Kosmetologia to nie tylko różnego rodzaju kremy, preparaty czy olejki. W dzisiejszych czasach firmy kosmetyczne podążają za zmianami technologicznymi, tworząc różnego rodzaju aplikacje na nasze smartfony. Jako przykład możemy tutaj podać chroniącą kondycję skóry transdermalną wizualizację. Jeśli kobieta przez kilka minut jest wpatrzona w telefon, nie musi to wcale oznaczać, że czyta bardzo długiego smsa, przegląda się w ekranie czy… szuka pokemonów. Być może ona po prostu zagląda w głąb swojej skóry, co profesjonalnie nazywamy „skin-scanning”. Oprócz popularnych „apek”, firmy oddają do użytku konsumentów także tzw. „skinwear”, czyli urządzenia do noszenia na twarzy, zapewniające korzystającym z tych udogodnień zupełnie nowe doznania. Przykładem jest Illumask, zakrywająca całość twarzy i bynajmniej nie chodzi wcale o to, że sugerujemy Wam, że twarz wygląda korzystniej, gdy jej nie widać! Chodzi o to, iż jest to terapia niebieskim i czerwonym światłem, która ma likwidować bakterie oraz stymulować regenerację skóry. A może idąc po mieście, zamiast słuchać naszych ulubionych kawałków na mp3, załóżcie słuchawki Strivectin, za pomocą których mikropędy stymulują zakończenia nerwowe i relaksują nasze mięśnie…?
Na rynku mamy też kilka nowych, ciekawych urządzeń z zastosowaniem do pielęgnacji twarzy. Producenci na pewno sugerują się potrzebą, jaka pojawia się na rynku – 62% angielskich kobiet w wieku 35-44 lat wyraża zainteresowanie urządzeniami przeciwstarzeniowymi. Dzięki takiej popularności tego typu terapii, tworzone są bardzo interesujące receptury i preparaty przypisywane do takich urządzeń, np. do głębokiej penetracji skóry czy nawet żele typu USG. Krótki przegląd rynku - we Francji połączono urządzenie do oczyszczania z dostosowanym odpowiednio żelem, w USA - przedstawiono terapię laserową do przywrócenia naturalnego rozświetlenia i wygładzania zmarszczek, a w Wielkiej Brytanii - tonizację skóry przy pomocy stymulacji mikropędem.
Powyższe innowacje dla wielu wydają się zupełnie nowym obliczem kosmetologii, jednak w dalszej części tekstu poznacie te bardziej tradycyjne jej rozgałęzienia. Przejdźmy do preparatów wstępnych typu serum/esencja, które od dawna cieszyły się popularnością na kontynencie azjatyckim, a teraz z sukcesami zdobywają rynek europejski, stając się stałym elementem codziennej pielęgnacji. Aplikatory (zakraplacz czy filmy) tworzące „pierwszą powłokę” dostarczają substancji aktywnych już u podstawy reżimu pielęgnacji skóry, jak zaznacza Chris Smith. Dalej wymienia kilka przykładów potwierdzających ten trend. Faktycznie liderem wciąż jest rynek azjatycki, a konkretnie Japonia. W Kraju Kwitnącej Wiśni znajdziemy m. in. serum wstępne zawierające łożysko i kolagen, mające wygładzić i uelastycznić skórę, a także takie, które w swoim składzie ma perły, łączące wodne i tłuszczowe substancje aktywne. Nieśmiało w ślad za Japończykami podążają Brytyjczycy, a konkretnie firma Estee Lauder, mogąca się już pochwalić „taśmą-podkładem”, który dzięki zawartym w nim substancjom aktywnym ma rozświetlać i poprawiać jędrność skóry.
„Kosmetyki jak zabiegi” – tak Chris Smith określił kolejny rozwijający się trend w kosmetyce. Wiele nowych kosmetyków premium hucznie używa haseł takich jak „facelifting” czy „eyeposuction” lub nawet tych, kojarzonych raczej z chirurgią estetyczną (wypełnienie, złuszczanie kwasowe). Według prelegenta jest to trend, który ma trwać, a nawet umacniać się, ponieważ konsumenci skłaniają się dziś zdecydowanie ku zabiegom nieinwazyjnym, oczekując jednocześnie konkretnych efektów i wielu nowych substancji aktywnych. GGW ‘”Eyeposuction” proponuje kompleks zawierający komórki macierzyste z jabłek, likwidujący worki i cienie pod oczami nawet po 7 dniach, Skyn Iceland –‘Face-Lift-in-a-bag’ przywracający skórze młody wygląd, w kilka minut likwidując zmarszczki, natomiast Fillerina – „wypełniacze” o różnej mocy na kontury oka i ust.
