Polskie start-upy z branży technologii medycznych chcą się rozwijać. Jak wskazuje Tomasz Snażyk, prezes Startup Poland, aż 84% z nich w przeciągu najbliższych 12 miesięcy planuje ekspansję na nowe zagraniczne rynki. Przeszkodą jest jednak problem z finansowaniem oraz długa droga na rynek, na którą składa się proces ochrony własności intelektualnej, szereg badań klinicznych czy uzyskanie odpowiednich certyfikatów. Warto jednak podjąć się tego wysiłku. Biotechnologia to obszar, który ma niesamowicie silne przełożenie na jakość życia społeczeństw. Jeden skuteczny lek jest w stanie rozwiązać problem setek tysięcy, a nawet milionów ludzi i przy tym generować potężne dochody. Najlepiej sprzedającym się na świecie lekiem jest obecnie Keytruda firmy Merck (lek wykorzystywany w leczeniu pacjentów z nieoperacyjnym lub przerzutowym czerniakiem) – jego sprzedaż przekroczyła wartość 20 mld dol.
– Od początku funkcjonowania funduszu poddaliśmy analizie ponad 300 projektów. Ostatecznie rundę inwestycyjną zakończyliśmy, wspierając 11 z nich łączną kwotą ponad 20 mln zł – mówi Paweł Wilski, CEO funduszu Life Science Innovations. – Nasze inwestycje zazwyczaj realizowane były na najwcześniejszym, zalążkowym etapie. Projekty te często miały swoje źródło w pracy naukowej pomysłodawców i dopiero razem z nimi zakładaliśmy spółkę, aby wspólnie rozwinąć pomysł, zabezpieczyć ochronę własności intelektualnej i podjąć się wyzwania komercjalizacji wyników prac B+R – dodaje.
Od terapii udarów, przez nieinwazyjną diagnozę miażdżycy, po mobilność na wózkach inwalidzkich
11 innowacji, w które zainwestował fundusz Life Science Innovations, to przełomowe technologie z globalnym potencjałem. Obecnie są one na etapie poszukiwania kolejnych rund finansowania do rynkowej, sprzedażowej i produkcyjnej ekspansji. Wśród nich znajdują się takie rozwiązania jak:
* BrainScan – wykorzystanie sztucznej inteligencji do zautomatyzowania i przyspieszenia diagnostyki obrazowej opartej na tomografii komputerowej,
* ABA Stroke – lek cyfrowy mający zastosowanie w terapii kognitywistycznej osób po udarach,
* Wheelstair oraz MeWheel – schodołaz oraz odczepiany napęd elektryczny, które umożliwiają posiadaczom tradycyjnych wózków inwalidzkich pokonywanie barier architektonicznych i ułatwiają codzienne przemieszczanie się,
* Life Flow – nieinwazyjna metoda diagnostyki miażdżycy w oparciu o algorytmy wykorzystywane w obliczeniowej mechanice płynów (CFD) na podstawie danych obrazowych,
* Bioseco – system służący do detekcji i odstraszania ptaków na farmach wiatrowych. Rozwiązuje problem kolizji ptaków z turbinami powodujący poważne straty ekologiczne i finansowe dla operatorów.
Inwestując w spółki z obszaru life science na wczesnym etapie trzeba liczyć się z koniecznością zapewnienia dalszego finansowania rozwoju projektu. Obecnie na polskim rynku brakuje podmiotów, które mogłyby zapewnić kolejne etapy finansowania w wysokości ok. 1 - 2 mln euro. - Dlatego do dalszej współpracy poszukujemy europejskich i amerykańskich funduszy. W tej branży potrzeba niekiedy 3 czy nawet 7 lat oraz wielomilionowego kapitału, aby przejść do fazy komercyjnej i rozkręcić sprzedaż na większą skalę. Istnieje także wiele innych wyzwań. Często startupy medyczne muszą przejść przez etapy badań klinicznych, zmierzyć się z publicznym systemem opieki zdrowotnej, dobrze zdefiniować płatnika dla swoich usług i produktów, a także przekonać docelowych odbiorców i użytkowników tych innowacji. Na przykład dla takich rozwiązań jak ABA Stroke dopiero powstaje rynek oraz konstruowane są ramy prawne – dodaje Paweł Wilski.
