Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
"Zawsze byłam zdana jedynie na własne siły i kreatywność" - wywiad z dr Teresą Brodniewicz
W życiu udało jej się połączyć pasję z pracą. Jest Prezesem i założycielką MTZ Clinical Research, jednego z najbardziej znanego w Polsce ośrodka CRO oraz kieruje Stowarzyszeniem na Rzecz Dobrej Praktyki Badań Klinicznych w Polsce. W czasie, gdy rozpoczynała przygodę z nauką biotechnologia jeszcze nie istniała, jednak już wtedy jej zalążki budziły w niej fascynację. O początkach drogi naukowej i jej ciągłym odkrywaniu opowiada dr Teresa Brodniewicz.

- Czy swoje plany zawodowe od zawsze wiązała Pani z biotechnologią?

Dr Teresa Brodniewicz: W czasie gdy wybierałam kierunek studiów nie istniały jeszcze możliwości studiowania biotechnologii. Nowoczesnym kierunkiem jak na tamte czasy była biochemia na wydziale Biologii i Nauk o Ziemi. Mieszkałam od urodzenia w Łodzi i tam też studiowałam. Program studiów na biochemii był moim zdaniem bardzo dobrze zaprojektowany. Pierwsze dwa lata podstawą była ogólna  wiedza biologiczna włącznie  z anatomią i fizjologią  roślin,  zwierząt  i człowieka, a następnie trzy lata obowiązywał program biochemii, którą dziś bym nazwala - kliniczną.  Dało mi to więc solidne podstawy do dalszego  zdobywania wiedzy i pracy nad doktoratem. Wiedza ta przydawała mi się szczególnie wtedy, gdy pracowałam nad przygotowaniem technologii otrzymywania z krwi ludzkiej składników stosowanych w medycynie, takich jak czynniki krzepliwości, albuminy, immunoglobuliny. Zdobyte wiadomości przydały się także później, gdy po przejściu do innej firmy opracowywałam z moim zespołem technologię otrzymywania biologicznych klejów tkankowych i biomateriałów na bazie składników wyizolowanych z  osocza krwi.  Nikt nie nazywał tego biotechnologią. Włożyłam w te tematy wiele wysiłku i pasji, bo uważałam, że były to  tematy  unikalne i bardzo ciekawe, tak  w czasie gdy proponowano mi prace nad nimi i później, gdy się już w nie zaangażowałam.

- Czy na swojej drodze życiowej spotkała Pani kogoś, kto w szczególnym stopniu przyczynił się do Pani sukcesu zawodowego – mentora, nauczyciela?

TB: Nie spotkał mnie w życiu taki szczęśliwy zbieg okoliczności, chociaż czy to szczęściem należy nazywać?  Od pracy magisterskiej, poprzez studia doktorskie a następnie  pracę w montrealskich firmach  po zakończeniu studiów podoktorskich i później, zawsze byłam zdana jedynie na własne siły i  kreatywność.

- Czy pamięta Pani swoje początki w firmie MTZ? Co było wtedy dla Pani największym wyzwaniem?

TB: Oczywiście, że pamiętam. Firmę MTZ Clinical Research  (MTZ) założyłam w 2002 roku, rok po rozstaniu z firmą PAREXEL, dla  której przyjechałam z Kanady do Polski. Pracę nad firmą rozpoczęłam wcześniej niż w momencie jej założenia.  Powstanie firmy MTZ  związane było bardzo z decyzją pozostania w Polsce. Po drugie nie miałam wtedy żadnych kontaktów  biznesowych w Polsce, pozwalających na łatwe pozyskanie dla młodej i nieznanej nikomu firmy kontraktów na przeprowadzenie  badań klinicznych. Czyli zajmowały mnie głównie wtedy kwestie dopływu gotówk,i aby móc utrzymać firmę;  bo trzeba pamiętać, że firma  MTZ powstała od tak zwanego „zera” i tylko w oparciu o własne fundusze.  Ale…. szczęście nam sprzyjało i stosunkowo szybko zaistnieliśmy  na rynku, nie tylko polskim.

 - Czemu zawdzięcza Pani sukces MTZ, że z małego ośrodka badawczego stało się wiodącym polskim CRO?

