Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Polska bramą do europejskiego rynku medycznej marihuany? Rozmowa z założycielami spółki CanPoland
Polska bramą do europejskiego rynku medycznej marihuany? Rozmowa z założycielami spółki Can

O łódzkiej firmie farmaceutycznej CanPoland, mającej zezwolenie na obrót medyczną marihuaną, zrobiło się szczególnie głośno na początku bieżącego roku. Wszystko za sprawą spektakularnej kampanii crowdfundingowej, w której spółka pozyskała od inwestorów społecznościowych zakładany kapitał 4,4 mln zł w zaledwie 11 minut! Jest to rekord polskiego crowdfundingu ustanowiony przez spółkę z branży konopnej. Dwaj założyciele firmy, przedsiębiorca i społecznik Zbigniew Pisarski, przewodniczący Rady Nadzorczej CanPoland oraz farmaceuta Bartłomiej Wasilewski, prezes zarządu spółki, to unikalne połączenie zmysłu biznesowego z doświadczeniem kierunkowym w dziedzinie farmacji, które daje perspektywy dużego sukcesu. Poznajcie ich „osobiście”.

 

Jaka jest geneza spółki CanPoland?

Zbigniew Pisarski: Idea firmy powstała podczas mojego pobytu w Kalifornii, gdzie mieszkałem przez dłuższy czas z rodziną. Obserwując trendy i sposób profesjonalizowania się tego rynku, zadałem sobie pytanie, jak sytuacja wygląda w Polsce i w całej Europie? Po licznych lekturach dotyczących uwarunkowań prawnych, ich liberalizacji i dynamicznego postępu, doszedłem do wniosku, że polski rynek jest jeszcze na etapie bardzo niedojrzałym, zwłaszcza na tle innych, rozwijających się rynków europejskich. Od słowa do słowa, z farmaceutą Bartkiem Wasilewskim, założyliśmy firmę farmaceutyczną CanPoland, aby Polska także miała swój głos na rynku konopnym i włączyła się w rywalizację w tym jakże perspektywicznym obszarze, zwłaszcza jako kraj z jednej strony z silnym zapleczem rolniczym, z drugiej – mocny technologicznie, z wysokim potencjałem intelektualnym.

 

A dlaczego zainspirował Pana akurat ten segment rynku? Jak czytamy Pańską notkę biograficzną, nie brakuje wątków związanych ze sportem, przemysłem, sztuczną inteligencją, obronnością i bezpieczeństwem narodowym, gamingiem…

Z.P.: Można powiedzieć, że jestem człowiekiem renesansu, ale przede wszystkim jestem przedsiębiorcą i wiem, że w wielu tych branżach działają te same narzędzia i instrumenty – czy to w biznesie, czy w organizacjach pozarządowych. Powiedziałbym nawet, że biznes jest prostszym środowiskiem, niż styk obronności i polityki. W przedsiębiorczości czuję się swobodnie, gdyż zajmuję się nią od przeszło 20 lat, więc nie było tu dla mnie nic zaskakującego. Może poza dziedziną farmacji, której się dopiero uczę, na szczęście w tym obszarze mamy w zespole mądrzejszych ode mnie. Moje kontakty i doświadczenia biznesowe, w połączeniu z wiedzą ekspercką Bartka i naszych pracowników, dają dobre podstawy do szybkiego rozwoju. W każdym biznesie warto być entuzjastą. To nie jest tylko cyniczna kalkulacja, która mówi, że medyczna marihuana jest obszarem wzrostu. Moje zaangażowanie wynika z osobistych poglądów. Uważam, że konopie są niesprawiedliwie stygmatyzowane w przestrzeni publicznej, zarówno jeśli chodzi o ich potencjał w medycynie, jak i w gospodarce.

