Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
„Trzeba żyć projektami” – wywiad z Maciejem Wieczorkiem, prezesem Celon Pharmy
„Trzeba żyć projektami” – wywiad z Maciejem Wieczorkiem, prezesem Celon Pharmy

Obok Celon Pharmy trudno przejść obojętnie. Notowana na giełdzie, prężnie rozwijająca się spółka z pomysłem na globalny biznes od lat buduje wysoką pozycję w branży biofarmaceutycznej. Za kilka miesięcy otworzy nowe, zintegrowane centrum badawczo-rozwojowe, gdzie naukowcy będą pracować nad kolejnymi nowoczesnymi lekami. O projektach, które Celon Pharma obecnie rozwija, planach na przyszłość i szansach na światową ekspansję, opowiada prezes firmy, Maciej Wieczorek.

 

 

Czy polski rynek jest otwarty na przedsiębiorców z branży biofarmaceutycznej? Szczególnie takich, którzy mają ambicje na budowanie dużych, globalnych biznesów?

Na pewno mamy w Polsce dość dobry moment na rozwój naszej branży. On trwa już dobrą dekadę. Jest to również pewna wypadkowa możliwości finansowania, jakie stwarzają środki unijne, rozumienia branży biofarmaceutycznej przez analityków i inwestorów, rosnących ambicji zespołów, które w pewnym momencie dostrzegły, że mogą tworzyć coś nowego i przy okazji istotnego dla ludzi. W ciągu dwóch ostatnich dekad przeszliśmy od momentu niezrozumienia, obawy, zakompleksienia, do poczucia, że jesteśmy pełnoprawnym członkiem wspólnoty badawczo-rozwojowej w zakresie biofarmacji. To bardzo pozytywny trend, który powoduje, że decyzje przedsiębiorców w zakresie tworzenia standardów oparte są na racjonalnych przesłankach związanych z nauką i biznesem, a nie na obawach i lękach przed brakiem możliwości prowadzania ambitnych projektów tutaj, w Polsce.

 

Z drugiej strony część naukowców wciąż powtarza, że jesteśmy jeszcze zbyt mało otwarci. Zbyt często porównujemy się do badaczy z USA, którzy nigdy nie mieli takich kompleksów i ograniczeń. Sięgają po więcej, nie patrząc na ryzyko.

Oczywiście, w różnych instytucjach i laboratoriach amerykańskich dość często podejmowane są daleko ambitniejsze tematy badawcze niż w Polsce, właśnie ze względu na większą akceptację ryzyka, co wynika również ze znacząco rozwiniętego sektora biotechnologicznego w tym kraju i pozwala na tworzenie naprawdę przełomowych rozwiązań. W Polsce jest to rzadziej spotykane ze względu na problemy z przełożeniem takich rozwiązań na komercjalizację. Jednak życie nauczyło mnie, że tylko próbowanie daje nam ostateczną odpowiedź, czy coś jest możliwe, czy nie. Przykładem może tu być jeden z naszych projektów, który doskonale pokazuje, że mając pewne zasoby i dobrze kooperując ze środowiskiem naukowym w Polsce, można osiągnąć coś przełomowego. Chodzi o projekt FGF. 5 lat temu przeczytałem w „Nature” publikację, która wskazuje na zupełnie nowy mechanizm działania białek sygnalizacyjnych, kontrolujący glikemię. Od długiego czasu, w tak poważnej chorobie, jak cukrzyca, opieramy się na bardzo tradycyjnym podejściu – glukoza, insulina, receptor insulinowy. Znamy je od lat. Nieco przełomowe w tym względzie okazały się leki SGLT2, które wychwytują glukozę z nerek. Nie ma tu natomiast nic zupełnie nowego, co istotnie tłumaczyłoby mechanizm powstawania i progresji cukrzycy. Bez zasobów i zaplecza, bez mądrej kooperacji, ten projekt trafiłby szybko do szuflady. Tymczasem znaleźliśmy instytucję, która od 10 lat zajmuje się tym białkiem. To Uniwersytet Wrocławski, gdzie pracuje zespół profesora Jacka Otlewskiego. W ciągu najbliższego roku powinniśmy wprowadzić do rozwoju klinicznego białko, które jest mutantem FGF-u, tak zmutowanym, że pozbywamy się w nim ryzyka proliferacji komórek, a to jest największe ograniczenie w tego typu terapii. Przy okazji odkryliśmy nowy mechanizm kontroli glikemii. Dotychczas wiedzieliśmy, że podając to białko, jesteśmy w stanie obniżać poziom glukozy, ale nie wiedzieliśmy, w jakim mechanizmie.

