Spotykamy się w Krakowie. Czy to właśnie stąd pochodzicie?
Agnieszka: Do Krakowa mam duży sentyment, tu studiowałam, tu spędziłam większość mojego życia zawodowego, ale pojawiła się potrzeba zmian i całą rodziną przenieśliśmy się na kilka lat do Warszawy, a potem w Beskidy, gdzie obecnie mieszkam. Dopiero tutaj, w górach, nad jeziorem Międzybrodzkim narodziła się idea naszych kosmetyków ekologicznych HelloECO. Warto było się przeprowadzić. Obecnie jestem w ciągłej trasie między Żywcem i Krakowem.
Aneta: Ja całe życie mieszkałam w Myślenicach, stamtąd pochodzę, jednak to Kraków jest centrum mojego życia zawodowego. Tutaj studiowałam i tutaj obecnie pracuję. Aga kursuje z Żywca do Krakowa, a ja z Krakowa do Żywca. Jesteśmy mobilne, nasza firma jest mobilna.
Postanowiłyście założyć wspólnie firmę. Jak długo się znacie?
Aneta: Nasze drogi zbiegły się zawodowo. Agnieszka szukała osoby do zespołu e-commerce, do koordynowania prac kilku sklepów internetowych. Nadawałyśmy na tych samych falach i postanowiłam dołączyć do tego zespołu. Wtedy już wiedziałyśmy, że zrobimy coś własnego razem.
Agnieszka: Trochę to zajęło czasu, ale warto było poczekać. Jako partnerki w biznesie dobrze się uzupełniamy, bo jesteśmy różne. Każda z nas ma inne talenty, ale background zawodowy ten sam – dobrze znamy się na e-commerce oraz na digital marketingu. Nareszcie tę wiedzę i doświadczenie możemy wykorzystać do własnego biznesu!
Dlaczego postanowiłyście wprowadzić na rynek kolejną firmę kosmetyczną? Skąd zrodził się pomysł na kosmetyki naturalne?
Aneta: Powiem z mojej perspektywy, bo każda z nas ma inny powód. Zaczęło się od jedzenia. W pewnym okresie mojego życia zauważyłam, że nie dzieje się tak jakbym chciała. Patrząc na swoje żywienie w tamtym czasie czułam, że muszę je zmienić. I tak zaczęłam po mału budować świadomość diety i tego, co pojawia się na moim rodzinnym stole. Dodatkowo miałam doświadczenie 7 lat mieszkania w Szwecji i skandynawskiego podejścia do ekologii. Przesiąknęłam, miałam już swoje eko nawyki, a zderzenie z tym, co było w Polsce… było trudne. I kiedy spotkałyśmy się z Agą po jej powrocie tu spontanicznie rzuciłam: „Zróbmy razem jakiś eko projekt”. Oczywiście online, bo to nasze DNA, a ekologia była zawsze w nas.
Agnieszka: U mnie droga do własnej produkcji eko kosmetyków zaczęła się jeszcze w Warszawie. Mocowałam się z problemami skórnymi, które pojawiły się nagle. Moja cera stała się wiecznie podrażniona, zirytowana wszystkim, co na nią nakładałam. Zaczęłam studiować składy, czytać wszystko, co wpadło mi w ręce o składnikach. Stworzyłam sobie „czarną” listę składników. Testowałam sporo, miałam już niezłą wiedzę i nagle olśniło mnie, żeby spróbować coś zrobić samodzielnie… To się zbiegło z potrzebą zmiany zawodowej i miejsca do życia.
Nie obawiacie się konkurencji?
Agnieszka: Konkurencja jest czymś naturalnym i dobrze, że jest. Myślę, że dla każdego jest miejsce na rynku, bo każdy trafia w jakąś niszę. Poza tym małe manufaktury kosmetyczne zaczynają być świetną przeciwwagą dla dużych koncernów – to trend, który zaczyna być coraz mocniej widoczny i daje szansę konsumentom docierać do kosmetyków nareszcie pozbawionych syntetycznych substancji, zdrowych, działających, bo zawierających naturalne substancje w dużych stężeniach. Tak, to dobrze, że powstaje tyle rodzinnych, małych firm kosmetycznych, bo to oznacza jednocześnie, że konsument staje się coraz bardziej świadomy i ma w czym wybierać.
Nie ukończyłyście studiów biotechnologicznych ani chemicznych. Czy w takim razie początki były trudne?
Agnieszka: Trudności są ok, bo nauczyłyśmy się z Anetą z naszych doświadczeń zawodowych, że nie ma rzeczy niemożliwych. Zawsze znajdowałyśmy rozwiązanie. Ważne jest żeby zadać sobie szczerze pytanie: „Dlaczego chcę TO robić”?. A my to doskonale wiemy i stąd ta determinacja.
