Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Europejski Sąd Genetyczny- nowe orzeczenie Trybunału w Strasburgu
Błażej Kmieciak, 13.09.2012 , Tagi: , bioetyka

Polska scena publiczna w okresie wakacyjnym zdominowana została przez dwa istotne tematy. Pod koniec czerwca ujrzała światło dzienne informacja o pomyśle karania za stosowanie metody In vitro. Z kolei finisz letniego okresu urlopowego to niekończące się dyskusje dotyczące afery związanej z działalnością firmy Amber Gold.  Również pod koniec wakacji, a dokładnie 28 sierpnia, Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu (ETPCz) wydał wyrok w spr. Costa i Pavan przeciwko Włochom. Co ciekawe wyrok ten dotyczył procedury zapłodnienia pozaustrojowego, a więc tematu, którym Trybunał zajmował się ostatnio w przypadku sprawy R.R. przeciwko Polsce. Sam werdykt europejskich sędziów, czego się należało spodziewać spolaryzował pojawiające się w mediach opinie. Część osób uznała, że udało się w końcu doprowadzić do stanu, w którym to o biotechnologicznych możliwościach rozpoczęto rozmawiać w sposób profesjonalny, a nade wszystko zaczęto upominać się o należne człowiekowi prawo korzystania ze zdobyczy ww. gałęzi nauki. Z drugiej strony nadal pojawiają się głosy mówiące, że Trybunał w istocie zaprzeczył własnej działalności. Podkreślono bowiem, że sąd swym wyrokiem, jak to określił Tomasz Terlikowski z portalu Fronda.pl „wpisał się także w logikę hitlerowską, uznając, że prawnicy mają prawo decydować, kto jest, a kto nie jest człowiekiem, czyli kogo można, a kogo nie można zamordować w zgodzie z prawem”. Przywołana przez publicystę postać sędziów kieruje nas nieoczekiwanie w stronę afery Amber Gold. Przy okazji bowiem wyjaśniania okoliczności powstania owej para bankowej instytucji część dziennikarzy oraz polityków jawnie zaczęła zadawać pytania o zakres władzy, a także poziom wartości prezentowanych przez polskich sędziów, których decyzje doprowadziły do utworzenia firmy przez osobę oskarżoną o malwersacje finansowe. Postać sędziów pojawia się, jak widać również w przypadku sprawy Costa i Pavan przeciwko Włochom. Sędziowie ETPCz w swoim orzeczeniu zwrócili uwagę rządowi włoskiemu, że w odniesieniu do problematyki prenatalnej termin „dziecko” oraz „embrion” nie są pojęciami tożsamymi.

Sprawa z całą pewnością przez pewien czas będzie wywoływać silne emocje. Dotyczy ona bowiem  problemu, który odwołuje nas do zjawiska eugeniki. Co jednak ciekawe owo zjawisko może być tutaj rozpatrywane zarówno z pozycji rodziców, jak i dziecka. Cała sprawa ponadto pokazuje nam pojawienie się nowych zjawisk związanych z funkcjonowaniem sądów, coraz częściej podejmujących tematy z pogranicza biotechnologii oraz etyki. Zastanówmy się zatem, co w istocie postanowili europejscy mędrcy prawa?


Przeczytaj również:

Niepełnosprawna diagnoza- wokół nowego stanowiska Komitetu Bioetyki PAN

Próbówka na kozetce, czyli psychiatryczne refleksje o metodzie in vitro.


