Problem przeludnienia
Już pod koniec XVII w. ekonomista Thomas Malthus dostrzegł problem szybkiego wzrostu liczby ludności na świecie. Wysunął hipotezę, że jeśli trend ten się utrzyma, w krótkim czasie na Ziemi zabraknie żywności. Choć jego zalecenia były niezbyt drastyczne (nawoływał jedynie do wstrzemięźliwości seksualnej, która miała się przełożyć na mniejszą liczbę urodzeń), jego ideę podchwycił Paul R. Ehrlich, amerykański biolog z Uniwersytetu Stanforda. Uważa on, że jeśli nie wprowadzi się radykalnej kontroli urodzeń, w krótkim czasie świat pogrąży się w globalnej wojnie o wodę, ziemię i surowce. Według naukowca zaradzić temu mogłyby środki zapobiegawcze: łatwo dostępna antykoncepcja, legalna aborcja, ograniczenie liczby dozwolonego potomstwa i dodawanie do żywności i wody pitnej środków powodujących bezpłodność. Podobne wizje są wciąż żywe i głoszą je naprawdę uznani naukowcy. Profesor Eric Pianka „zasłynął” w 2006 roku stwierdzeniem, że jeśli ludzkość chce przetrwać, 95% populacji powinno zostać wyeliminowane przez zarazy typu Ebola. Propozycja profesora Matthew Liao zakładała genetyczną modyfikację ludzkości. „Zmutowany” człowiek miałby być niższy i lżejszy, tym samym „oszczędniejszy”, jeśli chodzi o zużycie wody i pożywienia.
Te projekty zakładały zmniejszenie liczby ludności jako takiej. Z kolei eugenicy chcieli się pozbyć tylko części społeczeństwa, w ich mniemaniu gorszej, wybrakowanej, obciążonej defektami genetycznymi. Prekursorem takich idei był założyciel Biura Ewidencji Eugenicznej, Charles Devenport, który tworzył rejestry amerykańskich rodzin z uwzględnieniem więźniów, chorych psychicznie, sierot i chorych. Ci ludzie, według Amerykanina, nie powinni się rozmnażać. Władze stanu Indiana, przekonane argumentami Devenporta, w 1907 roku wprowadziły ustawę zezwalającą na sterylizację ze względów eugenicznych. Te usankcjonowane działania doprowadziły do nieodwracalnego okaleczenia ponad 64 tys. osób. Devenport wraz z przywódczynią ruchu feministycznego, Margaret Sanger, promowali również tzw. Negro Project, którego celem było wyeliminowanie ze społeczeństwa amerykańskiego ludności pochodzenia afroamerykańskiego. Niestety, nie był to jedyny projekt, w którym ucierpieli czarnoskórzy. Doktor Taliaferro Clark zyskał niechlubną sławę jako autor jednego z najbardziej przerażających eksperymentów w historii medycyny. Eksperyment, który w teorii miał poprawić warunki życia ubogich mieszkańców miasteczka Tuskegee w Alabamie, przyczynił się do wieloletniego cierpienia, a potem śmierci wielu z nich. Oficjalnie celem Clarka było pozyskanie materiału do badań. W praktyce obserwował rozwój kiły, od zarażenia do śmierci. Pacjentom nie podawano ani leków eksperymentalnych, ani stosowanej od lat penicyliny. Ba! W czasie II wojny światowej uniemożliwiano im nawet wstąpienie do armii, bo tam by ich wyleczono. Eksperyment, który miał trwać 6 miesięcy, skończył się po 40 latach. Do końca projektu przetrwało jedynie 74 z 600 uczestników. Cały program finansowany był ze środków publicznych. Kiedy sprawa wyszła na jaw, ofiary i ich rodziny otrzymały od rządu olbrzymie odszkodowania.
Eksperymenty radzieckie
Badania Sowietów, prowadzone w czasie II wojny światowej, miały nie tylko wymiar naukowy, ale także propagandowy. Podczas gdy Stanom Zjednoczonym zarzucano znęcanie się nad Murzynami, radzieckich badaczy przedstawiono jako tych, którzy pracują nad szczęściem i zdrowiem społeczeństwa. Jednym ze sztandarowych pomysłów Związku Radzieckiego było stworzenie superżołnierza, hybrydy człowieka i małpy o ponadprzeciętnej inteligencji i sile. Człowiekiem, który podjął się tego wyzwania, był profesor Ilia Iwanow. Od lat 20. XX w. próbował zapłodnić małpy ludzkim nasieniem i kobiety nasieniem małp. Bezskutecznie. Choć miał silnych protektorów (projekt finansowany był przez Zjednoczony Państwowy Zarząd Polityczny, poprzednika NKWD), również im wreszcie skończyła się cierpliwość i odmówili dalszego łożenia pieniędzy na bezowocne badania.
Iwanow nie był jednym radzieckim naukowcem, który do swoich prac zaprzągł małpy. Popularne były eksperymenty mające na celu przedłużenie młodości, a sposobem na to miało być przeszczepianie podstarzałym mężczyznom małpich jąder. Dzięki temu zabiegowi mieli odzyskać młodość i wigor. Brzmi drastycznie, prawda? Mimo to chętnych ponoć nie brakowało.
Niemieckie obozy koncentracyjne
Obozy koncentracyjne były miejscem, gdzie prowadzono wiele nieludzkich eksperymentów. Jednym ze sztandarowych projektów SS były badania nad metodami uśmiercania więźniów. Początkowo wstrzykiwano dożylnie wodór, wodę utlenioną czy benzen. W następnych latach używano fenolu podawanego dosercowo. Prawidłowo wykonany zabieg powodował śmierć ofiary w ciągu niespełna minuty, jednak iniekcje bardzo często wykonywano niedbale. Żrący płyn wylewał się do osierdzia i płuc, powodując długą i bolesną agonię. Nazistowscy lekarze zajmowali się także prowadzeniem eksperymentów zleconych przez wojsko. Oceniano na przykład wytrzymałość organizmu na gwałtowne zmiany ciśnienia. Więźniów umieszczano w stalowej komorze, w której symulowano warunki panujące na wysokości ponad 20 kilometrów, a następnie gwałtownie ich „opuszczano”. Mało kto wyszedł cało z tego eksperymentu, śmierć najczęściej następowała na skutek zatorów powietrznych. Badano także tolerancję organizmu na niskie temperatury. „Ochotnicy” zmuszani byli do wejścia do balii z zimną wodą, do której systematycznie dorzucano lód. W regularnych odstępach czasu pobierano do analizy próbki krwi, moczu i płynu mózgowo-rdzeniowego, żeby ocenić wpływ niskich temperatur na funkcjonowanie organizmu. Śmierć następowała w ciągu 6-8 godzin. Na zlecenie niemieckiej armii badano również tolerancję na spożywanie morskiej wody. Więźniów zmuszano do wypijania nawet 3 litrów wody morskiej dziennie! Rekordziści przetrwali sześć dni takich tortur, „morska dieta” prowadziła do nieodwracalnych zmian w krótkim czasie kończących się śmiercią.
Przedstawione eksperymenty to jedynie wierzchołek góry lodowej. Te zbrodnicze projekty były prowadzone przez uznanych naukowców i finansowane ze środków publicznych, za przyzwoleniem rządów. Bez wątpienia ta część historii medycyny na zawsze zostanie owiana złą sławą.
KOMENTARZE