Daleko w tyle
Z najnowszego sprawozdania Komisji Europejskiej „The Digital Economy and Society Index” wynika, że najlepiej rozwiniętymi gospodarkami cyfrowymi są w Europie: Finlandia, Szwecja, Holandia i Dania. Zaraz za nimi znajdują się: Wielka Brytania, Luksemburg, Irlandia i Estonia. Najniższe miejsca na liście należą natomiast do: Bułgarii, Rumunii, Grecji i niestety, choć chyba bez zaskoczenia – Polski.
W przypadku digitalizacji systemów zdrowia, w 2017 r. tylko 18% obywateli całej Unii Europejskiej mogło korzystać z usług zdrowotnych online np. w celu otrzymania recepty lub odbycia konsultacji. Fizyczne odwiedzanie gabinetu lekarskiego było więc dla nich zbędne. W Estonii i Finlandii z cyfrowych usług zdrowotnych korzystało prawie 50% obywateli. W Polsce nieco poniżej 15%, choć i tak więcej niż w Niemczech, na Węgrzech, na Cyprze czy Malcie. Olbrzymia przepaść widoczna jest za to w przypadku korzystania z e-recept. Tutaj jeszcze w ubiegłym roku byliśmy na szarym końcu, z odsetkiem poniżej 10%, podczas gdy najlepiej rozwinięta w tym segmencie Szwecja rozbiła bank 100%-owym wynikiem. Co na to wszystko pacjenci? KE podaje, że 52% mieszkańców Unii chciałoby mieć przynajmniej dostęp online do swojej dokumentacji medycznej, ale inne źródła mówią, że życzy sobie tego nawet już 90% Europejczyków.
E-usługi
Pacjenci oczekują, że cyfryzacja usług zdrowotnych pomoże im zachować zdrowie, umożliwi szybsze leczenie, wyeliminuje zbędną papierologię i kolejkologię. I mają rację. Już sam dostęp do własnej dokumentacji zdrowotnej w wersji cyfrowej może zoptymalizować i przyspieszyć proces terapii. Nie mówiąc już o możliwości podejrzenia online przez każdego opiekującego się pacjentem specjalistę jego historii choroby, przepisanych leków, wykonanych badań. Byłoby łatwo, szybko i efektywnie. Dobrymi prognostykami zmian na naszym rodzimym rynku są: działające już w ramach Systemu P1 Internetowe Konto Pacjenta, całkowite odejście od papierowych zwolnień lekarskich na rzecz ich elektronicznych odpowiedników i e-recepty, których wysyłanie w postaci elektronicznej ma stać się obowiązkowe w styczniu przyszłego roku. Nieco dłużej, bo do stycznia 2021 r. pacjenci poczekają na wprowadzenie elektronicznych skierowań. Co ważne, mają one umożliwić nie tylko pełną, elektroniczną obsługę procesu – od wystawienia skierowania do momentu realizacji usługi, ale także zapisywanie się do kilku kolejek w celu realizacji świadczenia. Trwają też prace nad wdrożeniem na szeroką skalę elektronicznej dokumentacji medycznej. Wszystkie te funkcje statystyczny pacjent będzie miał na swoim IKP.
Telemedyczne wyzwanie
Znaczącym wsparciem w rozwoju mógłby stać się szerszy rozwój telemedycyny (i jej powszechne zastosowanie np. w podstawowej opiece zdrowotnej). Do 2020 r. z systemów telemedycznych ma korzystać 16,5 mln Europejczyków. Jednak rozwój tego segmentu i zintegrowanie go z istniejącą infrastrukturą medyczną nie jest wcale proste. Jak wynika z opracowanego w ubiegłym roku raportu „Zdrowe oszczędności”, wydanego przez Pracodawców RP, wdrożenie rozwiązań telemedycznych wymaga funkcjonalnego środowiska IT, obejmującego cały system ochrony zdrowia. A to już spore wyzwanie technologiczne, kulturowe i organizacyjne. Zasadniczą barierą jest tu – jak wskazuje raport – brak centralnego systemu zarządzania przepływem danych medycznych. Jak jednak podkreślają jego twórcy, jeśli udałoby się zwiększyć efektywność systemu, możliwe byłoby ograniczenie wzrostu publicznych wydatków na ochronę zdrowia do 2060 r. średnio o 0,5 p.p. PKB rocznie.
