Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Badania kliniczne – blaski i cienie
Wszczepianie starszym osobom komórek nowotworowych w celu badania odpowiedzi układu immunologicznego, podawanie dzieciom leku bakteriobójczego w postaci syropu z glikolem etylenowym, który współcześnie jest składnikiem niezamarzających płynów do chłodnic, czy obserwacja postępów choroby u pacjentów, którym wmawia się, że są poddawani terapii? Takie działania niewątpliwie są karygodne i podlegają bezsprzecznej krytyce. Należy jednak pamiętać, że to właśnie między innymi one doprowadziły do powstania formuły prowadzenia badań klinicznych, którą stosuje się współcześnie.

 

Etap badań klinicznych, czyli testów bezpieczeństwa i skuteczności leku, a także analiz umożliwiających dobranie odpowiedniej dawki dla człowieka jest niezbędny przed wprowadzeniem substancji aktywnej na rynek farmacutyczny. Jednocześnie szacuje się, że wszystkie fazy badań klinicznych pozytywnie przechodzi tylko jedna na około 10 tysięcy zakwalifikowanych do nich substancji. Współcześnie badania kliniczne są ściśle regulowane normami prawnymi, a  ich rozpoczęcie i prawidłowość przebiegu są zatwierdzanie oraz kontrolowane przez wyspecjalizowane organy. Jednak nie trudno się domyślić, że nie zawsze tak było. Cofnijmy się więc nieco w czasie i przyjrzyjmy się wyboistej drodze po przebyciu której z wręcz niehumanitarnych testów ukształtowały się profesjonalne badania kliniczne.

 

1937 – afera sulfanilamidowa

Kiedy w 1934 roku Domagk odkrył sulfanilamid będący bakteriobójczym barwnikiem azowym świat poczuł, że może stanąć do walki z bakteriami jak równy z równym. Był to pierwszy lek stwarzający tego typu możliwość jeszcze przed erą antybiotyków i bardzo szybko rozpoczęła się jego produkcja oraz sprzedaż na ogromną skalę. Lek podawany w postaci tabletek znany był w Polsce jako Prontosil wytwarzany przez firmę Bayer. Amerykańska firma S.E. Massengil and Co. wpadła jednak na pomysł podawania leku nie tylko w postaci tabletek, jak to robiono w Europie, ale również w formie syropu. Lek dobrze rozpuszczał się w glikolu etylenowym, a otrzymany roztwór faktycznie miał konsystencję syropu i słodkawy posmak, który wzmocniono smakiem malinowym. Grupą docelową stały się więc dzieci. Jeżeli do tej pory nie widzicie problemu to jest to glikol etylenowy – substancja bardzo toksyczna, której połknięcie może spowodować śmierć – i takową też powodował, tylko przez długi czas wielu myślało, że zgony są następstwem zakażenia którego organizm dziecka nie dał rady pokonać. Gdyby jednak przeprowadzono chociażby badania na zwierzętach to od razu odkryto by problem.

  

II wojna światowa i Kodeks Norymberski

O pseudoeksperymentach lekarzy hitlerowskich prowadzonych w czasie właściwie całej drugiej wojny światowej nikomu chyba nie trzeba przypominać. W ramach tzw. medycyny Auschwitz prowadzili oni wiele badań nad reakcjami ludzkiego organizmu na skrajne warunki, jak i możliwości jego regeneracji. Doświadczenia obejmowały między innymi sposoby ratowania życia przy skoku z dużej wysokości – sposoby te testowano na więźniach, których zmuszano do skoków z coraz wyższych obiektów. Badano też reakcje osadzonych w komorach ciśnieniowych w warunkach rosnącego deficytu tlenowego. Prowadzono również doświadczenia dotyczące śmierci z powodu długotrwałego oziębiania. Infekowano kobiety w ciąży, badając granice odporności organizmu. Niemieccy zbrodniarze zapisali się więc wyraźnym śladem na kartach historii ‘badań’ na ludziach i zostali za to ukarani. Osądzono ich w tzw. procesie norymberskim, w wyniku którego w 1947 roku powstał Kodeks Norymberski stanowiący pierwszą próbę regulacji zarówno etycznej jak i prawnej dopuszczalności eksperymentów na ludziach. Wprowadzał on m.in. konieczność uzyskania świadomej zgody pacjenta na udział w badaniu.

