Idzie nowe?
Jak donosiły w ostatnim czasie media od początku lipca b. r. do rządowego programu in vitro zgłosiło się 7500 par. Okazuje się, iż 400 z nich oczekuje już narodzin dziecka poczętego za pomocą ww. metody pozaustrojowej. Jedną z osób komentujących w imieniu klinik in vitro funkcjonowanie omawianego programu był dr Grzegorz Mrugacz, dyrektor medyczny Kliniki Leczenia Niepłodności „Bocian”, biorący udział w ministerialnym spotkaniu podsumowującym W opinii lekarza „Początkowo w środowisku pojawiały się obawy związane m.in. z kwalifikowaniem do niego pacjentek. Okazały się jednak bezpodstawne, ponieważ program przewiduje rozwiązania dla problematycznych kwestii, dając szansę wielu parom na szczęśliwe rodzicielstwo. (…) Na przykładzie naszej Kliniki możemy powiedzieć, że około połowa par skorzystała z in vitro w ramach rządowego programu.” Cytowany ginekolog prezentuje w tym zakresie pierwsze diagnozy społeczne: „Projekt zmienia sposób myślenia o procedurze in vitro – pacjenci stają się bardziej otwarci. Kluczowym elementem rozmowy nie jest już kwestia finansów, ale kwestie medyczne. Powoli obserwujemy też zmianę postrzegania niepłodności, jako przypadłości, którą można skutecznie leczyć”. Dodatkowo
„Z pewnością program dobrze wróży rozwojowi klinik leczenia niepłodności w 2014 roku. Rośnie świadomość in vitro i zwiększa się liczba wykonywanych zabiegów”- konkluduje dr Mrugacz.
Tak samo
Ocena programu zdrowotnego in vitro przez znaczną większość polskich mediów przedstawiona została w sposób bezrefleksyjny. Cytowano wypowiedzi ekspertów, ukazywano statystyki, formułowano diagnozy. Samo „znaczenie” 400 ciąż ukazane może zostać z różnych perspektyw. Dla każdej ze statystycznych 400 rodzin informacja o ciąży to ten rodzaj wiedzy, której zapewne z żadną inną rzeczywistością nie można porównać. Pamiętajmy- co uczciwie trzeba podkreślić- iż do programu kwalifikowani są małżonkowie, którzy od min, roku bezskutecznie starali się o poczęcie dziecka. Informacja o ciąży zapewne jest zmiana wymarzoną. Ukazując chlubne znaczenie statystyk, trudno nie wskazać jednak na pewną, jak się wydaje manipulację medialną. Dane Głównego Urzędu Statystycznego za 2012r. w odniesieniu do żywych urodzeń wskazują, iż na świat przyszło w naszym kraju niespełna 390 tys. dzieci. Gdy podzielimy przywołaną liczbę przez ilość dni w roku wyjdzie nam uśredniona liczba informująca nas jednocześnie, iż w ww. okresie każdego dnia przychodziło na świat 1068 polskich obywateli.
Oczywiście w tym miejscu można podkreślić, że celem programu nie jest przecież wprowadzenie konkurencyjnej -do naturalnej- metody prokreacyjnej. Taki pogląd jest zresztą słuszny, W przekazie medialnym dostrzec jednak można, iż metoda in vitro jest szansą na poprawę fatalnej sytuacji demograficznej naszego kraju. Niestety wydaje się, iż nie jest to prawda.
Zarodek…kto?
W chwili ogłaszania informacji o uruchomieniu rządowego programu Minister Zdrowia, Bartosz Arłukowicz zaznaczał, iż procedury będą bezpieczne nie tylko dla par starających się o dziecko, ale również dla samych zarodków: „Zabezpieczamy i gwarantujemy bezpieczeństwo zarodków. Nie przystąpi do programu nikt, kto nie będzie w stanie sprostać zabezpieczeniu przyszłości wytworzonych zarodków”- stanowczo podkreślał Minister. Przypomnijmy jednak, że nie tak dawno temu, bo we wrześniu Komisja Europejska skierowała przeciwko Polsce pozew do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Europejscy urzędnicy wyrzucają nam przede wszystkim brak wprowadzenia zapisów unijnego prawa dotyczącego jakości i bezpieczeństwa ludzkich komórek i tkanek. Jak podkreślaliśmy tuż po wakacjach, Frederic Vincent- Rzecznik Komisji Europejskiej ds. ochrony zdrowia, w trakcie wywiadu informującego dziennikarzy o działaniach Komisji przeciwko Polsce podkreślił, że nie chodzi w tym miejscu o krytykę, etyczną, prawną czy też polityczną działań podjętych ws. metody zapłodnienia pozaustrojowego. Komisja doskonale zdaje sobie sprawę, iż po pierwsze w Polsce nie ma zakazu stosowania in vitro, a po drugie wprowadzony został Rządowy Program Leczenia Niepłodności, który jednak nie wypełnia polskich zobowiązań w omawianym zakresie. Reasumując zatem, zachwycając się pojawieniem się dzięki rządowemu programowi 400 ciąż zapomniano, iż Rząd polski nie wywiązał się z fundamentalnego zobowiązania zagwarantowania bezpieczeństwa zarodków.
Kilka miesięcy temu w rozmowie z dr Marta Soniewicka, prawnik oraz bioetyk z UJ zwróciła uwagę że „Obserwując polską politykę, w której od lat nie udaje się dojść do porozumienia w kwestii regulacji metod sztucznego zapłodnienia, można odnieść wrażenie, iż decyzja rządu, by zapewnić dofinansowanie metody zapłodnienia in vitro w ramach trzyletniego programu zdrowotnego (…)jest gestem czysto politycznym, a nie rozwiązaniem problemu. (…) Biorąc jednak pod uwagę założenia demokratycznego państwa, zastępowanie rządów prawa rządami polityki jest metodą trudną do zaakceptowania i szalenie niebezpieczną, której rząd nie powinien obierać.”- konkluduje badaczka. Analizując znaczenie ostatnich pięciu miesięcy dla polskiej debaty bioetycznej dojść można do wniosku, iż program zdrowotny in vitro całkowicie wymazał omawianą tematykę z dyskusji politycznej. W chwili obecnej politycy w zasadzie nie zajmują się tym tematem. Czy to dobrze? Niestety, dopiero czas to pokarze.
KOMENTARZE