Poseł Jarosław Gowin w swoich publicznych wypowiedziach przyznał ostatnio, że obecnie byłby skłonny poprzeć wprowadzenie moratorium na wykonywanie procedury in vitro ze względów lekarskich. „Nie zdawałem sobie sprawy, jak wątpliwa medycznie jest ta procedura. [Jednak] /…/ ze względów politycznych nie opowiem się za moratorium. Bo to byłoby niemożliwe do przeprowadzenia” . Tworzenie prawa w oparciu o polityczne kalkulacje kosztem racji etycznych i medycznych ostatecznie wcześniej czy później obraca się zawsze przeciwko człowiekowi. Jest to kolejny przypadek potwierdzający działanie zasady, według której polityk próbujący łączyć zasady liberalnej demokracji z chrześcijańskim przesłaniem moralnym, w końcu i tak poświęci moralność dyktaturze relatywizmu przebranej w szaty nowoczesnej demokracji.
3 marca b. r. bp. Marian Gołębiewski oświadczył: „Katolicki poseł, który pracuje w parlamencie, może głosować za ustawą, która minimalizuje zło, ale która nie jest całkowicie po myśli kościoła /…/ możemy to popierać, ale naszym zadaniem jest budzenie sumień”.
6 marca premier Donald Tusk wezwał do społecznej debaty na temat in vitro i eutanazji. Poseł Janusz Palikot zapowiedział już zgłoszenie projektu ustawy o eutanazji. Duża część obserwatorów życia społecznego odebrała apel premiera jako próbę odwrócenia uwagi od bieżących problemów życia kraju.
Projekt „ustawy Gowina” został negatywnie oceniony przez zespół pracujący pod przewodnictwem Małgorzaty Kidawy–Błońskiej. Klub parlamentarny Platformy Obywatelskiej opracował nowy projekt ustawy biotycznej. Ma on być wkrótce (a może kilka różnych wersji) przedstawiony premierowi.
26 marca 2009 r.
Zbigniew Zdunowski
KOMENTARZE