 

Zwrócił Pan tu uwagę na jedną ważną kwestię. Dojście z tym projektem do momentu, w którym teraz jesteście, nie byłoby możliwe lub byłoby utrudnione, bez współpracy z jednostką naukową.

Zgadzam się. To bardzo ważne, ale taka współpraca musi być oparta na szczerości, zrozumieniu oczekiwań jednej i drugiej strony oraz ograniczeń każdej ze stron. Przedsiębiorcy i przemysł oczekują rzeczy, których instytucje naukowe nigdy nie znały, nie rozumiały, np. podejścia aplikacyjno-regulacyjnego. Nasz przykład pokazuje, że dobra kooperacja między ludźmi, którzy chcą tworzyć biznes i przekładać aplikacje na produkty, powoduje powstanie oczekiwanego efektu. Celon Pharma bardzo często współpracuje z instytucjami naukowymi. Jednak te współprace są dedykowane, by zakontraktować najlepsze kwalifikacje i zasoby w tych instytucjach. Nie tworzymy enigmatycznych, ogólnych projektów wiążących nas z jednostką naukową, bo one nigdy się nie udają, ale gdy mamy konkretną technologię, wiemy, że dana uczelnia specjalizuje się w zakresie tworzenia np. specyficznych białek, wykorzystujemy ich kwalifikacje jako członków projektu. Tworzymy mądre konsorcja, w których jesteśmy liderem. I to działa.

 

Na jakim etapie jest obecnie wspomniany projekt związany z leczeniem cukrzycy?

Mamy wybrane białko o określonych cechach, przetestowane na wielu modelach zwierzęcych. Ponieważ jest to białko rekombinowane, musimy stworzyć jego większą skalę i przygotowujemy się do toksykologii. W ciągu najbliższych 12 miesięcy oczekujemy rozpoczęcia testów klinicznych.

 

Prowadzicie Państwo też inny ważny projekt – oparty o esketaminę. Jaki macie pomysł na leczenie depresji lekoopornej?

Projekt jest bardzo zaawansowany. Sama substancja jest znana, stosowana od wielu lat, ale w zupełnie innym wskazaniu. Wykorzystujemy tu nasze kompetencje i umiejętności w zakresie podawania substancji inhalacyjnie. Regulatorzy – słusznie zresztą – uważają, że esketamina obarczona jest pewnym bagażem ryzyka. Od przyjmowania leku w sposób niewłaściwy czy rekreacyjny, do epizodów dysocjacyjnych i sedacyjnych (występujących zaraz po przyjęciu leku). Te ostatnie ryzyka dotyczą części pacjentów i zmniejszają się w czasie z każdym kolejnym podaniem. Zdaniem regulatorów lek donosowy oparty na esketaminie, który już uzyskał rejestrację w Europie i USA, powinien być podawany wyłącznie w warunkach szpitalnych. Zmodyfikowaliśmy więc nasz inhalator, dodając mu sporo funkcji cyfrowych. Chcemy, żeby właściwy, autoryzowany pacjent, we właściwym czasie i we właściwy sposób, stosował nasz lek. Pacjent po kilkutygodniowym leczeniu szpitalnym (kiedy przychodzi do szpitala na 2-3 godziny), przechodzi na leczenie domowe. Ma swój kod autoryzacyjny i aplikację, która kontroluje inhalator. Przez tego typu kontrolę jesteśmy w stanie istotnie ograniczyć różnego rodzaju ryzyka. Dzięki połączeniu leku z technologiami cyfrowymi możemy zaadresować kluczowe elementy ryzyka stosowania tej terapii. Inhalator ma czujniki, które przekazują informację, czy inhalacja miała miejsce w sposób właściwy. To bardzo ważne, bo dziś w tego typu leczeniu niestosowanie się do zaleceń lekarza jest chroniczne i może być przyczyną niedoleczenia. Psychiatra, do którego pacjent przychodzi na wizytę kontrolną, dzięki aplikacji dysponuje pełną informacją, kiedy i czy pacjent stosował lek właściwie.

