Już 18 kwietnia 2024 r. w życie wejdzie rozporządznie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, zgodnie z którym producenci miodu będą musieli podawać na etykietach kraj lub kraje pochodzenia surowca. Informacje te zastąpią ogólne sformułowania używane do tej pory, czyli: „mieszanka miodów pochodzących z UE i niepochodzących z UE”, „mieszanka miodów pochodzących z UE” lub „mieszanka miodów niepochodzących z UE”. Ma to pomóc konsumentom podjąć świadomą decyzję przy sklepowej półce, jednak Polska Izba Miodu ma obawy, że ze względu na liczne nieprawdziwe informacje pojawiające się aktualnie w przestrzeni publicznej na temat złej jakości surowca sprowadzanego z Ukrainy czy Chin ta decyzja będzie daleka od świadomej. – W dyskusji prowadzonej m.in. za pośrednictwem mediów poruszana jest kwestia jakości importowanego miodu, który często przedstawiany jest jako surowiec niespełniający standardów obowiązujących na krajowym i unijnym rynku. Chcemy zaznaczyć, że pochodzący z zagranicy miód wykorzystywany przez największych krajowych producentów do tworzenia mieszanek przechodzi szereg badań laboratoryjnych i nie różni się jakością od miodu produkowanego przez polskie pszczoły. Pojawiające się informacje o wprowadzaniu do obrotu przez rodzime przedsiębiorstwa miodu z Chin czy Ukrainy zafałszowanego cukrem bądź zanieczyszczenego pestycydami są po prostu nieprawdziwe, nie mówiąc już o stwierdzeniach dotyczących „miodu technicznego”, który najzwyczajniej nie istnieje – tłumaczy Przemysław Rujna, sekretarz generalny Polskiej Izby Miodu.
Jak badany jest miód? Wieloetapowe testy i system certyfikacji
Polski rynek miodu jest jednym z najbardziej zaawansowanych w całej Europie, również pod względem prowadzonych badań jakości surowca i wykorzystywanych do tego laboratoriów. Każdy duży krajowy przetwórca posiada albo swoje ośrodki badawcze, albo współpracuje z certyfikowanymi ośrodkami zewnętrznymi w Polsce i UE, które bardzo dokładnie weryfikują klasę miodu. Laboratoria te i stosowane przez nie metody są niejednokrotnie na tak wysokim poziomie, że mogłyby być z powodzeniem wykorzystywane do zaawansowanych badań medycznych. Jak wyjaśniają przedstawiciele Polskiej Izby Miodu, surowiec skupowany przez dużych krajowych przetwórców jest badany w różnych i niezależnych aspektach: fizykochemicznie (tu sprawdzane są parametry ujęte w rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które określa właściwości, jakie musi posiadać miód pszczeli), na obecność cukrów obcych (tu sprawdza się, czy miód nie został zagęszczony innymi składnikami), na obecność substancji niedozwolonych, takich jak pozostałości antybiotyków, pestycydów i metali ciężkich czy poprzez analizę pyłków znajdujących się w miodzie celem określenia jego rodzaju i pochodzenia.
Badanie importowanego miodu jest wieloetapowym procesem, a każda partia sprawdzana jest kilkukrotnie. W pierwszej kolejności badana jest próbka miodu od dostawcy polskiego lub zagranicznego, następnie badany jest gotowy produkt przed jego dostarczeniem do odbiorcy, np. sieci handlowej. W kolejnym etapie niejednokrotnie ten sam produkt sprawdzany jest powtórnie właśnie przez sieć handlową czy producenta żywności, którzy mają swoje własne kryteria jakościowe i metody badawcze. Do tego dochodzą oczywiście obligatoryjne badania prowadzone przez krajową Inspekcję Weterynaryjną oraz Inspekcję Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, a także międzynarodowych kontrolerów i audytorów jakości, którzy – na zlecenie polskich przetwórców miodu – sprawdzają go na potrzeby handlu międzynarodowego, np. przy wprowadzaniu do sprzedaży na rynkach pozaunijnych.
