Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Z jednej strony mamy symbolikę pustego miejsca przy wigilijnym stole - dla osób, które kochamy, których już z nami nie ma. Z drugiej strony puste krzesło w japońskim parlamencie - symbol dyplomatycznej kompromitacji. Gdzieś pomiędzy tymi dwoma symbolami znajduje się niemal cała sala pustych miejsc - sala sejmowa podczas debaty nad obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach odpuszczalności przerywania ciąży. Dziś mniej o merytoryce, a więcej o kulturze debaty bioetycznej.

Lipiec ubiegłego roku, w telewizji, w prasie, w radiu, na ulicy, ... - WSZĘDZIE - toczyła się debata wokół tzw. “sprawy prof. Chazana” (artykuł na ten temat znajduje się tutaj). Każdy był ekspertem. Chociaż w polskim prawie istnieje instytucja “domniemania niewinności”, znacząca część społeczeństwa wydała osąd i wyrok w nieswojej sprawie, już po wstępnych doniesieniach mediów. Niezapoznając się z faktami, bazując na opiniach.

 

“To co się dzieje, naprawdę nie istnieje...”

 

Obserwując świat polityki, nauki, mediów, wreszcie sale wykładowe, gdzie również rozmawia się o bioetyce, zauważyć można jedno - bazowanie na własnych Racjach. Najwięcej “racji” mają na ogół politycy, którzy często nie posiadają rzetelnej, rozległej wiedzy z zakresu problematyki, poddawanej pod głosowanie (m.in.) w sejmie. Bycie ekspertem w każdej dziedzinie - niemożliwość. Ale można przecież próbować… zrozumieć.

 

Takiej próby nie podjęli, niestety, parlamentarzyści w dniu 10 września br., kiedy to odbywała się debata nad obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oraz niektórych innych ustaw, wprowadzający całkowity zakaz przerywania ciąży.

 

Na sali była garstka posłów. Czy tę Nieobecność (ponad 430 osób!) można nazwać debatą? Gdzie podziali się przeciwnicy całkowitego zakazu aborcji, a jest jej w sejmowych ławach nie tak znowu wielu (projekt został odrzucony w pierwszym czytaniu niewielką ilością głosów - 206:178.)?

 

Śledząc wystąpienie pani Kai Godek, można odnieść wrażenie, że większość tych argumentów już wcześniej padła. Dla osób opowiadających się za tzw. “prawem kobiety do decydowania o własnym ciele”, część z przytoczonych argumentów była prawdopodobnie tendencyjna i drażniąca. Nie do przyjęcia. I prawdopodobnie nic nie wniosły one do dyskusji, której w gruncie rzeczy nie było…

 

Media, tzw. mainstreamowe, przekazały informację o debacie i odbywającym się dzień później głosowaniu w krótkich migawkach, podczas których pani Godek przytacza porównania, dotyczące przyzwolenia na aborcję, do reżimu totalitarnych Niemiec i zbrodni nazistowskich. Przed oczami stają obrazy z pikiet Fundacji Pro - prawo do życia: wielkie bilboadry z rozczłonkowanymi ciałami poddanych aborcji “dzieci”. (“Dziecko” to pojęcie zgodne z art. 1 ustawy o Rzeczniku Praw Dziecka, z dn. 6 stycznia 2000 r. Bo czym jest ten “odpad medyczny”?) i zdjęciami m.in. Adolfa Hitlera, a w tle głośne nawoływania z megafonów... Cierpnie skóra! Czy to jest debata?

 

“Siadaj!”, “Gadaj!” - pokrzykiwania z sali (nie)godne parlamentarzysty. Ciągłe pouczanie siebie nawzajem, z  obu stron. Właśnie, przyglądając się sposobowi prowadzeniu debaty, odnosi się wrażenie, że stroną w konflikcie między osobami będącymi “za” i “przeciw” jest również wicemarszałek sejmu Jerzy Wenderlich. Jak słusznie zauważyła poseł Zjednoczonej Prawicy, Beaty Kempa, mógł on odstąpić od prowadzenia obrad. Jednak czy taki jest cel, aby eliminować osoby o skrajnych poglądach? Z pewnością nie rozwiązałoby to sporu i nie uniknęlibyśmy antagonizmów. Każda ze stron ma “swoje racje”. Często jednak brak jest merytoryki w dyskusji, wypełnionej emocjami, ponieważ strony nie potrafią zdystansować się od prywatnych poglądów.

 

“Nie trzeba tęgich głów”?

 

Jednak “protokół rozbieżności”, cytując wicemarszałka Wenderlicha, gdzieś musi się zakończyć. Najlepszym zakończeniem byłoby dotarcie do PRAWDY. I tutaj również kłopot, ponieważ jak się przyjęło istnieją “trzy prawdy”, a “ta trzecia” ciągle używana jest jako ostateczny argument zamykający usta adwersażowi.

 

Wiadomości dnia: na ekranie Kaja Godek, w głośnikach słychać porównania do nazistów i buczenie z sali w tle. Kamera nie pokazuje jednak pustych ław sejmowych. Nie cytuje wypowiedzi innych reprezentantów, “urzędujących z woli narodu”, np. przedstawiciela Klubu PO Macieja Orzechowskiego. Do tych materiałów można dotrzeć m.in. za pośrednictwem kanału na YouTube. Tylko kto zechce obejrzeć... ponad dwugodzinny materiał?

 

Na co dzień są przecież sprawy ważniejsze. Biotechnolodzy, farmaceuci, kosmetolodzy, laboranci zajmują się ważniejszymi sprawami niż polityka, do której wielu “nie chce się mieszać”. Bo boli głowa. Jednak czy to nie wiedza profesjonalistów właśnie  powinna odgrywać najważniejszą rolę w obradach rządu? I kto, jeśli nie profesjonaliści powinni jej się przysłuchiwać i w niej uczestniczyć (chociażby pośrednio), aby nie bazowała na emocjach i nie jątrzyła?

 

Czyżby politycy chcieli osiągnąć swoje cele polityczne, poprzez znaną z historii tzw. “politykę pustego krzesła”? Jak do tej pory, działają raczej na swoją niekorzyść. W kwestiach fundamentalnych, dotyczących praw człowieka, nie można dopuszczać “opt-outów”. Niepoważnym jest również podejmowanie dyskusji w stylu Clinta Eastwood’a, przemawiającego do pustego krzesła, na którym rzekomo miał siedzieć Barack Obama. Propozycja jest następująca: biotechnologu, dostaw swoje krzesło do uczestniczących w debacie bioetycznej… i zajmij swoje miejsce!



 

Wartymi uwagi są również inne tematy, podejmowane w parlemancie na 99. posiedzeniu sejmu:

  1. upoważnienie prezydenta do ratyfikowania poprawki do Protokołu z Kioto dot. zmian klimatu,

  2. wprowadzenie nowych regulacji dotyczących udostępniania i stosowania produktów biobójczych;

  3. doprecyzowanie przepisów w zakresie obrotu i używania wyrobów medycznych;

  4. wdrożenie unijnych standardów zagospodarowywania elektrośmieci; oraz

  5. złożenie projektów ustaw o przeciwdziałaniu marnowania żywności

 

Zofia Szafrańska-Czajka

dział BIOETYKA

 
KOMENTARZE
Newsletter