Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
20 lat minęło… jak jeden dzień
Tak pod nosem mógłby śpiewać prof. Tadeusz Pietrucha parafrazując znany filmowy szlagier, bowiem w 1996 r. założył on działalność gospodarczą pod nazwą Bio-Tech Consulting. W ramach tej działalności powstał m. in. portal Biotechnologia.pl, który nieustannie stara się Wam dostarczać najciekawsze informacje z zakresu life science, biobiznesu i nauk pokrewnych. Zainicjowanie działalności było jednak tylko początkiem większego projektu, jakim jest cała grupa firm „Bio-Tech”. W rozmowie z nami, założyciel firmy prof. Tadeusz Pietrucha dzieli się swoimi wspomnieniami i przemyśleniami zgromadzonymi w ciągu dwóch dekad swojej pracy.

 

Pamięta Pan moment, kiedy pojawił się pomysł założenia mediów biotechnologicznych?

To się zaczęło wkrótce po moim powrocie ze Stanów Zjednoczonych. Przebywając za Oceanem zaraziłem się sposobem myślenia wielu amerykańskich naukowców, którzy nie poprzestawali na samych badaniach naukowych, ale dążyli również do tworzenia czegoś, co nadawało praktyczny wymiar ich działalności, czegoś, co wykraczało poza publikacje naukowe. Moje podejście wówczas do biznesu było bardzo idealistyczne – więcej entuzjazmu, niż zdrowego rozsądku. W momencie kiedy zakładałem firmę, a była to jednoosobowa działalność gospodarcza, miałem do dyspozycji jedynie pokój z biurkiem w moim ówczesnym mieszkaniu, w wieżowcu na Widzewie.

Gdyby myślał Pan racjonalnie w tamtych czasach sądzę, że ta firma w ogóle by nie powstała. Raczkowała biotechnologia, Internet, a nawet demokracja…

Rzeczywiście, na początku jedynym paliwem był entuzjazm, a na wymierne korzyści trzeba było poczekać kilka lat. Do Internetu był ograniczony dostęp, a biotechnologii w praktyce nie było. Trochę się o niej mówiło, ale raczej tylko w środowisku akademickim i to w bardzo wąskim gronie. Patrząc racjonalnie – nie było w Polsce rynku, by prowadzać działalność biznesową w tej dziedzinie.

A funkcjonujący w mentalności polskiej stereotyp nie nobilituje naukowców, którzy wiążą się ze światem biznesu. Biotechnologia rozprawia się z tym zaściankowym jeszcze myśleniem?

W Stanach naukowiec jest zaliczany do elity, jeśli na bazie swoich osiągnięć naukowych jest w stanie wprowadzać innowacje do praktyki gospodarczej. Jego ambicje nie ograniczają się tym samym jedynie do pracy naukowej i publikacji naukowych. Biotechnologia jest szansą na to, abyśmy i w Polsce przejęli ten sposób myślenia, ponieważ ona ze swej istoty jest „nadbudową” nad wiedzą naukową rozumianą tradycyjnie. Umiejętność przetwarzania wiedzy naukowej na nowe produkty, technologie jest zjawiskiem bardzo elitarnym nawet w USA. Jest to ogromne wyzwanie intelektualne. Działalność w tym obszarze uczy człowieka pokory. Dość szybko uświadamiamy sobie,  że nie jesteśmy takimi wspaniałymi naukowcami, jak zwykliśmy o sobie myśleć (oczywiście nie pokazując tego na zewnątrz). Życie dostarcza nam o wiele surowszych recenzji niż recenzenci w czasopismach naukowych. Co więcej, zaczynamy doświadczać bolesnej prozy biznesowego życia – prowadząc działalność gospodarczą trzeba co miesiąc odprowadzać podatek, składki ubezpieczeniowe, wykonywać comiesięczne sprawozdania do Urzędu Skarbowego, a to generuje realne wydatki i pochłania cenny czas. Z drugiej jednak strony sytuacja ta wyzwala w nas kreatywność, inicjatywę, bo jakoś musimy zdobyć przychody, które przynajmniej pokryją najbardziej podstawowe koszty działalności. Jednak w moim przypadku dążenie, by rozwijać biotechnologię zawsze było i jest nadrzędną ideą, a wszystko obok niej jest po prostu codzienną koniecznością.

Próbował Pan zaintrygować swoją ideą przede wszystkim ludzi biznesu, ale to środowisko naukowe pierwsze podchwyciło trend…?

