Środowy "Dziennik" napisał, że w ciągu ostatniego roku na rynek trafiło ponad 5 tys. ampułek corhydronu, z których części, zamiast leku przeciw alergiom, znalazł się bardzo silny specyfik używany jedynie podczas operacji. Zażycie tego leku może spowodować nawet śmierć. Producent nie ostrzegł pacjentów przed niebezpieczeństwem.
Według "Dziennika" sprawa wyszła na jaw na początku zeszłego miesiąca w szpitalu wojewódzkim w Siedlcach, gdzie dwie pacjentki po rutynowych zastrzykach straciły przytomność i miały gwałtowny spadek ciśnienia. Lekarze powiadomili Główny Inspektorat Farmaceutyczny. Specjaliści przebadali podany kobietom specyfik - corhydron, przeznaczony dla alergików i astmatyków. Okazało się, że w ampułkach zamiast corhydronu był chlorsuccillin - specyfik używany podczas zabiegów chirurgicznych do zwiotczania mięśni.
Niebezpieczna partia ma numer 010705 i pochodzi z 2005 r. Wiadomo, że liczyła 6609 opakowań. Na leku jest data ważności: lipiec 2009 r. W aptekach, szpitalach i hurtowniach odnaleziono 1071 pudełek specyfiku.
PAP nie udało się skontaktować z zarządem Jelfy. W jeleniogórskich zakładach - jak poinformowano PAP - nie ma też rzecznika prasowego.
Prokurator Węglarowicz-Makowska dodała jeszcze, że za narażenie na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia grozi do 3 lat pozbawienia wolności. "Na czynności sprawdzające mamy 30 dni, ale z cała pewnością prokurator będzie dążyć do jak najszybszego wyjaśnienia sprawy i ewentualnego wszczęcia śledztwa" - mówiła rzeczniczka.
KOMENTARZE