Mobilność to kierunek, w którym w najbliższym czasie podążać będzie globalny rynek urządzeń do diagnostyki molekularnej. Jak podaje raport „Molecular Diagnostics Market, forecast to 2020”, do 2020 roku będzie on rosnąć średnio o 7,7% rocznie, osiągając wartość 2,8 mld dolarów. Jeszcze szybciej zyska na wartości rynek odczynników – w 2020 roku przekroczy 6 mld dolarów.
W Polsce dziś diagnostyka molekularna jest droga i czasochłonna – wynika to z faktu, że tylko kilkanaście dużych i specjalistycznych laboratoriów obsługuje ponad 1000 mniejszych punktów pobrań oferujących diagnostykę molekularną. Nie dziwi więc fakt, że coraz więcej firm i koncernów skupia się nad rozwiązaniami, które je skutecznie zastąpią i wprowadzą w branży znaczącą rewolucję.
Żadnej z firm jednak do dziś nie udało się wprowadzić do sprzedaży komercyjnej małego, mobilnego analizatora przeznaczonego do zastosowań POC (point of care), czyli w dowolnym miejscu i niewymagającego do obsługi wykwalifikowanego diagnosty. Wszystkie opracowywane aktualnie w Polsce i na świecie urządzenia mają różnego rodzaju ograniczenia: wymagają wcześniejszego wyizolowania materiału genetycznego, warunków laboratoryjnych, żeby nie „zanieczyścić” próbki innymi patogenami, albo mają niską czułość i specyficzność, więc wynik trzeba potwierdzić bardziej wiarygodną metodą.
Sposób na prawdziwe mobilne urządzenie diagnostyczne znalazł zespół naukowców z Wrocławia. –Dużo mówi się o mobilności urządzeń diagnostycznych. Niestety we wszystkich przypadkach znaczy to mniej więcej tyle, że są one małe i przenośne, ale tylko w obrębie laboratorium lub są łatwe w transporcie – mówi Miron Tokarski, ekspert działu B+R w Genomtec SA. – Nam przyświeca inny cel – pracujemy nad uniwersalnym i rzeczywiście mobilnym analizatorem, z którym będzie można wyjść poza laboratorium, żeby zrobić szybko i dokładnie badanie w miejscu zamieszkania pacjenta. To bardzo ważne, ponieważ szybka i dobra diagnoza umożliwi specjalistom szybsze, lepsze decyzje, gdy w grę wchodzi zdrowie i życie człowieka.
Inne znane dziś małe urządzenia diagnostyczne wymagają dodatkowego przygotowania próbki i posiadania urządzeń laboratoryjnych, takich jak: pipety, wirówki czy komora laminarna. – Oczywiście pipety czy wirówkę można zabrać ze sobą wraz z urządzeniem, jednak w przypadku ważącej 200-300 kg komory nie jest to już możliwe – dodaje naukowiec.
Genomtec ID pozwala na przeanalizowanie w dowolnym miejscu niemal każdej próbki (śliny, krwi, tkanki, wymazu, płynu z jamy ciała). Co ważne, proces diagnostyczny nie wymaga wcześniejszej izolacji materiału genetycznego czy innych czynności poprzedzających proces badawczy. W taki sposób – z blisko 100% skutecznością i w 20 minut – można zidentyfikować bakterie, wirusy, grzyby czy mutacje genetyczne, a do obsługi Genomtec ID nie jest potrzebny wykwalifikowany diagnosta. Wystarczy urządzenie, karta reakcyjna i próbka od pacjenta.
Polskie urządzenie charakteryzować się będzie też wyższą w porównaniu do powszechnie stosowanych metod PCR (Polymerase Chain Reaction) czułością oznaczeń (ok. 95% dzięki namnażaniu większej ilości materiału), wyższą specyficznością testów (blisko 99%) oraz niskim kosztem oznaczeń i urządzenia dzięki wykorzystaniu nowoczesnej metody INNAT. Dodatkową zaletą jest też wysoka odporność na inhibitory, długa data przydatności do użycia oraz odporność testów na przechowywanie w wysokich temperaturach.
Nowy wynalazek wesprze m.in. lekarzy pierwszego kontaktu, ale też znacznie poprawi sytuację pacjentów korzystających z wizyt domowych. Przede wszystkim jednak taka diagnostyka będzie bardzo ważnym krokiem w leczeniu chorób o gwałtownym przebiegu, jak sepsa czy zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, w przypadku których skrócenie czasu diagnozy o kilka godzin może zaważyć na życiu pacjenta.
Obecnie trwają prace nad przenośnym prototypem Genomtec ID, który będzie testowany już w 2018 roku.
KOMENTARZE