Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Czy babcia może urodzić wnuczkę? Może. Pytanie tylko czy to dalej jej wnuczka, czy też raczej córka?

„Super” babcia

Na początku września dotarła do Polski informacja, zgodnie z którą na terenie USA pewna kobieta zdecydowała się urodzić dziecko swojej córce. Córka ta poszukiwała tzw. matki zastępczej. Sama, z racji problemów zdrowotnych nie miała możliwości zajścia w ciążę, dlatego też wraz z mężem podjęła decyzję o skorzystaniu z usług surogatki. Jak się okazało to babcia zdecydowała się poddać zabiegowi sztucznego zapłodnienia, które doprowadziło do narodzin wnuczki.

Czytając podobne opinie można uznać, iż, po pierwsze opisują one niecodzienne zjawiska, po drugie natomiast warto zadać pytanie: czy babcia faktycznie może urodzić wnuczkę? Przecież dziecko, które „przez dziewięć miesięcy nosi pod sercem", to właśnie ona urodziła, co w myśl np. polskiego kodeksu rodzinno- opiekuńczego oznacza, że "babcia jest mamą".

Amerykański casus warto ukazać w kilku aspektach. W pierwszym rzędzie mamy do czynienia z surogacją, a więc, jak wspomniano tzw. Matką zastępczą. Od dłuższego czasu usłyszeć można informacje o kobietach, które „wynajmują swoje brzuchy". W Indiach jest to wręcz przemysł, który przyciąga „rodzicielskich inwestorów", chcących skorzystać z usług oferowanych przez kobiety, coraz częściej świadczące usługi w ramach pracy w regularnie zorganizowanych firmach. Temat ten jednak wiąże się również z pojawieniem się kilku dostrzeganych już w bioetyce paradoksów. Dr Marta Soniewicka z Krakowa, w licznych swoich analizach zwróciła uwagę, iż to właśnie na terenie USA pojawiły się głośnie sprawy, dotyczące sytuacji, w których to surogatka nie chciała oddać zamówionego, urodzonego przez siebie dziecka. Sądy musiały również pochylić się nad problemem tzw. Dzieci bez rodziców. Okazuje się bowiem, że zdarzały się sytuację, w których to: 1. "zamawiający rodzice" się rozwiedli, 2. dziecko było poczęte z komórek anonimowych dawców, 3.  zastępcza matka całkowicie zaprzeczała istnieniu pomiędzy nią, a dzieckiem, jakiejkolwiek relacji. Do zarodka nikt się zatem nie przyznawał i sąd niczym biblijny Salomon musiał wskazać palcem, że „Ta kobieta jest matką!"

Czytając ostatnie doniesienia medialne można rzec; „Spokojnie ta sprawa nie jest tak bardzo skomplikowana.” Czy aby na pewno?

 

Socjologia biologii

Jakiś czas temu na portalu biotechnologia.,pl recenzowaliśmy sztukę teatralną pt. „Roma i Julian” (Biodramat w TEATRZE ) Opowiadała ona historię kobiety i mężczyzny, którzy po chirurgicznej zmianie płci, zdecydowali się na „posiadanie dziecka". Urodziła je matka mężczyzny, który uprzednio zmienił płeć i z założenia miał być matką swojego dziecka. W sztuce pojawiło się jednak pytanie; Czy narodzony syn/ córka, nie będzie rodzeństwem dla mężczyzny, który po operacji „stał się kobietą”? W przywołanej we wstępie amerykańskiej sprawie nie było zabiegów zmiany płci. Wszyscy również przyznali się do dziecka. Trudno jednak nie dostrzec, że sytuacja ta jest co najmniej specyficzna.

Oczywiście w tym miejscu można dodać, że „wyjątek nie tworzy reguł”. Nie można jednak nie dostrzec, że w wypadku in vitro owe wyjątki przekraczają powoli granice ludzkiej wyobraźni. Matka swojej córce, rodzi córkę. Urodzona dziewczynka jest z jednej strony „wnuczką- córką”, a z drugiej „córką- siostrą”. Jak podobna historia wpłynie na wspomnianą dziewczynkę? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że relacje w omawianej rodzinie będą nieco skomplikowane. Z jednej strony, możemy spytać; „Która z mam, ma świętować w dniu mamy?” Ponadto: „Czy Mama- babcia nie obrazi się, gdy otrzyma kwiaty w dniu babci"?” W podobnej rodzinie relacje zostają całkowicie przemodelowane. I znów; nie niemy, jak w przyszłości funkcjonować będą poszczególni członkowie rodziny. Ta niewiadoma….coraz więcej nam mówi.

W ostatnich latach zwraca się uwagę, że etyka i prawo nie nadąża za biologią i medycyną. Zapewne jest nieco prawdy w tym stwierdzeniu. Wydaje się jednak, że główny problem jest nieco inny. Coraz częściej bowiem przedstawiciele biomedyczny nie zwracają uwagi na konsekwencje swoich pomysłów oraz działań. Tworzy się technikę, prezentuje się ją na konkretnym przykładzie, a następnie się ja omawia. Co więcej, technika ta bywa następnie powielana i zjawiska, które krytykowano, bądź które dziwiły, stają się nagle normą. Wśród specjalistów zajmujących się tworzeniem prawa, w tym prawa medycznego, od dawna podkreślamy jest pogląd wskazujący na konieczność uwzględnienia tzw. oceny skutków regulacji. Prawnicy zastanawiają się, jak dana ustawa wpłynie na społeczeństwo. Wyraźnie widać, że podobna filozofia musi być przeniesiona do coraz doskonalących laboratoriów.

 

 

 

 

 

 

dr Błażej Kmieciak

Dział Bioetyka

blazej.kmieciek@biotechnologia.pl

Źródła

1. www.tvn24.pl

2. www.biotechnologia.pl

KOMENTARZE
Newsletter