Zmiany dotyczące neuroprzekaźnictwa mózgowego stanowią jedynie ułamek ogólnego zjawiska depresji. Zaburzenia dotyczą także w dużym stopniu układu hormonalnego, przy czym największą rolę przypisuje się dysfunkcji osi podwzgórzowo-przysadkowo-nadnerczowej. Naukowcy dawno już zauważyli analogię pomiędzy wysokim poziomem hormonu stresu- kortyzolu a występowaniem choroby. Potwierdzeniem tego może być fakt, że znany lek przeciwgrzybiczy - ketokonazol, będący także antagonistą tego hormonu, wykazuje działanie antydepresyjne.
W 2007 roku 10036 pracowników sektora publicznego poproszono o pobranie próbek śliny rano (30 minut po przebudzeniu) i wieczorem (około godziny 20.00). Badanie w podobnej formie powtórzono w 2009 i 2012 roku. Poziom kortyzolu wykazuje duże wahania dobowe stąd też próbki były pobierane o różnej porze dnia. Wysoki poziom hormonu w większości przypadków korelował ze zdiagnozowanymi podczas szczegółowego wywiadu objawami depresji w różnym stadium zaawansowania. Jednakże zależność ta nie była dla środowiska naukowego jednoznaczna. Pod koniec 2013 roku przeprowadzono więc w Kalifornii kolejne doświadczenie, tym razem na młodszej grupie probantów. Trwającemu aż trzy lata badaniu poddano młodzież obojga płci w wieku od 12 do 19 lat, u których zdiagnozowano łagodną postać depresji. Naukowcy odkryli, że chłopcy z wysokim poziomem hormonu stresu w godzinach porannych są aż o 14 razy bardziej podatni na rozwój choroby w późniejszym wieku. Dziewczęta natomiast jedynie cztery razy. Eksperci twierdzą, że mężczyźni i kobiety mogą różnie reagować na poziom kortyzolu co wyjaśnia wcześniejsze rozbieżności w wynikach. Poza tym dziewczęta mają naturalnie wyższy jego poziom, a wahania dobowe różnią się pomiędzy obojgiem płci.
Stężenie większości hormonów w ślinie koreluje z ich stężeniem i w surowicy co czyni z niej doskonały materiał diagnostyczny. Pobranie próbki do oznaczeń jest metodą nieinwazyjną i zarazem alternatywą dla obecnie stosowanych materiałów. Jest to także preferowana forma u osób, którzy z powodów religijnych i kulturowych nie zgadzają się na pobranie krwi. Obecnie nie istnieje żadna wiarygodna metoda pomiaru ryzyka biologicznego wystąpienia depresji. Można więc żywić nadzieję, że taki nowy biomarker będzie w stanie zaoferować bardziej indywidualne podejście do walki z tą podstępną chorobą zwłaszcza u młodych chłopców, a przez to przyczyni się do zmniejszenia liczby osób cierpiących z jej powodu w dorosłym wieku. Wspomniane wyniki doświadczenia rzucają nowe światło na patofizjologiczne podłoże samej choroby oraz sugerują jej różny mechanizm uzależniony od płci.
Ciekawostką może być fakt, że osoby zmagające się z wypaleniem zawodowym mają z kolei niski poziom hormonu stresu. Często objawy wspomnianego wypalenia bardzo przypominają obraz depresji. Skutkiem tego może być zła diagnoza i ordynacja niewłaściwych leków, które dodatkowo będą obniżać i tak już niski poziom kortyzolu pogarszając stan psychiczny chorego. Opisana, nowa metoda diagnostyczna może być więc bardzo przydatnym narzędziem w różnicowaniu takich właśnie pacjentów i indywidualizowaniu terapii.
red. Magdalena Habuz
KOMENTARZE