Prof. dr hab. Janusz Błasiak jest kierownikiem Zakładu Genetyki Molekularnej, będącego częścią Katedry Genetyki Molekularnej na Uniwersytecie Łódzkim. Zakład stwarza okazję do poszerzenia wiedzy z zakresu genetyki molekularnej w miłej atmosferze, którą tworzy pracująca tam młoda kadra. Sama Katedra ma bogaty dorobek naukowy, a wyniki prowadzonych tam badań ukazują się w uznanych czasopismach, tak polskich jak i zagranicznych.
red. Tomasz Domagała: Może na początek powie Pan naszym czytelnikom coś o sobie. Jak długo pracuje Pan na Uniwersytecie Łódzkim? Od jak dawna pełni Pan rolę opiekuna prac magisterskich?
Prof. Błasiak: Na uniwersytecie pracuję od 1988 roku. Już rok później, czyli od 1989 przejąłem obowiązki opiekuna prac magisterskich, wówczas nazywanego promotorem. Obecnie jest to kierujący pracą, a określenie promotor pojawia się dopiero na etapie doktoratu.
Na początku student musi wybrać zarówno opiekuna pracy jak i jej temat. Z czym to się wiąże?
Nie zawsze możemy pozwolić na to, żeby studenci wybierali w sposób dowolny opiekunów i tematy, dlatego że w naszej jednostce wszystkie tematy, które są realizowane w ramach prac magisterskich są powiązane z projektami badawczymi. W tych projektach biorą udział określeni ludzie i stoją za nimi określone pieniądze, dlatego że nasza działalność eksperymentalna wymaga niebagatelnych środków finansowych, które bynajmniej nie są zapewnione przez dotacje na działalność dydaktyczną.
Czyli konkretna tematyka jest powiązana z konkretnymi osobami, ale student w dalszym ciągu może wybrać temat własnej pracy?
Oczywiście, ale to nie zawsze może być satysfakcjonujące dla wszystkich studentów.
Czy w momencie wybierania tematu pracy, student powinien brać pod uwagę, oprócz swoich zainteresowań, również ewentualny dalszy rozwój naukowy? Na przykład, jeżeli planuje wybrać się na studia III‑go stopnia, to czy tematyka tych dwóch prac powinna być powiązana?
Niekoniecznie. Merytorycznie to nie muszą być spójne zagadnienia. Oczywiście najlepiej, gdy tak jest i często tak się zdarza w przypadku kontynuowanych studiów III‑go stopnia, natomiast to nie musi być powiązane. Sam miałem takich doktorantów, którzy w trakcie wykonywania swojej pracy magisterskiej zajmowali się zupełni inną tematyką, niż tą podejmowaną podczas doktoratu.
Czy istnieje możliwość wykonania przez studenta części badawczej swojej pracy magisterskiej poza uczelnią macierzystą, na przykład w jednostkach PAN?
Jest to przypadek, z którym miałem dość często od czynienia. Wtedy rzeczywiście część eksperymentalna jest wykonywana w innej jednostce ‑ całkowicie lub tylko częściowo. Nie raz ja byłem jedynym kierującym taką pracą, ale zdarzały się również przypadki, że wyznaczany był ko-promotor z tej drugiej jednostki.
Czy miał Pan kiedyś do czynienia z przypadkiem, gdy student wykonuje laboratoryjną część swoich badań w prywatnej firmie?
Nie. Kiedyś podjąłem starania żeby miało to miejsce na mojej uczelni, ale zakończyło się to niepowodzeniem.
Czy z Pana doświadczenia wynika, że takie połączenia dwóch jednostek jest dla studenta utrudnieniem?
Wręcz przeciwnie, im więcej laboratoriów student pozna, tym lepiej dla niego i dla wszystkich, z którymi będzie później pracował.
Czy pełniąc rolę kierownika pracy magisterskiej, podsuwa Pan swojemu podopiecznemu materiały literaturowe, czy też zdaje się Pan na jego samodzielność?
Oczywiście, że sugeruję pewne pozycje, ale jednocześnie w niczym nie ograniczam inicjatywy własnej studenta, jeżeli wykazuje chęci poszerzenia tej podstawy otrzymanej ode mnie. Jeżeli chodzi o chęci poszerzenia zbioru materiałów literaturowych, to bywa bardzo różnie ‑ wszystko zależy od studenta, a każdy jest inny. Niektórzy wykonują plan minimum, a niektórzy są żądni wiedzy i chcą ja poszerzyć. Problem, jaki sam napotykam wyszukując przydatnych dla studentów materiałów, jest taki, że część z nich jest płatna. Do części można uzyskać dostęp wykorzystując licencję uniwersytetu, samodzielnie student może mieć niekiedy problemy z uzyskaniem darmowego dostępu. Część materiałów jestem w stanie zdobyć wyłącznie dzięki swoim kontaktom w zagranicznym środowisku naukowym. W skrajnych przypadkach zdarza się jednak, że po prostu trzeba zapłacić za dostęp do niektórych materiałów.
