Nazwa chemiczna 3-BC to 1,7,7-trimetylo-3-(fenylometyleno)bicyklo[2,2,1]heptan-2-on. Od 1998 roku 3-BC jest dozwolony do stosowania w kosmetykach w ograniczonym stężeniu. Znajduje się na liście substancji promieniochronnych dozwolonych do stosowania z ograniczeniami w produktach kosmetycznych. Jego maksymalne dopuszczalne stężenie to 2% .
Nowe badania wykazały, że substancja ma estrogenne, antyestrogenne i antyandrogenne właściwości. W warunkach in vivo stwierdzono, że wywołuje zmiany ekspresji genów docelowych u szczurów laboratoryjnych. Jednakże, SCCS uspokaja, że ostateczne wnioski dotyczące genotoksyczności 3-BC znane będą dopiero po bardziej szczegółowych badaniach.
W tym samym czasie, SCCS wydała podobną opinię dotycząca pirytionianu cynku. Stwierdza, że jest on bezpieczny do stosowania w maksymalnym stężeniu 1% w spłukiwanych produktach do pielęgnacji włosów, ale stosowanie go jako środka przeciwłupieżowego w stężeniu 2 % jest niebezpieczne.
Pirytionian cynku jest aktywną substancją skutecznie osłabiającą wzrost szkodliwych mikroorganizmów. W produktach kosmetycznych używany jest jako aktywny składnik przeciwłupieżowy, który nie tylko likwiduje łupież, ale także zapobiega jego ponownemu powstawaniu.
Portal Biotechnologia.pl poprosił o komentarz w tej sprawie Polski Związek Przemysłu Kosmetycznego. W imieniu Związku swoją opinie wyraziła Pani Ewa Starzyk Dyrektor Naukowy PZPK:
Rzeczywiście Komitet przedstawił nowe oceny wymienionych dwóch składników – jednak są to na razie projekty opinii.
W odniesieniu do 3-BC Komitet stwierdza, że MoS jest zbyt niski (czyli substancja w obecnie stosowanym stężeniu nie jest bezpieczna), ale jednocześnie, że badania, o które MoS został oparty nie są wystarczającej jakości do sformułowania ostatecznych wniosków. Opinia jest jeszcze w trakcie konsultacji społecznych i na jej końcową wersję musimy poczekać co najmniej kilka tygodni. Jeśli jednak okaże się, że innymi badaniami nie dysponujemy i Komitet pozostanie przy obecnej wersji opinii – przemysł oczywiście się dostosuje.
Podobnie opinia na temat pirytionianu cynku nie jest ostateczna. W ocenie ryzyka stosuje się różne metodologie, które mogą prowadzić do różnych wyliczeń. Na przykład MoS wyznaczony przez instytucję, która dostarczyła SCCS dane, był znacznie wyższy (niż ten wyznaczony przez SCCS). W tym przypadku także musimy poczekać wynik konsultacji społecznych i na końcową wersję opinii SCCS. I oczywiście przemysł kosmetyczny dostosuje się do zaleceń Komitetu, jeśli ten podtrzyma opinię w obecnej wersji.
Warto również wspomnieć o niedawnym apelu toksykologów do Komisji Europejskiej wzywającym do rewizji przedstawionego przez Komisję projektu regulacji substancji określanych jako zaburzające gospodarkę hormonalną.
71 toksykologów wystosowało list otwarty do Ann Glover – głównego doradcy naukowego Komisji Europejskiej. W liście zwrócono uwagę, że działanie endokrynne nie jest samo w sobie toksykologicznym punktem końcowym, czyli działaniem szkodliwym. Jest to mechanizm działania, który może prowadzić do działania szkodliwego. W opinii ekspertów propozycje Komisji (możliwa klasyfikacja jako ED w oparciu o dane in vitro i nieuwzględnienie siły działania związku) doprowadzą do zaprzeczenia dotychczasowym zasadom oceny ryzyka i metodologiom stosowanym w tej dziedzinie od dziesięcioleci.
Ponadto, eksperci podkreślili, że Komisja w dotychczasowych pracach nad uregulowaniem substancji zaburzających gospodarkę hormonalną całkowicie pominęła opinię Komitetów Naukowych. Komisja zignorowała również opinię EFSA (European Food Safety Authority), która jako pierwsza zaapelowała o indywidualne podejście do oceny ryzyka każdej substancji określanej jako endocrine disruptor, z uwzględnieniem rzeczywistej ekspozycji na daną substancję.
Jest to pierwszy tak zdecydowany głos środowiska naukowego wobec planów legislacyjnych Komisji Europejskiej w zakresie substancji zaburzających gospodarkę hormonalną.
Branża kosmetyczna z zadowoleniem przyjęła informację o inicjatywie ekspertów – toksykologów w zakresie substancji ED. W ocenie sektora kosmetycznego działania Komisji zbyt często oparte są decyzje polityczne i naciski organizacji pozarządowych, a nie twarde dane naukowe.
Wśród ekspertów podpisanych pod listem do Ann Glover znaleźli się Prof. Sławomir Czerczak, Prof. Konrad Rydzyński i Prof. Wojciech Wąsowicz z Instytutu Medycyny Pracy im. J. Nofera w Łodzi.
KOMENTARZE