ONZ celuje w ubóstwo, Unia strzela w CRISPR
W 2015 r. światowi przywódcy przyjęli agendę ONZ na rzecz zrównoważonego rozwoju (a dokładnie dokument o nazwie: „Przekształcanie naszego świata: Agenda na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju – 2030”). Określa ona 17 celów, które do 2030 r. mają raz na zawsze rozprawić się ze skrajną biedą i uczynić Ziemię bardziej szczęśliwą. Nie chodzi jednak wyłącznie o walkę z ubóstwem. Wśród 17 sposobów na przekształcanie świata są: zapewnienie wysokiej jakości edukacji, stabilny i inkluzywny wzrost gospodarczy, zrównoważona konsumpcja i produkcja, ochrona zasobów mórz czy zrównoważone użytkowanie ekosystemów lądowych. Nietrudno się domyślić, że literalne spełnienie choćby pierwszego celu „wyeliminować ubóstwo we wszystkich jego formach na całym świecie” brzmi dość utopijnie i nie jest możliwe do zrealizowania w tak krótkiej perspektywie czasowej (pytanie, czy w ogóle jest do zrealizowania – to temat na osobny artykuł). To jednak nie znaczy, że nie należy prowadzić działań zmierzających do jego ograniczenia. Na zbliżenie się do tych kilkunastu założeń swoje pomysły mają i środowisko naukowe, i organizacje pozarządowe, i przedstawiciele biznesu.
Jedną z propozycji badaczy jest dopuszczenie do stosowania metody edycji genomów dla zrównoważonego rolnictwa i produkcji żywności. Takie narzędzia, umożliwiające doskonalenie odmian roślin uprawnych, mogą być stosowane w USA, Rosji, Chinach czy Indiach, jednak nie w Europie. Unia Europejska wytrwale broni się przed nowymi metodami modyfikacji upraw. Na tyle wytrwale, że TSUE w ubiegłorocznym wyroku uznał, że rośliny uzyskane za pomocą CRISPR/Cas (Clustered Regularly Interspaced Short Palindromic Repeats) oraz innych nowych technik hodowli, choć są tylko precyzyjną mutagenezą i nie polegają na wprowadzaniu obcego materiału genetycznego do organizmu, muszą przejść kosztowną procedurę zatwierdzania do upraw. Natomiast żywność z nich powstała musi być znakowana jako GMO.
Greenpeace a zbrodnia przeciwko ludzkości
Decyzja Trybunału pociągnęła za sobą lawinę komentarzy płynących z obu stron barykady. Krytycznych, że oto matka Unia, kierując się nieuzasadnionym lękiem, zamknęła się w skansenie rolnictwa. I pochwalnych, że GMO – najgorsze zło tego świata – należy trzymać od granic Starego Kontynentu (i żołądków jego obywateli) jak najdalej. Warto jednak nie zapominać, że 146 laureatów Nagrody Nobla podpisało list otwarty do organizacji, które zwalczają stosowanie GMO. I jak tłumaczą w liście (całość tutaj) – United Nations Food & Agricultural Program odnotował, że globalna produkcja żywności i paszy będzie musiała podwoić się do 2050 r., by sprostać wymaganiom rosnącej globalnej populacji. Organizacje sprzeciwiające się nowoczesnej hodowli roślin, z Greenpece na czele, wielokrotnie zaprzeczały faktom i sprzeciwiały się biotechnologicznym innowacjom w rolnictwie. Świadomie wprowadzały w błąd w zakresie ryzyk, korzyści i skutków stosowania GMO i wspierały przestępcze niszczenie zatwierdzonych prób terenowych i projektów badawczych.
Nobliści wzywają rządy państw do odrzucenia retoryki organizacji takich jak Greenpeace i pozwolenia rolnikom na korzystanie z ulepszonych biotechnologicznie nasion. W mocnych słowach kończą list pytaniem – ilu jeszcze ubogich ludzi będzie musiało umrzeć, zanim działania oparte na emocjach, stojące w sprzeczności z danymi naukowymi, uznamy za zbrodnię przeciwko ludzkości?
Krok w stronę zrównoważonego świata
Pozytywnie o GMO wypowiada się także Polska Akademia Nauk. I zachęca do głosowania w ramach Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej – „Grow Scientific Progress – Crops matter!”. Inicjatorzy akcji chcą, by rośliny otrzymane takimi metodami jak CRISPR zostały wyłączone z dyrektywy GMO. 1 mln głosów Europejczyków (próg dla Polski to 38 250 głosów) spowoduje, że Komisja Europejska będzie musiała zająć się tą sprawą.
A właściwie, dlaczego naukowcy nie boją się CRISPR i jakie upatrują w tej technologii szanse dla ludzkości? Po pierwsze – są zdania, że europejskie rolnictwo może mieć znaczący wpływ na realizację celów zrównoważonego rozwoju. Metody precyzyjnej hodowli roślin, takie jak edycja genomów za pomocą innowacyjnych narzędzi typu CRISPR, pomogą – w ich ocenie – szybciej i skuteczniej osiągnąć te cele. Konsekwencją orzeczenia TSUE jest to, że stosowanie precyzyjnych technik hodowlanych, takich jak CRISPR, staje się przywilejem wybranej grupy dużych międzynarodowych firm wykorzystujących je tylko w gatunkach głównych roślin uprawnych gwarantujących największe zyski finansowe.
Środowisko naukowe, we wspólnym apelu do unijnych instytucji, przestrzega – niemożność wprowadzenia na europejski rynek odmian genomowo zedytowanych spowoduje zahamowanie inwestycji w badania i rozwój w europejskim sektorze hodowlanym. W rezultacie dalszy rozwój udoskonalonych odmian w szybszy i bardziej ukierunkowany sposób zostanie w Europie zatrzymany, podczas gdy reszta świata będzie technologię edycji genomu z powodzeniem wykorzystywać.
Naukowcy podkreślają również, że prawodawstwo poza Europą jest bardziej dostosowane do obecnego stanu wiedzy naukowej. W tych krajach rośliny poddane edycji genomu nie podlegają prawodawstwu GMO, umożliwiając naukowcom i hodowcom wykorzystanie edycji genomu dla zrównoważonego rolnictwa i produkcji żywności. Różnica w podejściu legislacyjnym wpłynie na handel międzynarodowy i bezpieczeństwo w Europie. Dlatego tak ważne jest umożliwienie wykorzystywania CIRSPR jako narzędzia do sprostania globalnym wyzwaniom zrównoważonego rozwoju.
Na zbliżenie się do osiągnięcia celów zrównoważonego rozwoju zostało nam 11 lat. Czy zdążymy?
Na ten temat szeroko wypowiadał się również nasz redaktor naczelny, Adam Zalewski w swoim programie. Zachęcamy do oglądania:
KOMENTARZE