Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Wstrzymany obrót dwoma seriami preparatu Chlorsuccillin
14.11.2006
Wiceminister zdrowia Bolesław Piecha poinformował o wstrzymaniu przez Główny Inspektorat Farmaceutyczny obrotu dwoma seriami preparatu Chlorsuccillin 200 mg, liofilizat do sporządzania roztworu do wstrzykiwań.
Zaistniało prawdopodobieństwo, że w niektórych fiolkach tego leku znajduje się hydrokortyzon.

"Mamy opinie ekspertów prof. Aleksandra Mazurka i prof. Zbigniewa Fijałka z Instytutu Leków, że skoro doszło do podmiany Corhydronu na Chlorsuccilin, to być może w partiach Chlorsuccillinu, które znajdowały się w tym samym czasie w magazynie, znajduje się z kolei Corhydron" - powiedział w sobotę Piecha.

"Chodzi o dwie krótkie serie Chlorsuccilinu (010705 i 020705 - red.). Część opakowań z tej serii nie jest już w obrocie, bo została zużyta, ale musimy to sprawdzić" - powiedział Piecha.

Podkreślił, że jest to działanie czysto profilaktyczne, jak dotąd nie natrafiono bowiem na fiolkę preparatu Chlorsuccillin, w której znajdowałby się Corhydron. Minister uspokaja też, że w przypadku gdyby rzeczywiście doszło do zamiany leku Chlorsuccilin na Corhydron, nie byłoby to tak groźne jak w przypadku odwrotnej pomyłki.

Dwustu pracowników jeleniogórskiej Jelfy jest od dziś na przymusowym urlopie. Pozostali w zakładzie zajmują się sprzątaniem, konserwacją i przygotowaniem do wznowienia produkcji. - Tylko w tym roku wycofano z obrotu 61 leków. Dwa lata temu były nawet wypadki śmiertelne, ale z tego powodu nie zamknięto w Polsce żadnego zakładu - mówi Ireneusz Oracz z zakładowej "Solidarności".

Piecha powiedział, że jeszcze w tym tygodniu w Jelfie mogą zostać uruchomione linie produkcyjne, które nie budziły zastrzeżeń. Na pewno ruszy produkcja leków tzw. mniej wrażliwych np. maści lekarskich.

Wiceminister poinformował także, że MZ zaimportowało już transport zamiennika Corhydronu o wartości kilku milionów złotych. Leku wystarczy na 30-40 dni. Resortowi zdrowia zależy na szybkim wznowieniu produkcji w Jelfie, bo - jak przyznaje Piecha - jest cała grupa ważnych leków, które produkuje tylko Jelfa. Dłuższy przestój może oznaczać braki na rynku. "Import to nie jest trudna sprawa, ale na pewno są wyższe ceny" - przyznaje Piecha.

Zmienią się przepisy o wycofywaniu leków z rynku. Dyrektor generalna w Głównym Inspektoracie Farmaceutycznym, Helena Feliksiak poinformowała, że w przepisach miałby znaleźć się przepis nakazujący głównemu inspektorowi farmaceutycznemu, żeby zawsze, gdy wystąpi zagrożenie życia pacjentów, powiadamiał ministra zdrowia. Ten z kolei byłby odpowiedzialny za zaalarmowanie pacjentów.

Tymczasem prokuratura z Pruszcza Gdańskiego sprawdza, co było przyczyną śmierci 50-letniego mężczyzny, któremu na początku października podano Corhydron. Trzy zgłoszenia o śmierci pacjentów, którzy zażywali corhydron otrzymała także Prokuratura Apelacyjna w Lublinie. Wszczęła śledztwa w sprawie śmierci tych osób.

- Mamy sygnały o kilku przypadkach zgonów osób, które brały Corhydron - mówi minister zdrowia Zbigniew Religa. Nie ma jednak dowodu, że zgon nastąpił po podaniu suksametonium, który znalazł się we fiolkach zamiast hydrokortyzonu, ponieważ zgony nie nastąpiły w szpitalu, a także dlatego, że suksametonium bardzo szybko znika z organizmu - dodaje szef resortu zdrowia.

Religa zapowiedział, że nie ma możliwości wznowienia produkcji w Jelfie przed zakończeniem kontroli GIF w fabryce. Nie wiadomo jeszcze, czy zbierany obecnie z rynku Corhydron po przebadaniu trafi z powrotem na rynek. Problem w tym, że niemożliwe jest zbadanie każdej ampułki leku. "Możliwe, że cały Corhydron, który był na rynku, zostanie zlikwidowany" - powiedział szef resortu zdrowia.

Minister wyjaśnił, że zapowiadany w piątek transport zamienników leku Corhydron nie dotarł jeszcze do Polski, bo hurtownia w Belgii nie była w stanie w krótkim czasie dostarczyć leku. "Polfa Rzeszów poinformowała nas, że produkuje preparat hydrokortyzonu w Czechach. Dziś po południu transport leku z Brna będzie w kraju" - zapewnił minister.

Dyrektor generalny Jelfy Marek Wójcikowski oświadczył, że dotychczasowe wyniki kontroli w zakładach pokrywają się z ustaleniami, poczynionymi przez ich kierownictwo. Jego zdaniem jest mało prawdopodobne, aby doszło do pomyłki człowieka. Na razie nie wyklucza się żadnej możliwości, w tym działania z zewnątrz. Wójcikowski powiedział, że przed wyjaśnieniem sprawy nie podjęto żadnych decyzji personalnych. Postanowiono natomiast zmienić oznaczenia produktów, które mogłyby zostać pomylone. Dyrektor zaprzeczył informacjom, według których przy pakowaniu leków byli zatrudnieni pracownicy biurowi.

Źródło: PAP, mp.pl
Oprac. J.G.
KOMENTARZE
Newsletter