Doświadczenia włoskie

 

Trybunał wydając swój werdykt odniósł się do sytuacji państwa Rosetty Costa oraz Waltera Pavana, którzy, jak podają media są nosicielami mukowiscydozy. Przywołane zaburzenie zostało zdiagnozowane u ich pierwszego dziecka. W trakcie ciąży z drugim dzieckiem, w wyniku badań prenatalnych ustalono, iż nienarodzone dziecko również jest nosicielem uszkodzonego genu. Ciąża została zakończona za pomocą tzw. „aborcji terapeutycznej”. Costa oraz Pavan zdecydowali się wówczas na poczęcie dziecka drogą zapłonienia pozaustrojowego, w trakcie którego będzie istniała możliwość implantacji dziecka nie obciążonego genetycznie. Włoskie ustawodawstwo zakazuje jednak podejmowania selekcji embrionów w ramach diagnostyki preimtamplacyjnej (Preimplantacyjna diagnostyka genetyczna ang. preimplantation genetic diagnosis, PGD). Sama procedura, In vitro jest dopuszczalna, ale jedynie w wypadku: par niepłodnych, lub w sytuacji gdy mężczyzna jest nosicielem wirusa HIV lub żółtaczki typu B i C.

Co ciekawe we Włoszech sprawa omawianego typu diagnostyki przez ostatnich kilka lat wywoływała bardzo silne emocje. Andrea Sabbadini, włoski ekspert w dziedzinie bioetyki analizując dla polskiej prasy włoskie doświadczenia w zakresie uchwalenia ustaw regulujących zagadnienie zapłodnienia pozaustrojowego zwrócił uwagę, iż pomimo istnienia jasnych zapisów legislacyjnych nie ominęła Włochów żywa dyskusja, która zapewne w tym momencie nabierze jeszcze dynamiczniejszego tempa. Autor zwraca uwagę, że „Prawo zabrania eksperymentów na ludzkim embrionie. Badania kliniczne dopuszczone są tylko w celach terapeutycznych i diagnostycznych mających służyć zdrowiu i rozwojowi embrionu. Ustawa (mowa tutaj o ustawie z 10 lutego 2004 regulującej we Włoszech medycznie wspomaganą prokreację- przyp. BK).  zabrania tworzenia embrionów w celach naukowych i eksperymentalnych, jakiejkolwiek formy selekcji embrionów lub selekcji gamet mającej na celu eugeniczną interwencję w strukturę embrionu, a także klonowania embrionów oraz łączenia gamet ludzkich z gametami innych gatunków”.(IMAGO Nr 2- 3/2011) Uchwalenie jednak ustawy nie spowodowało w Italii zakończenia dyskusji bioetycznych. W następnych latach Włoski Trybunał Konstytucyjny dokonał modyfikacji prawa, zwracając uwagę, iż to przede wszystkim lekarz (a nie zapis prawny) powinien decydować o liczbie tworzonych w programie In vitro embrionów. Następnie pojawiły się dwie interpretacje omawianych przepisów. Sabbadini zaznacza, że „Pierwsze wytyczne, ustanowione dekretem Ministra Zdrowia z 21 lipca 2004 roku, zakładały między innymi, że wszelka diagnostyka przedimplantacyjna embrionu, poza diagnostyką o charakterze czysto „obserwacyjnym”, jest zabroniona. Co więcej, wytyczne przewidywały medyczne i techniczne warunki, które należy spełnić w przypadku stosowania technik niezbędnych przy medycznie wspomaganej prokreacji (tj. wykonania gruntownych testów laboratoryjnych)”.

Kolejne wytyczne, co istotne dla sprawy Rosetty Costa oraz Waltera Pavana zezwalały na stosowanie procedury zapłodnienia

pozaustrojowego wobec par obciążonych określonymi schorzeniami natury genetycznej. Dokument ten, w ww. sytuacji klinicznej pozwalał na stosowanie PDG. Tym samym diagnostyka wykonywana na embrionie posiadała charakter interwencyjny, a nie jedynie „obserwacyjny”.