Choć telemedycyna wciąż budzi pewną nieufność w polskim społeczeństwie, 66% pacjentów chciałoby z niej korzystać, gdyby tylko miało taką możliwość. Jak wskazują badania przeprowadzone na zlecenie Centrum Medycznego Damiana, potrzeba korzystania z telemedycyny jest bardziej wyraźna wśród ankietowanych powyżej 40 r. ż., choć na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że większe zainteresowanie takim typem usług powinny prezentować osoby młodsze, które najlepiej funkcjonują w cyfrowym świecie.
Nie tylko systemowo
Cyfryzacja sektora medycznego to jednak nie tylko rozwiązania systemowe, które wprowadza, bądź planuje wprowadzić rząd. To też – liczone obecnie w setkach tysięcy – aplikacje mobilne, tworzone przez niezależne firmy. Ich rolą jest wspieranie pacjentów w utrzymaniu dobrego samopoczucia, motywowanie do podejmowania aktywności fizycznej czy stałego monitorowania stanu zdrowia. Prócz aplikacji pacjenci mają do dyspozycji tzw. wereables (urządzenia ubieralne), które pomagają kontrolować przebieg chorób metabolicznych, sercowo-naczyniowych czy oddechowych, a wyniki pomiarów przekazują lekarzom. Wdrażanie rozwiązań cyfrowych może także pomóc zasypywać coraz większą lukę, jaką jest brak wykształconej kadry medycznej. W Polsce brakuje ok. 30 tys. medyków, a w całej Unii Europejskiej – nawet 230 tys. Oczywiście rozwiązania cyfrowe nie są i nie będą w stanie ich całkowicie zastąpić, jednak pomogą skuteczniej i efektywniej wykorzystywać już istniejące zasoby. A to z kolei pozwoli na szybsze podejmowanie decyzji i dobór skuteczniejszych metod leczenia.
Być jak Estonia
Każda branża ma jakiś wzór, który stawia na piedestale swoich dążeń. W edukacji jest to Finlandia, w zdrowiu – niedościgniona Estonia. Tamtejsze rozwiązania postrzegane są jako modelowy przykład cyfryzacji ochrony zdrowia. Co więc takiego zrobili Estończycy? Wykorzystali bezpieczną i popularną np. w bankowości i ubezpieczeniach technologię blockchain. W praktyce każdy pacjent ma swój elektroniczny rejestr zdrowia, który integruje dane szpitali i ośrodków zdrowia. Dzięki rejestrowi lekarze w czasie rzeczywistym mogą monitorować przebieg choroby przewlekłej u pacjenta. W sytuacjach np. zagrażających życiu lekarz – dzięki danym z dowodu osobistego pacjenta – może sprawnie dotrzeć do kluczowych informacji (grupa krwi, alergie, dotychczasowe leczenie, ciąża). 99% recept wystawianych jest elektronicznie, a rozliczenia w opiece zdrowotnej w 100% odbywają się online. Elektroniczny rejestr zdrowia to także doskonałe źródło wiedzy dla ministerstwa zdrowia. Porównanie gromadzonych w nim danych pozwala na mierzenie trendów zdrowotnych czy śledzenie rozwoju epidemii poszczególnych chorób.
Trudna sztuka cyfryzacji
Plan na szersze wykorzystanie (również z użyciem sztucznej inteligencji) milionów rekordów gromadzonych przez NFZ ma też Polska. Na razie chodzi o działania profilaktyczne czy lokalizowanie obszarów, w których występują nieprawidłowości. Eksperci podkreślają jednak, by nie zapominać, że wielkie zbiory danych to równie wielka odpowiedzialność. Szczególnie pod względem wciąż ewoluujących cyberzagrożeń. Z kolei blokerem w rozwoju e-usług zdrowotnych może być niechęć niektórych pacjentów do cyfrowych nowości, ale i zaawansowany wiek lekarzy. Okazuje się bowiem, że dla wielu starszych medyków prowadzenie elektronicznej dokumentacji jest po prostu zbyt trudne. Dlatego tak ważne jest, by projektowane rozwiązania były dostosowane do potrzeb i możliwości pacjentów oraz użyteczne dla pracowników służby zdrowia. Wtedy na cyfryzacji skorzystają wszyscy.
Paulina Skiba
KOMENTARZE