Małpi rozum?
Od dawna wierzyliśmy w unikalny poziom ludzkiej inteligencji, która odróżniała nas od zwierząt. Nasza zdolność do uczenia się, twórczego myślenia i – prawdopodobnie najważniejsza – zdolność porozumiewania się za pomocą mowy i języka, stanowiła podstawę do definiowania nas jako gatunku nadrzędnego. Jednak postęp technologiczny zmienia sposób postrzegania samych siebie i otaczającego świata. Wraz z przyrostem wiedzy dotyczącej sposobu funkcjonowania ludzkiego mózgu oraz z coraz częstszym wykorzystaniem zwierząt do badań naukowych, mających na celu rozpoznanie genów odpowiedzialnych za inteligencję, naukowcy coraz śmielej stawiają pytanie o możliwość wyniesienia innych gatunków do naszego poziomu intelektualnego. Środkiem do celu miałaby być ingerencja w ich genom. Pomysł może wydawać się nieco naciągany, jednak laboratoryjna rzeczywistość wyraźnie pokazuje, że praktycznie nic nie stoi na przeszkodzie w jego realizacji.
podRASOWanE gatunki
W ubiegłym miesiącu, Instytut Technologii w Massachusetts opublikował wyniki, przeprowadzonych przez zespół pod kierownictwem Ann Graybiel, badań nad zależnościami pomiędzy inteligencją a genami. Zespół badawczy w taki sposób zmodyfikował genom myszy, aby jej organizm produkował ludzką odmianę genu FOXP2, odpowiedzialneho za zdolność mózgu do uczenia się i porozumiewania na pomocą mowy. Celem eksperymentu było zbadanie czy planowa modyfikacja genu spowoduje poprawę zdolności uczenia się u gryzoni. Eksperyment powiódł się, genetycznie zmodyfikowana mysz pokonywała wyznaczoną trasę szybciej niż inne, „zwykłe‟, gryzonie. Przeprowadzony przez amerykańskich naukowców, kontrowersyjny, eksperyment może budzić entuzjazm wśród badaczy zainteresowanych zachodzącymi w naszym organizmie zmianami genetycznymi. Wynik „uboczny” wzbudza większe zainteresowanie niż główny cel projektu. Czy podnoszenie zdolności intelektualnych (i jakichkolwiek innych) zwierząt, jest rzeczywiście „sukcesem‟? Czy powinniśmy tworzyć organizmy zwierzęce, mogące rywalizować z człowiekiem na poziomie intelektualnym? Kolejne pytanie: skąd pobrano ludzki gen, który został następnie umieszczony w komórce zwierzęcej? Hipoteza o wyrównywaniu zdolności między człowiekiem a światem zwierząt jest wyimaginowana? Niezupełnie...
W 2011 roku, grupa badawcza z Uniwersytetu Wake Forest w Winston-Salem w Północnej Karolinie, przeprowadziła badania na pięciu makakach rezusach, mające na celu odkrycie i prześledzenie czynników, prowadzących u ludzi do chorób tj. Alzheimer, które powodują stopniową utratę kontroli nad procesem myślenia. Zwierzęta poddawano testom na inteligencję, zawierające elementy nauki i rozpoznawania obrazów i symboli. W trakcie trwania eksperymentu, małpom podano dawkę kokainy, aby osłabić ich zdolności intelektualne, a następnie skłoniono do powtórzenia ćwiczenia, którego rezultaty nie były już tak imponujące.
fot. Tambaco the Jaguar, flickr.com
Wyniki kolejnego etapu badań były jednak spektakularne. Małpom założono neuronowe implanty mózgowe, mające rejestrować i korygować funkcje tych neuronów, których działanie zablokowało działanie narkotyku. Implanty z powodzeniem zastępowały funkcje mózgowe osłabione przez kokainę. Sztuczna stymulacja neuronów, przeprowadzona przed podaniem narkotyku, skutkowała ponadprzeciętnym podniesieniem wyników testów. Głównym celem eksperymentu było zbadanie, czy protezy neuronów mogą zostać użyte w celu poprawy zdolności decyzyjnych centralnego ośrodka nerwowego u ludzi cierpiących na takie choroby jak Alzheimer lub po przebytych traumach. Niejako ubocznym rezultatem badań było stwierdzenie znacznej poprawy zdolności intelektualnych zwierząt poddanych stymulacji neuronów. I ponownie pojawia się pytanie o możliwość wykorzystania badań, w celu poprawy kondycji mentalnej zwierząt...
