Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Bioprinting. Od pomysłu poprzez aspekty etyczne, do sztucznej inteligencji
Czy Bioprinting to science fiction naszych czasów? Nie. To raczej trzecia rewolucja przemysłowa. Dziś drukarki 3D są narzędziem dla stomatologii, ortopedii, czy transplantologii. Trzeba jednak uważać, by „biodruki” nie zaczęły żyć własnym, niekontrolowanym życiem.

Firma Organovo ze swoją pierwszą „wydrukowaną wątrobą” nie jest dzisiaj już niczym szokującym. Stała się inspiracją dla konkurencyjnych firm, które nie tylko proponują dzisiaj całe „komórki” drukowane pod konkretne potrzeby odbiorcy. Zapewniają również rozbudowane zaplecze technologiczne z własnymi biodrukarkami. Przykładem może być firma Bio 3D Technologies, która dla potrzeb bioinżynierii XXI wieku wprowadziła komercyjną biodrukarkę o nazwie Bio 3D – Life Printer „X”. Może drukować bezpośrednio na szalkach Petriego, ale również nadaje się do druku całych biokomponentów służących min. do testowania leków.

Pomysł nie zawsze w parze z etyką...

„Zadziwiająca przyszłość biodruku 3D” stała się mottem drugiej konferencji z zakresu biodruku, która odbędzie się 28 stycznia 2015 roku w MECC(The Maastricht Exhibition & Congress Centre), Maastricht. Główne tematy będą dotyczyły szeroko pojętej inżynierii tkankowej w tym nano 3D biodruku, zagadnień związanych z badaniami nad chipowaniem ludzkich ciał i ich wpływem na badania kliniczne, zmian w pracy lekarskiej wymuszonych pojawieniem się nowych technologii oraz aspektów prawnych i etycznych związanych z biodrukiem.

Aspekty prawno–etyczne biodruku to temat, który będzie ewoluował razem z jego postępem. Na corocznym spotkaniu (Annual Meeting sponsored by the Section of Science and Technology Law) ABA (American Bar Association) w Bostonie w dniach 8–10 sierpnia 2014 roku, powołano specjalny panel dyskusyjny pod hasłem „3D Printing-An Interactive Look at its Utility to Medicine and its Attractiveness to Pirates and Terrorists”. Jak słusznie zauważył wówczas doktor Michael Drues, prezes Nauk Naczyniowych w Grafton (Massachusetts), który pracował dla wiodących firm farmaceutycznych i biotechnologicznych i regularnie współpracuje z FDA (Food and Drug Administartion), druk 3D należy oglądać z dwóch stron. Pierwsza strona, to ta bardzo pozytywna, stwarzająca firmom możliwości tworzenia i wprowadzania innowacyjnych produktów na rynek z korzyścią dla pacjentów. Z drugiej strony, zważywszy na jeszcze niepoznane do końca możliwości i coraz to nowsze pomysły należy przypuszczać, że rzeczy najbardziej nikczemne są cały czas przed nami.

Przemysł medyczny wykorzystał możliwości drukowania 3D do tworzenia unikalnych przedmiotów, które mogłyby być trudne do zrealizowania przy użyciu tradycyjnych metod. Mimo, iż obecnie FDA traktuje wyroby drukowane w technologii 3D w taki sam sposób jak tradycyjnie wykonane arykuły medyczne i są one oceniane w taki sam sposób pod względem bezpieczeństwa i skuteczności, w obliczu rodzących się wątpliwości prawno–etycznych, będą one wymagały dodatkowych przepisów i regulacji. Również w dziedzinie samego projektowania i testowania tego typu wyrobów.

Wyobraźmy sobie bowiem, że uda się wcielić w życie plan młodego naukowca z Glasgow University, który stworzył „Chemputer”. Urządzenie zdolne do wyprodukowania i wydrukowania leku dla każdego pacjenta na bazie indywidualnego planu chemicznego dostępnego w aptece.

Proponuję w tym momencie obejrzenie wystąpienia profesora Lee Cronin'a, chemika ściśle zaangażowanego w projekt. Można je zobaczyć tutaj.

Pomysłem było zrewolucjonizowanie rynku farmaceutycznego i ułatwienie życia pacjentom, ale przecież takim pacjentem może być chemik, który wprawnie mógłby produkować właściwie wszystko, począwszy od oleju rycynowego, a skończywszy na kokainie. Co więcej, testy kliniczne swoich specyfików mógłby przeprowadzać na wydrukowanych przez siebie komórkach ludzkiego organizmu. Choć specjaliści uspokajają, że do tego jeszcze daleko, już dzisiaj należy wziąć takie możliwości pod uwagę.

Kolejna sprawa, to prawa autorskie i prawo do znaku towarowego, które nabierają w kontekście druku 3D nowego znaczenia. Jest bowiem grupa drukarek tzw. „Rep Rapowych” czy inaczej mówiąc samoreplikujących się. Skoro drukarka taka ma wiele składowych części plastikowych, to każdy użytkownik może sam dla siebie takie części wydrukować, a nawet powielić drukarkę dla swojego kolegi, czy po prostu ulepszyć jej szkielet o interesujące go elementy. Co więcej, użytkownicy tej technologii funkcjonującej w środowisku „open source”, tworzą całą giełdę gotowych pomysłów do pobrania i wydrukowania.

Tego typu działalność prowadzona na biodrukarkach rodzi niebezpieczeństwo powielania rzeczy medycznych bez faktycznego nadzoru nad nimi. Oznacza to brak możliwości wyciągania konsekwencji w przypadku wadliwości wyrobu czy pociągania do odpowiedzialności karnej konkretnej osoby w przypadku odniesienia przez użytkownika uszczerbku na zdrowiu. Zawsze są zakusy na robienie podróbek we własnym zakresie, co obniża nie tylko koszty produkcji, ale cenę gotowego wyrobu. Nie każdego będzie stać na zakupienie drukarki od specjalistycznej firmy biomedycznej wraz z całym zapleczem technologicznym i wsparciem technicznym.

Zawsze o krok do przodu

W myśl hasła „drukarka 3D w każdym domu, dla każdego” tracimy de facto kontrolę nad drukowanymi przedmiotami. Wydrukowany samodzielnie na własny użytek kubek do herbaty rodzi niebezpieczeństwo tylko dla nas samych. Ryzykujemy poparzenie się, jeśli oderwie się źle zaprojektowane ucho.

W przypadku narzędzi z sektora biomedycznego jakakolwiek samowola i ewentualne błędy konstrukcyjne muszą zostać z góry jasno wykluczone. Jeśli projektowane przez każdego i wszędzie „biodruki” zaczną żyć własnym, nawet niezmiernie interesującym życiem, to już tylko krok od tego, by mogła nad nimi zapanować jedynie sztuczna inteligencja.


 

KOMENTARZE
news

<Luty 2020>

pnwtśrczptsbnd
27
28
29
30
31
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
1
Newsletter