, mimo skoncentrowania na segmencie medycznym, nie zamykacie się na nowe obszary działalności…

M.I.: Nie, absolutnie się nie zamykamy. Bardzo cieszymy się z tego, że jako organizacja nabieramy doświadczenia. Pierwszym projektem, który doprowadzimy do gotowości rynkowej, jest PCR|ONE. Zatem potencjał know-how, który mamy, warto wykorzystywać w tym samym obszarze. Bacteromic rozwija się szybciej niż początkowo PCR|ONE, właśnie dlatego, że mamy większe doświadczenie. Mamy nadzieję, że kolejne projekty będziemy prowadzić podobnie albo jeszcze efektywniej.

 

Jakie problemy mają rozwiązać Bacteromic i PCR|ONE?

M.I.: PCR|ONE to nasz dojrzalszy projekt. To platforma diagnostyczna oparta o technologię PCR, czyli łańcuchowej reakcji polimerazy. Służy do błyskawicznego wykrywania patogenów. Tę platformę wdrażamy najpierw w Europie. W przyszłym roku zamierzamy certyfikować pierwszy panel MRSA/MSSA, czyli panel wykrywający gronkowca złocistego ze skóry oraz jego lekooporny wariant MRSA, a także gen kodujący groźną toksynę PVL. Jest ona istotna pod względem klinicznym szczególnie w przypadku gronkowców złocistych. W najbliższym czasie będziemy uruchamiać produkcję, wytwarzać kartridże i analizatory. Przed nami walidacja procesu wytwarzania oraz walidacja kliniczna naszego systemu. Bazując na wynikach Alab, zarówno pierwszej, jak i drugiej rundy, jesteśmy w bardzo dobrej myśli. Jesteśmy też przekonani, że ryzyka techniczne w tym projekcie są już za nami. W połowie przyszłego roku mamy zaplanowaną certyfikację, umożliwiającą wprowadzanie produktu do obrotu na obszarze EOG. Prowadzimy też działania przygotowawcze do rozpoczęcia procedury przed amerykańską agencją rejestracyjną: Food and Drug Administration.

 

Czyli w połowie 2020 r. będziecie już gotowi, żeby PCR|ONE sprzedawać?

M.I.: Tak, na rynku europejskim, ale też np. w krajach afrykańskich, Bliskiego Wschodu. W wielu krajach świata rejestracja produktu jest możliwa pod rygorem rejestracji w Europie.

 

W jednej z publicznych wypowiedzi Pan Piotr Garstecki mówił, że przewaga PCR|ONE opiera się na trzech aspektach, cytując: rekordowo krótki czas badania, mnogość genów wykrywanych w pojedynczym badaniu oraz łatwość modyfikacji panelu genów w przyszłości, w odpowiedzi na zmieniające się wyzwania epidemiologiczne…

P.G.: Point-of-care to segment rynku diagnostyki medycznej, który bardzo mocno się rozwija. Będąc chorym lub podejrzewając chorobę, często chcemy jak najszybciej wiedzieć, jaka jest przyczyna schorzenia? O dostępności informacji decyduje szereg czynników. Na pewno cena, ale również prostota obsługi i właśnie czas. Bo jeżeli musimy czekać dobę czy kilka godzin, znakomicie ogranicza to wachlarz sytuacji, w których jesteśmy skłonni przeprowadzić test. Point-of-care rozwija się obecnie m.in. dzięki rozwojowi technologicznemu i technikom przepływowym. PCR|ONE chcemy wykorzystać na izbach przyjęć (czyli tam, gdzie potrzebna jest szybka odpowiedź), w gabinetach lekarskich, na oddziałach ratunkowych, intensywnej terapii. Mnogość oznaczanych genów jest ważna, ponieważ techniki PCR to techniki zamknięte, test jest predefiniowany. Pytamy, czy w próbce znajduje się konkretny gen? Ten gen świadczy np. o obecności danego gatunku bakterii albo o tym, że bakterie są odporne na antybiotyki. Może też świadczyć o tym, że bakteria produkuje niebezpieczne toksyny. Dlatego im więcej takich konkretnych pytań możemy zadać, tym test w pełniejszym stopniu może wspomagać decyzje kliniczne.

M.I.: Trzeci aspekt, czyli adaptowalność systemu, jest coraz bardziej istotny. Od lat 40. ubiegłego wieku jako ludzkość doświadczamy zbawiennej roli antybiotyków. Z drugiej strony, również w wyniku ich nadużywania, wiele bakterii rozwinęło oporność. Adaptowalność testu oznacza w praktyce zdolność do szybkiej reakcji i przeprowadzania zmian w panelu. Ich celem jest wychwycenie patogenów, które zmutowały. Im bardziej myślimy o rozwiązaniu problemów zakażeń wewnątrz- czy pozaszpitalnych, tym problem rosnącej antybiotykooporności staje się bardziej istotny.