We Włoszech, co także ważne dla polskiej debaty bioetycznej zwrócono uwagę, iż istnieje niekonsekwencja w zakazie stosowania preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej. Podkreślono bowiem, że prawo włoskie zezwala na stosowanie standardowej diagnostyki prenatalnej płodu, co w wypadku zdiagnozowania u dziecka istotnej niepełnosprawności prowadzić może do  „terapeutycznej aborcji”. Obrońcy prezentowanego status quo pozostając w duchu, swoistej genetycznej filozofii Jeana Louisa Lejeune zwracali jednak uwagę, że PDG posiada wyraźne eliminacyjny charakter, natomiast celem diagnostyki prenatalnej wykonywanej w trakcie bardziej zaawansowanej ciąży winno być odkrycie określonych schorzeń i w miarę możliwości dążenie do ich korekcji, terapii itd. We Włoszech w omawianym temacie odbyło się kilka referendów, żaden jednak nie doprowadził do istotnej zmiany legislacyjnej na korzyść żadnej ze stron sporu.

Strasburg locuta causa finita

Trybunał w Strasburgu uznając, iż doszło do naruszenia art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (prawo do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego) również zwrócił uwagę na przedstawioną powyżej niespójność włoskich przepisów prawa. Podkreślono, że państwo włoskie nie może uniemożliwiać dostępu do nowoczesnych technik prokreacyjnych parom, które posiadając wiedzę o określonych obciążeniach genetycznych. Tym bardziej uznano, że działania takie są niespójne i niekonsekwentne w sytuacji, w której to prawo włoskie zezwala na dokonanie aborcji w chwili zdiagnozowania u nienarodzonego dziecka istotnej niepełnosprawności uniemożliwiającej jego samodzielne funkcjonowanie.

Co ciekawe prezentowana wykładnia już kilka miesięcy temu ujrzała światło dzienne w ramach polskiej debaty bioetycznej. Polski Komitet Bioetyki przy Prezydium PAN w swoim stanowisku w sprawie preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej podkreślił, że „Biorąc powyższe pod uwagę, stwierdzić należy, że zakaz wykonywania diagnostyki preimplantacyjneji selekcji zarodków, przy jednoczesnym zezwoleniu prawnym na diagnostykę prenatalna, prowadziłby do paradoksalnej konkluzji, że wyeliminowanie zarodka in  vitro z ciężkim defektem genetycznym jest większym złem, niż przerwanie ciąży po stwierdzeniu poważnych wad płodu. Zakaz prawny stosowania preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej godziłby zatem w spójność polskiego prawa, a także w jego integralność aksjologiczna”.

Trybunał w Strasburgu rozważał ponadto czy w sprawie Rosetty Costa oraz Waltera Pavana nie doszło do naruszenia także innego zapisu Konwencji, a mianowicie art. 14 mówiący o zakazie dyskryminacji. Skarżący bowiem uznali, iż ich sytuacja jest wyraźnie różna (czytaj gorsza) od możliwości par, które z racji na wyżej opisane wskazania medyczne mogą we Włoszech poddać się procedurze In vitro. Trybunał nie podzielił jednak tego stanowiska

Na koniec warto dodać, że ETPCz w pewnym sensie pouczył rząd włoski w odniesieniu do stosowanej przez niego terminologii odnoszącej się do przyczyn wprowadzenia zakazu stosowania PDG. Władze Włoch powołały się tutaj na potrzebę ochrony zdrowia matki i dziecka, godność i  wolność sumienia przedstawicieli zawodów medycznych oraz konieczność uniknięcia niebezpieczeństwa stasowania praktyk eugenicznych. W oficjalnej notatce prasowej wydanej przez Trybunał tuż po ogłoszeniu wyroku zwrócono uwagę, iż formułując powyższe stanowisko rząd włoski nie może używać jako tożsame pojęć „dziecko” oraz „płód”.

Dwie eugeniki

 

Analizując, już po pewnym czasie komentarze ukazujące znaczenie omawianego werdyktu dostrzega się, iż nawet konserwatywni publicyści „zgadzają się z Trybunałem” w punkcie orzeczenia dostrzegającym niekonsekwencję i niespójność włoskich przepisów. Magdalena Markowicz na łamach Gościa Niedzielnego zauważa, że „Strasburg widzi sprzeczność we włoskim prawie, które dopuszcza możliwość aborcji w przypadku ciężkiej choroby dziecka, a wyklucza in vitro w celu jej uniknięcia. I słusznie, bo sprzeczność rzeczywiście jest.