No jestem ciekaw czy do działu „Kosmetologia” zaglądają też panowie? Jeśli tak, to w końcu coś dla nas! Kolejny trend najprościej nazwijmy „męską pielęgnacją”. Czy wiecie, że tylko 5% wdrożeń kosmetyków do pielęgnacji twarzy w Europie dotyczyło kosmetyków dla mężczyzn? Nie zmienia to jednak faktu, iż jest to sektor o dużych potrzebach, także w zakresie produktów okreslanych jako innowacyjne. Hasła reklamowe i wszelkiego innego rodzaju chwyty marketingowe zaczęły iść w kierunku zdrowego wyglądu skóry, używając takich sloganów jak: „stress-free”, „sunkissed” czy „likwidacja niedoskonałości”. Francuski Biotherm proponuje żel, który dzięki technologii „niewidzianych pigmentów” ma zapewniać natychmiastowy zdrowy koloryt skóry. Niemiecki DM Balea oferuje krem typu „anti-stress”, która ma likwidować zaczerwienienia i zmniejszać podrażnienia, wywołane stresującym trybem życia. Oddział L’Oreal we Francji zaś lansuje efekt „wróciłem z wakacji” (ale chyba nie nad polskim morzem), pomagający pozbyć się rzucającego się w oczy „odcienia marchewki”.
Tak jak w pierwszej części, powtarzamy tutaj trend anti-pollution tyle, że już stricte w kontekście pielęgnacji twarzy, a ściślej mówiąc – szczególnie akcentuje on swoją obecność w kosmetyce białej. Podobnie jak w przypadku preparatów wstępnych, znów najbardziej nasycony jest tutaj rynek azjatycki, ale trend umacnia się także na Starym Kontynencie. Wykorzystuje on przede wszystkim nowe substancje aktywne dla pielęgnacji skóry. Na Tajwanie dostępny jest m. in. preparat do mycia twarzy z zawartością węgla, usuwający brud i zanieczyszczenia (tak – węgiel może usuwać zanieczyszczenia, a nie tylko je powodować). Azjaci także proponują piankę, połączoną z peelingiem z kawy oraz maski z węglem, natomiast za naszą zachodnią granicą – niemiecka firma Kiehl’s wyprodukowała tonik oczyszczający, który absorbuje i usuwa zanieczyszczenia nabywane z powietrza.
W całym cyklu artykułów nie spodziewam się, by któryś trend miał krótszą nazwę od tego, którym zajmiemy się teraz. Najprościej mówiąc – sen. Ok. 70% mieszkanek Europy uważa, że styl życia, na który składają się m. in. ilość snu, stresu, jest najważniejszym czynnikiem wpływającym na wygląd skóry. W przypadku kosmetyków na sen powoli zaciera się dawna granica między aromaterapią i relaksacją, a substancjami aktywnymi. Mamy tutaj zupełnie różne produkty, np. preparat Vichy działa w głębokiej fazie snu, podczas gdy olejek do twarzy Kiss the Moon wprowadza w nastrój spania i działa naprawczo podczas snu, natomiast Sundey Riley jest olejkiem redukującym pory, stosowanym na noc.
Szokowanie, czyli ostatni już trend w tej części. Jak myślicie jaki kontynent przoduje? Macie racje – Azja! W tamtych rejonach świata coraz rzadziej dziwi zastosowanie w kosmetyce śluzu ślimaka czy wyciągu z łożyska, a takie pomysły wdrażane są już również w Europie. Mimo swojej specyfiki, nowe idee cieszą się uznaniem konsumentów, którzy są coraz bardziej świadomi innowacji wchodzących na rynek. To na koniec ciekawostki. W Hong Kongu klienci mogą korzystać z tłuszczu z niemieckich koni, który nawilża i zmiękcza skórę, a także z maski-żelu z oślim mlekiem, mającego właściwości wygładzające skórę, zaś w Chinach dostępna jest już maska ujędrniająca z wyciągiem z… jaskółczego gniazda, która wygładza drobne zmarszczki.
W następnym tygodniu przygotujemy kolejną odsłonę w ramach tego cyklu, tym razem dotyczącą kosmetyków do ciała.
KOMENTARZE