Z powodu wybiórczych relacji medialnych czasami trudno jest ustalić jednoznacznie, jakie jest stanowisko innych autorytatywnych reprezentantów strony kościelnej. Według doniesień Rzeczypospolitej „Katolik w niektórych może tolerować mniejsze zło, by ustrzec się przed większym złem – stwierdził bp Wróbel, członek Zespołu Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Biotycznych, profesor Instytutu Teologii Moralnej KUL – Zadaniem polityków katolickich jest tworzyć takie prawo, które będzie szanować godność człowieka. Żyjemy w społeczeństwie pluralistycznym, w Sejmie są różne ugrupowania. Ważne, by osiągnąć to, co jest możliwe do osiągnięcia”[3]. W innym sprawozdaniu z tego samego wydarzenia prezentacji nowej instrukcji watykańskiej ton wypowiedzi biskupa J. Wróbla brzmiał inaczej: „Jeśli posłowie szanują godność ludzką, powinni stworzyć ustawę zakazującą in vitro”[4].
W tej sytuacji za najbardziej miarodajne należy uznać Oświadczenie Zespołu Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Biotycznych wydane w porozumieniu z Prezydium Konferencji Episkopatu Polski (z 22 grudnia 2008 r.), które jednak też zawiera akcenty niejednoznaczne. Oświadczenie zawiera m.in. następujące stwierdzenia: „W porządku przekonań moralnych nie ma tutaj miejsca na kompromis, którego poszukuje się w ramach rozwiązań prawnych. /…/Gdy podejmuje się inicjatywą pierwszego unormowania, wszyscy posłowie zatroskani o ochronę praw człowieka, powinni podjąć działania zmierzające do całkowitego zakazu tej metody. Gdyby jednak takie rozwiązanie prawne zostało odrzucone, ich etycznym obowiązkiem jest aktywność w całym procesie legislacyjnym tak, aby maksymalnie ograniczyć szkodliwe aspekty regulacji” [5].
Jeśli spory sięgają tak głęboko, trzeba sięgnąć do tekstu samej encykliki Evangelium vitae, na którą powołują się zwolennicy propozycji wypracowanych pierwotnie w zespole J. Gowina. Wydaje się, że staranna analiza cytowanego (fragmentarycznie) w toczącej się dyskusji papieskiego dokumentu nie daje podstaw do i tak skromnego poparcia, jakie daje się odczytać z relacji polityków życzliwych tzw. projektowi Gowina. Wersja wypracowana w początkowym etapie jest teraz „poprawiana” i przerabiana już bez udziału przewodniczącego pierwszego zespołu. W interesującej nas kwestii encyklika Evangelium vitae, na ktorą powołują się zwolennicy zastosowania przedstawionych w pierwszej wersji założeń, wypowiada się w sposób następujący:
„Szczególny problem sumienia mógłby powstać w przypadku, w którym głosowanie w parlamencie miałoby zadecydować o wprowadzeniu prawa bardziej restrykcyjnego, to znaczy zmierzającego do ograniczenia liczby legalnych aborcji, a stanowiącego alternatywę dla prawa permisywnego już obowiązującego lub poddawanego głosowaniu. Takie przypadki nie są rzadkie. Można bowiem zauważyć, ze podczas gdy w niektórych częściach świata nadal prowadzi się kampanie na rzecz wprowadzenia ustaw dopuszczających przerywanie ciąży, popierane nierzadko przez potężne organizacje międzynarodowe, w innych natomiast krajach – zwłaszcza takich, które doświadczyły już takiego permisywnego ustawodawstwa – pojawia się coraz więcej oznak ponownego przemyślenia sprawy. W omawianej tu sytuacji, jeśli nie byłoby możliwe odrzucenie lub całkowite zniesienie ustawy o przerywaniu ciąży, parlamentarzysta, którego absolutny sprzeciw wobec przerywania ciąży byłby jasny i znany wszystkim, postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej. Tak postępując bowiem, nie współdziała się w sposób niedozwolony w uchwalaniu niesprawiedliwego prawa, ale raczej podejmuje się słuszną i godziwą próbę ograniczenia jego szkodliwych aspektów”[6].
