Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Muzyka w gabinecie - harmonia i relaks
20.06.2007
Jeżeli chcemy zapewnić klientom w naszym salonie warunki idealne, musimy zadbać o wszystkie ich zmysły.
Najbardziej oczywista jest dbałość o zmysł dotyku – praktycznie każdy zabieg polega na kontakcie z klientem i ma właściwości kojące. Odpowiedni zapach jest również ważny – aromaterapia jest w mniejszym lub większym stopniu składową większości zabiegów. O wrażenia wzrokowe klienta dbamy odpowiednim wystrojem gabinetu czy wręcz elementami chromoterapii. A co ze słuchem? Wydaje się, że ten zmysł jest najbardziej lekceważony. Katowany jest głuchą ciszą albo przypadkowymi dźwiękami. A jak powinno to wyglądać? O tym rozmawiamy ze specjalistką ds. marketingu Działu Muzyki Relaksacyjnej Wydawnictwa Press & Media.

Dlaczego muzyka w gabinecie jest tak ważna, dlaczego powinniśmy zwracać na to uwagę?
– To, co słyszymy, ma bardzo ważny wpływ na naszą psychikę i samopoczucie. Odpowiednio dobrane dźwięki potrafią znakomicie człowieka zrelaksować, odstresować albo przeciwnie – pobudzić. Muzyka pomaga w koncentracji albo usypia – wszystko zależy od jej rodzaju. W salonie kosmetycznym dbamy nie tylko o ciało klientki – równie ważne jest jej samopoczucie, psychika. Przychodzi do nas, żeby się zrelaksować, zapomnieć o codzienności, na jakiś czas „odpłynąć”. I żeby jej to zapewnić, musimy zadbać o pełne spektrum wrażeń – w tym o odpowiednią oprawę muzyczną.

Jaka oprawa jest odpowiednia do gabinetu kosmetycznego?
– Ogólnie mówiąc – taka, która klientowi zapewnia perfekcyjny relaks. Najlepiej sprawdzają się łagodne, harmonijne dźwięki, z towarzyszeniem odgłosów natury albo nie. Muzyka w gabinecie powinna być „niesłyszalna”, tworzyć tło, atmosferę, klimat, wypełniać przestrzeń. Nie powinna dominować, tylko harmonijnie współgrać z wnętrzem, czynnościami kosmetyczki, wystrojem wnętrza... Nie powinna również zakłócać komunikacji na linii kosmetyczka – klient. Dlatego właśnie najlepiej sprawdzają się kompozycje łagodne, uniwersalne, bez nagłych zmian tempa czy aranżacji.

Wspomniała Pani o odgłosach natury...
– Połączenie muzyki i odgłosów natury to bardzo częsty zabieg stosowany przez producentów nagrań relaksacyjnych. Odgłosy natury mają bardzo kojące działanie na nasze nerwy. Śpiew ptaków, szum lasu, odgłosy płynącej wody – to wszystko może sprawić, że na chwilę poczujemy się jak na wycieczce za miasto, jak na wakacjach w najbardziej naturalnym otoczeniu. Te dźwięki pozwalają właśnie na taki chwilowy powrót do natury, zapomnienie o codzienności. Jeżeli są harmonijnie połączone z piękną muzyką, całość dostarcza dodatkowej porcji wrażeń artystycznych. I takie połączenie sprawdza się najlepiej – choć są zwolennicy nagrań zawierających wyłącznie odgłosy natury i tacy, którzy nie lubią ich w żadnej postaci.