Sztuczna inteligencja też bada jakość miodu
Metody laboratoryjne stosowane przez czołowych polskich producentów są bardzo zaawansowane, wprost porównywalne z sektorem medycznym. Badanie miodu za pomocą chromatografii czy ostatnio rezonansu magnetycznego staje się codziennością. Zaznaczyć należy, że to właśnie polscy przetwórcy są również kreatorami innowacji w badaniach laboratoryjnych – w ostatnim czasie trwają zaawansowane prace przy użyciu sztucznej inteligencji, gdzie porównuje się w czasie rzeczywistym zdjęcia analizowanych próbek miodu i na tej podstawie dokładnie określa się pochodzenie lub gatunek roślin wykorzystanych do jego produkcji. Taka metoda jest znacznie szybsza i pozwoliła wyeliminować błąd ludzki laborantów. Co ciekawe, algorytm zastosowany w tym badaniu jest nawet bardziej zaawansowany niż podobne rozwiązania stosowane w medycynie przy porównywaniu próbek analizowanych pod kątem wykrycia raka skóry.
Oczywiście tego typu analizy są bardzo drogie – przebadanie pojedynczej próbki miodu to wydatek rzędu ok. 1,5 tys. euro. To dlatego koszty związane z badaniami laboratoryjnymi stanowią bardzo istotną część obciążeń finansowych ponoszonych przez dużych producentów. Tego typu badania są jednak niezbędne ze względu na partnerów biznesowych – mieszanki miodu z wykorzystaniem importowanego surowca trafiają do sprzedaży w największych sieciach sklepów w kraju i za granicą, są również wykorzystywane przez producentów żywności oraz preparatów medycznych. Polscy przetwórcy miodu po prostu nie mogą sobie pozwolić na wprowadzenie do obrotu składników wątpliwej jakości. Trzeba to w końcu zrozumieć. Dzięki temu konsumenci mogą mieć pewność, że produkt dostępny na sklepowych półkach został bardzo dokładnie przebadany.
Więcej niż wymagają przepisy
Według Polskiej Izby Miodu ponad połowa badań jakościowych, które przeprowadzają najwięksi krajowi przetwórcy miodu, nie jest nawet wymaganych prawnie. Są to analizy ponadnormatywne stosowane przez polskich producentów, aby m.in. spełnić wymogi postawione przez dużych odbiorców komercyjnych, takich jak międzynarodowe sieci supermarketów. Kontrakty handlowe na dostawy miodu uwzględniają ogromne kary przy dostarczaniu surowca złej jakości, dlatego właśnie czołowi polscy producenci kładą tak duży nacisk na dokładne przebadanie każdego miodu, w tym importowanego, przed jego wprowadzeniem do sprzedaży. – Kontrola jakości miodu polskiego i importowanego wykorzystywanego przez największych przetwórców jest bardzo restrykcyjna. Przeprowadzane badania są niejednokrotnie dużo dokładniejsze niż wymagają tego przepisy, zarówno te krajowe, jak i unijne. Każda partia miodu przed wprowadzeniem do obrotu na terenie wspólnoty musi być obowiązkowo sprawdzona, a warto pamiętać, że UE ma najbardziej wyśrubowane standardy dla tego produktu na całym świecie. Właśnie dlatego tłumaczymy, że jakość miodu sprowadzanego z innych krajów, w tym Ukrainy czy Chin, po przejściu wszystkich niezbędnych badań nie różni się od tego pochodzącego z Polski, a mieszanki miodów dostępne na sklepowych półkach nie ustępują w niczym rodzimej produkcji. Taki produkt jest po prostu zdrowym miodem, niezależnie od kraju jego pochodzenia – wyjaśnia Przemysław Rujna.
KOMENTARZE