Aneta: Pytasz o studia biochemiczne. Tak, zastanawiałyśmy się na początku nad tym, ale szybko i na szczęście, zostawiłyśmy ten pomysł. Szkoda nam czasu na teoretyzowanie. Jesteśmy od zawsze praktykami, same zgłębiałyśmy narzędzia e-commerce, kiedy jeszcze nie było ich na uczelni. Chcę powiedzieć jasno – wiedza jest ważna, bez niej nie pójdziesz dalej. Jeśli nie wiesz, nie umiesz to szukaj informacji, dokształcaj się nieustannie, pytaj, rób dziurę w brzuchu. I my tak działamy. Znalazłyśmy szkolenie z bezpieczeństwa kosmetyków. Od tego się wszystko zaczęło. Zrobiłyśmy certyfikat z produkcji kosmetyków, z GMP, potem przez kilka kolejnych miesięcy zgłębiałyśmy tajniki recepturowania w laboratorium Bartka Jasłowskiego, który jest assessorem jakości i certyfikuje kosmetyki. Bartek nas wszystkiego nauczył, choć nasze filozofie były odmienne. Zmusiłyśmy go do oczyszczenia laboratorium z syntetyków i przejścia kompletnie na odpowiedniki naturalne, nierafinowane. Współpraca z nim była dla nas przełomem. Praktycznie w ciągu półtora roku nauczyłyśmy się robić kosmetyki. Miałyśmy indywidualne zajęcia, dzięki czemu szłyśmy konkretną drogą. Wiedział, że eliminujemy chemię. Poświecił dużo czasu, by pomóc nam znaleźć alternatywne surowce do syntetycznych. Wiedzę teoretyczną też musiałyśmy posiąść, bo bez tego ani rusz. A później pozostało już śledzenie blogów, kursów on-line, gdzie ludzie dzielą się swoją wiedzą.
Agnieszka: To jest genialne, że ludzie nie zatrzymują tej wiedzy tylko dla siebie. To właśnie na tym wszystkim zbudowałyśmy HelloECO. W naszej firmie, którą nazywamy projektem ekologicznym, połączyłyśmy nasze doświadczenia zawodowe i życiowe pasje, dzięki czemu spełniamy się. Ja skończyłam krytykę filmową i medioznawstwo na UJ w Krakowie, Aneta zarządzanie, stąd się genialnie uzupełniamy. Kierunek studiów nie ma znaczenia, ważne żeby robić to, co się lubi i realizować pasję. Znakomicie odnajdujemy się w laboratorium w pełnym skupieniu, ciszy i sterylności. Telefony wyłączone, nikt nam nie przeszkadza. Takie zawieszenie w czasie, który jest zupełnie dla nas. Uwielbiamy to!
Czym wyróżniają się Wasze kosmetyki?
Aneta: Traktujemy nasze kosmetyki jak dobrej jakości, świadome jedzenie, ale proszę nie traktować tego dosłownie. Naszą ideą jest minimalizm kosmetyczny, wierzymy, że mniej znaczy lepiej, dlatego używamy krótkiej listy składników, stąd też tworzone przez nas kosmetyki są bardzo wydajne – wystarczy niewielka ilość, by zaspokoić potrzeby skóry. Każdy skład na naszym opakowaniu (tzw. INCI), który wymogiem prawa jest po łacinie, tłumaczymy w zrozumiały i jasny sposób. Dzięki temu każdy, kto weźmie do ręki nasz kosmetyk będzie w stanie zrozumieć co w nim jest. Jeśli nie rozumiesz, co jest w składzie kosmetyku – po prostu nie kupuj go.
Agnieszka: Nasza marka powstała z tęsknoty za zdrowymi, prostymi i nareszcie skutecznymi kosmetykami, które są przyjazne dla skóry, ale także dla środowiska. Nasze produkty to emulsje (zawierają zarówno tłuszcze, oleje i substancje aktywne, które łączymy z wodą). Uważamy, że wodno-tłuszczowe formulacje są najbliższe naszej skórze i świetnie się wchłaniają. Mają delikatne, subtelne zapachy, które komponujemy z wykorzystaniem aromaterapii, komponujemy naturalne zapachy z olejków eterycznych.
Aneta: Wiemy co do nich dodajemy, a czego być w nich nie powinno. Nie znajdziesz tu parafin i olejów mineralnych, SLS-ów, parabenów, PEG-ów ani talku.
Agnieszka: Tworzymy je ręcznie, z naturalnych substancji, które świadomie dobieramy. Wykorzystujemy tłoczone na zimno i nierafinowane oleje, które są w stanie dostarczyć najwięcej witamin i substancji odżywczych. Najlepsze oleje to te z roślin z certyfikowanych upraw – zawierają nienasycone kwasy tłuszczowe i naturalny filtry UV. Dzięki nim nasza skóra ma szansę być w dobrej kondycji.
