Jak wygląda przygotowanie receptury kosmetycznej? Na co należy zwracać uwagę, przygotowując kosmetyk?
A.M.S. Najpierw musi być pomysł, by mogła powstać receptura. Zwracamy uwagę na wymagania klienta i cel, jaki mamy osiągnąć. Robiąc kosmetyki na zamówienie dla kogoś, przeprowadzamy szczegółowy wywiad odnośnie preferencji do kosmetyku, jaki ma powstać, gdzie ma być sprzedawany, komu będzie dedykowany oraz ile docelowo ma kosztować naszego klienta. Nie sztuką jest zrobić bardzo drogą recepturę, która później nie będzie spełniała oczekiwań użytkowników. Opracowując kosmetyk, musimy cały czas mieć na względzie ekonomię produkcji, m.in. opakowania czy skomplikowanie technologii produkcji.
Jak długo trwa stworzenie kosmetyku od zera? Czy to żmudna praca?
A.M.S. Rozbieżność może być bardzo duża. Wszystko zależy od tego, jaką recepturę musimy stworzyć. Jeśli do nas należy także dobranie składnika aktywnego, stworzenie receptury, której nie ma jeszcze na rynku, może to trwać nawet pół roku, ale są takie kosmetyki, które możemy zrobić w kilka godzin.
L.K.W. Czasami przedstawiamy klientowi gotową próbę, a on nagle zmienia swoją koncepcję i musimy tworzyć formulację jeszcze raz. Dlatego można powiedzieć, że jest to żmudny proces – na pewno w dużej mierze zależny od klienta, co oczywiście należy zrozumieć, bo każdemu zależy na tym, by jego produkt był najlepszy, a to wymaga czasu i zastanowienia, często też sprawdzenia rynku i aktualnych trendów kosmetycznych.
Czyli im lepszy wywiad zrobicie z klientem odnośnie do jego oczekiwań, tym krótszą drogę przebywacie do celu, czyli stworzenia kosmetyku.
L.K.W. Nie zawsze. Dziś miałam spotkanie z państwem, którzy przysłali mi wcześniej listę składników, które chcieliby, by znalazły się w ich kremie. Myślałam, iż dzięki temu, że mają już pomysł, zaczniemy szybko działać. Jednak gdy doszło do spotkania, to wszystko się posypało, bo zmienili swoją wizję. Pewni są tylko jednego – że będą sami go etykietowali.
Czy zdarzają się sytuacje, że możecie stworzyć markę od zera?
A.M.S. Tak, bardzo często tak jest. Lubimy takie sytuacje, bo ludzie całkowicie zdają się na nasze umiejętności i doświadczenie. To jest komfortowa sytuacja, gdyż możemy stworzyć coś wyjątkowego, od zera. Dają nam kredyt zaufania, ponieważ często inwestują wszystkie swoje oszczędności lub biorą kredyt, by stworzyć swoją markę. Takie sytuacje sprawiają, że czujemy się docenieni w tym, co robimy.
To się nazywa odpowiednia osoba, na odpowiednim stanowisku! Obecnie widzimy boom na kosmetyki naturalne, jakie macie podejście do tego trendu?
A.M.S. Kosmetyki naturalne to temat rzeka. Wiadomo, im bliżej natury, tym lepiej. Trzeba korzystać z tego, co matka natura nam dała. Zgodnie z takim myśleniem, po co stosować kosmetyki? Można smarować się olejem lnianym, rzepakowym, smalcem, tłuszczem gęsim, tak jak nasze kochane babcie. Naszej pięknej, choć nie zawsze doskonałej naturze trzeba jednak dopomóc. Ludzie się przyzwyczaili, że kosmetyki naturalne muszą mieć dużo ekstraktów, ładnie pachnieć, choć nie zdają sobie z tego sprawy, że mogą powodować uczulenia.