Sprawą zasadniczą dla rozstrzygnięcia, czy zwolennicy projektu Gowina słusznie powołują się na zacytowany fragment, udzielając mu swego poparcia w imieniu kościoła, jest ustalenie, czy w aktualnych polskich warunkach rzeczywiście zachodzi sytuacja opisana jako szczególna możliwość, dopuszczająca godziwą próbę ograniczenia negatywnych skutków złego prawa.
Powołanie się na „argument z encykliki Evangelium vitae”[7] byłoby słuszne, gdyby miała u nas miejsce następująca sytuacja:
- istnieje już prawna regulacja w sprawach bioetycznych,
- teraz został już przygotowany bardziej „restrykcyjny” projekt nowej ustawy, która, choć nie jest doskonała, zapewnia lepszą ochronę życia i ogranicza negatywne skutki już obowiązującego „permisywnego” prawa, m.in. w zakresie stosowania procedury in vitro,
- proces legislacyjny wszedł w fazę głosowania nad nowym projektem,
- zachodzi uzasadniona obawa, że bez poparcia parlamentarzystów o orientacji chrześcijańskiej nowa ustawa zostałaby odrzucona, co oznaczałoby powrót do dotychczasowych, gorszych rozwiązań.
Obecnie w Polsce, gdy brak jest kompleksowej regulacji prawnej w zakresie kwestii biotycznych, a więc taka sytuacja nie zachodzi. Dlatego powoływanie się na „argument z encykliki Evangelium vitae” w obecnym stanie faktycznym i prawnym należy uznać za bezpodstawne.
Wobec braku prawa regulującego kwestię in vitro najpierw należałoby podjąć próbę uchwalenia takiego prawa, które byłoby w pełni zgodne nauczaniem potwierdzonym w Instrukcji „Dignitas personae”.Na taką potrzebę słusznie wskazuje cytowane Oświadczenie Zespołu Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Biotycznych wydane w porozumieniu z Prezydium Konferencji Episkopatu PolskiBez podjęcia choćby próby przygotowania takiego projektu i poddania go sprawdzianowi głosowania, orzekanie, że zachodzą warunki uniemożliwiające odrzucenie prawa „wewnętrznie niesprawiedliwego”[8], lub przyjęcie prawa lepszego, jest bezzasadne..
Ze względu na wagę rozstrzyganej kwestii – ochrona życia ludzkiego – oraz możliwość pomyłki, należy bardzo ostrożne stosować interpretację rozszerzającą, przy ustalaniu, ze mamy oto do czynienia z sytuacją, w której „nie byłoby możliwe odrzucenie lub całkowite zniesienie [niesprawiedliwej] ustawy”[9]. Nie podejmując nawet próby przedstawienia pod głosowanie ustawy przewidującej całkowity zakaz in vitro, nie mamy moralnych racji do stwierdzenia, że w omawianej sytuacji na pewno nie byłoby możliwe odrzucenie lub całkowite zniesienie prawa, obciążonego większym czy mniejszym złem.
Autorzy popierający założenia do ustawy biotycznej w wersji zaproponowanej przez posła Gowina są pewni, że sytuacja wskazana w encyklice Evangelium vitae, usprawiedliwiająca poparcie dla propozycji, których celem jest ograniczenie szkodliwości złej ustawy, w naszych warunkach właśnie zachodzi. Spełniają ją następujące warunki:
- występuje brak kompleksowej regulacji prawnej w sprawach bioetycznych,
- jest przygotowywana[10] pierwsza ustawa wprowadzająca regulacje w tej dziedzinie,
- która, choć nie jest doskonała, zapewnia lepszą ochronę życia i ogranicza negatywne skutki już stosowanych praktyk;
- w przyszłym głosowaniu zostałaby ona odrzucona, co oznaczałoby przedłużenie stanu negatywnie ocenianej praktyki[11].
