Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Ukłon w stronę historii polskiego przemysłu kosmetycznego – o swojej pasji opowiada nam dr n. med. inż. Katarzyna Pytkowska
Absolwentka Wydziału Chemicznego Politechniki Warszawskiej. Obecnie Prorektor ds. Dydaktyki w Wyższej Szkole Zawodowej Kosmetyki i Pielęgnacji Zdrowia w Warszawie. Współpracownik i konsultant wielu firm kosmetycznych. Redaktor naczelna kwartalnika "Cosmetology Today". Członek rady programowej fundacji dr Seidla oraz rady programowej kwartalnika „Cosmetology Today”. Autorka wielu artykułów w czasopismach naukowych i popularno-naukowych. Od lat związana zawodowo i hobbystycznie z przemysłem kosmetycznym. Specjalnie dla portalu Biotechnologia.pl Pani dr n. med. inż. Katarzyna Pytkowska opowiada o swojej pasji.

 

Ma Pani blog oraz stronę internetową poświęcone historii polskiego przemysłu kosmetycznego. Jak pisze Pani na swojej stronie – Historia polskiego przemysłu kosmetycznego to moje hobby, zawodowo zajmuję się jak najbardziej współczesną chemią kosmetyczną. Skąd wziął się pomysł na sięgnięcie do „korzeni” polskiego przemysłu kosmetycznego?

 

Od wielu lat gromadziłam stare książki, głównie przedwojenne poradniki i podręczniki i tak jakoś z tego wyrosło zainteresowanie przedwojenną produkcją kosmetyków i wyrobów chemii gospodarczej, głównie dlatego że trzeba było jakoś zacząć zawężać zainteresowania a kosmetyki już wtedy były mi bliskie zawodowo. Po pewnym czasie okazało się, że przedwojenny polski rynek kosmetyków był bardzo bogaty i po prostu fascynujący.

 

Swoją działalność na blogu http://starekosmetyki.blogspot.com/ rozpoczęła Pani 11 października 2010, pisząc – Długo myślałam nad tym jak pokazać moje zbiory, Internet wydał się oczywistym rozwiązaniem a blog - najszybszym. Aktualnie posiada Pani ponad 90 wpisów w języku polskim i angielskim. Czy pokazanie zgromadzonych przez Panią zbiorów i informacji w Internecie, na blogu faktycznie okazało się dobrą formą dotarcia do osób zainteresowanych tematyką, także z zagranicy?

 

I tak i nie. Blog pozwolił mi poznać wielu interesujących ludzi, przede wszystkim z polskiej blogosfery i środowisk naukowych, natomiast nie jest to skuteczna metoda docierania do czytelników z zagranicy – może dlatego, że specyficznie polska tematyka historyczna nie jest dla nich nadmiernie interesująca. Regularnie otrzymuję prośby o pomoc ze strony studentów zajmujących się historią farmacji i kosmetologii, co mnie bardzo cieszy, bo oznacza to, że mój cel czyli przekazywanie rzetelnej informacji o starych kosmetykach został osiągnięty.

 

 

Opakowanie kremu Nivea wyprodukowanego przed wojną przez fabrykę w Poznaniu.

Źródło: http://starekosmetyki.blogspot.com/2011/01/czarna-dziura.html

 

 

Reklama kremu Nivea z gazety z 1930 roku.

Źródło: http://starekosmetyki.blogspot.com/2011/04/wiosna.html

 

 

Pani blog jest – nie tylko o starych kosmetykach, ale także o wszystkim co jest z nimi związane  urządzeniach, rozwoju przemysłu, edukacji, usługach  głównie w XX-leciu międzywojennym w Polsce, ale pewnie nie tylko... Oprócz kosmetyków będzie też o tym co dziś nazywamy chemią gospodarczą, czyli o praniu i czyszczeniu. Od którego roku oraz skąd czerpie Pani informacje na temat historii polskiego przemysłu kosmetycznego?