Natura jest naprawdę doskonała i dzięki wiedzy, jaką współcześnie posiadamy, jesteśmy w stanie z niej coraz rozważniej i umiejętniej korzystać. Również nowe technologie dają nam kolejne możliwości wykorzystania naturalnych surowców – takim dobrym przykładem jest np. ekstrakcja nadkrytyczna CO2.
Kosmetyki naturalne to nie koniecznie proste receptury oparte na łatwo dostępnych i zupełnie nieprzetworzonych składnikach. Współczesne kosmetyki naturalne to często bardzo zaawansowana biotechnologia.
Co w takim razie z kosmetykami drogeryjnymi, nienaturalnymi?
A.M.S. Musimy uważać na tanie, marketowe kosmetyki, w których jest sama chemia. Zauważyłam, że nieraz konsument sam wymusza na producencie tworzenie takich kosmetyków, które mają niską cenę i bardzo długi termin ważności. Dużym problemem na polskim rynku są sieci, które dyktują bardzo, bardzo niskie ceny – na pierwszy rzut oka w granicach kosztów produkcji. W środku takiego kosmetyku nie znajdziemy nic, co by nam pomogło, ale możemy wybierać takie, które nam przynajmniej nie zaszkodzą. Moim zdaniem, jeśli mamy stosować takie kosmetyki, które składają się głównie z parafiny, silikonów, wody, konserwantów i akrylu to lepiej i bezpieczniej sięgnąć do najprostszych, ale naturalnych składników.
Aktualnie można zauważyć trend marketingowy dotyczący kremów, które mają być szybko wchłanialne i zawierać beztłuszczową formułę. Krem bez tłuszczu nie jest kremem, a mieszaniną wody z silikonem, na pewno nam skóry nie nawilży i nie odżywi.
W takim razie proszę powiedzieć, jakich substancji należy unikać w kremach?
A.M.S. Na pewno unikajmy silikonów, olejów mineralnych, perfum, pochodnych polietylenu i akrylu, PEG-i, fenylooksyetanolu. One tylko ulepszają formulacje, tworząc przez chwilę gładką skórę, a w konsekwencji powodując jej zapychanie oraz powstawanie różnych niedoskonałości. Krem do twarzy i odpowiedni demakijaż to najważniejsze kosmetyki dla każdej kobiety – przez całe życie. Tylko regularna, porządna pielęgnacja, dbałość na co dzień i oczyszczanie zagwarantuje nam piękną, zdrową skórę i estetyczny wygląd. Lat zaniedbania nie naprawią potem żadne magiczne zabiegi.
Roślinne komórki macierzyste w kosmetykach – hit czy kit? Czy to cudowny eliksir młodości?
L.K.W. Patrząc stricte z biotechnologicznego punktu widzenia wszystko to, co nie jest ludzkie, nie wbuduje się w skórę, gdyż jest obcym elementem, więc na jakiej zasadzie miałoby działać? Są jednak badania potwierdzające, że kalus pozyskany z jabłka wpływa na ludzkie komórki macierzyste. Efekty tego badania są zachwycające, bo mała liczba komórek jabłka spowodowała zwiększenie podziału komórek macierzystych do 80%, a gdy skierowano na komórki macierzyste światło UV, to prawie połowa zginęła, zaś te wystawione na działanie ekstraktu z jabłka pozostały prawie wszystkie żywe.
A.M.S. Nie zapominajmy o tym, że skóra człowieka stanowi jego warstwę ochronną, więc nastawiona jest raczej na to, żeby nic nie wchłaniać i nic nie przepuszczać – naszym zadaniem jest dbanie o jej jakość. Substancje o malutkich cząsteczkach mają zdolność głębszego przenikania, co może być pożyteczne w przypadku substancji odżywczych, ale także niebezpieczne w przypadku toksyn i nieprzebadanych komponentów.
Pewnie niewiele z nas tylko wie, że krem z roślinnymi komórkami macierzystymi nie zawiera żywych kultur komórek. Wracając do lekcji biologii, ludzkie komórki macierzyste sterowane są przecież przez charakterystyczne dla zwierząt sygnały biochemiczne, więc (może i niestety dla nas i wizji stworzenia wspaniałych kosmetyków) czynniki wzrostu komórek roślinnych nie są w stanie pobudzić do podziału zwierzęcych komórek.
