Sam lekarz utrzymuje, że w taki sposób wyleczył setkę osób cierpiących na COVID-19. Jak dotąd, lek nie był brany pod uwagę jako potencjalna opcja terapeutyczna dla pacjentów z koronawirusem, choć badania jego skuteczności, na niewielkiej grupie pacjentów, odbyły się w Meksyku. Doktor też zresztą nie ukrywał źródeł swoich inspiracji, powołując się na kilka artykułów naukowych oraz doniesienia jego kolegów po fachu z Włoch i Hiszpanii. W rozmowie z Wirtualną Polską Wojciech Kałamarz, urzędnik z Dyrekcji Generalnej ds. Zdrowia i Bezpieczeństwa Żywności w Komisji Europejskiej potwierdził, że podjęta zostanie próba ustalenia skuteczności leczenia, zwłaszcza w obliczu braku innych metod walki z pandemią, na czele ze szczepionką. W takich warunkach każdy tego typu sygnał musi być brany na poważnie i rozpatrywany przez grono niezależnych ekspertów.
Jeśli taki komunikat pada z ust doświadczonego medyka, z kilkudziesięcioletnim stażem nic dziwnego, że sprawie mają się przyjrzeć urzędnicy Komisji Europejskiej. Dr Bodnar to 59-letni lekarz chorób płuc i pediatra z przychodni Optima w Przemyślu. Przed tygodniem klinicysta opisał, jak skutecznie i w bardzo krótkim czasie potrafił wyleczyć swoich pacjentów lekiem Viregyt K, zawierającym amantadynę, jednak zgodnie z ostatnią aktualizacją z 31 października br. post zniknął ze strony, bo jak argumentuje sam jego autor: „W związku z odgórnymi naciskami, proszę o przyjęcie informacji, że nie będę mógł dalej kontynuować leczenia pacjentów z COVID-19 amantadyną, ponieważ amantadyna nie jest wpisana w schematy leczenia COVID-19. Staram się leczyć zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą, umiejętnościami i przekonaniem. Leczyłem z przeświadczeniem, że zastosuję lek, który mimo że nie jest wpisany w schemat leczenia – to ratuje pacjentowi zdrowie i życie. W związku z powyższym schemat leczenia amantadyną został usunięty ze strony. Bardzo dziękuję Państwu za dotychczasowe wsparcie”.
W Internecie jednak coś raz wrzucone już nigdy nie ginie. Bez trudu można zatem dotrzeć do argumentacji doktora. Zdanie: „Twierdzę, że przy tym sposobie leczenia w ciągu 48 godzin można ustabilizować co najmniej 99 proc. ciężkich przypadków w Polsce przebywających obecnie w leczeniu szpitalnym, a po tym okresie następuje okres kilkudniowego zdrowienia” musiało wywołać prawdziwe poruszanie w sieci oraz ogromny ruch w kierunku aptek. Dalej lekarz powoływał się na historie ok. 100 pacjentów, którzy nie byli hospitalizowani, a których w jego przychodni udało się w ten sposób wyleczyć. Opisywana grupa chorych narzekała na trudności z oddychaniem, ucisk w klatce piersiowej, uciążliwy kaszel, bóle głowy, gorączkę czy typowe objawy towarzyszące COVID-19, takie jak utrata węchu i smaku. Terapię miał okazję wypróbować nawet sam Bodnar, który również został pozytywnie zdiagnozowany pod kątem koronawirusa, a w dodatku znajdował się w grupie ryzyka z uwagi na dolegliwości na tle kardiologicznym. U niego także, jak donosił, objawy zaczęły cofać się po upływie 48 godzin. Zdaniem medyka klucz tkwił w tym, że amantadyna prawdopodobnie hamuje replikację koronawirusa na początkowym etapie choroby, zanim jeszcze ta zdewastuje płuca chorego. Tak „uzbrojony” i odporny organizm sam może poradzić sobie z atakiem nieprzyjaciela.
Amantadyna przed laty była stosowana przeciwko infekcjom grypy typu A, odpowiedzialnej za coroczne, sezonowe epidemie. Straciła ona jednak swoje podstawowe działanie wirusostatyczne przeciw grypie, okazała się za to przydatna w chorobie Parkinsona, a dziś trwa dyskusja nad jej potencjalnym zastosowaniem w najbardziej pożądanym i wyczekiwanym wskazaniu w czasach obecnej pandemii – przy infekcji koronawirusem SARS-CoV-2. Czy uda się przywrócić właściwości przeciwwirusowe preparatu? Póki co udało się przykuć uwagę opinii publicznej, poróżnić ekspertów, ale nieszczególnie wzruszyć Ministerstwo Zdrowia. Sceptycyzm budzi oczywiście identyfikowanie nowych zastosowań dla przestarzałego leku oraz brak pod tym kątem stosowanych badań klinicznych, co nie zmienia faktu, że po tych doniesieniach – próżno szukać go w większości aptek w Polsce (pod koniec zeszłego tygodnia miał być najbardziej poszukiwanym lekiem w kraju, strącając z tronu szczepionkę na grypę – 70 x wzrost obrotów). Nic dziwnego – siłą mediów społecznościowych tekst o nośnym tytule „Można wyleczyć COVID-19 w 48 godzin” dotarł do minimum pół miliona czytelników… Farmaceuci oraz lekarze ostrzegają, żeby nie stosować leku na własną rękę, ponieważ ten może wywołać groźne skutki uboczne. Jest to lek stosowany z przepisu lekarza, a nie suplement diety czy witamina. Dziś leczenie ma jedynie charakter eksperymentalny.
Wielu ekspertów wyraża obawy i przestrzega przed przedwczesną euforią, na czele z takimi specjalistami jak często cytowany w mediach i zapraszany do telewizji prof. Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, prof. Wojciech Szczeklik z Uniwersytetu Jagiellońskiego – Collegium Medicum w Krakowie czy Sebastian Szymanek, dyrektor generalny Polpharma Polska. Z drugiej strony, powołując się na doniesienia Wirtualnej Polski, już w kwietniu br. prof. Cezary Pakulski z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie twierdził w protokole terapeutycznym, że teoretycznie amantadyna powinna zamykać drogę do ataku wirusa na zdrową komórkę, jednak wówczas sytuacja epidemiczna nie była w regionie na tyle poważna, aby stworzyć dostatecznie liczną grupę pacjentów do badań. Profesorowie Konrad Rejdak, kierownik Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie oraz prof. Paweł Grieb, kierownik Zakładu Farmakologii Doświadczlnej w IMDiK PAN w Warszawie w artykule naukowym opisali bardzo ciekawe studium przypadku zakażonych koronawirusem seniorów z Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie, którzy ze względu na stwardnienie rozsiane lub chorobę Parkinsona stosowali przewlekle rzeczony lek – wśród nich znacząca grupa (22 osoby) nie miała ciężkich objawów COVID-19. Uczeni przypisali w tym względzie zasługi właśnie amantadynie i na tej podstawie wnioskowali o dalsze badania pod tym kątem. Prof. Rejdak udzielił obszernego wywiadu dla „Menedżera Zdrowia”, który możecie zobaczyć w serwisie termedia.pl, gdzie omówił stan wiedzy na temat leku, case studies leczonych pacjentów, istotność uwzględnienia neurologicznego kierunku inwazji wirusa, a także tłumaczył, czemu nie warto od razu, w ciemno skreślać preparatu, który wobec grypy nie spełnia już dłużej swojej funkcji?
KOMENTARZE