Wszystko to oznacza, że przekroczyliśmy próg ery spekulacji zwierzęcym genomem w celu poniesienia ich zdolności intelektualnych (dla nich samych? – przyp. Z. S.-C.), twierdzi George Dvorsky, ekspert z amerykańskiego Instytutu Etyki i Technologii Inżynieryjnej, think tanku badającego skutki rozwoju technologii. Dvorsky jest zdania, że rzeczywistość filmów fantastycznych jeszcze długo nie stanie się naszym udziałem, ponieważ nie pozwala na to obecny stan nauki. Nie wyklucza jednak takiej drogi postępu technologicznego. Prowadzone obecnie testy na zwierzętach, przybliżają nas niewątpliwie do próby wyeliminowania m.in. choroby Alzheimera. Zdaje się, że dalsze tego typu eksperymenty, z uwagi na ich kluczowe wyniki dla poprawy ludzkiego zdrowia, są nieuniknione. Jednak zaawawansowane manipulacje zwierzęcym genomem, rodzą poważne pytania bioetyczne.
W 2011 roku powstał raport Akademii Nauk Medycznych z USA dotyczący etycznych kwestii wykorzystywania ludzkiego materiału genetycznego w badaniach z udziałem zwierząt, którego cały jeden rozdział dotyczy badań nad funkcjonowaniem mózgu i manipulacji poznawczych.
Temat stał się polem do szerokiej dyskusji dla teoretyków takich jak Dvorsky, którzy sugerują, aby debatę wypchnąć na jeszcze „głębsze wody‟, pomijając „mieliznę korzyści‟ medycznych i naukowych. Postulują oni udział zwierząt w profitach płynących z postępu nauki, czyli de facto sugerują zrównianie praw ludzi i zwierząt…
Dla Davida Brina, autora powieści science-fiction, popularyzujących ideę ponoszenia zdolności zwierząt do poziomu reprezentowanego przez ludzi, zwierzęta o „ulepszonym genomie” mogłyby przejąć część odpowiedzialności za ochronę środowiska naturalnego. I stać się niejako współgospodarzami Planety. Jak dobrze, że niektórzy ludzie tylko piszą… Jednak inni, posiadający zaawansowane zdolności kognitywne mogą tę fikcję przekuć w rzeczywistość…
Paul Graham Raven z Uniwersytetu Sheffield twierdzi, że tzw. stanowisko „pro-uplifting” (opowiadające się za podnoszeniem zdolności intelektualnych zwierząt), świadczy o biologicznej i naukowej arogancji ludzi. Postawa ta, zdaniem Ravena, wynika z błędnego przekonania o wyższości natury ludzkiej nad światem zwierząt i hipotezie, że posiadanie wysokiego wskaźnika inteligencji u ludzi stanowi szczyt ewolucji stworzenia. Naukowiec podnosi jeszcze jedną kwestię. Stwierdza, że nie jesteśmy w stanie (nie mamy takiego autorytetu moralnego), aby decydować o dobru zwierząt bez ich zgody. Kontynuując stwierdza, że nie posiadając dość wiedzy o tym, co jest dobre dla nas, nie powinniśmy decydować o życiu innych gatunków.
fot. Mohd Khomaini Bin Mohd Sidik, flickr.com
I to wszystko?
I tu artykuł pana Tima Maughama nagle ucina się… Brakuje głębszej dyskusji nad zasadnością łączenia genów ludzkich ze zwierzęcymi; sposobem wykorzystania zwierząt o zmodyfikowanym genomie do dalszych badań, mających na celu poprawę jakości i długości życia ludzkiego i zasadnością przeprowadzania takich badań; nie zakwestionowano postulatu dotyczącego wyrażenia zgody przez zwierzęta do poddania się badaniom i późniejszego wykorzystania wyników badań dla dobra człowieka i nich samych… Niektóre wypowiedzi brzmią naprawdę groźnie i przywodzą na myśl „szowinizm gatunkowy‟ Singera czy wypracowane przez niego stanowisko o wyższości zwierząt nad niektórymi ludźmi (nieposiadających samoświadomości; noworodków). Jak zaskakujące jeszcze mogą okazać się postulaty „uczonych głów‟, można byłoby zapytać np. prof. Jana Hartmana, który w dość przewrotny (lecz logiczny) sposób dowiódł zasadności kaziroctwa... O ironio!
KOMENTARZE