Abortowanie chorych dzieci rozwijających się w łonie matki jest eugeniką. I stosowanie in vitro, żeby wybrać sobie zdrowy zarodek, też jest eugeniką. Czyli w ramach ujednolicenia praw (człowieka oczywiście) według trybunału powinniśmy rozszerzyć zakres eugeniki”. Co ciekawe także publicyści reprezentujący liberalne podejście do problemów natury światopoglądowej wypowiadają się w sposób zbliżony do powyższego. Ewa Siedlecka w Wysokich Obcasach, tak komentuje omawiane rozstrzygnięcie „Trybunał jednogłośnie uznał, że pragnienie posiadania zdrowego potomstwa dzięki zapłodnieniu in vitro mieści się w prawie do życia prywatne go i rodzinnego. A w sytuacji, gdy możliwa jest aborcja chorego płodu - zakaz selekcji zarodków w przypadku zagrożenia chorobą genetyczną jest nieproporcjonalnym ograniczeniem tego prawa”.  Widać zatem, iż omawiany wyrok z jednej strony dotyka pojęcia eugeniki a z drugiej problemu poszanowania fundamentalnych praw człowieka.

Owo myślenie eugeniczne kieruje nas do koncepcji, która od czasów jej twórcy Francisa Galtona, w różnych ujęciach (negatywnym oraz pozytywnym) dążyła do uzyskania metod, krótko mówiąc udoskonalenia gatunku ludzkiego. Jak doskonale pamiętamy w skrajnej postaci myślenie eugeniczne wprowadzone zostało w nazistowskich Niemczech i doprowadziło do okaleczenia oraz śmierci wielu tysięcy osób uznanych za gorsze z racji na posiadane cechy fizyczne oraz psychiczne. Co ciekawe, w sprawie Costa i Pavan przeciwko Włochom zwolennicy metod zapłodnienia pozaustrojowego dość mogą do wniosku, że faktyczny zakaz stosowania metody In vitro dla par obciążonych schorzeniem genetycznym jest nie tylko dyskryminacją, ale również urzeczywistnieniem myślenia eugenicznego. Z całą pewnością taki pogląd należy uznać za słuszny w chwili, w której uznamy, ze posiadamy prawo do dziecka. Jeśli uznać, że wraz z rozwojem biotechnologii proporcjonalnie niejako „rośnie prawo człowieka do posiadania dziecka” to wówczas można śmiało stwierdzić, że rząd włoski chroniąc państwo przed eugeniką sam postępuje eugenicznie uniemożliwiając grupom osób chorych korzystanie z możliwości medycznego wsparcia w procesie prokreacji.

W tym miejscu warto jednak zwrócić uwagę, iż żaden człowiek nie ma prawa do dziecka. Mam prawo do życia, poszanowania mojej godności, troski państwa w pewnych sytuacjach, ale nie posiadam prawa do drugiego człowieka, nie mogę go posiadać. Odnosząc się z szacunkiem do codziennych trosk, pragnień oraz wielkich marzeń zarówno kobiet jak i mężczyzn pragnących cieszyć się darem rodzicielstwa nie można się zgodzić z tezą mówiącą, iż posiadanie dziecka jest naszym prawem. Art. 8 (prawo do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego), na który powołuje się Trybunał w ust. 2 podkreśla, że „Niedopuszczalna jest ingerencja władzy publicznej w korzystanie z tego prawa, z wyjątkiem przypadków przewidzianych prawem i koniecznych w demokratycznym społeczeństwie z uwagi na bezpieczeństwo państwowe, bezpieczeństwo publiczne lub dobrobyt gospodarczy kraju, ochronę porządku i zapobieganie przestępstwom, ochronę zdrowia i moralności (podkreślenie- BK)lub ochronę praw i wolności innych osób”.Całkowicie słusznie władze włoskie powołały się na obawę mówiącą nie tylko o sytuacji zdrowotnej poczętego dziecka. Nakazywana przez Trybunał realizacja programu In vitro, wraz z diagnostyką preimplantacyjną prowadziła by bowiem do stanu, w którym to konieczne byłoby dokonanie wyboru zdrowszego zarodka przy jednoczesnej eliminacji, posiadającego określone nieprawidłowości drugiego, jak to określił prof. Andrzej Paszewski bardzo młodego człowieka.. Wprowadza to zatem jakościowe kryteria wyboru odpowiedniego osobnika.