 

Dlaczego zdecydowaliście się na crowdfunding jako formę finansowania spółki? W przeciwieństwie do funduszy inwestycyjnych nakłada ona pewne ograniczenia…

Z.P.: Poza emisją akcji, naszym celem jest popularyzacja wykorzystania konopi w medycynie. Crowdfunding dał nam dogodny pretekst do mówienia o tym, czym firma się zajmuje, jakie produkty zamierza wprowadzać na rynek, czym są konopie i w jaki sposób można je wykorzystywać w medycynie i przemyśle. Potwierdzeniem, że o naszej firmie i naszych produktach zrobiło się głośno, jest choćby fakt dzisiejszej rozmowy i kilkadziesiąt innych artykułów, które się już ukazały w czołowych tytułach w Polsce. Osiągnęliśmy tym samym pierwszy cel – uzyskanie rozpoznawalności firmy i naszej oferty. Drugim celem było zdobycie kapitału i to rzeczywiście mogliśmy zrobić różnymi metodami – poprzez fundusze inwestycyjne, finansowanie długiem czy przez inwestorów indywidualnych. Zdecydowaliśmy się na tę ostatnią formułę, ponieważ każdy z naszych inwestorów stał się naszym partnerem w biznesie i jednocześnie ambasadorem marki, który w sposób organiczny buduje świadomość na temat naszej firmy i jej produktów. Zyskaliśmy też licznych sprzymierzeńców wśród opinii publicznej. Kolejny, stricte biznesowy argument – prowadzenie rozmów z jednym dużym inwestorem, który ma większy ciężar gatunkowy, aby nakłaniać nas do swoich racji, stawia nas w gorszej pozycji negocjacyjnej, jest bardziej wymagające, niż stworzenie oferty dla inwestorów indywidualnych, którzy sami muszą podjąć decyzję, czy akceptują naszą ofertę, czy nie. Zbiórka crowdfundingowa potwierdziła nie tylko atrakcyjność naszej firmy wśród inwestorów, ale również jej wycenę na poziomie 68 mln zł, co w kontekście naszych aspiracji wejścia na giełdę, jest dużą wartością. To ważny wskaźnik dla obecnych i przyszłych inwestorów.

 

Bartłomiej Wasilewski: Każdy inwestor, który dołączył do grona naszych akcjonariuszy, będzie nie tylko ambasadorem marki, ale też popularyzatorem wiedzy na temat konopi. Inwestując w naszą spółkę, będzie chciał wiedzieć, „co w trawie piszczy”, więc będzie naturalnym źródłem informacji o rynku dla swojego bliższego czy dalszego otoczenia i będzie aktywnie promował terapie kannabinoidami.

 

Przy zapisach na akcje zastosowaliście zasadę „Kto pierwszy, ten lepszy”, czyli brak selekcji. Nie chcę być brutalny, ale czy wśród tych inwestorów mamy głównie inwestycyjne płotki, czy są też grubsze ryby, które poczyniły poważniejsze inwestycje?

B.W.: Generalnie wpłaty są przeróżne – wiele zamyka się w minimalnych ustalonych zakresach (500 zł), ale są też pojedyncze, sięgające górnych limitów (na poziomie 0,5 mln zł). Mamy na pokładzie 8 inwestorów, którzy wpłacili ponad 100 tys. zł. Średnia wartość wyniosła ok. 7,6 tys. zł. Co ciekawe, mimo szaleńczego pędu emisji, niektórym udało się kilka razy zapisać na akcje. Jak Pan słusznie zauważył, zastosowaliśmy zasadę braku redukcji, bazując m.in. na doświadczeniach Maćka Kowalskiego z firmy Kombinat Konopny. Tam wiele osób było rozczarowanych selekcją, a tu mamy jasną, tylko jedną zasadę – „Kto pierwszy, ten lepszy” i niezadowolony może być tylko ten, kto nie zdążył się zapisać.

Z.P.: Ponad 2,3 tys. osób zadeklarowało chęć zainwestowania, z czego finalnie odnotowaliśmy 576 wpłat. Były też osoby skłonne kupić większe pakiety, nawet powyżej 1 mln zł, ale nie chcieliśmy takich możliwości dawać, z uwagi na chęć zachowania jak najszerszej rzeszy inwestorów.

 

Czy wspomniany Kombinat Konopny identyfikujecie jako swoją konkurencję, czy raczej więcej firm na tym rynku, w różnych gałęziach przemysłu, może oznaczać większą synergię? Bo przecież pod pojęciem „medyczna marihuana” nie kryje się jeden, uniwersalny produkt, a jest to znacznie bardziej pojemna kategoria.

