Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Kanibalizm, lobotomia, wstrząsy chemiczne – dawna medycyna pełna osobliwości i brutalności

Po pierwsze nie szkodzić – tę słynną dewizę lekarską z pewnością słyszał każdy. Jak się jednak okazuje, nie zawsze rozumiano ją podobnie. Praktyki medyków niekiedy mocniej przypominały tortury, aniżeli fachową pomoc potrzebującemu. Na szczęście na przestrzeni wieków znacznie zmieniło się podejście do leczenia, m.in. w obszarze zaburzeń psychicznych. Mimo że te bywają bardzo różnorodne...

 

 

Pod pojęciem „zaburzenia psychiczne” powszechnie rozumie się zespoły zachowań bądź sposobów myślenia, czucia i postrzegania w konsekwencji prowadzące do utrudnionych relacji interpersonalnych. Chociaż objawy jednych z nich są widoczne bardziej, innych mniej, niewątpliwie każda przypadłość (fobia) wiąże się z nieprzyjemnymi zdarzeniami w życiu codziennym. Słowo „fobia” zamyka w sobie odczuwanie lęku bądź strachu przed określonymi sytuacjami czy zjawiskami. 

 

Strach przed powietrzem i... własną żoną!

Pośród zaburzeń o podobnym charakterze można wyszczególnić te spotykane dość często, jak akro- bądź agorafobia. Pierwsza z wymienionych oznacza lęk przed wysokością, druga – niepokój odczuwany w związku z otwartą przestrzenią. Te przypadłości jednak powszechnie zalicza się do „normalnych”. O wiele bardziej mogą dziwić lęki tyczące się mniej popularnych stanów. Pirofobia np. to strach przed ogniem, gamofobia – przed małżeństwem, aerofobia – przed powietrzem, dendrofobia – przed drzewami, uxorfobia – przed własną żoną! Z kolei do najskrajniejszych przypadków należą np. paraskewidekatriafobia, czyli niepokój przed piątkiem trzynastego bądź heksakosjoiheksekontaheksafobia, za którą kryje się obawa przed liczbą 666. Na liście nietypowych zaburzeń znajdziemy też m.in.: zespół Adele (polegający na doświadczaniu patologicznej miłości), zespół Fregoliego (gdy pacjentowi wydaje się, iż wszystkie osoby, które spotyka, w rzeczywistości są tym samym człowiekiem), kryptomnezję (objawiającą się zatraceniem poczucia realności otaczającego nas świata), nerwicę natręctw (polegającą na uporczywym braku możliwości niewykonywania „rytuałów”) bądź zaburzenia dysocjacyjne tożsamości, szerzej znane jako osobowość wieloraka. Kiedyś, gdy niemalże wszystko, czego nie znano, traktowano jak wpływ złej siły, osoby cierpiące na podobne przypadłości poniekąd skazywano na banicję. Dzisiaj wiadomo, że przyczyn chorób psychicznych można upatrywać w zdarzeniach mających miejsce w trakcie życia osobniczego, a nawet jeszcze podczas życia wewnątrzmacicznego. Ich geneza może tkwić także w zaburzeniach struktury układu nerwowego, przebytych infekcjach, ciężkich zdarzeniach życiowych albo elementach środowiskowych.

 

Lobotomia niechlubnym symbolem dawnej psychiatrii

W przeszłości nie brano pod uwagę komfortu pacjenta. Kierowano się jedynie utylitarnością – leczenie miało być skuteczne. Popularne były: amputowanie poranionej kończyny, zjadanie zwłok, wywiercanie dziur w czaszce bądź leczenie prądem albo piciem rtęci. W psychiatrii jedną z metod była lobotomia. Walter Freeman, odkrywca lobotomii czołowej, uważał, iż opracował sposób, który może najlepiej przysłużyć się do walki z depresją bądź schizofrenią. Ciekawostką jest, że Antonio Moniz za badania poświęcone tej metodzie w 1949 r. otrzymał Nagrodę Nobla! Lobotomia polegała na przecięciu włókien nerwowych łączących płaty czołowe z międzymózgowiem. W praktyce sprowadzała się do wywiercenia dwóch dziur w czaszce pacjenta. Niestety, zamiast nieść pomoc, metoda okazywała się istnym cierpieniem dla chorych, którzy po poddaniu się operacji dziecinnieli, nie potrafili podejmować decyzji, bełkotali, dostawali ataków padaczkowych, a nawet mieli problem z załatwieniem czynności fizjologicznych. Tym bardziej przerażać może fakt, że zabiegom poddawano nawet 4-latków!

 

Krew skazańca – na zdrowie!