W tej chwili studenci mają dostęp do Internetu, dzięki czemu ogromna ilość różnych źródeł staje przed nimi otworem. Problem leży w tym, że w Internecie każdy może publikować swoje poglądy, z tym, że niektóre są, powiedzmy, bardzo oryginalne... Odróżnienie ziarna od plew jest sztuką, zwłaszcza dla studenta, który w końcu jest ciągle w trakcie nauki. Zaszczepienie tej umiejętności studentowi, jest dla mnie jednym z głównych celów.
Uważam, że w pracy magisterskiej student nie powinien powoływać się na prace przeglądowe, raczej na oryginalne. Nie powinien również cytować zbyt wielu pozycji na poparcie pojedynczej tezy, ale z drugiej strony podpierać się cytowaniami, jeśli jest to wymagane. To jest, w przypadkach, gdy formułowana jest teza, nie jest jego własną i nie wynika bezpośrednio z przeprowadzonych badań. Trzeba wówczas pokazać, kto do niej doszedł i kiedy. Piśmiennictwo powinno być również cytowane w odpowiedni sposób ‑ tak, aby nie zaburzać płynności czytania. Jeżeli stosuje się zapis [Kowalski et al. 2013], to w momencie, gdy w jednym zdaniu znajdzie się osiem cytowań, ciągłość czytania zostanie zaburzona. W takim przypadku lepiej stosować zapis wykorzystujący numery: [1].
Czy będąc opiekunem czyjejś pracy magisterskiej, narzuca Pan swojemu podopiecznemu terminy na ukończenie poszczególnych etapów pracy?
Tak, jak najbardziej. Zdarza mi się opiekować wyjątkowo niesfornymi studentami, na których muszę to wymuszać. Od samego początku naszej współpracy powtarzam im wszystkim, że jeśli wszyscy przyniosą na koniec roku całą pracę do poprawiania (a w tym roku mam pod opieką sześć osób), to trzeba się liczyć z tym, że nastąpi opóźnienie i pierwszy termin egzaminu magisterskiego nie będzie dotrzymany.
Z samym egzekwowaniem narzuconym przeze mnie terminów bywa bardzo różnie. Ostatnio mam z tym pewne kłopoty, ale wychodzę z generalnej zasady, że nauka może przynieść korzyść tylko wówczas, jeśli jest nieprzymuszona. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku również zobaczę większość prac pod koniec semestru, bo tylko jedna spośród tych sześciu osób realizuje mój harmonogram.
Generalnie zachęcam studentów, żeby części swojej pracy przynosić, lub przesyłać za pośrednictwem poczty elektronicznej, systematycznie do weryfikacji. Uważam, że to jest najlepszy sposób na udaną współpracę. Wtedy, w przypadku jakiś niejasności, konsultacje na bieżąco są dopuszczalne i jak najbardziej na miejscu. Samo pisanie pracy powinno się rozpocząć na samym początku działalności.
Każda praca dyplomowa powinna zawierać na początku wykaz skrótów i oznaczeń. W treści pracy, skrót powinien być rozwinięty przy pierwszym użyciu, ale poza tym powinien również być w wykazie. Nie powinno się umieszczać w wykazie ani rozwijać skrótów oczywistych dla wszystkich w branży life science, na przykład DNA, czy PCR. Przystępując do pracy eksperymentalnej, student powinien od razu zacząć opisywać materiał i metody, niezależnie od postępów w pisaniu innych rozdziałów. Student powinien się również zastanowić nad podrozdziałem, który ja uważam za kluczowy. Nie musi on być długi, zazwyczaj zajmuje około dwóch stron. Powinien on zawierać uzasadnienie podjęcia tematu, hipotezę badawczą, oraz cel pracy. Oczywiście cel pracy będzie najczęściej pisany retrospektywnie, to znaczy zostanie sformułowany po otrzymaniu wyników. Nie mniej jednak, student od początku powinien mieć pewną wizję tego celu. Musi też napisać, dlaczego podejmowane przez niego badania są ważne. W ten sposób student wczuwa się w temat, co uważam za istotne już na samym początku.
Czy w swojej pracy często spotyka się Pan z tym, że studenci plagiatują książki lub publikacje?