Przejdźmy jednak do tego, jakie wymagania musi spełniać kosmetyk, aby dostać certyfikat ECOCERT?
L.K.W. ECOCERT to jednostka, która przyznaje swoje certyfikaty, dzięki temu firmy, które je otrzymują, mają gwarancję, że ich produkty są dokładnie sprawdzone, począwszy już od receptury. Są widełki, według których możemy nazwać produkt "naturalnym". Około 95% surowców musi mieć pochodzenie naturalne, czyli producent musi udokumentować pochodzenie surowca, co oznacza, że w trakcie jego hodowli nie stosowano chociażby pestycydów oraz był w naturalny sposób pozyskany. To, że urósł sobie naturalnie, nie czyni go jeszcze naturalnym surowcem, bo to zależy także od technologii jego przetwarzania.
Jeśli producent surowców, a później kosmetyków przedstawi taką dokumentację i okaże się, że spełnia te kryteria, otrzymuje oczywiście certyfikat. Surowce naturalne, jak wiadomo, są o wiele droższe, bo proces ich pozyskiwania i uprawy jest droższy. Często producenci chwalą się, że ich surowiec jest naturalny w INCI, zaznaczając gwiazdką, że ten surowiec ma certyfikat ECOCERT. Ten proces jest długi.
Jest różnica, czy mówimy "naturalny" na produkt czy surowiec. Jeśli nadamy ECOCERT surowcowi, to są sprawdzane uprawy itd., a jeśli produktowi – wszystko to samo, mnożąc przez liczbę składników, która została naturalnie wyprodukowana. Ludzie teraz lubią mieć potwierdzenie, że coś jest naturalne, wegańskie.
Słowo "konserwant" od zawsze budzi niepokój. Niestety jest nieuniknione stosowanie konserwantów ze względu na mikroorganizmy, które mogą się rozwinąć. Na jakiej zasadzie są dobierane konserwanty? Jaka jest zasada ich działania?
L.K.W. Zasada działania jest taka sama, bo mają zabezpieczać produkty przed drobnoustrojami. Inaczej dobieramy konserwanty do produktów naturalnych, bo są bardziej podatne na zakażenia. Konserwanty dobieramy do rodzaju produktu, bierzemy pod uwagę całą formulację i pojedyncze surowce. W wielu produktach zastosowanie konserwantów jest nieuniknione.
Niestety jeszcze nasza świadomość dotycząca składników kosmetyków jest dość mała. Inaczej jest ze zdrową żywnością, która jest propagowana. Okres życia kosmetyków w Polsce jest naprawdę krótki. Niewiele znajdziemy kosmetyków, które są sprzedawane od pokoleń. Ten nasz ulubiony od zawsze, który stoi lub stał u każdego w domu na półce w niebieskim opakowaniu, zmienił już skład... a przecież był dobry na wszystko…
Jakie są obowiązkowe badania, niezbędne, by móc wprowadzić legalnie produkt na rynek UE?
L.K.W. Jest pakiet badań, które musimy przeprowadzić. Wszystkie regulowane są przez Rozporządzenie Kosmetyczne nr 1223/2009. Niektórzy oprócz badań obowiązkowych przeprowadzają też badania dodatkowe np. potwierdzające deklaracje marketingowe producenta czy działanie na skórę. Zazwyczaj wykonuje się jednak badania fizykochemiczne (tzw. fizykochemia podstawowa), badania kompatybilności masy z opakowaniem oraz badania stabilności produktu, które sprawdzają to, jak kosmetyk w docelowym opakowaniu zachowuje się w określonych warunkach, podwyższonej czy obniżonej temperaturze. To jest sygnał dla producenta, czy jego kosmetyk przetrwa w krajach, gdzie temperatura jest wyższa. Kolejnymi obowiązkowymi badaniami jest czystość mikrobiologiczna oraz badanie obciążeniowe (znane jako test konserwacji). Tego testu nie wykonujemy dla produktów bezwodnych. Mikrobiologia z kolei nie jest wykonywana dla produktów tzw. niskiego ryzyka.
