W polskich szpitalach pracuje około 13 tys. diagnostów laboratoryjnych. Już od dłuższego czasu pojawiały się głosy rozgoryczenia związane z niezwykle niskimi zarobkami czy niedocenieniem przez pozostały personel medyczny. Zepchnięci często na margines diagności w końcu postanowili pokazać, jak bardzo ich praca jest potrzeba.
Zaczeła się JESIEŃ W LABORATORIUM... Stanęła praca w laboratorium medycznym w szpitalu w Kolbuszowej oraz w Mielcu. Wykonywane były tylko badania w trybie pilnym. Nagle okazało się, że bez laboratorium cały szpital "stoi", a wszelka diagnostyka, monitorowanie leczenia czy nawet prawidłowa antybiotykoterapia stają się niemożliwe bez pracy diagnostów. W ślad za laboratoriami z Podkarpacia poszli diagności ze szpitala w Poznaniu.
Pojawia się tylko pytanie, dlaczego diagności przez tak długi okres czasu, mimo iż wykonują tak ważną pracę, pozostawali niemalże "niewidzialni"? Dlaczego czasem tak rozległa wiedza medyczna, biotechnologiczna, chemiczna, biochemiczna jest tak mocno niedoceniona? Pojawia się też pytanie, co tak naprawdę boli diagnostów? Zarobki niższe niż kasjerów w supermarketech, brak prestiżu zawodu, brak docenienia i szacunku ze strony innych pracowników opieki zdrowotnej czy może nieświadomość społeczeństwa, czym zajmują się diagności?
Poza problemem wynagrodzeń w swoich postulatach diagnosci podnoszą także kwestie ograniczenia dostępu do zawodu diagnosty laboratoryjnego jedynie dla absolwentów kierunków medycznych. Diagności chcą także, by zostały zmienione przepisy dotyczące wymagań dla kierowników laboratoriów, bo teraz przepisy nie są precyzyjne i zdarza się, że jeden specjalista jest kierownikiem w ośmiu laboratoriach. Ostatecznie Minister Zdrowia ma dzisiaj spotkać się z diagnostami laboratoryjnymi. Co przyniesie to spotkanie...?
O innych trudach w pracy diagnostów pisaliśmy już we wcześniejszym artykule.
KOMENTARZE