Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Biopiraci na pokładzie Europy
18.01.2013 , Tagi: , bioetyka

W połowie stycznia b. r. Parlament Europejski przyjął raport europosłanki  Zielonych Catherine Greze, w którym autorka dokonała obszernej analizy współczesnego, zjawiska określanego mianem BIOPIRACTWA. W raporcie francuskiej deputowanej w sposób szczególny przeanalizowano występujące obecnie zjawisko, bezprawnego wykorzystania przez firmy farmaceutyczne wiedzy związanej z terapeutycznymi właściwościami roślin unikalnie występujących w określonych obszarach Ziemi. 

Źle się dzieje

Przyjęcie ww. raportu skierowało opinię publiczną na, wydaje się wciąż mało oblegany obszar biotechnologii, jakim jest biopiractwo. Jak podaje serwis prawo24.pl zjawiskiem tym „określa się proceder patentowania rozwiązań biologicznych, które na drodze naturalnej selekcji na przestrzeni wieków uzyskały ludy tubylcze w zacofanych regionach świata.”. Niezwykle trafnie zjawisko to scharakteryzował Tommy Young z World Conservation Union, w którego opinii działanie biopirackie to sytuacja podobna do stanu, w którym „ktoś nagrał mnie, kiedy śpiewam w nocnym klubie, skopiował nagranie i sprzedał tysiące płyt CD, nie dzieląc się ze mną zyskiem".

Zdaniem Catherine Greze 75% ludności korzysta z środków farmaceutycznych, które zostały opracowane na podstawie odkryć terapeutycznego działania poszczególnych roślin. W omawianym raporcie zwrócono uwagę, iż w każdej chwili udowodnić można części koncernów farmaceutycznych, wykorzystywanie wiedzy o terapeutycznym działaniu specyfiku roślinnego, bez przekazywania jakiejkolwiek rekompensaty ludom, które faktycznie, jako pierwsze odkrywały przywołane lecznicze działanie. Portal RynekZdrowia.pl podaje, że „przykładem korzystania z wiedzy początkowo należącej do małej grupy są właściwości barwinka różowego, niepozornej rośliny z Madagaskaru o kwiatach o barwie od białej po ciemno-różową, która dziś wykorzystywana jest do produkcji leku stosowanego w białaczce.”.  

Akcja- reakcja

Okazuje się, że Parlament Europejski dołączył do aktywnych już od pewnego czasu głosów społecznych podkreślających jawną niesprawiedliwość czerpania zysków z wiedzy, którą przez lata wykradali naturze, nie uhonorowani tytułami naukowcy, ale kolejne pokolenia ludów tubylczych. Już w 1992r. w Rio de Janeiro podczas II Konferencji Narodów Zjednoczonych na temat Środowiska i Rozwoju (tzw. Szczyt Ziemi), przyjęto konwencję, której głównym celem była ochrona bioróżnorodności, a także sprawiedliwy podział zysków czerpanych z wprowadzania na rynek omawianych produktów. Jak podają przywołani już powyżej autorzy redagujący portal prawo24.pl, „Każda ze stron konwencji, którą przyjęło blisko 160 państw, zobowiązała się do opracowywania krajowych strategii dotyczących takiej ochrony oraz identyfikacji i monitorowania elementów różnorodności biologicznej istotnych dla jej ochrony, ustanawiania obszarów chronionych, regulacji aspektów związanych z użytkowaniem organizmów zmodyfikowanych genetycznie, realizowania programów naukowych i technicznych w tym zakresie oraz do prowadzenia kampanii społeczne dotyczących problematyki objętej konwencją.” Z kolei Parlament Europejski w swym styczniowym apelu, wzywał Państwa członkowskie do ratyfikacji Protokołu Organizacji Narodów Zjednoczonych z Nagoi, tworzącego międzynarodowe standardy sprawiedliwego udziału w zyskach dla lokalnych społeczności. Janusz Zaleski, wiceminister środowiska w 2005r. wypowiadał się w następujący sposób na temat wspomnianego dokumentu: „Unia Europejska jest liderem globalnych negocjacji na rzecz różnorodności biologicznej. Protokół z Nagoi tworzy międzynarodowe ramy prawne umożliwiające Stronom Konwencji dostęp do zasobów genetycznych innych krajów oraz uzyskanie sprawiedliwych korzyści za dostarczenie im swoich zasobów. W ten sposób zbliżamy się do skutecznych środków globalnej ochrony różnorodności biologicznej.”

Co ciekawe przywołane powyżej lokalne społeczności powoli dostrzegają doświadczaną niesprawiedliwość, co przekłada się na realne decyzje oraz działania. Jako przykład można podaż plemię Khoisan z RPA. Jak donosi Marek Matacz z tygodnika Wprost plemię to „podpisało umowę z Południowoafrykańską Radą Badań Naukowych i Przemysłu (CSIR), na mocy której w ciągu czterech lat otrzyma półtora miliona dolarów za przekazanie całej wiedzy dotyczącej rośliny hoodia.” Przywołana roślina wykorzystywana była przez lud Khoisan od ponad 20tyś. lat istnienia tego plemienia. Hoodia wykorzystywana byłą jako środek usuwający zmęczenie. W 1996r. CSIR opatentował, znajdującą się w roślinie aktywną substancję o nazwie P57. Ostatecznie właścicielem patentu został amerykański Pfizer.  

Prawo, czy etyka

Kilkakrotnie wspominany Parlament Europejski, w konkluzji podsumowującej raport o biopiractwe, zwraca uwagę, iż powinny zostać opracowane normy prawne, które jasno regulowały by zasady patentowania środków farmaceutycznych powstałych na bazie unikalnych właściwości określonych roślin, właściwości, które odkryte zostały przez lokalnych autochtonów. Wspomniana słuszna uwaga musi zostać uzupełniona przez refleksje etyczną. Działanie naukowców posiada zawsze charakter… wykradania. Badacze podglądając naturę, patentując następnie jakieś rozwiązania bardzo często w istocie wydzierają przyrodzie pewne informacje, które dotąd były przed nimi ukryte. Nie ma nic złego w poszukiwaniu, badaniu, sprawdzaniu, pytaniu oraz próbowaniu. Dzięki powyższym działaniom naukowym obserwujemy otaczający nas wokół dynamiczny postęp jaki dokonał się w biologii i medycynie. Czy jednak jakikolwiek badacz chciałby, aby jego kolega po fachu nagle, pod swoim nazwiskiem wykorzystywał określoną unikalną wiedzę, do której on dotarł po latach prób? Na oczywiste pytanie z pewnością każdy ma oczywistą odpowiedź.

Wspomniane plemię Khoisan z RPA nie posiada być może w swoim gronie biotechnologów, genetyków, inżynierów, czy też lekarzy. Wydaje się jednak, że nie zwalania to od stosowania w kontaktach ze wspomnianą grupą podstawowych zasad etycznych. Być może biopiractwo pokazuje także, iż biobiznes jest w istocie unikalnym kawałkiem świata gospodarki? Być może ciążą na nim unikalne obowiązki oraz wyjątkowa odpowiedzialność?

 

Błażej Kmieciak

 

Źródła:

1. www.wprost.pl
2. www.rynekzdrowia.pl  
3. www.forbes.pl
4. www.prawo24.pl

KOMENTARZE
Newsletter