Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Myślę więc jestem- czy lekarzom udało się nawiązać kontakt z „wegetatywnym pacjentem”?
19.11.2012 , Tagi: , bioetyka

W ramach proponowanych przez nasz dział bioetycznych analiz i refleksji uważny obserwator zapewne bardzo szybko dostrzeże brak jednego z kluczowych tematów dyskutowanych w ramach zagadnienia dylematów moralnych współczesnej medycyny. Mowa tutaj o problemie eutanazji. Sytuacja ta nie jest spowodowana przypadkiem lub też przeoczeniem. Niezwykle trudno temat eutanazji odnieść do problemu współczesnej biotechnologii czy też szerzej, nowoczesnej technologii medycznej.  Rzeczywistość potrafi jednak zaskoczyć. Zdarzenia jakie miały ostatnio miejsce na terenie Kanady powodują jednak, iż także wspomniany ważny problem opieki nad osobą znajdującą się w stanie wegetatywnym powinien spotkać się z pewną refleksją

Mamy kontakt

W połowie listopada b. r. m. In. polskie media przekazały informacje o nawiązaniu kontaktu z 39-letnim Kanadyjczykiem, Scottem Routleyem, który 12 lat temu miał wypadek samochodowy. Od tego momentu osoba ta znajduje się w stanie wegetatywnym, co stanowi bezpośrednie następstwo ciężkiego uszkodzenia mózgu. Funkcjonowanie pacjenta w rzeczonym stanie spotyka się w ostatnim czasie z dość dużym zainteresowaniem ze strony naukowców. M. In. powyższe okoliczności spowodowały, iż sprawą Routleya zainteresował się prof. Adrian Owen, wykładający na uniwersytecie w Cambridge i na University of Western Ontario (Kanada). Wspomniany badacz za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego, już w 2006r. przeprowadziła badania, w których starał się nawiązać kontakt z kobietą zdiagnozowaną, jako pacjentka znajdująca się w stanie wegetatywnym. Jak donosi Wojciech Moskal z „Gazety Wyborczej”, prof. Owen w swoim badaniu chciał sprawdzić, czy pacjentka „zareaguje na dwa polecenia. Każde z nich powinno uruchamiać inny fragment mózgu. Gdy pacjentkę poproszono, by wyobraziła sobie, że gra w tenisa, w jej mózgu zaczynał świecić fragment kory ruchowej. Gdy polecono jej, by wyobraziła sobie, jak porusza się po własnym domu - świecił tzw. zakręt przyhipokampowy związany z orientacją przestrzenną”. W wynikach, jakie badacz, wraz ze swoim zespołem, opublikował na lamach "New England Journal of Medicine" zwracał uwagę, iż reakcje neurologiczne zbiegały się w czasie z poleceniami lekarzy, przy jednoczesnej aktywności tych sfer mózgu, które uprzednio zostały przewidziane przez naukowców. Przywołane badania zostały powtórzone na ponad 20 pacjentach, znajdujących się zdaniem lekarzy w stanie wegetatywnym. Procedurę wykonano także, w ramach badań kontrolnych z ponad trzydziestoma zdrowymi pacjentami. Wyniki jednoznacznie pokazują, że reakcja neurologiczna na zadawane pytania posiada całkowicie nieprzypadkowy charakter. Co jest zatem wyjątkowego w sytuacji Scotta Routleya?

W przypadku omawianego Kanadyjczyka lekarze podjęli próbę nawiązania z nim swoistej rozmowy. Na czym ona polegała? Jak donosi przywołany powyżej redaktor Moskal: „Zapytali: "Czy twój ojciec ma na imię Thomas?", "Czy twój ojciec ma na imię Alexander?", "Czy masz siostry?".Jeśli odpowiedź brzmiała "tak", pacjenta proszono, by wyobrażał sobie, że gra w tenisa. Jeśli "nie" - że chodzi po własnym domu. Wszystko, co w czasie doświadczenia działo się w mózgu mężczyzny, było rejestrowane za pomocą rezonansu magnetycznego. Okazało się, że chory zareagował na pięć z sześciu zadanych pytań. Gdy odpowiadał twierdząco, w jego mózgu świeciła się kora ruchowa. Gdy chciał powiedzieć "nie" - świecił się rejon związany z orientacją przestrzenną. Jego rodzina potwierdziła, że wszystkie odpowiedzi były zgodne z prawdą”. Działania te zwróciły uwagę, że pomimo pojawiającego się co pewien czas szumu medialnego dotyczącego prawa do śmierci podobne do powyższych próby badawcze nie są rzadkością w świecie naukowym.