Z.P.: Nie patrzymy na Kombinat, jak na bezpośrednią konkurencję. Konopie mają różne odcienie. My skupiamy się na branży farmaceutycznej i wykorzystaniu konopi w medycynie. Dystrybucja naszych produktów jest przede wszystkim skierowana do kanałów aptecznych, podczas gdy Kombinat koncentruje się bardziej na przemyśle, suplementacji, uprawach i przetwórstwie. Nasze obszary bezpośrednio się nie pokrywają. Postrzegamy siebie jako sojuszników w promowaniu konopi w Polsce i na świecie. Dodatkowo, jako były sportowiec wyczynowy lubię współzawodnictwo, zwłaszcza jeżeli gra się według zasad fair play. Generalnie konkurencja nas nie blokuje, wręcz przeciwnie – zachęca do jeszcze intensywniejszej pracy.

B.W.: Tak jak Pan zaznaczył, branża konopna może być rozumiana szeroko, natomiast w aspekcie farmaceutycznym w Polsce póki co nie mamy konkurencji. Wszystkie polskie podmioty, które zidentyfikowaliśmy do tej pory na rynku, działają poza obszarem medycyny. Tym firmom wręcz kibicujemy, liczymy, że będą rzetelnie informowały o tym, co robią. My gryziemy się w język, zawsze wtedy, kiedy czegoś nie jesteśmy pewni albo coś mogłoby wzbudzać kontrowersje. Inne spółki, również giełdowe, często nie mają takich zahamowań i informują o rzeczach trudnych do osiągnięcia, niekiedy absurdalnych.

 

Z czego wynika tak gigantyczne zainteresowanie Waszą spółką i szerzej – medyczną marihuaną? To, że temat jest nośny w mediach to jedno, ale dobry PR to przecież trochę za mało dla pragmatycznych z natury inwestorów.

Z.P.: W branży konopnej nie ma wiele dojrzałych podmiotów. Jest dużo mniejszych firm, na wczesnym etapie rozwoju. CanPoland i Kombinat Konopny to natomiast przykłady spółek, które mają zdrowe fundamenty i są wiarygodne dla inwestorów. Jesteśmy firmą, która uzyskała stosowne zezwolenia na bardzo rygorystycznym rynku farmaceutycznym. Posiadamy funkcjonującą hurtownię farmaceutyczną. Mamy linię biznesową w zakresie przepakowywania. Nasz zespół liczy ponad 30 ekspertów w zakresie farmacji. Mamy doświadczenie w handlu medyczną marihuaną w wymiarze międzynarodowym. Pozyskaliśmy krajowego inwestora branżowego TT Pharma z Grupy Pelion, największej grupy zajmującej się ochroną zdrowia w Polsce, właściciela m.in. sieci aptek Dbam o Zdrowie. W naszej spółce-córce zaś posiadamy kanadyjskiego inwestora z branży konopnej. Zweryfikowaliśmy więc rynkowo naszą firmę na kilku poziomach, a przenikliwi inwestorzy potrafili to nie tylko dostrzec, ale też docenić, co przełożyło się na duże zainteresowanie naszą ofertą.

 

Czy pandemia w jakiś sposób pokrzyżowała, ograniczyła, spowolniła Wasze planowane działania biznesowe – rozmowy z inwestorami, umowy dystrybucyjne, wszelkie kwestie formalne? Przecież to na 2020 r. przypadły główne wasze aktywności w tych zakresach.

Z.P.: Szczycimy się tym, że główne sukcesy w rozwoju firmy przypadły na okres pandemii. Z punktu widzenia inwestorów można mieć zasadne wrażenie, że skoro poradziliśmy sobie z budową zakładu produkcyjnego, hurtowni farmaceutycznej i przepakowni, uzyskiwaniem pozwoleń, zawieraniem umów handlowych podczas pandemii, to tym bardziej poradzimy sobie, kiedy sytuacja się unormuje. Z naszego punktu widzenia natomiast w innych okolicznościach na pewno kilka miesięcy wcześniej bylibyśmy w stanie do tego dojść, ale dla wielu naszych międzynarodowych konkurentów lockdown był bardziej dotkliwy. Wykorzystaliśmy ten czas do nadgonienia peletonu zagranicznych koncernów, które wystartowały wcześniej.