Trudna droga innowacji medycznych na rynek
Według danych Invest Europe z pierwszej połowy 2020 r. nadal niespełna 25% funduszy venture capital lokowanych jest w spółkach z sektora biotech i healthcare. Do tego rozwój takich technologii jest procesem nie tylko kosztownym, ale i długotrwałym. Wdrożenie zaawansowanych urządzeń medycznych można sprowadzić do dwóch etapów. Pierwszy to opracowanie technologii, prototypów, przetestowanie ich na zwierzętach i uzyskanie tzw. proof-of-concept, czyli dowodu naukowego, że technologia działa na żyjącym organizmie. Drugi etap to już niemal same badania regulatorowe – czyli te wymagane do rejestracji urządzenia jako wyrobu medycznego. Proces ten kończy się uzyskaniem znaku CE (w Europie). W tym procesie zawierają się m.in. badania biozgodności, badanie bezpieczeństwa elektrycznego czy najważniejsze badania kliniczne. Koszt tego drugiego etapu jest kilkukrotnie wyższy od opracowania działającego prototypu. Okazuje się jednak, że trwająca obecnie pandemia może istotnie pomóc temu sektorowi i przyspieszyć drogę na rynek wielu innowacji.
– Koronawirus skupił uwagę dużej części społeczeństwa oraz rządów na sektorze farmaceutycznym, diagnostyki i opieki zdrowotnej. To w nich pokładana jest nadzieja na uporanie się z kryzysem i to od ich wydajności zależy skala spustoszenia, jaką wywoła obecna pandemia. To przekłada się również na optykę inwestorów. Indeksy giełdowe spółek LifeScience, biomed i podobnych notują rekordowe wzrosty, a niektóre z nich zapewniły inwestorom zwielokrotnienie wartości ich portfela. Droga na parkiet spółek LifeScience jest jednak długa i wyboista, a ich początkowy rozwój bardzo często umożliwiają fundusze venture capital. To zazwyczaj niewidoczni dla opinii publicznej gracze, którzy ryzykują milionowe kapitały, aby wprowadzić przełomowe metody diagnostyczne, urządzenia medyczne, leki czy innowacyjne terapie – mówi Paweł Wilski.
Nie tylko pieniądze
Specyfika rynku LifeScience wymaga od tego typu funduszy nie tylko wsparcia finansowego dla projektów, ale i tzw. smart money. Takie technologie trzeba rozwijać na wielu płaszczyznach – od przygotowania optymalnego modelu biznesowego, przez zabezpieczenie ochrony własności intelektualnej, wejście z produktem na rynek, po zdobycie odpowiednich partnerów branżowych czy kolejnych rund finansowania.
– Partnerstwo z funduszem Life Science Innovations pozwoliło nam osiągnąć kilka kamieni milowych w rozwoju technologii. Dzięki naszemu autorskiego algorytmowi opartemu o uczenie maszynowe i metody przetwarzania języka naturalnego (NLU) zbudowany został automat pozwalający na klasyfikację badań pozyskiwanych z tomografii komputerowej mózgu. Rozszerzyliśmy także bazę obrazów tomografii komputerowej głowy o ponad 100 tys. obrazów. Nie znam żadnej innej firmy na rynku, która byłaby tak dalece zaawansowana w wykorzystaniu AI w diagnostyce tomografii głowy. Fundusz po dokonaniu inwestycji nie pozostawił nas samych sobie. Jesteśmy w stałym kontakcie i systematycznie omawiamy postępy prac. Dodatkowo zespół funduszu aktywnie zaangażował się w prace nad pozyskaniem kolejnej rundy finansowania, co jest dla nas bezcennym wsparciem – mówi Robert Kitłowski, prezes BrainScan.
KOMENTARZE