Skandal medyczny i etyczny
Dziecko przyszło na świat w Szpitalu im. Bielańskiego w Warszawie. Na temat jego stanu zdrowia publicznie wypowiedział się prof. Romuald Dębski, kierownik Kliniki Położnictwa i Ginekologii, który jednoznacznie skrytykował postawę dyrektora szpitala św. Rodziny słowami: “Bardzo bym chciał, żeby Polska mogła zobaczyć, o czym mówimy. Na razie mówimy o pewnego rodzaju ideologii. Natomiast pan prof. Chazan nie widział tego dziecka. Nie wie, jak to jest. Myślę, że ma niezbyt wielkie doświadczenie w zakresie diagnostyki ultrasonograficznej i po prostu podjął decyzję, która jest medycznie skandaliczna” [1]. “Polska” ‒ czyli telewidzowie stacji TVN, nie mogli zobaczyć na własne oczy dziecka, o którym mówił lekarz-położnik, ponieważ redakcja programu uznała je za zbyt drastyczne. Decyzja wydaje się być słuszna. Z pewnością zgodna z prawem pacjenta do zachowania intymności. Uszanowano w ten sposób także jego godność. Niestety, jak się okazuje, dziecko otrzymało (to niezbywalne prawo) dopiero po swoim narodzeniu... Wcześniej mówiono o nim jako o “uszkodzonym płodzie”, posiadającym zagrażające mu wady rozwojowe. Jak dotąd na temat stanu zdrowia pacjenta wypowiedział się jedynie prof. Dębski:
“Gdyby pan profesor [Chazan ‒ przyp. Z. Sz.] przyjechał teraz do mnie do kliniki i zobaczył to życie, które uratował, to chyba miałby trochę inne podejście. To jest dziecko, które nie ma połowy głowy, ma mózg na wierzchu, ma wiszącą gałkę oczną, ma rozszczep całej twarzy, nie ma mózgu w środku i będzie umierało przez najbliższy miesiąc albo dwa, bo ma zdrowe serce i zdrowe płuca, aż umrze w końcu z powodu jakiegoś zakażenia. (...) To jest sukces profesora Chazana” [2].
Sukcesem jest niewątpliwie to, że po 13 latach (jak donoszą media) udało się tej kobiecie, matce dziecka, zajść w ciążę. Sukces byłby jeszcze większy, gdyby dziecko poczęło się w sposób naturalny, a nie “na szkle”. Ten fakt, ciągle i ciągle jest przez różne środki przekazu pomijany. Celowo? O lobby proaborcyjnym, a także środowiskach działających na rzecz rozwoju techniki wspomaganego rozrodu in vitro oraz stanie polskiego ustawodawstwa w tej kwesti pisze na portalu wpolityce.pl Marzena Nykiel [3].
Zatrzymajmy się jednak na chwilę nad “dzieckiem z «Wprost»”, ponieważ prawdopodobnie tylko tyle ma ono przeżyć poza łonem matki. Wnioskując z opisu lekarza, który przyjmował poród, dziecko cierpi na anencefalię, czyli tzw. “bezmózgowie”. Jest to jednak mylna nazwa, ponieważ dotknięte tą wadą dzieci posiadają część głównej czaszki i część mózgu. W procesie rozwojowym płodu wykształca się jedynie podstawowa część mózgu dziecka, czaszka przestaje budować się od linii brwi i w większości przypadków pozostaje otwarta. Zniekształceniu mogą ulec również gałki oczne. Na skutek nieprawidłowości w funkcjonowaniu układu oddechowego, które ujawniają się zaraz po porodzie, większość dzieci z anencefalią umiera w ciągu kilku, kilkunastu godzin [4].
Biochemiczne badania prenatalne jako pomoc w profilaktyce
Dokładne przyczyny powstania tego zespołu wad letalnych płodu nie są znane. Wiadomo jednak, że choroba powstaje między 3. a 4. tygodniem od zapłodnienia w skutek niedorozwoju centralnego ośrodka nerwowego. (Jest to zatem okres, kiedy można w sposób legalny, w krajach gdzie aborcja jest dopuszczalna, dokonać zabiegu “spędzenia płodu”.) Badania ultrasonograficzne pozwalają wykryć tę wadę już w 11. tygodniu ciąży. Jednak anencefali nie można z większą pewnością wykluczyć lub jej potwierdzić, aż do 16. tygodnia od zapłodnienia. W tym okresie możliwość postawienia błędnej diagnozy stopniowo zmniejsza się do minimum. W celu jej Zweryfikowania wykonuje się dodatkowo badanie poziomu markerów płodowych AFP w surowicy ciężarnej lub w płynie owodniowym [5].