Czasem można usłyszeć opinie, że muzyka relaksacyjna jest monotonna, nudna, wręcz denerwująca... Skąd biorą się takie opinie?
– Wszystko zależy od jakości nagrań. To właśnie ta jakość jest kluczem. Tak jak w przypadku każdego innego gatunku muzyki – są nagrania kiepskie i dobre, są wykonawcy lepsi i gorsi, są kompozycje świetne i beznadziejne... Niestety, muzyka relaksacyjna bardzo często postrzegana jest przez pryzmat tanich płytek dostępnych na kilogramy w supermarketach. Te nagrania są najczęściej poniżej krytyki. Kiepskie kompozycje odgrywane przez amatorów na niskiej jakości sprzęcie – najczęściej na zwykłych syntezatorach, wszystko rejestrowane w kiepskich, amatorskich studiach nagraniowych... Słuchanie tego faktycznie może zmęczyć, i to bardzo. Czasami jeszcze do tego dołożone są tzw. odgłosy natury – czyli jakieś dziwne szumy – nie wiadomo, czy morza, czy lasu – i jeden ćwierkający wróbel. Po jakimś czasie można stracić cierpliwość. Takie nagrania bardzo psują rynek profesjonalnej muzyki relaksacyjnej.

Profesjonalnej – to znaczy jakiej?
– Skomponowanej przez dobrych kompozytorów, nagranej przez profesjonalnych muzyków w profesjonalnych, dobrze wyposażonych studiach... Najlepiej, jeśli ta perfekcja techniczna i artystyczna poparta jest fachowymi badaniami, konkretną wiedzą z zakresu muzykoterapii, oddziaływania dźwięków na organizm, psychikę człowieka. Takie połączenie artyzmu, profesjonalizmu i techniki gwarantuje najwyższą jakość doznań podczas słuchania.
    Odrębną kwestią jest nagrywanie dźwięków natury. Tu konieczne jest ogromne doświadczenie, zaangażowanie, cierpliwość i faktyczna znajomość świata dzikiej przyrody. Dzięki temu można skompletować wystarczająco dużo ciekawych dźwięków, które nie będą nudzić słuchacza. Często bowiem zdarza się, że tzw. dźwięki natury to krótkie, w kółko powtarzające się sekwencje, na dodatek kiepsko nagrane – na dłuższą metę bardzo interesujące.
    Bardzo dobrym przykładem połączenia wszystkich elementów, o których wspomniałam, są nagrania kanadyjskiej wytwórni Somerset Entertainment, znane pod markami Solitudes i Avalon. Perfekcja techniczna, doskonałe kompozycje, pieczołowicie nagrane dźwięki natury oraz naukowa podbudowa – to wszystko tworzy całość, która potrafi w pełni zrelaksować słuchacza. Przy nagrywaniu płyt z kolekcji Solitudes wykorzystano wyniki badań kanadyjskiego naukowca, doktora Lee Bartela, który zajmował się wpływem muzyki na organizm człowieka. Nauka i sztuka w jednym – oto recepta na doskonałą muzykę relaksacyjną.

Wróćmy do salonu spa – mówi się, że odpowiednio dobrana muzyka potrafi wzmocnić efekty zabiegu. Na czym to właściwie polega?
– Nie da się oddzielić ciała od ducha. Klient salonu kosmetycznego oczekuje nie tylko poprawy stanu swojej skóry, kondycji, ale i relaksu, odświeżenia psychiki. To właśnie się osiąga, stosując wszelkiego wschodnioazjatyckie techniki masażu. Odpowiednio dobrana muzyka wprowadza osobę masowaną w rodzaj relaksacyjnego transu. Odprężona psychika pomaga w rozluźnieniu mięśni, dzięki czemu ciało klienta lepiej poddaje się rękom masażysty. Muzyka poprawia też komfort pracy osoby masującej, nadaje jej odpowiednią rytmikę. To oczywiście wzmacnia efekty samego zabiegu.

Bardzo często w salonie można usłyszeć radio...
– Nie jest to najszczęśliwszy pomysł, choć trzeba powiedzieć, że lepsze radio niż kompletna cisza. Przekaz radiowy jest bardzo chaotyczny – zmieniają się utwory, wykonawcy, style muzyczne, wszystko przeplatane jest konferansjerką i – co najgorsze – wiadomościami. Salon – powtórzę to raz jeszcze – ma być miejscem oderwania się od codzienności, rzeczywistości, a radio jest tym, co nas z tą rzeczywistością łączy. Proszę sobie wyobrazić sytuację, że w stanie perfekcyjnego relaksu Pana uszy zostają zaatakowane doniesieniami z komisji śledczej „ds. jakichśtam” albo z jakiejś katastrofy. Polityka, wojny, wypadki, afery – to wszystko nasi klienci mają na co dzień. Niech chociaż salony będą od tego wolne!