Jak podaje Joanna Bątkiewicz Brożek z „Gościa Niedzielnego”: „Coma Science Group – Belgowie i Brytyjczycy – wykazali, że ponad 40 proc. przypadków osób w stanie śpiączki jest mylnie diagnozowanych. Pojawiają się nawet głosy (zespół neuropsychiatrów ze szpitala San Camillo w Wenecji), by poddać redefinicji stan wegetatywny. Zdiagnozowany przez Włochów pacjent jako wegetatywny, po stymulacji magnetycznej przez wszczepioną do jego mózgu sondę potrafił odebrać z rąk lekarza szklankę wody i wypić ją. Przez kilkanaście lat źle go leczono i nie podawano środków przeciwbólowych. Z kolei naukowcy pod kierunkiem prof. Borisa Kotchoubeya z Tybingi udowodnili, że pacjenci – rzekomo w stanie wegetatywnym – są w rzeczywistości „uwięzieni we własnym ciele”, a co najważniejsze – mimo koszmaru bycia „pogrzebanym żywcem” – wykazują chęć życia!”. Jak podaje z kolei Krzysztof Urbański z redakcji „Rzeczpospolitej”: „Inny kanadyjski pacjent, Steven Graham, był w stanie wykazać, że zarejestrował pewne fakty po uszkodzeniu mózgu. Steven Graham odpowiedział „tak" na pytanie, czy jego siostra ma córkę. Jego siostrzenica urodziła się po wypadku samochodowym, w którym ucierpiał pięć lat temu”.

Wątpliwości

Część obserwatorów analizujących działania naukowe dostrzega jednak pewną niespójność oraz brak rzetelności w prezentowaniu przywołanych, wydawałoby się spektakularnych informacji. Czytając choćby komentarze pod artykułem zamieszczonym w „Gazecie Wyborczej”, pod artykułem Wojciecha Moskala: Miał być w stanie wegetatywnym. A przemówił, możemy dowiedzieć się, że np. „badania prezentowane tutaj jako "wiadomość dnia" pochodzą z 2006 roku, opisywanie ich w kategoriach nowości i sensacji oznacza tylko poważny brak orientacji w temacie. Poza tym w artykule panuje kompletne pomieszanie pojęć, która również wskazuje na słabą orientacje piszącego/piszącej. Stan wegetatywny (VS) z definicji oznacza brak świadomości, więc nie da się porozmawiać z taka osobą. Osoba, z która można porozmawiać musi być na poziomie przynajmniej MCS (Minimal Consciouss State). Zdarza się, że takie osoby mimo świadomości nie mogą się kontaktować z powodu uszkodzonych szlaków prowadzących do mięśni ale to nie oznacza w żaden stanu wegetatywnego.” Przywołany komentarz autorstwa komentatora ukrywającego się pod nikiem: tat.tvam.asi, są przykładem z jednej strony sceptycyzmu, a z drugiej stanowią  jasny dowód świadczący o konieczności ukazywania podobnych działań w sposób niezwykle precyzyjny. Jan Stradowski, szef działu nauka miesięcznika Focus, w kontekście omawianych zdarzeń zwraca uwagę, iż nie można mylić stanu wegetatywnego (całkowity brak świadomości, brak możliwości porozumienia się z osobą w sposób werbalny i niewerbalny) z tzw. stanem zamknięcia, w którym to osoba posiada świadomość własnej sytuacji, a jednocześnie nie ma żadnych możliwości zamanifestowania swoich pragnień, woli, opinii. Warto pamiętać, że spotykamy także stany, w których to dana osoba zachowuje minimum świadomości, pozwalający jej na „wyprodukowanie” elementarnych reakcji na bodźce, które docierają z zewnątrz (mrugnięcie okiem, poruszenie palcem). Trudno zatem zapomnieć, że. działanie ludzkiego  mózgu w wielu przypadkach, w dalszym ciągu pozostaje tajemnicą.