Alfa-fetoproteina (AFP) jest glikoproteiną wytwarzaną za pośrednictwem pęcherzyka żółtkowego do 12. tygodnia ciąży oraz przez wątrobę dziecka prenatalnego. Stężenie AFP w organizmie matki i dziecka jest odwrotnie proporcjonalne w czasie wieku ciążowego ‒ u matki rośnie, u dziecka maleje. Jest to wynik przenikania białka przez łożysko do krwiobiegu matki. Stosunek stężeń jest oczywiście różny, u dziecka jest ono o ok. milion razy mniejszy niż u matki. Zwiększone stężenie AFP w II trymestrze ciąży, może być symptomem wad rozwojowych układu nerwowego dziecka (przepuklina oponowa, rozszczep kręgosłupa, wodogłowie) lub może wskazywać na stan zagrożenia płodu (immunizacja Rh ‒ nadwrażliwość organizmu matki na krwinki dziecka; nadciśnienie tętnicze; cukrzyca; zaburzenia drożności jelit; ciąża obumarła). Obniżone stężenie AFP występuje przy trisomniach (dot. m.in. zespołu Downa), zaśniadzie groniastym (wada powstaje w wyniku połączenia się uszkodzonego plemnika lub komórki jajowej podczas zapłodnienia lub podczas rozwoju zarodka) i zespole Turnera (wada uwarunkowana genetycznie; charakteryzuje się niedoborem wzrostu; kariotyp kobiety dotkniętej tą wadą: 45,x) [6].
Nieprzypadkowy “przypadek”
Oczywiście, przyczyn powstania tak głębokich deformacji i uszkodzeń płodu, jakim jest anencefalia jest kilka. Wskazuje się na co najmniej dwie: czynniki zewnętrzne oraz genetyczne. Dlatego przeprowadza się biochemiczne badania prenatalne, które mają na celu określenie ryzyka ewentualności wystąpienia wady rozwojowej u płodu. Wiedza z zakresu badań prenatalnych jest medycynie potrzebna. Wnikliwe analizy dotyczące stanu zdrowia dziecka i matki, mogą pozwolić na ich skuteczniejsze leczenie oraz na opracowanie systemu profilaktyki niektórych chorób. Badania kliniczne dowodzą, że można zapobiegać potencjalnym przypadkom anencefalii poprzez przyjmowanie przez kobiety ciężarne kwasu foliowego w dawce 0,5 mg przed planowanym poczęciem, przynajmniej do końca I trymestru. Skuteczność takiej profilaktyki sięga ok. 70% [7]. Anencefalia jest chorobą występującą najczęściej u dziewczynek. Ryzyko jej wystąpienia w trakcie kolejnej ciąży jest jak 4 na 100 przypadków. W statystykach medycznych każde życie ludzkie określane jest właśnie jako “przypadek”.
Jednak odnosząc się do sfery duchowej, nic nie jest przypadkiem. A już z pewnością nie jest nim życie ludzkie. W każdy razie kto z nas chciałby o sobie lub swoim dziecku myśleć w ten sposób? Z pewnością nie rodzice Brazylijki Marceli de Jesus Ferreiry, która zmarła w wyniku anencefali w wieku 2 lat (!). Darem, a nie “karą” było także życie małego Graysona Jamesa Walkera dla jego rodziców i rodzeństwa. Te dwa przypadki, dzieci chorych na anencefalię, wprawiają w zdumienie. Historie tych dwojga są szokujące i piękne!
Marcelina od Jezusa [8]
Dziewczynka urodziła się 20 listopada 2006 r. z płodową wadą letalną i zmarła, wbrew przewidywaniom lekarzy, przeżywszy 2 lata. Nie była w stanie samodzielnie oddychać oraz przyjmować pożywienia. Zjednała sobie jednak sympatię mieszkańców Patrucinio Paulista, jej rodzinnego miasta, którzy wzięli udział w uroczystościach pogrzebowych w liczbie blisko 1,5 tys. osób.