A co z płytami wykonawców popowych, rockowych, jazzowych?
– To już lepsze rozwiązanie niż radio. Ale tu musimy uważać na gust klientów – nie każdy musi lubić danego wykonawcę, gusta są różne. Muzyka relaksacyjna jest na tyle uniwersalna, że trafia właściwie do każdego, natomiast w przypadku konkretnych gatunków trzeba bardziej uważać. Jeżeli chodzi o rodzaje muzyki, które sprawdzają się najlepiej w roli „środka uspokajającego” – niezmiennie rządzi muzyka poważna, klasyczna. Szczególnie warta polecenia jest „klasyczna trójca” – Mozart, Bach i Beethoven. Dobrze sprawdzają się również modne ostatnio nagrania spod znaku chillout czy smooth jazz, ewentualnie łagodny house. Łagodny pop jest dopuszczalny. Nie poleca się natomiast klasycznego jazzu, rocka, o techno nie wspominając.

Odtwarzanie muzyki w salonie wiąże się z obowiązkiem ponoszenia opłat na rzecz różnych instytucji. Kogo możemy się spodziewać w salonie i za co właściwie musimy płacić?
– Opłaty pobierane są za publiczne odtwarzanie muzyki. Upoważnione do ich pobierania są instytucje zrzeszające autorów, wykonawców i producentów i chroniące ich prawa. Instytucji jest mnóstwo – kilkanaście, może kilkadziesiąt... Jednak jednorazowo jeden punkt usługowy może ponosić „tylko” trzy opłaty – na rzecz konkretnej grupy. Najbardziej znane i najprężniej działające organizacje to ZAiKS (prawa autorskie) StoART (prawa wykonawców) i ZPAV (prawa producentów). Na przykład, jeżeli mamy już podpisaną umowę np. z ZAiKS-em, żadna inna organizacja chroniąca prawa autorskie nie może od nas pobierać opłat.
    
A czy jest jakakolwiek szansa całkowitego uniknięcia opłat z tytułu odtwarzania muzyki w salonie?
– Tak. Są na rynku dostępne płyty z muzyką relaksacyjną całkowicie zwolnione z opłat. Twórcy tych nagrań nie są zrzeszeni w żadnej z wymienionych wyżej organizacji. Przykładem są tu nagrania Wydawnictwa Mediów Terapeutycznych VTM, od lat specjalizującego się w nagrywaniu profesjonalnej muzyki relaksacyjnej. Płyty VTM nagrywane są specjalnie z myślą o punktach usługowych, wraz z fakturą zakupu otrzymuje się zaświadczenie o zwolnieniu z wszelkich opłat. Oczywiście samo zwolnienie to niejedyna ich zaleta – zawierają bowiem świetną porcję muzyki, która doskonale sprawdza się w salonach piękności, gabinetach kosmetycznych, spa i podobnych punktach.
Jeżeli w danym punkcie usługowym cała oferta muzyczna ogranicza się do tych właśnie nagrań, nikt nie może pobierać opłat z tytułu publicznego odtwarzania. Trzeba jednak pamiętać, że w salonie nie mogą się jednak znajdować żadne inne płyty objęte ochroną, nie może być również radia ani telewizji.

Jedno jest pewne: z opłatami czy bez nich – kwestii muzyki w salonie lekceważyć nie powinniśmy...
– Zdecydowanie. Muzyka w ogromny stopniu decyduje o tym, jak klienci będą postrzegać nasz salon, jak będą się w nim czuć i z jakim nastawieniem z niego wyjdą. Co ważne – ma również wpływ na to, co o nas powiedzą swoim znajomym. O tym „marketingowym” aspekcie również nie możemy zapominać. Muzyka ma wreszcie wpływ na jakość pracy – naszą i naszego personelu. Warto więc zadbać o stworzenie w salonie odpowiedniej, przyjaznej atmosfery – dla nas i dla naszych klientów.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Michał Domański
Źródło: Dwumiesięcznik CABINES

 


KOMENTARZE
Newsletter