TB: Dobre pytanie. Na pewno  pomogła mi wiedza i doświadczenie wyniesione z mojej pracy i prowadzenie firm pod względem  naukowym w Kanadzie. Następnie ogromna praca, dobór pracowników i ich rzetelne szkolenie, ustalanie celów, trochę inne podejście do pracy i do relacji ze współpracownikami, niż to miało miejsce typowo w Polsce. Trochę też zostaliśmy do tego zmuszeni przez rynek widząc, że funkcjonowanie  jedynie jako Ośrodek  badań biorównoważności nie ma większych perspektyw. Rozpoczęliśmy prace nad uruchomieniem CRO, specjalizującego się w badaniach klinicznych faz wczesnych. I to jest to co robimy dziś;  specjalizujemy  się we wczesnych fazach, chociaż też prowadzimy badania fazy III jako wysoce wyspecjalizowany Ośrodek Badań Klinicznych w ramach naszego CRO. Jednym słowem -  jesteśmy unikalnym przedsiębiorstwem na polskim rynku badań klinicznych.

{page_break}

- Pełni Pani od dwóch lat kierowniczą funkcję w Zarządzie Stowarzyszenia na Rzecz Dobrej Praktyki Badań Klinicznych w Polsce (GCPpl). Dlaczego ta dobra praktyka jest taka ważna?

TB: Rzetelne stosowanie zasad dobrej praktyki badań klinicznych jest obowiązkiem każdego badacza i każdego zespołu badawczego. Tylko stosowanie się do tych zasad gwarantuje otrzymanie wiarygodnych i wysokiej jakości wyników,  stawiając w tym samym czasie  na pierwszym miejscu dobro i bezpieczeństwo indywidualnego pacjenta.  Stąd propagowanie zasad dobrej praktyki badań klinicznych, stojących na straży  etyki w badaniach klinicznych, traktuje jako moje powołanie, jak długo będę się parała badaniami klinicznymi. Społeczna praca jako Prezes naszego Stowarzyszenia, z dużym  wsparciem i zaangażowaniem  kolegów z Zarządu,  pomaga mi realizować ten cel.

- W zakresie Pani zainteresowań szczególne miejsce zajmuje frakcjonowanie osocza. Dlaczego?

TB: Tak się złożyło, że tam gdzie kończyłam studia podoktorskie, w Instytucie Armand Frappier w Montrealu, poszukiwano osoby do objęcia stanowiska Dyrektora Naukowego w  projekcie tworzenia nowego Centrum Frakcjonowania Osocza. Był to projekt rządu Quebeckiego. Bardzo zaangażowałam się w projekt, tak, jak mój stworzony przeze mnie zespół. Projekt po 9 latach wytężonej pracy wszystkich  został całkowicie zatrzymany, bo pokazały się  wtedy perspektywy  budowania takiego centrum frakcjonowania osocza  nie w Quebecu, ale w Nowej Szkocji, tym razem w asocjacji z dużą firma farmaceutyczna.   Niestety, nie wybudowano takiego Centrum w Kanadzie do tej pory, pomimo opracowania przez nas  bardzo nowoczesnych jak na tamte czasy technologii. Miałam możliwość  opublikowania wyników naszych prac w Nature, Vox Sangiunis czy Blood Reviews.  Do celów oczyszczania czynników wyizolowanych z osocza na przykład sami wyprodukowaliśmy przeciwciała monoklonalne, które przyczepione do nośników, pozwalały  otrzymywać  wysokiej czystości  składniki osocza. Rozwinęliśmy też szeroki  panel nowoczesnych metod sprawdzania jakości otrzymanych  czynników krzepnięcia czy też preparatów albuminowych  i immunoglobulinowych.

Po zamknięciu projektu otrzymałam propozycje objęcia funkcji vice prezesa  ds. naukowych w  nowopowstającej  firmie, Haemacure, specjalizującej się w produkowaniu klejów  tkankowych z osocza ludzkiego. Zasada działania takich klejów jest oparta na  mechanizmie ostatnich etapów kaskady  krzepnięcia, kiedy to pod wpływem trombiny powstaje z rozpuszczalnego fibrynogenu – nierozpuszczalna, usieciowana fibryna, tamująca krwawienie.  Czyli temat nie leżał daleko od moich  wcześniejszych doświadczeń ze składnikami krwi.  Z tym, że bardzo szybko zaczęłam pracować nad produktami wspomagającymi leczenie ran, również  chronicznych. Preparaty te były  oparte na klejach  tkankowych, czyli na fibrynie i tworzyły swoisty biomateriał, który wzbogacałam różnymi składnikami jak np. peptydami o działaniu podobnym do kolagenu, czy też hormonami wzrostu …  To był fascynujący i  bardzo twórczy  okres w moim życiu.

 

 Dziękuję za rozmowę.

KOMENTARZE
Newsletter