Podczas konferencji Startup Summit, która odbyła się w Warszawie na Stadionie Narodowym w dniach 3-4 grudnia, jedna z prelekcji, jakich mieli okazję wysłuchać goście, była zatytułowana „How to make innovations and have fun with it?” poprowadzona przez panią Dagmarę Nickel, jedną z założycieli YouNick Place to create, pierwszego w Polsce prywatnego parku technologicznego. Dla tych, którzy nie mieli okazji przybyć na Narodowy, by wysłuchać wykładu osobiście, prezentujemy streszczenie najważniejszych zagadnień na nim poruszonych. Przydatne!
Załóżmy, że mamy już pomysł. Zanim jednak zdecydujemy się wprowadzić go w życie, zanim poszukamy środków na rozpoczęcie wdrażania swojej wizji, zastanówmy się przez chwilę. Postarajmy się chłodno przekalkulować, czy aby na pewno to, co wymyśliliśmy, będzie sprzedażowym sukcesem. W jaki sposób? Poprzez jedną z dwóch metod: design thinking lub SIT.
Design thinking składa się z dwóch komponentów: logicznego myślenia i empatii. Skupienie się tylko na jednym z wymienionych elementów skutkować może niepowodzeniem naszego przedsięwzięcia. Zastanawiając się, co może być naszą trampoliną do sukcesu, postarajmy się najpierw „na zimno” przemyśleć, czego w danej chwili potrzebuje rynek. Gdy już to ustalimy, skupmy się na drugiej, równie ważnej kwestii - jak do produktu, który mamy do zaoferowania odniesie się klient? Postarajmy się zrozumieć jego uczucia, przewidzieć, w jaki sposób zareaguje on na to, co chcemy mu sprzedać?Pomyślmy o innych możliwych zastosowaniach swojego towaru - czy można go użyć w jakiś niestandardowy sposób? Czy poza przydatnością jest też ładny, przyciągający oko? Czy my, jako konsumenci, chcielibyśmy z niego skorzystać? Design thinking skrywa w sobie jednak pewne niebezpieczeństwo - w końcowym etapie może się okazać, że stworzenie „produktu marzeń” przekracza nasze możliwości: finansowe, techniczne lub inne.
Drugą z metod, dzięki której możemy przede wszystkim wpaść na pomysł udoskonalenia naszego wyrobu, jest SIT, czyli Systematic Inventive Thinking. Sposób ten, zastosowany po raz pierwszy w Rosji przez wynalazcę Genricha Altshullera, podaje kilka możliwości na wymyślenie produktu dającego naprawdę duże szanse na sukces. Jedną z nich jest odejmowanie - zdecydowanie bardziej opłacalnym sposobem na wprowadzanie innowacji na rynek jest upraszczanie obecnie istniejących form, niż ich komplikacja. Dzięki temu na pewno łatwiej będzie nam uniknąć sytuacji, kiedy wdrożenie nowego dzieła przerośnie nas finansowo. Często też zamiast tworzyć coś zupełnie od podstaw warto w jakiś sposób zmodyfikować rzecz już istniejącą - ułatwi to również przekonanie odbiorców do naszego wyrobu, gdyż dostaną coś, co już w jakimś stopniu poznali i się z tym oswoili. Można również podejść do zagadnienia z drugiej strony i spróbować wymyśleć dla istniejącego już produktu (lub jego części) nowe zastosowanie.
Dobrze, przyjmijmy więc, że przeanalizowaliśmy zagadnienie i jesteśmy pewni, że nasz pomysł jest skazany na komercyjny sukces. Zanim jednak zaczniemy szukać środków na rozkręcenie związanego z nim biznesu, musimy zrobić jeszcze jedną, bardzo ważną rzecz - testy. Dużo testów. Naprawdę dużo testów. Jest to niezbędna część, która pozwoli nam wyeliminować większość możliwych zagrożeń i potencjalnych problemów, zanim nasz produkt wejdzie do gry, a co za tym idzie - w znaczący sposób zmniejszyć możliwość strat. Jeśli nie wiemy, jak się za to zabrać, możemy skorzystać z programów pomocowych przeznaczonych dla osób zaczynających swoją przygodę z własną firmą. Przeszukując Internet znajdziemy zarówno oferty testowania produktów samych w sobie, jak i takie, które umożliwiają zdobycie cennego doświadczenia biznesowego. Stwórzmy więc symulacje, prototypy, postarajmy się rozpowszechnić nasz produkt wśród znajomych. Jeśli reakcje będą pozytywne i obiecujące - zacznijmy podbijać świat!
KOMENTARZE