W mojej ocenie jest to diagnoza niesłuszna, co starałem się wyżej wykazać[12].
Wyraźnie widać, że w toczącej się aktualnie debacie starły się dwa style myślenia etycznego. Różnicę między nimi widać w sposobie odpowiadania na następujące pytanie: Czy etykę godności człowieka, która jest niestopniowana można przełożyć na kompromisy, ustępstwa, „mniejsze zło”, które to kategorie są stopniowalne? Możliwe są takie oto sposoby podejścia do odpowiedzi na to pytanie::
- należy odróżnić dwa aspekty, w ramach których problem ustawy biotycznej powinien być rozważany: aspekt moralnych zasad, norm, przekonań, oraz porządek rozwiązań prawnych. Tam, gdzie chodzi o zasady etyczne i nauczanie kościoła in vitro powinno być potępione i zakazane. W porządku rozstrzygnięć prawnych in vitro jest dopuszczalne. Jest to stanowisko zwolenników udzielających poparcia założeniom do ustawy wypracowanych w zespole J. Gowina.
- przeciwnicy przyjęcia rozwiązań prawnych zaproponowanych przez ten zespół widzą w takim rozróżnieniu aspektów rodzaj rozdwojenia świadomości moralnej. W zasadniczych sprawach, w których chodzi o najwyższe i podstawowe dobra nie ma kompromisów – mówią rzecznicy tego stanowiska. Wszelki kompromis w sprawach dotyczących spraw fundamentalnych, popierający mniejsze zło w imię ograniczenia większego zła, jest ich zdaniem moralnie niedopuszczalny, a praktyce kończy się zawsze porażką dobra.
Inny problem, widziany oczami tej drugiej opcji, polega na tym, że kandydaci do parlamentu, którzy w trakcie przedwyborczych kampanii chętnie powołują się na wartości chrześcijańskie i nauczanie kościoła, po wygranych wyborach szybko o tym zapominają. W takim przypadku należy raczej mówić o niekonsekwencji i nielojalności ludzi, którzy sprzeniewierzają się swym obietnicom i głoszonym zasadom, a nie przystępować do społecznej debaty na tematy bioetyczne z założeniem, że każde głosowanie w sprawie całkowitego zakazu in vitro, co jest zgodne z nauczaniem kościoła, na pewno zakończy się porażką. Nie trzeba popierać przepisów ograniczających złe skutki obecnych praktyk pod rządami braku przepisów prawnych regulujących kwestie bioetyczne. Katolicy świeccy nie powinni szukać uzasadnień usprawiedliwiających poparcie dla „mniejszego zła”, ale zaangażować się w tworzenie projektów, które całkowicie staną po stronie „większego dobra”. A swoich duszpasterzy mogą oni prosić, by przypominali wszystkim o potrzebie wierności w świecie, który koniunkturalne zmiany ceni bardziej niż stałość prawdy.
Metodą dialogu ze światem nie może być kapitulacja przed światem w punkcie wyjścia, już na starcie. Umiejętnie prowadzony dialog ze światem nie może ciągle polegać na tym, że za każdym razem to katolicy ustępują, dostosowując się do jego wymagań. Wyraźne przedstawianie własnych argumentów, zgłaszanie śmiałych propozycji i ich obrona na forum publicznym, w tym parlamentarnym, też jest uczestnictwem w dialogu. Jeśli dojdzie do tego w końcu gorycz porażki, trzeba umieć to przyjąć bez obrażania się w rewanżu na świat z poczuciem, że to my tak naprawdę jesteśmy lepsi. Trzeba od nowa podjąć trud kształtowania świadomości podmiotów uczestniczących w życiu politycznym, tak by następnym razem wypaść lepiej w społecznej debacie, uzyskać lepszy wynik w parlamentarnym głosowaniu.
Jeśli ktoś wygra w porządku prawa, ale przegra w porządku prawdy, jakie to zwycięstwo? Wygrana kosztem prawdy jest zbyt wysoką ceną, której nie warto ponosić. Wybór tzw. mniejszego zła rozwiązuje niektóre stare problemy, ale poprzez naruszenie obiektywnego porządku moralnego nieuchronnie stwarza nowe, które wkrótce przewyższają te, których chciało się uniknąć.
