Uchybienia, nieścisłości…
Ana Mato, hiszpańska Minister Zdrowia ogłosiła, że pielęgniarka zajmująca się chorymi na Ebolę (księżami Manuelem Garcia Viejo i Miguelem Pajares) także uległa zakażeniu wirusem. Obaj duchowni zmarli.
Jest to pierwszy przypadek zakażenia poza Afryką Zachodnią, gdzie panuje obecnie epidemia. Sytuacja musi zostać wyjaśniona, ponieważ według oficjalnych informacji wszelkie procedury mające na celu zniwelowanie ryzyka zakażenia wirusem zostały przeprowadzone prawidłowo. Oficjalnie mówi się jedynie o ewentualnym błędzie technicznym. Skąd jednak przypadek zakażenia?
Na początku warto dodać, że osoby, które znajdowały się w otoczeniu pielęgniarki poddawane są obserwacji, zaś jej mąż jest objęty kwarantanną. Służby w dalszym ciągu próbują ustalić, z kim mogła się kontaktować kobieta. Tych osób może być dużo, gdyż pielęgniarka zgłosiła się do lekarza z pierwszymi objawami choroby już 30 września. Jej obawy jednak zlekceważono. Profesor Włodzimierz Gut, wirusolog z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego powiedział portalowi biotechnologia.pl, że nie ma bezpośredniego niebezpieczeństwa w związku z zaistniałą sytuacją.
-Żadna z osób, które znajdowały się w izbie nie jest tak naprawdę zagrożona. Gdyby chora pielęgniarka zanieczyściła izbę, ryzyko byłoby większe. Miała ona jednak jedynie gorączkę. Nawet w samolocie, gdzie do wymiotów dochodzi z różnych przyczyn, obserwacją w przypadku Eboli obejmuje się jedynie osobę znajdującą się na siedzeniu z przodu – mówi.
Znaczne złamanie procedury nastąpiło w momencie, gdy władze szpitala zezwoliły pielęgniarce na wzięcie urlopu po tym, jak opiekowała się chorymi duchownymi, których przygotowywała także do procedur pogrzebowych. Przez 21 dni kobieta powinna była pozostać pod obserwacją. Komisja Europejska zapowiedziała, że Hiszpania musi złożyć wyjaśnienia w tej sprawie. - Komisja Europejska jak najbardziej ma powody, aby żądać wyjaśnień. Dziwię się, że nie napisali wyraźnie o złamaniu procedury postępowania z osobami mającymi kontakt z chorym – dodaje prof. Gut.
Do tej pory odnotowywano przypadki występowania choroby u Europejczyków, którzy pracowali w ogniskach epidemii. Był to zazwyczaj personel medyczny, duchowni i wolontariusze
Podstępny zabójca
Warto zaznaczyć, że człowiek może rozprzestrzeniać chorobę dopiero po rozwinięciu pierwszych objawów. Czas inkubacji wirusa wynosi od 2 do 21 dni. Według danych WHO do dnia 30 września 2014 r. w Gwinei, Sierra Leone, Liberii odnotowano 7470 zachorowań, w tym ponad połowa zakończyła się śmiercią chorego. Do zakażenia dochodzi poprzez bezpośredni kontakt z płynami ustrojowymi pacjenta lub pośrednio, poprzez styczność z zakażoną powierzchnią. Pierwsze objawy mogą być pomylone ze zwykłym przeziębieniem lub grypą. Należą do nich: gorączka, ból mięśni, głowy i gardła. W następnej kolejności występuje biegunka wymioty, krwotoki oraz niewydolność nerek i wątroby.
Co dalej?
Chorzy w dalszym ciągu będą przywożeni z Afryki do Europy ze względu na większe możliwości leczenia w tym miejscu. Z tego powodu należy z największą pieczołowitością przestrzegać wszelkich procedur. -Sposób rozwoju epidemii w Afryce wskazuje na to, że będzie jeszcze więcej przypadków zachorowań. Dane są bardzo rozbieżne, jednak można mówić nawet o 20 tys. chorych, a niektórzy twierdzą, że nawet więcej – dodaje wirusolog.
Aby ograniczyć rozwój epidemii w Afryce Zachodniej powinny zostać podjęte odpowiednie kroki. Przede wszystkim, należy oddzielić osoby chore od reszty społeczeństwa, przeprowadzić hospitalizację chorych oraz odpowiednia procedura pogrzebowa. Niestety żadne z ciał zmarłych na Ebolę osób nie może być wydane rodzinie. Stwarza to problem, ponieważ jest to niezgodne z religią osób zamieszkujących te tereny.
Obecnie nie istnieje skuteczna terapia, dzięki której można by sprawnie wyleczyć chorych. Nie opracowano także szczepionki ustrzegającej przed zakażeniem. Są jednak testowane na ludziach 2 preparaty mające potencjalnie takie zastosowanie.
KOMENTARZE