Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Zamiast patentu, wolą karierę zawodową. Dlaczego Polacy boją się innowacyjnych start-upów?
W Polsce wciąż innowacyjnych projektów biotechnologicznych powstaje niewiele. Jedną z przeszkód są ogromne pieniądze, jakie potrzebne są na rozpoczęcie badań. Kolejną – fakt, że naukowcy przedkładają karierę naukową nad biznes. – Takich projektów nie da się zrobić samemu – przyznaje Robert Aleksandrowicz, były Przewodniczący Rady Nadzorczej Mabion SA. – Biotechnologia to gra zespołowa.

 

 

Największym problemem, z jakim musi zmierzyć się start-up biotechnologiczny, jest jego finansowanie. Na doprowadzenie projektu do końca potrzeba wiele lat i gigantycznych pieniędzy. – Koszty są ogromne, ale nie ma biotechnologii bez dużych pieniędzy – przyznaje Robert Aleksandrowicz. – W Polsce w zasadzie jedyną szansą na sfinansowanie takiego projektu jest sięgnięcie po prywatne pieniądze. Do tego jednak potrzeba podejścia biznesowego, trzeba umieć „sprzedać” pomysł. To trochę konkurs piękności. Wygrywa ten, kto się najlepiej zaprezentuje.

Kiedy zacząć szukać inwestorów? Zdaniem Aleksandrowicza – jak najszybciej. Pierwszym krokiem w stworzeniu start-upu powinno być zgłoszenie patentu, a zaraz potem poszukiwanie inwestorów, którzy chcieliby wyłożyć pieniądze na badania. – Niestety, brakuje nam często poczucia wiary we własne osiągnięcia. Polscy naukowcy, jeśli zgłaszają patenty, robią to w polskim urzędzie patentowym i na rynek polski, bo tak jest taniej i zawsze można powiedzieć, że zgłoszenie patentowe zostało złożone. Tymczasem, żeby patent miał faktyczną wartość, musi być globalny, ale to kosztuje nawet kilkaset tysięcy euro w ciągu kilku lat. To wielu ludzi przeraża. Na to nie wystarczą osobiste oszczędności, a rzadko kto chciałby się zapożyczać – mówi. – A to dopiero początek wydatków. Więc bez partnerów, którzy dołożą pieniądze i przejmą w ten sposób część ryzyka się nie obędzie. Im szybciej ich poszukamy, tym lepiej. Ocenią taki projekt z punktu widzenia biznesowego, a nie tylko naukowego. Należy też pamiętać, że inwestorzy inaczej patrzą na projekt, w który ktoś zainwestował swoje pieniądze. To znaczy, że wierzy w ten pomysł.

W odróżnieniu od zagranicznej kadry naukowej polscy naukowcy rzadko zgłaszają patenty. Wolą skupić się na karierze naukowej w takim samym zakresie, jak robili to ich nauczyciele akademiccy, więc przygotowują publikacje o swoich odkryciach. Dzięki temu pracują na kolejne stopnie, ale tracą możliwość zdobycia patentu, zbudowania wokół niego start-upu i finalnie zarobienia na nim. Traci na tym też gospodarka, bo ciekawe pomysły nie trafią na etap rozwoju. – To tragedia, jeśli w Polsce dobre rozwiązania biotechnologiczne zostają w szufladach naukowców – dodaje.

W sektorze biotechnologicznym trwa nieustanny wyścig z czasem. Naukowcy na całym świecie opracowują coraz to nowe leki, procesy i urządzenia, które mają usprawnić pracę wielkich koncernów. – Musimy mieć świadomość, że jeśli my coś wymyśliliśmy, to pewnie na drugim końcu świata ktoś też wpadł na podobny pomysł – tłumaczy. – Wygra więc ten, kto szybciej przeprowadzi swój pomysł przez ścieżkę rozwoju. Nie można czekać z badaniami, bo każdy rok przedłużania projektu, to rok mniej zarobku dla potencjalnych inwestorów. Naukowcy nie mogą sobie pozwolić na marnowanie czasu. Wartość pomysłu zmniejsza się z każdym rokiem skracania się ochrony patentowej.

Na pierwsze, najbardziej ryzykowne fazy badań, można pozyskać środki publiczne, zwrócić się do aniołów biznesu. Później można szukać dalszego finansowania poprzez rynki kapitałowe lub bezpośrednio od partnerów branżowych. Jego źródeł powinno być jak najwięcej. W Polsce są podmioty, które chcą inwestować w innowacyjne projekty, ale jest ich mało, więc przebiją się tylko najlepsze pomysły. Czy warto szukać pieniędzy u zagranicznych korporacji? Tak, ale zainteresowanie ich polskim start-upem wcale nie będzie łatwe. Polsce brakuje dużych sukcesów w takich projektach.

W ubiegłym roku prof. Tadeusz Pietrucha rozpoczął pionierską misję tworzenia strategicznego mostu technologicznego (Polish-American Biotech Bridge) z amerykańskimi przedstawicielami innowacyjnego biobiznesu. Ma on stymulować dynamiczny rozwój tego sektora w Polsce. Przedstawiciele polskiego sektora bio-tech zaprezentowali zagranicznym inwestorom nasze dokonania w tej dziedzinie i zachęcali do inwestowania w Polsce. Rozpoczęcie takiej działalności w naszym kraju łączy się z dużo mniejszym ryzykiem. Zwłaszcza w początkowych fazach projektu.

Kolejnym krokiem będzie zaproszenie ich na Central European BioForum, które 15 i 16 maja odbędzie się w Łodzi. W czasie CE BioForum odbędą się targi, na których mogą zaprezentować się firmy z branży biotechnologicznej, a także spotkania B2B, które są okazją do znalezienia partnera biznesowego – także z zagranicy. Jeśli uda nam się zainteresować współpracą zagranicznych partnerów, polską branżę bio-tech w najbliższych latach będzie czekał ciągły rozwój.

– Potrzebujemy kilku start-upów, które odniosą sukces globalny ze swoimi produktami lub technologiami, żeby pokazać, że coś się u nas dzieje w tym sektorze – podsumowuje Aleksandrowicz. Będzie to dobry przykład dla zachodnich koncernów, że można tutaj znaleźć wartościowe pomysły, dla naukowców, że istnieje równoległa ścieżka rozwoju swojej kariery i dla inwestorów, że warto zainteresować się tym sektorem gospodarki.

Zarejestrować się na CE BioForum można za pośrednictwem strony internetowej. Na spotkania B2B można się umawiać poprzez aplikację CEBioForum (Android) lub MK events (iOS).

KOMENTARZE
Newsletter