Złe prawo, nawet jeżeli jest przez kogoś uważane za mniejsze zło, psuje sumienia obywateli. Autorzy założeń do ustawy biotycznej powinni pamiętać i o tym aspekcie proponowanych przez siebie regulacji. Priorytetem nie może być tylko ograniczenie negatywnych elementów metody in vitro lub szkodliwych skutków obecnego braku regulacji prawnych w zakresie spraw bioetycznych. W pierwszym etapie prac ustawodawczych nadrzędnym celem powinno być przede wszystkim podjęcie próby stworzenia prawa, które nie byłoby wewnętrznie złe. Bez podjęcia tej próby powoływanie się na „argument z encykliki Evangelium vitae” powinno być oceniane jako nadużycie.
Zanim przyjdzie pogodzić się z sytuacją, w której wprowadzenie pełnego prawnego zakazu in vitro okaże się niemożliwe, powinno się dążyć do opracowania projektów, które nie zakładają z góry scenariusza samospełniającej się przepowiedni klęski.
Jest jeszcze jeden aspekt sporu, całkowicie przemilczany w aktualnych debatach - skrzętnie spychany na margines przez szukających pragmatycznych argumentów utylitarystów i wierzących tylko w siłę parlamentarnych głosowań polityków. Jeśli ktoś na serio bierze pod uwagę perspektywę wiary[13], ma prawo uważać, że w grę o życie zaangażowane są nie tylko nasze siły. Dla ludzi wiary spór o właściwie rozumianą ochronę życie toczy się też na „wyżynach niebieskich”[14]. Dla nichpowodzenie podejmowanych działań nie zależy tylko od kalkulacji opartych na sile politycznych sojuszy i biegłości w zawieraniu taktycznych kompromisów.
Przesłaniem, które powinno wyznaczać kierunek prac nad ustawą bioetyczną, przynajmniej w pierwszej próbie jej uchwalenia, niech będą słowa, dziwnie nieobecne w debacie szukającej przekonujących argumentów i mocnych cytatów:
„Tak więc w przypadku prawa wewnętrznie niesprawiedliwego, jakim jest prawo dopuszczające przerywanie ciąży i eutanazję, nie wolno się nigdy do niego stosować, ani uczestniczyć w kształtowaniu opinii publicznej przychylnej takiemu prawu, ani też okazywać mu poparcia w głosowaniu”[15].
Stosowanie się do tej ogólnej zasady pozwoli uniknąć nadużyć i błędnych interpretacji fragmentów, które odnoszą się już do etapu głosowania i dotyczą możliwości udzielenia poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości już obowiązującej ustawy, i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków.
Kilka słów o tolerancji inaczej
Dyskutowane obecnie problemy regulacji, m. in. kwestii związanych z ochroną zarodka ludzkiego i wspomaganej prokreacji, zawierają w sobie splot wielu aspektów, które trudno jest rozdzielić. Bioetyka jest stosunkowo młodą dyscypliną nauki[16], powstałą na pograniczu biologii, medyczny, etyki, prawa w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku[17]. Powtarzające się wypowiedzi zakazujące ludziom kościoła udziału w społecznej debacie na temat in vitro pod pretekstem niewtrącania się w sferę kompetencji świeckiego państwa są szkodliwe i niemądre. Są za to zgodne z propagowanym obecnie modelem tolerancji inaczej[18]. Zdają się one świadczyć jedynie o złej woli i chęci dyskryminacji ludzi o poglądach sprzecznych z lewicową wykładnią ideologicznej poprawności. Nie można bowiem uwierzyć, że tacy profesorowie, jak prof. M. Szamatowicz, prof. Jacek Hołówka czy prof. Magdalena Środa[19], nie zdają sobie sprawy z interdyscyplinarności i wieloaspektowości bioetyki. Właśnie ten złożony charakter problematyki bioetycznej, z wyraźnie zaznaczonym rysem etycznym, usprawiedliwia, a nawet zobowiązuje ludzi kościoła do wypowiadanie się w sprawach ochrony życia i godności człowieka we wszystkich fazach jego rozwoju.