Katarzyna Warecka komentując na portalu ABC omawiany wyrok stwierdza, że „Trudno zrozumieć, w jaki sposób wielokrotne zachodzenie w ciążę, poddawanie się badaniom prenatalnym i ewentualne usuwanie ciąży miałoby chronić zdrowie matki i służyć interesom obu rodziców.” W tym miejscu warto zwrócić uwagę, że wyrok Trybunału wcale nie chroni państwa Costa i Pavan przed kolejnymi naturalnymi ciążami, w trakcie których dojdzie do zdiagnozowania u dziecka mukowiscydozy. Więcej, wyrok strasburdzkiego sądu nie gwarantuje, iż wybrane! w procedurze In vitro dzieci będą zdrowe. W tym miejscu warto wspomnieć dane zebrane w 2008. przez . Centrum Kontroli Chorób i Prewencji w Atlancie (CDCP), w których zwrócono uwagę, że u osób poczętych metodą In vitro: „dwa razy częściej występują ciężkie wady serca, dwa- cztery razy częściej występują rozszczepy wargi i podniebienia, cztery- pięć razy częściej zarośnięcie przełyku, pięć- siedem razy częściej - zarośnięcie odbytu. Stwierdzono też, że u dzieci urodzonych w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego w pierwszych pięciu latach życia wykonuje się dwukrotnie więcej zabiegów operacyjnych niż u dzieci poczętych w sposób naturalny.” (cyt za Opoka.pl) Prof. Stanisław Cebrat w podobnym kontekście dodaje: „ludziom wydaje się, że wiedzą, jakie cechy dziecka trzeba wyeliminować. Tak samo uważali nasi przodkowie kilkaset lat temu. W okresie międzywojennym hasła eugeniki były często podnoszone, i to przez naukowców. Twierdzili oni, że wiedzą, co jest złe, i że należy to eliminować (na przykład chorych na gruźlicę lub epilepsję). Ale ocena wartości genów wcale nie jest taka jasna i oczywista. I tu jest drugi ważny aspekt. Zdarza się bowiem, że w pewnych naturalnych okolicznościach defekt genetyczny tylko jednego z dwóch alleli u danego człowieka może być korzystny dla niego i wręcz umożliwić mu przeżycie. Znamy wiele takich przypadków”.
   

Wielcy? Sędzoiwe

We wspomnianych rozważaniach warto na koniec zwrócić uwagę na przemilczany w większości mediów fakt pouczenia jakie w kierunku władz włoskich wystosował ETPCz. Jak już wspomniano sędziowie zwrócili uwagę, iż bledem jest używanie przez rząd włoski zamiennie terminu „embrion” oraz „dziecko”. Powyższe stwierdzenie uznać należy w istocie za najbardziej niepokojące w całej sprawie. Można się bowiem zgodzić z tezą mówiąca, iż Trybunał musiał „wytknąć” określaną prawną niespójność i niekonsekwencje. W tym jednak miejscu sędziowie zdecydowali się wkroczyć w sferę, której nie mają prawa definiować.