B.W.: Obecnie współpracujemy głównie z firmami zagranicznymi w zakresie dostawy surowców, w związku z czym mieliśmy do czynienia z pewnymi opóźnieniami z ich strony, jednak nie wpłynęły one drastycznie na realizację planów naszej spółki. Na szczęście nie ograniczamy się tylko do jednego dostawcy, staramy się dywersyfikować ryzyko, mamy kontakty w różnych obszarach świata. Problematyczne natomiast może okazać się uzyskiwanie kolejnych pozwoleń, ponieważ w naszej branży to jest ciągły proces – mamy bazowe pozwolenie, ale każdorazowo, ze względu na charakter substancji, którymi handlujemy, musimy uzyskać szereg innych zezwoleń.

Z.P.: Żeby to zobrazować, każda transakcja międzynarodowa wymaga od nas osobnej zgody na import i eksport. Przy każdej transakcji to jest 4-6 różnego rodzaju wniosków. Ma to też swoje plusy. Firmy wytwarzające produkty z konopi, czy to z branży kosmetycznej, czy spożywczej/suplementów diety, ciągle zmagają się z różnymi zmianami regulacyjnymi, które wyraźnie wpływają na charakter ich działalności biznesowej. Nasz sektor, choć bardzo surowo, jest już uregulowany. Wiemy, w jakich ramach prawnych się poruszamy.

 

Marihuana przez dziesięciolecia znajdowała się na liście substancji, które uzależniają, nie posiadając przy tym istotnych właściwości terapeutycznych, co nie ma już pokrycia w aktualnym stanie wiedzy. Czy obecne nastroje społeczne i otoczenie prawne w Polsce są sprzyjające dla spółek z branży konopnej?

Z.P.: W grudniu ub.r. zgromadzenie ogólne ONZ wykreśliło konopie z pierwszego indeksu substancji wysoce szkodliwych, uzależniających i nieprzydatnych w medycynie. Już następnego dnia Komisja Europejska podjęła decyzję, że konopie będą rejestrowane w UE w branży spożywczej jako tzw. novel food, co oznacza, że będą się teraz pojawiać różne produkty spożywcze z obecnością ekstraktów z konopi. W Polsce również zachodzą zmiany. Nowelizacja ustawy z 2017 r., wprowadzająca surowiec farmaceutyczny z konopi do dystrybucji aptecznej, była przyjęta przez obecny, konserwatywny rząd, tym bardziej trudno zakładać, że zmiana ekipy rządzącej na jakąkolwiek inną w Polsce cofnie ten proces. Mam nadzieję, że w ciągu roku będzie przeprocedowana w pełni, a przynajmniej rozpoczęta, droga legislacyjna do uruchomienia w Polsce upraw konopi innych niż włókniste, czyli z dużą zawartością THC, do wykorzystania w produkcji surowca farmaceutycznego, który obecnie musimy importować do kraju. Życzylibyśmy sobie, żeby rolnicy, obecnie zajmujący się uprawami konopi włóknistych, wkrótce mogli uprawiać w Polsce konopie inne niż włókniste, w związku z czym staliby się naszymi dostawcami. Liczymy również, że niebawem będzie rozpoczęty proces refundacji konopi wykorzystywanych w medycynie i pacjenci, zwłaszcza ciężko chorzy, m.in. onkologiczni, uzyskają większy dostęp do terapii opartych na kannabinoidach – mniej szkodliwych dla organizmu, niż niektóre obecnie stosowane. Nawet jeśli miałoby się to rodzić w bólach, sądzę, że otoczenie prawne będzie nam sprzyjać. Nastawiamy się na postępującą liberalizację przepisów w całej Unii.

 

Jaka jest pozycja medycznej marihuany we współczesnym lecznictwie i prowadzonych badaniach naukowych? Jakie są najbardziej pożądane i obiecujące kierunki rozwoju?