Refleksja prowadzona w perspektywie etycznej wcześniej czy później prowadzi do wniosku, że postęp techniczny nie jest równoznaczny z postępem moralnym.
Za sprzeciwem wobec przyjęcia przez polskie prawo możliwości procedury in vitro nie kryje się ani ignorancja[20], ani lęk, ani zacofanie czy brak wrażliwości na potrzeby bezdzietnych rodziców. Używanie przez jedną ze stron w publicznej debacie tego typu argumentów ad personam wróży jak najgorzej społecznemu dialogowi, w i tak trudnych kwestiach właściwej ochrony życia.
Nierozstrzygalnośćgłównychsporów etycznych
Wydaje się, że minimalnym warunkiem dążenia do porozumienia w sprawach, będących przedmiotem ustawy biotycznej, jest uznanie, że to, co postępowe i użyteczne, nie zawsze jest moralnie dobre. Wydaje się, ze trudno będzie taką zgodę osiągnąć w świecie pluralizmu wartości i etycznych dyskursów.
Trzeba się więc liczyć i z takim rozwojem wydarzeń, że ostatecznie wygra nie ten, kto ma lepsze racje, ale kto jest politycznie i medialnie silniejszy.
Filozofowie zajmujący się problematyką moralną i metaetyczną zdają sobie na ogół sprawę z tego, że w zasadniczych sporach etycznych nie ma rozstrzygających argumentów, które byłyby w stanie przekonać wszystkich biorących udział w debacie. U podstaw takich sporów stoją bowiem zazwyczaj nie obiektywne racje rozumu, ale racje sięgające do aksjologicznej wrażliwości serca, głębokich moralnych intuicji, których już się nie uzasadnia. Ostatecznie możemy co najwyżej powiedzieć Ale ja tak czuję lub moje sumienie i wasze, to nie to samo.
Jeśli i tym razem ludzie, tacy jak ja, przegrają, właśnie to chciałbym powiedzieć krytykom założeń do projektu ustawy bioetycznej z prawej i lewej strony politycznej sceny, którzy coraz mocniej domagają się jak najszerszego dostępu do in vitro.
Zbigniew Zdunowski
[1] Pełny tekst raportu Zespołu ds. Konwencji Biotycznej jest dostępny m. in. na stronach portalu biotechnologicznego http://www.biotechnologia.pl/biotechnologia/11/1072
[2] Istotę tego stanowiska streszcza wypowiedź, ks. abpa H. Hosera, który w wywiadzie dla KAI powiedział, że obowiązkiem sumienia polityków jest poprzeć te zapisy. Taki przekaz słów ks. abpa pojawił się m. in. w Dzienniku z 23 grudnia 2008 r.; informacje tę powtórzyło w tym samym dniu PR I w Sygnałach Dnia.
[3] Rzeczpospolita z 13-14 grudnia 2008 r. .
[4] Nasz Dziennik z 13-14 grudnia 2008 r.
[5] Pozostaje rzeczą sporną, czy słuszne jest dzielenie rzeczywistości na dwie sfery - jedną (zwykłej moralności), w której obowiązują zasady etyki deontonomicznej albo teleologicznej (ze spełnianiem dobra osoby jako celem), gdzie spotykamy się z kategorią bezwzględnego zła, i drugą (polityczno-prawną), w której stosuje się etykę utylitarystyczną z jej pojęciem „mniejszego zła”. Dopuszczanie dwóch porządków etycznych nie rozwiązuje problemu konfliktu wartości, raczej stwarza nowe problemy na poziomie metaetycznym.
[6] Evangelium vitae, p.73.