P.G.: Można powiedzieć, że system PCR|ONE umożliwia szybką reakcję na pojawiające się nowe odmiany antybiotykooporności – umożliwia uszczelnianie systemu wychwytywania tych zakażeń w miarę zmieniającego się krajobrazu oporności.

 

Ciekawi mnie kwestia ukierunkowania sprzedaży Państwa produktów. Czy Polska jest dla Was ważnym rynkiem? I czy macie poczucie, że tutejszy rynek jest otwarty na takie rozwiązania?

M.I.: Polska jest dla nas bardzo ważnym rynkiem z różnych względów. Po pierwsze, bo jesteśmy z Polski i chcemy, żeby Polska była kojarzona z innowacjami i technologiami. Po drugie, pod względem rosnącej antybiotykooporności, Polska jest też krajem, który ma przed sobą wiele wyzwań. Głównie są to wyzwania związane z bakteriami Gram-ujemnymi.

P.G.: Trzeba jednak też powiedzieć o problemach i barierach. W Polsce mamy dwie istotne bariery. Jedna to prawodawstwo – wymóg, by test diagnostyczny był wykonywany przez kwalifikowanego diagnostę, jest sprzeczny z ideą point-of-care. Prawodawstwo nie nadąża za technologią. Strzelamy sobie w stopę, gdyż poprzez prawodawstwo nieprzystające do rozwoju technologicznego ograniczamy dostęp do szybkich testów, które efektywnie wspierają decyzje terapeutyczne i w efekcie obniżają obciążenia systemu ochrony zdrowia. Po drugie, system finansowania nie refunduje wprost diagnostyki. Nie promuje tego, żeby kłaść nacisk na prewencję.

M.I.: Niestety głównie skupiamy się na leczeniu już istniejących infekcji, zakażeń, chorób. Nie skupiamy się natomiast na profilaktyce. Przełożenie części środków na prewencję i diagnostykę podniosłoby jakość naszego życia i obniżyło koszty leczenia.

P.G.: Warto dodać, że dane, z którymi mamy do czynienia, są przerażające. W samych Stanach Zjednoczonych łączne koszty leczenia i koszty społeczne związane z zakażeniami szpitalnymi (w tym również wypłaty odszkodowań, absencja w pracy) sięgają ok. 40 mld USD rocznie. Chcielibyśmy widzieć nasze systemy w Polsce, ale wyzwania, w które celujemy, są bardzo podobne na całym świecie. Szukamy zatem partnerstwa z dystrybutorem czy producentem sprzętu, który ma odpowiednio duży zasięg sieci sprzedaży.

 

No właśnie, jak podchodzicie do samego procesu komercjalizacji? Wielu naukowców obawia się jej. Często mówi się, że jest trudna i wymaga wielu nakładów.

M.I.: Potwierdzamy, że komercjalizacja wyników badań naukowych jest trudna i wymaga większej wytrwałości, zaparcia i motywacji niż prowadzenie samych badań naukowych.

 

Ale Państwu tej motywacji i samozaparcia nie brakuje…

P.G.: Jak dotąd nie. Wszystko idzie zgodnie z planem.

M.I.: Co więcej, jednym z wyróżników naszej organizacji jest to, że potrafimy realizować ustalone cele w czasie, który sobie założyliśmy.

P.G.: Ale jest to też frajda. Nauka ma w sobie taki niesłychany czar intelektualny, poznawczy –odkrywanie czegoś, czego nikt jeszcze nie widział. Natomiast próba przekształcenia wyników naukowych w produkty też niesie w sobie czar robienia rzeczy, nazwałbym to – prawdziwych w bardziej przyziemnym, ludzkim znaczeniu. Najwyższym dowodem zainteresowania produktem jest jego wdrożenie, gdy ktoś chce za niego zapłacić. To ma niesamowitą siłę, której w nauce nie ma. Jest jeszcze jedna różnica na korzyść przedsięwzięć biznesowych. Zazwyczaj w biznesie można robić rzeczy o skali większej niż w nauce. Można dysponować większymi budżetami, angażować większy zespół specjalistów – interdyscyplinarne zespoły, które pracują nad jednym produktem. Można w ten sposób prowadzić bardziej złożone przedsięwzięcia.

 

I pewnie też przedsięwzięcia biznesowe pozwalają mieć – mówiąc górnolotnie – większy wpływ na losy świata. Bo to, co robicie, ma też pewien wymiar misyjności…

M.I.: Zdecydowanie ma. Bardzo rzadko zdarza się, że ludzie, którzy podejmują u nas pracę, nie zwracają uwagi na ten aspekt misyjności i tego, jak ich praca będzie wpływać na otaczający ich świat…

 

Wiemy już sporo o PCR|ONE, co z Bacteromic?