 

Informacje czerpię przede wszystkim ze swoich zbiorów (książki, czasopisma, ulotki, cenniki, opakowania) oraz częściowo z bibliotek cyfrowych. Do tej pory skatalogowałam ponad 300 eksponatów, co stanowi około 1/4 mojej kolekcji. Najstarsze źródła, z których korzystam pochodzą z końca XIX wieku.

 

Czytając wpisy na Pani blogu, na pierwszy rzut oka widać, że autorem jest osoba głęboko osadzona w tematyce technologii, chemii kosmetyków. Nie tylko przedstawia Pani fakty związane z tym jak dawniej produkowane były określone preparaty kosmetyczne, ale odnosi się Pani także do sytuacji teraźniejszej, wskazując na to jak obecnie rozwiązuje się pewne dawne problemy produkcyjne.

 

Ja strasznie nie lubię dyletanctwa i powielania obiegowych opinii, pewnie między innymi dlatego zawodowo zajmuję się nauką i edukacją. Czasami wydaje nam się, że kosmetyka "historyczna" była prymitywna i dopiero dziś zajmujemy się tą kosmetyką prawdziwą, zapominamy przy tym o tym, że nie można odrywać kosmetyki od fizjologii, chemii, farmacji, mody i kultury. Wiele ze starych procedur miało – bardzo aktualne jak na swój czas, pomimo tego że dziś wiemy, że nie do końca prawidłowe  naukowe uzasadnienia. Kosmetologia jest i była szalenie interdyscyplinarna, staram się to po prostu tłumaczyć.

 

 

Po lewej: reklama prasowa kremu 333 (1938 r., prasa codzienna). Po prawej: reklama prasowa kremu Uroda (prasa codzienna, lata 30.). 

Źródło: http://starekosmetyki.blogspot.com/2010/11/warszawa-fryderyk-puls-sa.html

 

 

Posiada Pani ogrom zbiorów związanych z szeroko pojętą tematyką Kosmetyki. Co składa się na Pani zbiory, z jakich źródeł Pani korzysta tworząc swoją kolekcję?

 

Rzeczywiście, przez lata zgromadziłam wiele różnych materiałów. Kiedyś głównie penetrowałam antykwariaty, miałam ku temu wiele okazji, bo dużo podróżowałam służbowo. Obecnie eksploatuję serwisy aukcyjne, czasami ludzie totalnie nie mają pojęcia co sprzedają, czasami też coś co dla nich jest śmieciem, dla mnie jest szalenie ważnym eksponatem, bo np.: pozwala mi na wyjaśnienie jakiegoś zawikłanego aspektu historii danej marki.

 

Czy podczas zbierania materiałów natknęła się Pani na coś co szczególnie wzbudziło Pani ciekawość, bądź Panią zaskoczyło?

 

Było wiele takich sytuacji, część z nich opisuję na blogu. Jedną z najciekawszych dla mnie zagadek są losy marki Schwarzkopf w przedwojennej Polsce, do dziś nie wiem czy Drancz i Wilbra produkując "Czarnogłówkę" i "Czarną Główkę" konkurowały ze sobą na rynku w czasie rzeczywistym i czy produkcja Drancza była produkcją licencyjną, a jeśli tak to na jakich zasadach. Drugą bardzo interesującą sprawą są kulisy losów przedwojennych marek podczas powojennej nacjonalizacji  – w tym przypadku wiążę duże nadzieje z cyfryzacją archiwów państwowych, w których miały szansę zachować się interesujące dla mnie dokumenty.

 

Jaki jest najstarszy eksponat z Pani zbiorów oraz który ceni Pani sobie najbardziej?