[7] Argument ten w jednej z głoszonych na użytek mediów i społecznej debaty wersji stwierdza, że „w sytuacji, gdy nie można zmienić prawa niezgodnego z zasadami Kościoła, polityk katolicki może poprzeć przepisy to prawo ograniczające”. Zwolennicy tego argumentu wyprowadzają go z wyżej zacytowanego fragmentu encykliki Jana Pawła II – patrz przypis 21.
[8] Określenie używane w Encyklice Evangelium vitae wobec prawa dopuszczającego przerywanie ciąży i eutanazję. Na zasadzie analogii można nim objąć prawo dopuszczające procedurę in vitro, którą to kwestią wspomniana encyklika się nie zajmowała, a która została wymieniona wśród głównych problemów biotycznych w instrukcji „Dignitas personae”.
[9] Evangelium vitae mówi w tym miejscu „…ustawy o przerywaniu ciąży”, przez co w naszych warunkach, uwzględniając aktualne spory i nauczanie Kongregacji Nauki Wiary wyrażone w „Dignitas personae”, możemy rozumieć również „…ustawy zakazującej in vitro”.
[10] Encyklika Evangelium vitae odnosi się wyraźnie do etapu głosowania, a nie etapu prac przygotowawczych poprzedzających rozpoczęcie procedury ustawodawczej w parlamencie. Powoływanie się na tekst encykliki, by szukać poparcia dla założeń do ustawy bioetycznej opracowanej przez zespół J. Gowina, jest z pewnością przedwczesne.
[11] Wydaje się, że przy obecnym układzie sił w parlamencie głosy posłów PO, PSL PiS wystarczyłyby, aby przyjąć ustawę zakazującą in vitro, oczywiście przy założeniu, że wszyscy posłowie, którzy kiedykolwiek deklarowali swoje przywiązanie do chrześcijańskiego systemu wartości i nauczania kościoła w sprawach moralnych, pozostaliby wierni tej postawie. Brak konsekwencji głoszonych poglądów i rzeczywistych zachowań w trakcie głosowań jest patologią, która ostatnio ujawniła się, gdy Sejm odrzucił poprawkę do Konstytucji zapewniająca prawną ochronę życia od poczęcia do naturalnej śmierci (kwiecień 2007).
[12] Por. zwłaszcza uwagi w przypisach 10 i 11.[13] Nie ulega wątpliwości, że poseł Jarosław Gowin i niektórzy członkowie jego zespołu potrafią z tej perspektywy patrzeć na problem in vitro.
[14] Por. Ef. 6, 12.
[15] Evangelium vitae, p.73. Na zasadzie analogii można stosować te zalecenia, jak i wskazane dalej możliwości, do przypadku in vitro.
[16] Termin „bioetyka” pojawił się ok. 1970 roku, początkowo tylko w kontekście ochrony środowiska naturalnego. Za jego autora uważa się holendersko - amerykańskiego lekarza – onkologa van R. Pottera.
[17] Jednak obecność refleksji odpowiadającej współczesnym zainteresowaniom tej nauki można odnaleźć już w przysiędze Hipokratesa.
[18] Ofiarami tej postępowej tolerancji padli m. in. włoski profesor R. Buttiglione i szwedzki pastor A. Green.
[19] „Niech kościół głosi, co chce, ale nie wkracza do rozwiązań prawnych i do medycyny” /prof. M. Szamatowicz”/; „Nie do pomyślenia jest sytuacja, kiedy teolog wypowiada się w kwestiach lekarskich, tak jak lekarz w kwestiach teologicznych” /prof. J. Hołówka/; „… poseł Gowin ma poważny psychologiczny problem z zaakceptowaniem osiągnięć nauki, demokracji i etyki, które byłyby różne od tego, co dyktują mu jego religijne autorytety” /prof. M. Środa/ - wszystkie cytaty za artykułem A. Skibniewskiej „Nie lękajcie się in vitro” , Przegląd, nr 1 z 11.01. 2009 r.
[20] „Ustawa Gowina jest przejawem ignorancji naukowej, politycznej i etycznej” /prof.. M. Środa/, tamże.
Zbigniew Zdunowski
zbigzdunski@wp.pl
KOMENTARZE