Nie spotkałem się z plagiatem w dosłownym tego słowa znaczeniu. Generalnie studenci bardzo chętnie czytają prace magisterskie starszych roczników. Robią to, aby przekonać się, jak wygląda formalny układ takiej pracy, który ja zresztą bardzo szczegółowo określam i tłumaczę na seminariach magisterskich. Zdarza się wtedy, że zaczerpną co nie‑co z przeczytanej pracy. Jako przykład podam jedno zdanie, które powtarzało się w wielu pracach: "DNA jest nieustannie narażone na działanie czynników zewnętrznych". Nauczyłem się tego zdania na pamięć, bo najpierw pojawiło się ono w jednej pracy, następnie w kolejnych. Natomiast nigdy nie spotkałem się z dosłownym plagiatem, bo jak można splagiatować pracę, dotyczącą autorsko prowadzonych na uczelni prać badawczych. Niemożliwa jest kradzież czyichś wyników, ponieważ my prowadzimy tylko nowe badania, nie replikujemy badań innych.
Ale co ze wstępem teoretycznym? Czy nie spotkał się Pan nigdy z przypadkiem studenta kopiującego skądś tę część swojej pracy?
Nie przyszło mi nigdy do głowy, że to może być spisane z innej pracy dyplomowej, z pewnością nie z żadnej, którą ja kierowałem. W przypadku, gdy jest to przetłumaczone żywcem z artykułu po angielsku, to ja nie mam nic przeciwko. Praca magisterska nie jest publikacją, która ma być oryginalna na rynku ‑ to jest opracowanie. Natomiast, jeśli student przekopiował coś z książki po polsku, wtedy świadczy to po prostu o tym, że jest on bardzo ograniczony. Nie zadał sobie minimalnego trudu i nie rozszerzył swojej wiedzy, chociażby przez tłumaczenie, gdzie zapoznałby się ze specjalistyczną terminologią w języku angielskim.
W przypadku naszego wydziału nie mamy do czynienia z poważnymi plagiatami, czyli przechwyceniem przez studenta czyjejś myśli, przeniesienia żywcem cudzych wyników i podpisania własnym nazwiskiem. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na inną rzecz, dotyczącą znanych mi systemów antyplagiatowych ‑ one są niedoskonałe. W naszej dziedzinie, w części pracy poświęconej chociażby opisowi materiałów i metod, nie można pewnych rzeczy nie napisać. Przykładem może być zwrot: "Warunki reakcji PCR były...". Jeżeli ktoś przeszuka pracę wykorzystując system antyplagiatowy, to znajdzie taką sekwencję słów w bardzo wielu pracach. Takie zwroty można mnożyć: "DNA izolowano metodą chloroformowo‑fenolową", "Elektroforeza w żelu agarozowym".
Czy ma Pan jeszcze jakieś ogólne rady dla studentów II-go stopnia, którzy są w trakcie pisania swojej pracy magisterskiej, bądź zajmą się tym w przyszłości?
Na samym początku trzeba dokonać wyboru, pomiędzy tematem, który nas interesuje, a osobą, u której student chciałby realizować swoją pracę magisterską, zakładając, że się nie pokrywają. Nie zawsze działa to na zasadzie: "nieważne z kim, ważne co". Student powinien dobrze czuć się w środowisku, w którym będzie pracować. Poza tym niektórzy opiekunowie mogą być indywidualnymi autorytetami dla studentów i z tego powodu decydują się wybrać tego opiekuna bez względu na oferowane przez niego tematy badań. Nie uważam, żeby był to zły punkt widzenia. Po prostu zdarzają się ludzie, od których można nauczyć się wiele w trakcie trwania takiego projektu, niezależnie od tematu. Sam temat ma znaczenie głównie podczas pisania części teoretycznej pracy, jeżeli chodzi o część laboratoryjną, nie ma większej różnicy czy ktoś zdecyduje się na temat związany z rakiem, czy z cukrzycą, przy każdym z nich będzie używał podobnych technik laboratoryjnych. Nie podpowiem, która taktyka, czy kierowanie się tematem, czy opiekunem jest lepsza. Mogę za to powiedzieć, że często opieranie się na opinii wcześniejszych roczników nie jest dobrym pomysłem. Wiele zależy również od osoby, która będzie laboratoryjnym opiekunem studenta. Często kierujący pracą magisterską nie ma czasu żeby pełnić i tę rolę.
Dodatkowo chciałem poradzić wszystkim studentom powiązanym z naukami life science, żeby uważali, z czym pracują. Żeby pamiętali, że rękawiczki ochronne mają chronić ich, nie stanowili zagrożenia dla innych, bo często widuję jak student pracuje w rękawiczkach, po czym nie zdejmując ich, wychodzi z pracowni i dotyka klamek, drzwi, albo odbiera telefon. Wtedy przenosi materiał, z którym pracuje na otoczenie i nie jest to dobra praktyka.
Dziękuję za rozmowę.
red. Tomasz Domagała
Portal Biotechnologia.pl
KOMENTARZE