Wasz ekoprojekt ma wiele aspektów, bo to nie tylko produkcja własnych eko kosmetyków, ale edukacja i budowanie świadomości dotyczącej zasobów.
Agnieszka: Tak… i postanowiłyśmy zacząć od warsztatów z dzieciakami. Za klika dni w jednej ze szkół w Beskidach będziemy pokazywać dzieciom, jak tworzymy kosmetyki i przy tej okazji opowiadać, co możemy zrobić, żeby żyć bardziej eko. Wystarczy zrozumieć po co zmieniać zachowanie i wypracować nowy, lepszy nawyk.
Jesteście małą manufakturą. Gdzie powstają Wasze kosmetyki? Czy posiadacie własne laboratorium?
Agnieszka: Chciałyśmy od początku do końca mieć kontrolę nad całym procesem, jak powstają nasze kosmetyki. Dlatego nie zlecamy produkcji, a robimy ją same. Wiąże się to z całą masą papierków, procedur, instrukcji, przepisów etc… Produkujemy w laboratorium Jagiellońskiego Centrum Innowacji w Life Science Parku w Krakowie. Jest to bardzo elastyczny model biznesowy, który polecamy każdemu na początku swojej start-up’owej drogi. JCI wynajmuje laboratoria młodym biznesom, dostosowując pakiet godzin/dni do bieżących potrzeb producenta.
Aneta: Oczywiście marzymy o własnym miejscu, gdzieś w pięknym, zielonym zakątku, może w Beskidach albo pośrodku drogi między Myślenicami a Żywcem.
Agnieszka: Pewnie za jakiś czas tak będzie, teraz jednak pracujemy nad rozpoznawalnością marki.
Jak testujecie Wasze kosmetyki? Czy testujecie je na rodzinie, tak jak większość małych firm?
Aneta: Testujemy je najpierw na sobie. Wynika to z odpowiedzialności, ale też niecierpliwości. Poza tym jesteśmy do bólu szczere przed sobą i nasza ocena jest zawsze najbardziej krytyczna. Jak mamy pewność, że założone cele nasz nowy kosmetyk spełnia – idzie w świat, do najbliższych znajomych. Tu muszę przyznać, że mamy grono najbardziej cierpliwych na świecie znajomych.
Agnieszka: Kocham ich zaangażowanie.
Aneta: Na koniec nasze nowe pomysły trafiają do zewnętrznego laboratorium na testy mikrobiologiczne, konserwacji i kompatybilności z opakowaniem oraz inne wymagane testy. Każdy z naszych kosmetyków jest przebadany pod kątem bezpieczeństwa i posiada certyfikat assessora jakości. Właśnie testujemy nasze nowe produkty, które wzbogacą linię do pielęgnacji twarzy. Pojawią się na początku przyszłego roku, a teraz już na Święta mamy kilka niespodzianek. Śledźcie nas na FB, instagramie i stronie internetowej.
Czy macie jakiś wymarzony produkt, który chcecie stworzyć i który zachwyci wszystkich?
Aneta: Dostajemy prośby od klientów, aby stworzyć „dobry” szampon. Detergenty to dla nas wyzwanie na przyszłość niedaleką. Przygotowujemy się.
Gdybyście miały dokończyć zdanie: „Marka HelloECO za 5, 10 i 15 lat..."?
Aneta: Marzymy, żeby już za rok, dwa móc sobie powiedzieć, że oprócz produkcji kosmetyków robimy coś więcej, a mianowicie edukujemy. Chcemy, żeby nasi klienci potrafili przeanalizować sobie skład produktu, dzięki czemu dobiorą kosmetyk świadomie do potrzeb własnej skóry.
Agnieszka: Wierzę, że uda nam się w końcu znaleźć producenta opakowań z materiałów z odzysku, z rPET (przetworzona butelka PET) lub bioPET. Chciałybyśmy domknąć proces odzysku materiałów recyklingowanych. Obecnie część naszych opakowań jest szklanych. Świadomie nie zdecydowałyśmy się na szkło tam, gdzie jest to niebezpieczne (słoik może się zbić, a drobinki szkła trafią do produktu). Szkło nie jest w pełni ekologicznym surowcem – trudne i kosztowne w recyklingu, wysokie, nieefektywne zużycie wody. To, co obecnie robimy w kwestii plastiku, to dajemy drugie życie materiałom recyklingowanym. Zlecamy produkcję akcesoriów z rPETa. Dzięki temu likwidujemy plastik, przerabiając go na nowy użyteczny produkt. W krótce w naszej ofercie pojawią się takie produkty i każdy będzie mógł dać „drugie życie” plastikowi. A za te 10, 15 lat chcemy móc sobie powiedzieć, że nadal robimy to, co lubimy, mamy oprócz pracy pasję (Aneta podróże, ja nurkowanie) i że to, co robimy jest prawdziwe.
KOMENTARZE