Lobotomia to jednak nie jedyny przykład nietypowego podejścia do kuracji. Co ciekawe, kilka wieków wstecz jako panaceum traktowano jedzenie części ludzkich zwłok! Wówczas opierano się na tzw. prawie podobieństw – na choroby układu krwionośnego zalecano picie krwi zmarłego, a na ból głowy – spożywanie sproszkowanej czaszki. Kanibalizm rzekomo miał być skuteczny również w przypadku leczenia zaburzeń natury psychicznej. Częstym widokiem były kolejki chętnych po krew skazańca straconego w wyniku publicznych egzekucji. W epoce renesansu „receptą” na przeziębienie było zażycie przez pacjenta fragmentów sproszkowanej mumii. Te pozyskiwano w różnoraki sposób – niekiedy sprowadzano w formie szczątków zaginionych wędrowców, innym razem jako oryginalne mumie egipskie wykradzione z grobowców. Co ciekawe, niekiedy zwłoki preparowano na miejscu, a dziwnym trafem z miejscowych ulic co jakiś czas znikali młodzi mężczyźni z niższych warstw społecznych. Tym nieprawdopodobnym dziś praktykom patronował Thomas Willis, uważany za ojca neurologii. Według niego lekiem na apopleksję miała być mieszanka sproszkowanej czaszki ludzkiej z... czekoladą!  Niestandardowych „metod leczniczych” nie unikali nawet przedstawiciele zamożnych rodów – w tym Wilhelm III Orański czy Maria II Stuart. Gdy rana się nie goiła, rozwiązanie stanowiła amputacja – i nie brano pod uwagę tego, czy kończyna była złamana, czy zaledwie stłuczona. Rzecz jasna do „prozdrowotnej” amputacji nie stosowano znieczulenia, nie licząc opium bądź gąbki nasączonej alkoholem i przytykanej do nosa operowanego. Hemoroidy leczono zaś, bazując na wyrywaniu ich paznokciami lub wypalaniu rozgrzanymi żelaznymi prętami.

 

Leczenie wstrząsami chemicznymi

Dawniej choroby psychiczne uchodziły za synonim opętania, gdyż postrzegano je praktycznie jedynie przez pryzmat religii. Popularność zyskało leczenie zaburzeń psychicznych wstrząsami chemicznymi. Metodę tę przypisuje się Paracelsusowi, który w XVI w. w celu wywołania napadów drgawkowych i leczenia obłąkania doustnie aplikował pacjentom kamforę. Za ojca psychiatrii uważany jest natomiast francuski lekarz Philippe Pinel, który wyraźnie głosił, iż osoby z problemami psychicznymi powinny być traktowane z takim samym poszanowaniem, jak ludzie zdrowi. Do programu leczenia wprowadził terapię zajęciową oraz rehabilitację psychologiczną, lecz nowe podejście nie oznaczało całkowitego zaniechania eksperymentów. O wiele później Ladislas von Meduna w leczeniu schizofrenii eksperymentował np. z substancjami, takimi jak: strychnina, kofeina, brucyna czy monobromid kamfory. W latach 30. XX w. popularność zaczęła zyskiwać metoda terapii oparta na śpiączce insulinowej. Preparat podawano domięśniowo, w dawkach sukcesywnie wzrastających, aż końcowo prowadzących do wywołania snu. Jednym ze sposobów leczenia zaburzeń psychicznych było też wykorzystywanie do tego substancji halucynogennych, takich jak: psylocybina, meskalina i pochodne sporyszu. 

Choć na szczęście takie praktyki są jedynie dawnym wspomnieniem, to problemy psychiczne, niestety, dalej są zjawiskiem powszechnym. Szacuje się, iż obecnie już nawet 20% wszystkich chorób w Europie to właśnie schorzenia psychiczne. Jak wynika z danych udostępnionych przez Instytut Psychiatrii i Neurologii, tylko w Polsce nawet 8 mln osób w wieku od 18 do 64 lat doświadcza mniejszych bądź większych zaburzeń psychicznych.

Źródła

Choroby psychiczne – charakterystyka, objawy, typy, leczenie, WP abcZdrowie

Choroby psychiczne – rodzaje, diagnostyka, leczenie, KtoMaLek

10 tajemniczych zaburzeń psychicznych – Poradnia Psychologiczno-Psychiatryczna, PsychoMedic.pl

Jak rozpoznać chorobę psychiczną? Co może świadczyć o chorobie psychicznej?, PoradnikZdrowie.pl

Fot. https://pixabay.com/pl/illustrations/m%c3%b3zg-psychologia-poj%c4%99cie-facet-7181715/

KOMENTARZE
news

<Październik 2024>

pnwtśrczptsbnd
30
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
31
1
2
3
Newsletter