Co Pan Profesor, jako genetyk sądzi o najnowszej propozycji ustawowej Ministerstwa Zdrowia, dotyczącej leczenia niepłodności?
Żeby wyrobić sobie sąd w tak poważnej materii potrzeba czasu, refleksji, konsultacji, etc. Ale już w tym momencie uwidaczniają się ogromne problemy. W proponowanym projekcie nie ma bezpośrednich odniesień do genetyki klinicznej. A to właśnie genetyka kliniczna jest wstępem do dalszych decyzji u par z niepowodzeniami ciążowymi. To genetyka kliniczna właśnie „odsłoniła” ogromny obszar wiedzy dotyczący zaburzeń genetycznych u dzieci urodzonych z zastosowaniem in vitro. Akcenty w projekcie ustawy postawiono w przedziwny sposób, pewne zagadnienia są zupełnie pominięte, inne zostały szczegółowo omówione. Nie zachowano żadnych proporcji. Niestety tekst zawiera rażące błędy na przykład: „choroby związane z płcią”. Pojawiają się enigmatyczne określenia typu „bezpieczeństwo zdrowotne”, „promocja zdrowia rozrodczego”, etc.
W propozycji ustawy dużo miejsca poświęcono diagnostyce. Nie chodzi tutaj jednak o diagnozę niepłodności, lecz o dokładne badanie zarodka. Czy to pozytywne zjawisko, czy też mamy do czynienia z czymś co prof. Jérôme Lejeune, określił mianem „eugenizacji prawa”?
Projekt zawiera bardzo wieloznaczne zdania deklaratywne. Jedno z nich brzmi: „ Niedopuszczalne jest ograniczenie możliwości rozrodu ze względu na nosicielstwo chorób uwarunkowanych genetycznie”. Można to odczytać jako deklarację nieograniczonego dostępu do diagnostyki preimplantacyjnej i prenatalnej, co dalej oznaczałoby zielone światło dla selekcji eugenicznej zarodków oraz aborcji eugenicznej. Projekt wyraźnie mówi o „zapewnieniu dostępu do informacji na temat czynników mających wpływ na potencjał rozrodczy człowieka” W moim odczuciu może to oznaczać prawo do pełnej oceny genomu zarodka w diagnostyce prenatalnej i preimplantacyjnej, a następnie selekcji eugenicznej (nie wyłączając aborcji) .
Do tej pory w polskim prawie mieliśmy definicję dziecka. Omawiany projekt wprowadza z kolei bardziej szczegółowy zapis informujący kim jest zarodek. Czy podobna propozycja jest wg Pana właściwa?
Status ludzkiego zarodka jest fundamentem dyskusji o zapłodnieniu pozaustrojowym. Na ten temat powstają książki. W projekcie pominięto ten problem. Co ma oznaczać określenie: „grupa komórek” ? Tak nie nazywa zarodka żadna współczesna nauka biomedyczna. Jeśli ktoś określa najbardziej złożony system biologiczny z pełnym programem rozwojowym, jakim jest ludzki zarodek „grupą komórek”, to albo jest całkowitym ignorantem albo ma w tym bardzo precyzyjnie określony cel.
Czytając wspomniany dokument można odnieść wrażenie, że zarodek, jest w istocie pewnym produktem, czarem wręcz laboratoryjnym przedmiotem..
Zgadzam się z Panem całkowicie, w tym tekście zarodek ludzki- „grupa komórek” to przedmiot, który się przechowuje, transportuje, znakuje i oczywiście poddaje ocenie jakości.
Jako katolik, lekarz i naukowiec czuję się głęboko upokorzony sposobem w jaki, w tym tekście potraktowano ludzki zarodek. Zadrwiono sobie z ludzi.
W dyskusji dotyczącej in vitro wskazuje się na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa powstałym w procesie ludzkim zarodkom. Czy przedstawiony przez Ministerstwo projekt, jest w stanie zrealizować powyższy cel?
O jakim bezpieczeństwie możemy mówić w przypadku „grupy komórek”?
Proszę zwrócić uwagę, pisze się w projekcie o zakazie wyboru płci, ale o selekcji eugenicznej zarodków w diagnostyce preimplantacyjnej, to już nie warto wspomnieć. Marginalny problem wyboru płci w Polsce został rozdmuchany, a podstawowy problem selekcji zarodków próbuje się ukryć pod „zapewnieniem dostępu do informacji na temat czynników mających wpływ na potencjał rozrodczy człowieka”. Odnoszę wrażenie, że próbuje się zbudować kolejną, okazałą „wieś potiomkinowską”.
Czy projekt ustawy, a nawet jej nazwa, nie jest w istocie utrwalaniem tezy, zgodnie z którą in vitro jest „wyłącznym” synonimem leczenia niepłodności?
A to odbieram już jako jawną drwinę z faktów naukowych. Czy przekazywanie uszkodzonego chromosomu Y z pokolenia na pokolenie za pomocą technik in vitro ma cokolwiek wspólnego z leczeniem niepłodności ?
Czy w Pana ocenie omawiana przez nas ustawa wprowadza wystarczający poziom dostępu do informacji genetycznej dla osób, które poczęły się w wyniku omawianej przez nas procedury? Chodzi tutaj przede wszystkim o osoby, które poczęły się dzięki dawstwu komórek rozrodczych.
W projekcie dziecko urodzone z in vitro może poznać jedynie datę i miejsce urodzenia dawcy komórki rozrodczej lub zarodka oraz uzyskać informację na temat stanu zdrowia dawcy. Tutaj potrzebna jest mała uwaga, chodzi o stan zdrowia w dniu rejestracji dawcy. W przypadku choroby genetycznie uwarunkowanej ujawniającej się w późniejszym wieku, dziecko nie ma żadnych możliwości do ustalenia sposobu dziedziczenia choroby, gdyż takich informacji w rejestrze nie będzie. Oznacza to w praktyce poważne ograniczenie dostępu do poradnictwa genetycznego osób urodzonych z in vitro. W pewnym miejscu projekt mówi o zakazie zastosowania komórek rozrodczych, kiedy urodziło się już 10 dzieci z ich zastosowaniem. Zakaz ten nie dotyczy komórek rozrodczych pobranych w celu dawstwa partnerskiego. Muszę powiedzieć, że to jest już dla mnie nowa jakość. Ręce opadają.
Bardzo dziękuję za rozmowę
Prof. Andrzej KOCHAŃSKI – genetyk kliniczny, pracownik Instytutu Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej im. M. Mossakowskiego PAN, wykładowca Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, członek Zespołu Ekspertów ds. Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski
KOMENTARZE