Casilda Galante Ferreira dowiedziała się o chorobie córki w 4. miesiącu ciąży. Lekarze rozkładali ręce w bezsilności. Środowiska aborcyjne namawiały kobietę na zabieg, posługując się jej przypadkiem jako argumentem w trwającej w Brazylii dyskusji na temat legalizacji aborcji. Radzili, aby kobieta pozbyła się towarzyszącego jej bólu. Po urodzeniu dziecka, matka wyznała: “Ludzie rzeczywiście cierpią, ale ona (Marcela) nie należy do mnie, tylko do Boga, ja się nią tutaj jedynie opiekuję”. Opiekę roztaczała nad Marcelą w każdej sekundzie życia dziewczynki, które uważała za cud. Marcela zmarła w wyniku silnego zapalenia płuc oraz ustania pracy układu krążeniowo-oddechowego. Władze miasteczka rozważały możliwość nazwania jednej z ulic imieniem dziewczynki. Byłby to bardzo wymowny gest, znaczący dla rodziców dzieci z całego świata dotkniętych anencefalią. Jest nadzieja. Jest sens. Tutaj zadany został kłam kliszy powtarzanej przez lobby proaborcyjne ‒ nie jest tak, że decyzje podejmowane w czterech ścianach klinik, nie mają żadnych skutków “na zewnątrz”. Szansa dana dziecku w szpitalnym zaciszu, między lekarzem a rodziną, wywarła ogromny wpływ na życie (przynajmniej 1,5 tys.) ludzi [9]... Aborterzy argumentują słuszność dokonywania zabiegu, brakiem świadomości dziecka i nie odczuwaniem przez nie bólu. Jednak Marcela de Jesus płakała, gdy jej matka oddalała się… Miała więc “ludzkie uczucia”. Dzięki opiece rodziców i lekarzy przeżyła więcej niż początkowo zakładano… Cud!
8 godzin Graysona
Marcela nie była jedynym dzieckiem z anencefalią, któremu dano szansę życia pozaorganizmemm matki. 8 godzin Graysona, z których każda była cudem w oczach rodziców i rodzeństwa można prześledzić za pośrednictwem bloga, założonego przez matkę chłopca. Na stronie znajduje się dokładny opis całego, krótkiego życia dziecka, praktycznie od momentu poczęcia, poprzez trudną diagnozę, aż po śmierć w objęciach najbliższych [10]... Zdjęcia szokują. Szokuje postawa rodziców. Decyzja o pozostawieniu przy życiu “Takiego Dziecka” nie pozostawia obojętnym ani przez chwilę!
Punkt odniesienia / punkt zawieszenia
Wróćmy do słów profesora Dębskiego, który uznał zaniechanie podjęcia działania zmierzającego do tzw. terminacji ciąży za wynik logiki postępowania zgodnego z “ideologią”. Można domyślać się, że chodzi o postawę zgodną z kodeksem etycznym i moralnym Kościoła katolickiego, do czego otwarcie w swoich wypowiedziach przyznaje się prof. Chazan.
Człowiek odczuwa silną potrzebę “uporządkowania rzeczywistości”. Za punkt odniesienia może obrać siebie (ludzi, intelekt, rozum) lub Boga. W zależności od dokonanego wyboru zmieni się jego perspektywa patrzenia na świat. Zmienią się również jego priorytety. Czas i nabywane doświadczenie weryfikują nasze postawy. To nie prof. Chazan uwikłał się w “ideologię”. Religia nigdy nie stanie się ideologią, gdyż respektuje ponad prawo ludzkie ‒ prawo boskie. Osoba poważnie, tj. odpowiedzialnie traktująca swoją wiarę, nie może postępować wbrew swojemu sumieniu. Oczywiście, zakładając, że jest ono prawidłowo formowane, nie zagłuszane. Jeśli prof. Chazan publicznie deklaruje swoją wiarę (świadczą o tym wystąpienia ws. poparcia dla deklaracji wiary na Jasnej Górze), konsekwentnie musi opowiadać się za oficjalnym stanowiskiem Kościoła, do którego przynależy. A takim głosem jest m.in. słowo bp Bogdana Wojtusia, wygłoszone podczas uroczystości odpustowych ku czci Matki Bożej Królowej Miłości i Pokoju Pani Kujaw w Markowicach (województwo kujawsko-pomorskie): “Jeśli prawa stanowione przez ludzi są sprzeczne z wyższym nakazem, z tym, co mamy wpisane w sumienie, to wtedy trzeba te prawa zmienić (...)” [11].
Prawo vs. sumienie
Niestety okazuje się, że nic w prawie polskim nie ulega zmianie. Wyjątkiem jest zmiana personalna na stanowisku dyrektora szpitala im. św. Rodziny przy ul. Madalińskiego 25 w Warszawie. Komentarz prof. Chazana do decyzji pani prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Walc był krótki: “Przestrzeganie zasad prawa naturalnego będzie prawdopodobnie przyczyną eliminowania lekarzy i w efekcie ograniczenia dostępu do stanowisk pracy lekarzom wierzącym” [12].
Sytuacja jest doprawdy kuriozalna. Lekarz, który proponował pacjentce i jej dziecku opiekę perinatalną został usunięty ze stanowiska. Natomiast medyk, który obecnie zajmuje się dzieckiem z wadą letalną (i dopuszcza w swoim sumieniu możliwość wykonania aborcji) po jego urodzeniu się otacza je opieką medyczną. Co więcej, być może w jego środowisku będzie mu to poczytywane jako zasługa...
Zofia Szafrańska
KOMENTARZE