 

Mówimy zatem o połączeniu leku z nowymi technologiami. Zastanawia mnie, w jakim stopniu pacjenci, chociażby w Polsce, są już gotowi na taki poziom cyfryzacji i jaka jest grupa docelowa dla tego typu rozwiązania? Osoby starsze mogą mieć problem z obsłużeniem skomplikowanego urządzenia.

Powszechność użycia smartfonów powoduje, że opracowywane przez nas rozwiązanie jest ważnym krokiem wychodzącym naprzeciw trendom rynkowym, ale i oczekiwaniom pacjentów i lekarzy. Proszę zwrócić uwagę, że będziemy leczyć depresję lekooporną, więc nie jesteśmy w stanie wyleczyć jej innym lekiem. Alternatywa terapeutyczna to stosowanie koktajlów różnych leków bądź elektrowstrząsów.  To, co my oferujemy, oprócz kluczowej farmakoterapii, to adaptacja technologii cyfrowych do generowania korzyści dla pacjenta.

 

Czy planujecie Państwo wejść z lekiem również na rynek amerykański?

Tak, na początku marca mieliśmy spotkanie z amerykańskim regulatorem, w którego trakcie omówiliśmy m.in. zagadnienia regulacyjne dotyczące naszego projektu. Obserwujemy dość duże zainteresowanie wykorzystania technologii cyfrowych w leczeniu. Agencje czują moment i to, że przy pomocy narzędzi cyfrowych mamy szansę poprawić jakość leczenia. To wnioski, które mamy po naszym spotkaniu m.in. w EMA, gdzie omawialiśmy kwestię zastosowania naszego e-smart inhalatora i spotkaliśmy się z dużą otwartością.

 

Zakładając, że nie będzie zmian w założonym planie, kiedy produkt może wejść do sprzedaży?

Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, przewidujemy, że III faza badań zakończy się na przełomie lat 2022-2023. Na początku 2023 roku powinniśmy więc składać wniosek w EMA i FDA.

 

A jak kształtuje się sprzedaż leku Salmex?

Salmex w Polsce ma stabilną sprzedaż od około 4 lat. Mieliśmy bardzo duże oczekiwania co do dystrybucji Salmexu na rynkach eksportowych. Półtora roku temu planowaliśmy pierwszą falę ekspansji. Wtedy dość dynamicznie rejestrowaliśmy nasz produkt na kolejnych rynkach, m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii, krajach skandynawskich. W związku z wystąpieniem niepewności prawnej sprzedaż eksportowa na wybranych rynkach została czasowo wstrzymana. Wskutek ostatnich działań prawnych, wspólnie z naszym partnerem – firmą Glenmark, doszliśmy z GSK do porozumienia. Ugoda, którą podpisaliśmy, umożliwia wprowadzanie produktu na rynkach europejskich objętych do tej pory niepewnością prawną.

 

Ale musicie zmienić kształt i kolor inhalatora.

Ta zmiana była dla nas czymś zupełnie naturalnym, a jej wprowadzenie jest mocno związane z optymalizacją na poziomie wytwórczym oraz strategią marketingową. Natomiast plany eksportowe przesunęły się o 12-15 miesięcy i wynikały wyłącznie ze wspomnianej już niepewności prawnej. W marcu planujemy rozpoczęcie sprzedaży produktu we Francji. W roku 2021 sprzedaż eksportowa powinna w znaczącym stopniu przewyższyć sprzedaż polską.

 

Kiedy USA?

Jeśli chodzi o sprzedaż i prawa na rynek amerykański – ma je nasz partner w USA – firma Lupin, która przygotowuje się do badania klinicznego naszego leku, wymaganego przez regulatora na tym rynku. Trzeba pamiętać, że to jest lek bardzo trudny w rozwoju. Firma Sandoz, która mierzyła się z tematem, poinformowała niedawno, że rezygnuje z rozwoju projektu. A my wciąż jesteśmy w grze.

 

Celon Pharma to nie tylko Salmex i esketamina. Nad czym jeszcze pracujecie?

