Jedna szansa na milion
Brexit odciśnie swoje piętno na każdym aspekcie życia Brytyjczyków. Potrzeba przeorganizowania zasad funkcjonowania społeczeństwa może jednak umożliwić wdrożenie nowego podejścia, m.in. do polityki rolnej. A jak deklaruje brytyjski rząd, to jedyna w swoim rodzaju szansa na zreformowanie tego obszaru gospodarki. Dlatego w lutym ubiegłego roku opublikowano dokument: „Health and Harmony: the future for food, farming and the environment in a Green Brexit”, w którym rząd wyszczególnia szereg dróg, które mogą prowadzić rolnictwo ku lepszej przyszłości.
W przypadku GMO sprawa nie jest jednak taka prosta. Część ekspertów (tych sceptycznie nastawionych do luzowania prawa) jest zdania, że Stany Zjednoczone będą oczekiwać od Wielkiej Brytanii otwarcia się na żywność modyfikowaną genetycznie. W efekcie taka żywność zaleje brytyjski rynek. A presja, jak tłumaczy Nick von Westenholz, dyrektor ds. handlu międzynarodowego i brexitu, nigdy nie jest dobrym doradcą. Z drugiej strony, jeszcze przed grudniowymi, przedterminowymi wyborami parlamentarnymi, Boris Johnson, premier Wielkiej Brytanii, obiecywał uwolnienie sektora biotechnologicznego od unijnych zasad dotyczących genetycznych modyfikacji. A George Eustice, brytyjski minister rolnictwa, zapewniał, że będą to regulacje prawne oparte o wiedzę naukową. Czy obietnice te znajdą pokrycie?
Trampolina do rozwoju
Obecne prawo w Wielkiej Brytanii, dotyczące GMO, oparte jest na legislacji unijnej. A Unia przez lata skutecznie hamowała rozwój innowacji w rolnictwie i dostęp do modyfikowanej żywności. W ubiegłym roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał, że rośliny uzyskane za pomocą technologii CRISPR, choć nie powstają przez wprowadzanie obcego materiału genetycznego do organizmu, muszą być znakowane jako GMO. Wiąże się to z bardzo kosztowną procedurą zatwierdzania do upraw.
Zmiana podejścia – w dłuższej perspektywie – może stać się dla Wielkiej Brytanii trampoliną do rozwoju rolnictwa. To szansa nie tylko na wdrożenie innowacji, ale też na obniżenie kosztów produkcji żywności i mniejsze zużycie środków chemicznych. Mówi się, że zaakceptowanie genetycznie modyfikowanych upraw odpornych na szkodniki, mogłoby przyczynić się do wygenerowania kilkudziesięciu milionów funtów oszczędności rocznie. Mniej restrykcyjne przepisy mogłoby także umożliwić rozwój technologii CRISPR i przyciągnąć na brytyjski rynek nowych inwestorów.
Liberalizacja regulacji, choć przez wielu oceniana jako potrzebna, może jednak nie poskutkować natychmiastowym rozkwitem upraw GMO. Opracowanie komercyjnych odmian roślin, nad którymi naukowcy od lat pracują tylko w warunkach laboratoryjnych, może zająć lata. Wprowadzenie takich produktów do sprzedaży i ich autoryzacja na unijnym rynku to kolejna trudność do przeskoczenia. Pozostaje jeszcze pytanie o opłacalność inwestowania w rozwiązania, które być może będą wykorzystywane jedynie na terenie kraju.
Jeśli jednak uda się zastąpić unijne regulacje własnymi, Wielka Brytania może wzmocnić swój biotechnologiczny potencjał i stać się jaśniejącym punktem na mapie biotechnologicznych innowacji. Wydaje się, że dla kraju, w którym od lat mówi się o braku naukowego uzasadnienia dla hamowania rozwoju technologii GMO, jest to osiągalne...
KOMENTARZE