W Polsce biotechnologia rozwijała się równolegle w dwóch obszarach: naukowym (szybciej) i biznesowym (wolniej). Środowisko akademickie już wówczas miało dobre kontakty z zagranicą. Naukowcy, którzy jeździli na zagraniczne staże i konferencje biotechnologiczne mieli kontakt także z ludźmi biznesu. Zauważyli, że biotechnologia staje się lokomotywą rozwoju gospodarczego, zwłaszcza w sektorze ochrony zdrowia. W Polsce „misjonarzem biotechnologii” w latach 90-tych i na początku 2-tysięcznych była prof. Anna Podhajska z Gdańska. Zrobiła bardzo wiele dla promocji biotechnologii w Polsce, tworząc m. in. pierwszy w kraju Międzyuczelniany Wydział Biotechnologii w Gdańsku. Ja sam osobiście bardzo wiele jej zawdzięczam. Szkoda, że przedwczesna śmierć w 2006 roku przerwała jej bardzo aktywną i zaangażowaną działalność.

W latach 90. zaczęły wchodzić do praktyki klinicznej w coraz szerszym zakresie leki biotechnologiczne. Lekarze dostrzegali ich wartość terapeutyczną, a tradycyjne firmy farmaceutyczne, także w Polsce chciały się jak najwięcej dowiedzieć na ich temat. Udało mi się skorzystać z tego zainteresowania i nawiązać wiele ciekawych kontaktów. Dzięki temu z jednej strony poznałem realia firm farmaceutycznych działających w Polsce, a z drugiej zyskałem możliwość zbudowania sobie pewnej sieci kontaktów, dzięki którym narodziła się koncepcja portalu Biotechnologia.pl, a następnie idea spotkań naukowo-biznesowych BioForum.

No właśnie, narodził się portal Biotechnologia.pl. Kim z Pana obserwacji byli jego pierwsi użytkownicy oraz klienci?

Portal w zamierzeniu miał być narzędziem dostarczania informacji głównie do firm. Życie zweryfikowało to inaczej i jego głównymi odbiorcami w tamtym czasie byli młodzi naukowcy. Środowisko naukowe miało wówczas znacznie lepszy dostęp do Internetu niż firmy. Ponadto temat biotechnologii w tym środowisku już wtedy istniał. Wykładowcy na uczelni  w naturalny  sposób starali się zainteresować nim studentów, którzy nie mieli kompleksów korzystania z Internetu. Generowało to zapotrzebowanie na informacje. Poza tym portale internetowe były wtedy nowością.

Pierwszą grupą klientów, która zainteresowała się portalem byli dostawcy aparatury i odczynników, ponieważ zauważyli, że przyciąga on ich grupy docelowe, czyli najbardziej aktywnych przedstawicieli środowiska naukowego, realizujących granty i poszukujących specjalistycznych informacji.

Czuje się Pan w jakimś stopniu pionierem?

Żaden pionier nic by nie zdziałał, gdyby nie dołączyli do niego inni ludzie z własną kreatywnością, inicjatywą i zaangażowaniem. Wspaniale, że portal dalej się rozwija, już poza moim bezpośrednim udziałem. To jest teraz Pana, pańskich koleżanek i kolegów dzieło. Ważne jest również to, że zapoczątkował on działalność, która dzisiaj wyrasta poza ramy jednej firmy. Tworzymy już nie jedną, ale całą grupę innowacyjnych firm „Bio-Tech”.  

Czego możemy Panu i wszystkim pracownikom grupy życzyć na ten okrągły jubileusz?

Nasza grupa „Bio-Tech” aktywnie współtworzy środowisko innowacyjnego biobiznesu. Moim nieustającym marzeniem jest, by ściągała do siebie jak magnes najbardziej kreatywnych i inteligentnych ludzi, by stawali się  oni naturalnymi liderami, którzy wytyczają nowe kierunki rozwoju sektora innowacyjnego biobiznesu w Polsce, a poprzez Polskę - w świecie. Marzę, byśmy tworzyli środowisko ludzi z pasją, z wizją, bez kompleksów. Byśmy działali w taki sposób, aby nasze jak najlepsze efekty ekonomiczne były skutkiem, a nie celem naszej działalności. Byśmy w tej działalności nie zapominali, że jej ostatecznym celem jest dobro Człowieka, że należy ją realizować z poszanowaniem wartości etycznych, a zwłaszcza tych, które stanowią fundament naszej cywilizacji – wartości chrześcijańskich. Musimy integrować środowisko innowacyjnych, biotechnologicznych firm, które mogą i powinny zmienić naszą rzeczywistość gospodarczą. Życzę nam wszystkim, żebyśmy nie mieli kompleksów, patrząc np. na Stany Zjednoczone. Izrael jest nieporównanie mniejszym krajem od nas, z każdej strony otoczony państwami, które na pewno mu nie sprzyjają, a mimo wszystko stał się światową potęgą technologiczną. Może teraz pora na nas?

Dziękuję za rozmowę i takie życzenia kierujemy nie tylko do naszej grupy, ale i do naszych czytelników.

Dziękuję i pozdrawiam.       

                                                    

KOMENTARZE
Newsletter