 

1932 – 1970 – badanie Tuskegee

Tuskagee Syphilis Study prowadzone było przez US Department of Public Health i oficjalnie polegało na poddawaniu chorych na kiłę leczeniu w zamian za pobieranie od nich zakażonej krwi przeznaczonej do badań nad nowymi substancjami aktywnymi. Na leczenie zgłosiło się około 400 chorych czarnoskórych mężczyzn z biednych dzielnic USA. W rzeczywistości nie byli oni poddawani leczeniu, a prowadzone doświadczenie polegało jedynie na obserwacji przebiegu nieleczonej kiły. Dodatkowo, mimo iż w 1947 roku stworzono Kodeks Norymberski oraz zatwierdzono penicylinę jako jedyny środek leczenia kiły, eksperyment kontynuowano przekonując pacjentów, że są poddawani terapii. W Tuskegee do 1970 roku 28 pacjentów zmarło bezpośrednio z powodu kiły, 100 straciło życie na skutek powikłań związanych z chorobą. To jednak nie wszystko – w ośrodku powstały również związki chorych mężczyzn ze zdrowymi kobietami w następstwie czego doszło do zarażenia około 40 kobiet i narodzin 19‑rga dzieci z wrodzoną kiłą. Ujawnienie wydarzeń w Tuskegee podniosło na nowo problem zasad etycznych obowiązujących w badaniach przeprowadzanych na ludziach podkreślając kwestie nadużywania zaufania pacjentów.

 

1957 – afera talidomidowa

Talidomid – środek uspokajający i przeciwwymiotny zsyntetyzowała w 1953 roku niemiecka firma Grünenthal. Lek przeszedł rutynowe testy toksyczności na zwierzętach, zgodnie z obowiązującymi wówczas normami prawnymi, i pojawił się na rynku całego świata w 1957 roku jako bezpieczny preparat zapewniający spokojny sen. Po krótkim czasie lekarze zaczęli go przepisywać kobietom w ciąży jako najlepszy sposób na poranne nudności. Wiele z nich urodziło dzieci z nieodwracalnymi wadami wrodzonymi, a poronienia i martwe urodzenia w tej grupie kobiet zdarzały się wyjątkowo często. Po około 4 latach okazało się, że jeden z izomerów talidomidu przyjmowany w pierwszym trymestrze ciąży prowadził do zaburzeń w rozwoju płodu. Szacuje się, że w czasie tych 4 lat lek przyjęło ponad 5 mln ludzi, urodziło się 10-20 tys. okaleczonych dzieci, a poronień i martwych urodzeń nawet nie próbowano policzyć. Afera talidomidowa otworzyła oczy naukowcom na nowy problem – leki przed wprowadzeniem na rynek powinny być przebadane pod kątem teratogenności, a jeżeli takich badań nie wykonano to pod żadnym pozorem nie mogą ich przyjmować kobiety ciężarne. 

 

Przedstawione powyżej wydarzenia, są jednymi z najbardziej znanych ciemnych kart początków badań klinicznych. Niewiele jednak osób słyszało o szeregu innych ‘badań’, które współcześnie nie miałyby racji bytu a ich twórcy szybko zostaliby skazani na wiele lat więzienia. I tak na przykład:

- w latach 20 XX wieku w jednym z nowojorskich sierocińców prowadzono badania nad szkorbutem polegające na...wyłączeniu z diety dzieci soku z cytrusów stanowiących znaczącą dawkę witaminy C

- w latach 50 XX wieku przeprowadzono analizę reakcji ludzkiego układu immunologicznego w odpowiedzi na wystąpienie zmian nowotworowych - do badania zaangażowano 22 starsze osoby, którym...wstrzyknięto komórki nowotworowe

- w amerykańskim WillowbrookHospital przedmiotem badań była szczepionka przeciwko zapaleniu wątroby – jako ‘model schorzenia’ posłużyło 700 chorych psychicznie dzieci, które zainfekowano żywym wirusem zapalenia wątroby. Podobna historia miała miejsce podczas badań nad lekiem przeciwmalarycznym, kiedy to chore psychicznie osoby zarażono malarią przez transfuzję zainfekowanej krwi.

 

Dziś nie wyobrażamy sobie dopuszczenia do obrotu substancji, która nie przeszła szeregu badań od testów na komórkach, przez testy na zwierzętach aż do kompleksowych badań na szczegółowo scharakteryzowanych przedstawicielach populacji ludzkiej. Należy jednak mieć świadomość, że badania kliniczne, tak jak każda dziedzina nauki kryje mroczne sekrety. Przedstawione powyżej to jedne z najbardziej niechlubnych. Jednak jak się okazuje, również one były potrzebne. Bo to właśnie głównie one doprowadziły do stworzenia kompleksowego protokołu prowadzenia badań na ludziach oraz regulacji prawnych gwarantujących bezpieczeństwo i swobodę podejmowania decyzji pacjentom.

KOMENTARZE
Newsletter