Drugim grzechem jest niewstąpienie do Klub Komediowy. Jest to miejsce, które zapewnia codziennie dużą dawkę najlepszej komedii na żywo. Możemy tam przebierać w występach najlepszych improwizatorów i stand-uperów w Polsce. Wieczór tam z spędzony z pewnością nie będzie wieczorem zmarnowanym. Siedziba Klubu mieści się przy legendarnej już tęczy na placu Zbawiciela.
Jaki grzech, wręcz nie do wybaczenia, mogliście popełnić pod koniec listopada? Mogliście być w Warszawie i bezczynnie siedzieć w niedzielny wieczór 22- ego w domu, zamiast uczestniczyć w wydarzeniu będącym miksem tego, co w dwóch wyżej opisanych instytucjach najlepsze - pierwszym w Polsce stand-upie naukowym. Czym jest stand-up? Jest to jednoosobowa forma komediowa, gdzie artysta zwraca się bezpośrednio do publiczności prowadząc monolog i opowiadając w przekonywujący sposób bardziej, bądź mniej prawdziwe historie.
fot.: Robert Kowalewski, Centrum Nauki Kopernik
Ze stand-up’em zmierzyło się szesnastu finalistów konkursu FameLab, zajmujących się skrajnie różnymi dziedzinami nauki. Wydarzenie poprowadził jak zwykle świetny Antoni Syrek-Dąbrowski - jedyny profesjonalny stand-uper tego wieczoru. On też wcześniej przeprowadził naukowcom szkolenie, wprowadzając ich w świat komedii. Czy poradzili sobie z zadaniem? Zapytany o to Antoni odpowiedział “Praca z tak inteligentnymi i otwartymi ludźmi to była czysta przyjemność. Mieli za zadanie skonstruować pięciominutowe wystąpienie na podstawie badań/zagadnień naukowych jakimi się zajmują. Czasem nie było to łatwe. Jak spytałem się Damiana - Czym się zajmujesz? - on odpowiedział wesoło - badam nowotwory i zarażam komórki HIVem. Ale daliśmy radę! Pomysły jakie pączkowały w ich głowach były naprawdę niesamowite. Co najbardziej mnie zachwyciło, to że strasznie szybko pojęli mechanizmy komediowe jakimi trzeba się posługiwać, by erytrycyna lub absorber fal elektromagnetycznych stały się śmieszne. I co? Stały się. Ludzie szaleli! Przez salwy śmiechu i oklaski ich pierwotnie pięciominutowe występy przeciągały się do 10 minut.
fot.: Robert Kowalewski, Centrum Nauki Kopernik
To było dla mnie bardzo inspirujące doświadczenie. Dzięki nim dostrzegłem, gdzie jeszcze można szukać komedii i jak pozornie poważne tematy mogą zostać ujęte w sposób lekki i tym samym rozbawić widownię.”
Były to cudowne dwie i pół godziny śmiechu oraz nauki w jednym. Pomimo tego, że w rzeczywistości niedużo prawdziwych żartów padło tego wieczoru z ust występujących, to udowodnili, że dzięki swojej wiedzy i urokowi osobistemu są w stanie porwać publiczność. Widownia wysłuchała historii Jakuba Bochińskiego (pracownika Open University), który jako odpowiedzialny astronom przespał przelot meteoru czelabińskiego, gdyż dzień wcześniej postanowił wybrać się na imprezę. Mieliśmy Monikę Koperską (doktorantkę Uniwersytetu Jagiellońskiego, zwyciężczynię pierwszej edycji konkursu Famelab), która zajmuje się chemią konserwatorską. Prywatnie jest ona przyszłą mamą, która w naukowy sposób obala mity dotyczące ciąży np. że ponoszenie podnoszenie rąk nie spowoduje owinięcia się pępowiny dookoła dziecka i jego uduszenia. Wystąpiła również Aleksandra Klemba (doktorantka Uniwersytetu Warszawskiego) badająca procesy molekularne związane z chorobami nowotworowymi jajnika. Jak się okazało, znalezieniu prawdziwej miłości nie sprzyja duża wiedza i świadomość istnienia takich chorób jak AIDS, rzeżączka i kiła, bo przez to pani biolog najpierw pyta o aktualne badania krwi, a potem o miejsce randki. Od Jana Paczesnego (pracownika Instytutu Chemii Fizycznej PAN) dowiedzieliśmy się, że viagra miała być lekiem na serce i że kokainą próbowano kiedyś leczyć uzależnionych od heroiny. Dobrym podsumowaniem życia każdego prawdziwego naukowca był fragment występu Damiana Sojki (pracownika Centrum Onkologii w Gliwicach): "Nauka to wielkie projekty, poświęcenie dla dobra ludzkości. Wybitne osiągnięcia i szaleństwo dzieli bardzo cienka granica. Taki Pan Moniz - to dzięki niemu można pójść do szpitala i zrobić obrazowanie mózgu. Ależ był zdziwiony kiedy dostał Nobla nie za obrazowanie tylko za lobotomię. Lobotomia miała leczyć np. depresję, ale stosowano ją również, gdy ktoś za bardzo interesował się płcią przeciwną. Tak było w przypadku siostry Kennedy’ego - Rosemary. Zabieg był spektakularnym sukcesem, bo rzeczywiście nie interesowała się już mężczyznami... Już niczym się nie interesowała, bo resztę życia spędziła w psychiatryku."
fot.: Robert Kowalewski, Centrum Nauki Kopernik
W Polsce wydarzenia, których celem jest popularyzacja nauki wśród dorosłych są niestety nadal rzadkością. Centrum Nauki Kopernik jest pionierem w tej materii i raz w miesiącu we współpracy z firmą Samsung organizuje “Wieczory dla dorosłych”. Tym bardziej stand-up naukowy był wydarzeniem wyjątkowym i zapewne również dlatego od tygodnia wszystkie bilety na tę imprezę były już zarezerwowane. Wszystkim bohaterom wieczoru gratulujemy i czekamy na więcej.
Katarzyna Konarzewska,
stażystka portalu Biotechnologia.pl
791791681_ecc5efac79_b.jpg
KOMENTARZE