Naszą bazową i podstawową strategią jest rozwój leków innowacyjnych. Mamy kilkanaście projektów w pipeline. Kolejny, który lada moment wejdzie do II fazy klinicznej,  to PDE10a – inhibitor, rozwijany we wskazaniach neuropsychiatrycznych. Mamy agonistę GPR40, w leczeniu cukrzycy – również wkrótce w pierwszej fazie badań, inhibitor FGFR, w pierwszej fazie. Dodatkowo prowadzimy 8 projektów na różnych etapach fazy przedklinicznej w zakresie onkologii, neuropsychiatrii, dotyczących chorób metabolicznych, zapalnych. Od pewnego czasu, oprócz związków małocząsteczkowych, rozwijamy również białka rekombinowane. Celujemy tu w schorzenia autoimmunologiczne i w różne wskazania w tym zakresie – reumatoidalne zapalenie stawów, toczeń, łuszczyca, autoimmunologiczne choroby płuc. W ramach białek rekombinowanych rozwijamy technologię tzw. przeciwciał bispecyficznych. Dzisiaj robimy to tutaj, w Kiełpinie, ale niebawem przenosimy się do nowego centrum badawczo-rozwojowego w Kazuniu pod Modlinem. To będzie bardzo nowoczesne, chyba największe w tej części Europy, zintegrowane centrum badawczo-rozwojowe. Wszystkie nasze zespoły rozwoju leków będą pracowały w jednym miejscu, mając do dyspozycji wszelkie potrzebne im narzędzia.

 

Jest Pan stawiany za wzór sukcesu w biznesie biofarmaceutycznym. Rynek pokłada w Panu duże nadzieje. Czuje Pan presję, że każde podjęte przez Pana działanie, powinno zakończyć się pomyślnie?

Oczywiście, czuję presję. To problem każdej osoby, która do czegoś doszła. W pewnym momencie istnieje ryzyko porażki i to jest rzecz zupełnie naturalna. Szczególnie w naszej branży, w której jest jednak więcej porażek niż sukcesów. To nierozerwalnie związane z naszą pracą, ale również coś, co jednocześnie dostarcza adrenalinę, która pomaga działać. Najważniejsze, by w sposób szczery i obiektywny informować o swoich projektach, ale i o ryzyku, które jest z nimi związane.

 

Czy zakładając Celon Pharmę, oczekiwał Pan znaleźć się w tym miejscu, w którym jest Pan teraz? Czy rzeczywistość zmodyfikowała nieco pierwotne założenia, co do kierunku i rozwoju firmy?

Rzeczywistość codziennie okazuje się inna. To coś, co może być trudnością w komunikacji z urzędami w Polsce, które zwykle uważają, że wszystko da się nakreślić na kilka lat do przodu. O tym, co robimy każdego kolejnego dnia, podejmujemy decyzję na podstawie spływających danego dnia wyników. Więc ta proaktywna i niepewna droga dochodzenia do celu jest wręcz pewna.

 

Ale jednocześnie trzeba być trochę wizjonerem i myśleć przyszłościowo?

Tak, trzeba się dobrze nakierować na pewne cele. Trzeba je racjonalnie układać. Ja jestem zwolennikiem szczerego rozmawiania o projektach, żeby dość wcześnie z nich rezygnować, jeśli dobrze nie wróżą. To oczywiście nie jest takie proste, wiele rzeczy można przegapić. Na pewno trzeba żyć projektami i codziennie walczyć, żeby ta lokomotywa, w której siedzimy, ciągle jechała w odpowiednim kierunku.  

--

Maciej Wieczorek – doktor nauk medycznych w zakresie biologii medycznej. Założyciel i prezes zarządu Celon Pharma S.A., współtwórca biotechnologicznego Mabionu. Autor kilkunastu patentów wykorzystywanych w branży farmaceutycznej. Pełnił funkcje kierownicze w spółkach farmaceutycznych, gdzie odpowiadał między innymi za tworzenie strategii produktowych, a także za obszar związany z badaniami i rozwojem nowych preparatów. Od 2002 roku dynamicznie rozwija nowoczesną firmę biofarmaceutyczną Celon Pharma S.A. notowaną na warszawskiej GPW, która wprowadza nowoczesne leki odtwórcze, zarówno w Polsce, jak i na licznych rynkach zagranicznych. Celon Pharma prowadzi badania kliniczne nad terapiami, które mogą znaleźć zastosowanie m.in. w leczeniu chorób neuropsychiatrycznych oraz onkologicznych, a także posiada kilkanaście projektów w fazie przedklinicznej, które składają się na najszerszy innowacyjny pipeline w Polsce. Rozwijana przez jego spółkę esketamina w podaniu inhalacyjnym znajduje się w końcowej części II fazy klinicznej, w leczeniu depresji lekoopornej.

KOMENTARZE
Newsletter