Następnie wykonujemy badania z udziałem ochotników, najczęściej klienci wybierają badania dermatologiczne, ale możemy też przeprowadzić badania aplikacyjne czy aparaturowe. Podczas badania aplikacyjnego osoba testuje produkt w warunkach domowych, więc może potwierdzić deklaracje producenta bądź je podważyć.
Później na podstawie tych badań i obszernej dokumentacji opracowuje się raport oceny bezpieczeństwa, w którym analizuje się skład produktu, badania, całą dokumentację, oblicza się dawki narażenia i wiele innych.
Ostatecznym etapem, który uprawnia do sprzedaży i wprowadzania na rynek, jest rejestracja w portalu CPNP. Wtedy dajemy sygnał, że wypuszczamy na rynek przebadany i bezpieczny produkt. Dostęp do bazy ma np. Sanepid i może skontrolować, czy wszystkie dane umieszczone w portalu są prawdziwe i czy posiadamy rzeczywiście komplet dokumentów.
Jak się Pani czuje, widząc swoje produkty w drogerii? Obserwuje pani, czy klienci je wybierają?
A.M.S. Cieszę się bardzo, chodzę i oglądam, czy je kupują, pytam ekspedientki, czy kosmetyki się sprzedają, co mówią o nich klienci. Cieszę się, że jest popyt na to, co robimy, bo to znaczy, że jest dobre. My cieszymy się z sukcesów naszych klientów, bo taka jest nasza rola. Tak naprawdę ich sukces to także nasz sukces.
Działalność Pani firmy obejmuje wiele obszarów. Czy planujecie jeszcze rozszerzyć swoją działalność?
A.M.S. Jeśli nie będziemy na bieżąco ze zmianami, nowościami, technologiami to nasze produkty nie będą miały popytu. Chęć bycia na bieżąco jest już rozwojem. Czasami przychodzi klient z prośbą stworzenia kosmetyku lepszego niż ten, który przynosi ze sobą.
Wyróżnij się albo zgiń – ta zasada wskazuje, że jeśli czymś nie zaciekawimy klientów, to zginiemy w erze dzisiejszej morderczej konkurencji. Czujemy się odpowiedzialni za produkty, które stworzymy naszym klientom, bo oni inwestują swoje pieniądze albo biorą jeszcze na to kredyt, wiec dajemy z siebie wszystko, tworzymy coś nowoczesnego, z nadzieją, że będzie się dobrze sprzedawało, a przede wszystkim, że będzie dobrze działało, zgodnie z przeznaczeniem, jakie zapewnia producent.
Nie planujemy poszerzenia naszej działalności o coś jeszcze, bo już samo pozostanie na bieżąco z nowościami i chęć bycia na bieżąco przyprawia nieraz o zadyszkę. Prowadzimy też cały czas prace badawczo-rozwojowe i sami staramy się opracowywać nowe formulacje i technologie. Na bieżąco śledzimy badania naukowe, współpracujemy z lekarzami i naukowcami. Ponadto wprowadzenie nowych kosmetyków wiąże się z zakupem nowych maszyn do ich produkcji, poszerzeniem powierzchni itd. Sami wymyślamy nowe kosmetyki, by pomóc klientom zaistnieć na rynku – produkty kosmetyczne mają teraz bardzo krótki okres życia na rynku. Panuje powszechny kult nowości i nie do końca naturalnej piękności. Także bycie na bieżąco jest ciężkim wyzwaniem. Paradoksalne w obecnej sytuacji jest to, że prócz peptydów i biotechnologicznie wytworzonego kwasu hialuronowego tych nowości nie ma zbyt wiele. Jedynie substancjom znanym już od lat nadaje się nowe formuły i zastosowania dzięki ich lepszemu poznaniu i umiejętności przetwarzania.
KOMENTARZE