M.I.: Bacteromic to system do diagnostyki in vitro, dedykowany średnim i dużym szpitalom. Umożliwia automatyczne oznaczanie antybiotykowrażliwości bakterii. W przypadku ciężkich zakażeń krytyczne jest to, żeby szczepy bakterii, które powodują zakażenie, scharakteryzować pod względem jakościowym, czyli jakimi antybiotykami możemy zniszczyć je najszybciej i jakimi antybiotykami da się to zrobić w jak najmniejszej dawce? Dobór spersonalizowanej terapii jest niezwykle istotny, szczególnie w kontekście antybiotykowrażliwości. Zadaniem Bacteromica jest znalezienie efektywnej terapii antybiotykowej, nawet gdy bakteria jest oporna na wiele leków. Nasz system, w odróżnieniu od systemów konkurencji, ma możliwość przeprowadzenia nawet do 10 razy więcej  hodowli bakteryjnych na czipie mikroprzepływowym. W praktyce oznacza to, że możemy podać prawdziwą wartość MIC – minimalną wartość hamującą rozwój bakterii. Celem jest dostarczenie lekarzom dokładnej informacji – tj. o możliwie najszerszej palecie antybiotyków – oraz informacji precyzyjniejszej, ilościowej.

 

Chodzi o to, żeby lekarz nie przesadził z dawką antybiotyku?

M.I.: Przede wszystkim chodzi o wybranie skutecznej, celowanej terapii, jednocześnie minimalizując skutki uboczne. Kolejnym istotnym czynnikiem jest cena testu. Często słyszy się o bardzo innowacyjnych terapiach, gdzie cena okazuje się nieprawdopodobną barierą. Scope Fluidics planuje zachować cenę kartridża taką, jak mają nasi konkurenci, mimo ewidentnej przewagi użytkowej, którą zaoferuje Bacteromic.

 

Czyli ruch doskonały.

M.I.: Pracujemy nad tym, by dostarczyć rozwiązanie problemu, który jest istotny dla naszych klientów. Laboratoria mikrobiologiczne zwykle nie dysponują ogromnymi budżetami. Dlatego tak ważne jest, żeby oferowana im cena była adekwatna do możliwości.

 

Wspomniał Pan wcześniej o ścisłym trzymaniu się terminów dla poszczególnych etapów projektów. To zadziwiające, że w procesie, którego nie da się do końca przewidzieć, Państwu udaje się dotrzymać wszystkich założonych terminów? W obu projektach nie macie opóźnień, wszystko idzie zgodnie z planem...

M.I.: I wbrew podejrzeniom, nie jest to magia. To zasługa i wysiłek całego zespołu. W tych okresach, kiedy musimy przysiąść bardziej do pracy, kiedy dostrzegamy obszary z większymi wyzwaniami, cały zespół podejmuje wzmożony wysiłek…

 

Zespół czuje się współodpowiedzialny za projekt?

M.I.: Zespół widzi wartość w tym, by organizacja dowoziła terminy na czas. To przede wszystkim źródło satysfakcji, a dodatkowo – skuteczność w osiąganiu celów premiowana jest tzw. akcjami fantomowymi, które dodają tej satysfakcji również wydźwięk materialny.  

 

Jest PCR|ONE, jest Bacteromic. Oba produkty za chwilę będą komercjalizowane. Co dalej?

M.I.: Pracujemy nad trzecim projektem. W przyszłym roku planujemy zweryfikować koncepcję. Krótko mówiąc, pomysł w warstwie koncepcyjnej chcemy poprzeć wywiadami z końcowymi użytkownikami, wstępnymi wynikami z laboratoriów oraz analizami biznesowymi z rynku. Rok 2020 mamy nadzieję zamknąć pakietem, który umożliwi nam podjęcie decyzji o uruchomieniu formalnie trzeciego projektu. Myślimy o projekcie związanym z szeroko pojętą medycyną. Natomiast szczegóły tego przedsięwzięcia przez jakiś czas pozostawiamy jeszcze dla siebie.

--

Piotr Garstecki – prezes zarządu

Jeden z najmłodszych profesorów zwyczajnych w Polsce. Światowy ekspert w zakresie systemów mikroprzepływowych. Współautor ponad 100 publikacji (h-index: 34) i ponad 100 wniosków patentowych. Współpracuje z najlepszymi uczelniami akademickimi w USA i Europie: Harvard, Princeton, U. Wisconsin i Oxford University.

Marcin Izydorzak – członek zarządu

Posiada 15-letnie doświadczenie w zarządzaniu zespołami badawczo-rozwojowymi w spółkach technologicznych, instytutach naukowych oraz firmach farmaceutycznych. Ponad 20 zrealizowanych projektów wdrożeniowych, w tym m.in. w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Hiszpanii. Ekspert w dziedzinie IP – współtwórca 11 wynalazków m.in. w kategorii technik mikroprzepływowych, technologii farmaceutycznej i biochemii.

KOMENTARZE
Newsletter