Miejcie nadzieję….

Pojawienie się podobnych wyników badań bez względu na to czy mamy do czynienia ze stanem wegetatywnym czy też z ww. stanem zamknięcia powoduje, iż prezentowana przez zwolenników eutanazji teza mówiąca opotrzebie zakończenia cierpień, oraz zaprzestania jakichkolwiek działań pielęgnacyjnych traci rację bytu. Dla wielu komentatorów jednym z najważniejszych osiągnięć omawianego tu kanadyjskiego casusu jest uzyskanie wiedzy mówiącej o tym, iż osoba w stanie wegetatywnym nie doświadcza bólu. Tym samym uzmysłowienie sobie, że pacjent w omawianym stanie de facto myśli zmienia w sposób istotny trajektorię rozważań bioetycznych.

Z drugiej jednak strony pojawiają się w tym momencie wątpliwości, które wyraża sam prof. Owen stwierdzając, że: „– Routley najwyraźniej nie był w stanie wegetatywnym” . Naukowiec dodaje jednak, że „Scott był w stanie wykazać, że ma świadomy, myślący umysł. Skanowaliśmy jego mózg kilkanaście razy i jego obraz pokazuje, że jest w stanie odpowiedzieć na nasze pytania. Sądzimy, że wie, kim jest i gdzie się znajduje. To przełomowy moment.” Co jednak jeśli pacjent, z którym nawiązalibyśmy kontakt, wypowiedziałby opinię o doświadczaniu od lat przerażającego bólu?

Świadomość, iż tego typu odpowiedź może się pojawić z całą pewnością musi istnieć w trakcie podejmowania dalszych działań zmierzających do poznania myśli człowieka w stanie wegetatywnym. Z drugiej strony czy uświadomienie sobie potencjalnej pozytywnej oraz negatywnej odpowiedzi nie doprowadziło do skierowania wreszcie debaty dotyczącej osób przewlekle chorych na drogę zadania sobie pytania o prawdziwe potrzeby wspomnianej grupy pacjentów? Z całą pewnością nikt nie ma prawa oceniać działań np. pani Barbary Jackiewicz, dwukrotnie proszącej sąd o zgodę na eutanazję wykonaną na jej synu, żyjącym od ponad 24 lat w stanie wegetatywnym. Trudno dziwić się również żonie, zmarłego w ostatnim czasie  Tomego Nicklinsona, który od 2005 r. funkcjonował we wspomnianym powyżej stanie zamknięcia. Nie znamy dziś wszystkich odpowiedzi na trudne pytania. Być może jednak nawiązanie kontaktu z osobami z uszkodzonym mózgiem pozwoli na stworzenie warunków, w których wszelki ból zostanie ograniczany. Być może rację ma prof. Owen, mówiąc, że „W przyszłości możemy zapytać, co możemy zrobić, aby poprawić jakość ich życia. Możemy oferować nadzieję lub choćby dowiedzieć się o pory dnia, w jakich pacjenci chcą być myci bądź karmieni”. Być może w przypadkach podobnych do zdarzeń związanych z zaprzestaniem karmienia Eluany Englaro, czy też Terri Schiavo, w przyszłości pojawi się możliwość zapytania ich o zdanie, być może zaistnieje możliwość by uzyskać istotne oponie pacjentów, którzy nie mają możliwości głośnego zabrania głosu. Czy pozostajemy na etapie: być może, czy jest to swoisty neurologiczny Mount Everest? Scott Routley bardzo jasno dał do zrozumienia, że nie doświadcza bólu. Naukowcy założyli zatem pierwszą bazę w drodze na szczyt.

Błażej Kmieciak

 

Źródło: www.gazeta.pl, www.gosc.pl, www.rp.pl   

KOMENTARZE
Newsletter