Od tragicznego w skutkach ukąszenia doszło miesiąc temu w Łodzi. Media przestały informować o stanie zdrowia pacjenta - 64-letniego ochroniarza. Media nie poinformowały również o sensacyjnej wiadomości, jaką podzielił się francuski koncern farmaceutyczny Sanofi Pasteur, produkujący surowicę przeciwko ukąszeniom węży… A wiadomość ta jest jeszcze bardziej szokująca niż niegdysiejsze donosy o grasującej w Polsce, na wolności, drapieżnej pumie.
Miażdżący realizm
Surowica Fav-Afrique, produkowana przez koncern Sanofi Pasteur, uważana jest za najbardziej na świecie uniwersalny lek, neutralizujący działanie jadu 10 gatunków węży. Jak donoszą media, zapasy surowicy wyczerpią się w czerwcu przyszłego roku. Co później? Tego nie wiadomo. Dostępne na rynku generyki, pochodzące z Brazylii, Meksyku czy Indii, nie posiadają tak szerokiego zastosowania. Francuski koncern otwarcie przyznaje, że jako nastawiona na zysk prywatne firma, nie może pozwolić sobie na prowadzenie drogich badań i nieopłacalną produkcję. Gdy popyt spada, a na rynku pojawiają się tańsze zamienniki, nie pozostaje nic innego jak zakończyć produkcję. Portal Newsweek.pl, cytuje wypowiedź Alaina Bernala, wiceprezesa i rzecznika rasowego Firmy - Staramy się wyważyć proporcje między ludzkim zdrowiem a zyskami firmy, ale żyjemy w świecie wolnego rynku i musimy być realistami. To okrutny świat -.
Atlas jadowitych węży dla każdego
Istotnie, świat jest okrutny. Tańsze zamienniki, to w tym wypadku gorsze zamienniki. Mniej skutecznie i nie tak uniwersalne jak produkt Sanofi Pasteur. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy podczas nocnego spaceru zostajemy zaatakowani przez węża. Nie jesteśmy w stanie ocenić co nas zaatakowało. Nie jesteśmy zatem w stanie precyzyjnie dobrać potrzebną nam surowicę. Nikt przecież nie nosi stale ze sobą atlasu jadowitych gadów. Nawet jeśli, jego wertowanie mogłoby kosztować nas nie tyko zdrowie, ale i życie.
Wycofane z produkcji antidotum na ukąszenie zmiennocieplnego gada było najbardziej popularne w krajach Afryki Subsaharyjskiej, gdzie co roku dokonuje się ok. 10 tys. amputacji kończyn, a ok. 30 tys. osób umiera w wyniku ukąszenia.
Newsweek.pl cytuje, za “The Independent”, wypowiedź prof. Abdulrazaqa Habiba, naukowca pracującego na Uniwersytecie Bayero, specjalisty ds. chorób tropikalnych - Fav-Afrique nie jest już produkowany, więc narażeni na ataki jadowitych węży farmerzy będą umierać albo tracić kończyny -.
Wściekłe liski zamiast jadowitych tropikalnych węży
Sanofi Pasteur woli leczyć chorych pogryzionych przez dzikie zwierzęta, chore na wściekliznę, niż nadal zajmować się produkcją nieopłacalnej surowicy. Z produkcji antidotum firma zrezygnowała rok temu.
Wspaniałomyślnie zadeklarowano, że firma może przekazać recepturę antidotum innej firmie, która poniesie koszty produkcji i zastąpi francuski koncern w misji ratowania ludzkiego życia. Rozmowy w tej sprawie toczą się, ale nic nie wskazuje na to, aby miały zakończyć się przed końcem 2016 r.
Specjalista organizacji Lekarze Bez Granic (MSF) ds. jadowitych węży, dr Gabriel Alcoba, stwierdza, że mamy do czynienia z poważnym kryzysem, ponieważ alternatywa dla Fav-Afrique może być gotowa dopiero po upływie dwóch lat. Czy mamy tyle czasu?
Jednak rzecznik Sanofi Pasteur zawiadamiał już w 2010 roku, że firma zaprzestanie produkcji leku. Czy zatem rzeczywiście nie było czasu na przygotowania do przejęcia produkcji przez inny podmiot lub jej dofinansowania z pieniędzy rządowych? - To bardzo dziwne, że inni interesariusze dostrzegli problem dopiero po pięciu latach - komentuje Alain Bernal.
Hańba! Hańba! Hańba!
Decyzja francuskiej firmy farmaceutycznej może budzić sprzeciw różnych środowisk i oburzenie opinii publicznej. - To hańba dla WHO, międzynarodowych instytucji finansowych, rządów i całej społeczności lekarzy zajmujących się medycyną tropikalną. Wszyscy zignorowali ten problem, a teraz my musimy się z nim mierzyć - komentuje sytuację prof. David Warrell, osoba odpowiedzialna za pracę Królewskiego Uniwersytetu Medycznego i Australijskiej Jednostki Badań Jadów na Uniwersytecie w Melbourne (za: Newsweek.pl).
Każdego roku ok. 5 mln ludzi zostaje ukąszonych przez węże, 100 tys. z nich umiera, kilkaset tysięcy zostaje kalekami m.in. z powodu dokonywanych amputacji.
Jeśli osiągalne, leczenie jednego pacjenta anty-jadem kosztuje w granicach 250-326 dolarów. W biednych krajach, leki kupowane i dostarczane są przez sponsorów lub organizacje pomocowe.
I znów, “najbiedniejszymi z biednych”, okazują się być ludzie z krajów rozwijających się. Narażeni na nieprzychylność klimatu (susze, powodzie, ulewy, tornada) i zachłanność Zachodu (złoża mineralne, interesy polityczne i ekonomiczne)... umierają… Jaka cywilizacja stworzyła hierarchię wartości, w której interesy prywatnych firm przedkłada się nad ludzkie życie? Czy nie powinno istnieć prawo regulujące kwestie dostępności uniwersalnego leku, zwiększającego szanse, osób ukąszonych przez węże, na przeżycie? Czy zamiast krytykowania, apelowania i oburzenia nie powinno istnieć międzynarodowe prawo sankcjonujące zaprzestanie produkcji leku ratującego zdrowie? Wreszcie, czy nie powinien istnieć międzynarodowy fundusz gwarantujący produkcję tego typu leków, niezależny od realiów wolnego rynku?
Zofia Szafrańska-Czajka
dział Bioetyka
KOMENTARZE