Antonin Scalia, amerykański sędzia Sądu Najwyższego w swoich rozważaniach zwrócił uwagę, iż sędziów coraz częściej określić można mianem arbitrów moralnych, mułłów zachodu. Scalia zwraca uwagę, „że na całym świecie, wiara w eksperckość

została zastąpiona wiarą w sędziego-moralistę”. Tym nie mniej zdaniem przywołanego autora „sędziowie nie posiadają kwalifikacji, by udzielać ludziom odpowiedzi na pytania moralne, które tkwią w każdej dokonywanej a priori ocenie praw człowieka”. Podobny pogląd wyraża prof. Tadeusz Tołoczko, członek Komitetu Bioetyki PAN. Naukowiec podkreśla, że „że zasad moralnych nie możemy przyjmować na zasadzie glosowania. Wyniki głosowań, bowiem są predeterminowane składem osobowym, którym decydent może swobodnie manipulować, doprowadzając do pełnej „jednomyślności” wszystkich członków lub pozostawiając kilka ‘rodzynek” na pokaz i dla „ozdoby”.

Sformułowane we wstępie porównanie omawianego orzeczenia do Afery Amber Gold jest w tym sensie trafne, iż zarówno pierwszym, jak i w drugim problemie odwołuje nas do pytań: gdzie kończy się władza sędziego?, kto ma prawo ja podważyć?, czy sędzia posiada prawo do wkraczania w sferę moralności?, czy ma prawo kształtować standardy moralne?

Rozwój biotechnologii powoduje, iż spraw bioetycznych będzie coraz więcej, także na terenie naszego kraju. Ciekawe jest jednak to, że gdyby omawiane orzeczenie dotyczyło polskiej rzeczywistości wówczas pojawiłby się istotny problem. W polskiej bowiem ustawie o Rzeczniku Praw Dziecka zapisano, że „dzieckiem jest każda istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletniości”.

Jak zaznacza Gregor Puppinck z Europejskiego centrum Prawa i Sprawiedliwości w Strasburgu rząd włoski zapowiedział odwołanie się od wyroku do tzw. Wielkiej Izby Trybunału. Miejmy nadzieje, ze nowy skład sędziowski w trakcie prac zerknie do niedawno wydanego przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzeczenia w sprawie Brüstle przeciwko Greenpeace eV., w którym odnosząc się do najwcześniejszych etapów życia człowieka podkreślono, że „ Porządek publiczny i dobre obyczaje odpowiadają w szczególności etycznym i moralnym zasadom uznawanym przez państwa członkowskie, których przestrzeganie jest szczególnie istotne w dziedzinie biotechnologii”. Miejmy nadzieję, że sędziowie dostrzegą, że w ramach rozwoju nowoczesnych technik po pierwsze nie mają prawa decydować kto jest człowiekiem, a kto nim nie jest, a po drugie dostrzegą, że sprawiedliwe prawo nie ma nic wspólnego z wprowadzeniem odgórnych zasad, w których jedna osoba załguje by żyć, a druga nie posiada już cech godnych życia. Porównania z nazizmem zawsze wywołują szok, złość oraz oburzenie. Pamiętajmy jednak, że tzw. nazistowskie sądy oraz urzędy działały na podstawie prawa. Miejmy nadzieje, iż ogólnoeuropejskie standardy prawne będą jednak wyraźnie bardziej moralne.

 

 Red. Błażej Kmieciak

(w tekście wykorzystano zdjęcia zaczerpnięte z : http://natemat.pl/21477,trybunal-w-strasburgu-kontra-niemiecki-kosciol-czy-prawo-ludzkie-stoi-nad-boskim  http://usa.se.pl/wydarzenia/kraj/polska-tumaczy-sie-przed-trybunaem-praw-czlowieka_277292.html  http://1000petals.wordpress.com/2010/07/10/why-is-the-rose-colour-so-powerful/   http://pl.wikipedia.org/wiki/Mukowiscydoza  http://polskalokalna.pl/wiadomosci/swietokrzyskie/kielce/news/zabil-z-zazdrosci-18-latka-uslyszy-wyrok,1789112,3332 )

 

Prezentowane refleksje stanowią wstęponą wersję artykułu autora opublikowanego w ostatecznej wersji w jednej jego z naukowych prac badawczych.

KOMENTARZE
Newsletter