 

Szczerze mówiąc, nie wiem, który z eksponatów jest najstarszy. Nie wszystkie przedmioty są łatwe do datowania a ja na dodatek nie jestem z wykształcenia historykiem. Jednym z najstarszych jest na pewno metalowa cecha do znakowania mydła, pochodząca z końca XIX lub początku XX wieku. Łatwiej z ulubionymi. Bardzo duży sentyment mam do ręcznie wyklejanej sklepowej reklamy Orientiny (odsiwiacza produkowanego przed wojną przez warszawską firmę Parfumerie d'Orient a po wojnie m.in. przez Celię), która wisi u mnie w salonie.

 

 

Reklama prasowa Orientiny, lata trzydzieste.

Źródło: http://starekosmetyki.blogspot.com/2011/07/odsiwiacze.html

 

 

Reklama sklepowa odsiwiacza Hennina (Lanovit, Warszawa), późne lata trzydzieste.

Źródło: http://starekosmetyki.blogspot.com/2011/07/odsiwiacze.html

 

 

Startowała Pani w konkursie „blog roku 2011” udało się Pani osiągnąć wysoką pozycję w kategorii "Moje zainteresowania i pasje". Jak napisała Pani na blogu: Wysoka pozycja to większa szansa dotarcia do nowych czytelników i popularyzowania wiedzy o kosmetykach i wyrobach chemii gospodarczej  i tych starych i tych współczesnych. Czy po zakończeniu konkursu faktycznie zaobserwowała Pani zwiększenie zainteresowania blogiem?

 

Tak, w trakcie i po konkursie oglądalność bloga wzrosła i pomimo pewnego spadku mojej aktywności nadal w miarę stabilnie się utrzymuje. 

 

W pewnym momencie swojej działalności na blogu podjęła Pani decyzję o przeniesieniu zbiorów w inne miejsce. Stworzyła Pani stronę http://cosmeticandhouseholdmuseum.com/ – czyli wirtualne „Muzeum kosmetyków i chemii gospodarczej”. Skąd taki pomysł?

 

Muzeum jest miejscem, w którym zwiedzający może stosunkowo łatwo dotrzeć do konkretnego eksponatu. To trochę taki pośredni pomysł na skatalogowanie i uporządkowanie (w końcu) kolekcji. Pamięć jest zawodna i zwłaszcza przy nowych zakupach łatwiej mi sprawdzić czy kupuję duplikat czy też coś zupełnie nowego. Czasami duplikaty kupuję oczywiście celowo, jeśli mam szansę na zdobycie eksponatu, który jest w lepszym stanie od aktualnie posiadanego.

 

Jak pisze Pani – Idąc za ciosem powołałam do życia fundację. O jakiej fundacji mowa? Na czym skupia swoją działalność?

 

Fundacja niestety nadal jest na etapie projektu, intensywne życie zawodowe nie pozwoliło mi, w ostatnich latach skoncentrować się na niej. Celem fundacji, bo zakładam, że kiedyś powstanie, będzie pozyskiwanie funduszy na konserwację i publiczną prezentację zbiorów oraz wspieranie kształcenia fachowców zajmujących się konserwacją.

 

 

Reklama kosmetyków Tokalon, prasa codzienna, lata trzydzieste XX w.

Źródło: http://starekosmetyki.blogspot.com/2011/04/tajemniczy-tokalon.html

 

 

Jak na razie zbiory zobaczyć można jedynie w wersji wirtualnej. Gdzie aktualnie przechowuje Pani swoje zbiory? Jakie są Pani dalsze plany, czy zakłada Pani w bliższej bądź dalszej perspektywie otworzenie w Warszawie Muzeum kosmetyków i chemii gospodarczej?

 

Na szczęście mam dość duży dom, zbiory zajmują jeden pokój i kilka regałów, niestety spakowane w kartony. W dalszej perspektywie muzeum na pewno powstanie – jego utworzenie i prowadzenie będzie jednym z zadań fundacji.

 

 

Redaktor Maja Haczyk oraz Portal Biotechnologia.pl serdecznie dziękują Pani dr n. med. inż. Katarzynie Pytkowskiej za rozmowę oraz udostępnienie materiałów.

KOMENTARZE
Newsletter