B.W.: Sami jeszcze badań naukowych nie prowadzimy, ale jesteśmy na etapie ewaluacji tego procesu i w niedalekiej przyszłości będziemy chcieli rozpocząć prace badawcze w różnych obszarach. Wiele podmiotów natomiast angażuje się już w badania przydatności konopi w różnego rodzaju terapiach na coraz większą skalę. Doniesienia naukowe i wskazania do zastosowania są coraz bogatsze. My będziemy chcieli edukować lekarzy w kierunku sześciu wskazań – przewlekłego bólu, onkologii, reumatoidalnego zapalenia stawów, AIDS, stwardnienia rozsianego i padaczki lekoopornej, gdzie zastosowanie konopi daje spektakularne efekty (można z różnych źródeł zobaczyć filmy z podania pierwszej dawki olejów z konopi, gdzie wręcz na naszych oczach objawy choroby ustępują). To są najlepiej udokumentowane obecnie wskazania. Spodziewamy się, że badania będą prowadzone coraz szerzej i uzasadnień do stosowania konopi w medycynie będzie coraz więcej.

 

A jak oceniliby Państwo świadomość lekarzy i farmaceutów jeśli chodzi o rynek produktów na bazie konopi? Jak sami wskazujecie, poza produkcją i dystrybucją, edukacja ma być kolejnym filarem firmy, więc w jaki sposób chcecie ten filar budować?

Z.P.: Aspekt edukacyjny jest bardzo ważny. Chcemy się skupić przede wszystkim na zapewnieniu przez platformę e-learningową dostępu do rzetelnej wiedzy z zakresu terapii kannabinoidami zarówno lekarzom, farmaceutom, jak i pacjentom (oczywiście dla każdej z tych grup na innym poziomie). Aktualnie nie ma w Polsce wielu praktyków w tym zakresie, ponieważ konopie nie są elementem programów edukacyjnych na uczelniach medycznych. To pewnie się niedługo zmieni, ale ktoś musi to zainicjować i my chcemy odegrać znaczącą rolę w tym obszarze. Kolejna sprawa to dostęp pacjentów do lekarzy – chcemy uruchomić lub wspierać istniejące kliniki specjalizujące się w terapiach kannabinoidami, aby nie było sytuacji, w której pacjent z odległego miejsca Polski będzie miał ograniczony dostęp do wykwalifikowanych specjalistów. Tym bardziej że ludzie są życzliwie nastawieni do terapii kannabinoidami i stygmaty związane z toksycznością, wykorzystywaniem rekreacyjnym konopi ustępują miejsca wiedzy i faktom medycznym.

 

Czy Łódź to dobre miejsce na główny punkt produkcyjny i logistyczny firmy na biznesowej mapie Polski i dlaczego tutaj zdecydowaliście się stacjonować?

Z.P.: Razem z Bartkiem pochodzimy z Łodzi, ale tak czysto pragmatycznie – Łódź jest w centrum Polski, na skrzyżowaniu dwóch szlaków komunikacyjnych wiodących autostrad, co upraszcza całą logistykę. Ponadto, mamy tutaj bardzo sprzyjające środowisko samorządowe. W ramach popularyzacji zbiórki crowdfundingowej wiceprezydent miasta Adam Pustelnik zorganizował nawet z naszym udziałem konferencję prasową poświęconą firmie i jej planom inwestycyjnym w Łodzi. Dajemy zatrudnienie licznym pracownikom i planujemy tworzyć kolejne miejsca pracy, w związku z czym przychylność Ratusza jest zrozumiała. Cieszy nas niezmiernie fakt, że Łódź jest miejscem, z którego nie tylko się wywodzimy, ale które wspiera też przedsiębiorców z innowacyjnych branż.

 

Prowadzenie firmy w tej branży w Izraelu, Kanadzie, Holandii, Niemczech mogłoby być teoretycznie łatwiejsze. Czy warunkiem sine qua non tworzenia biznesu była praca na rzecz rodzimej gospodarki?

Z.P.: Jesteśmy dumni ze swojego pochodzenia. Polska w obszarze konopnym jest rynkiem nienasyconym i konkurencyjnym pod kątem zarobków, co akurat z punktu widzenia prowadzenia firmy jest również korzystne. Nie mamy żadnych kompleksów względem innych krajów. Co więcej, geograficznie jesteśmy usytuowani w centrum Europy, a nasza działalność biznesowa od początku jest nakierowana na współpracę międzynarodową. Dla mnie mentalnie nie ma granic między państwami, a ewentualne różnice są widoczne jedynie na poziomie regulacji. Wywodzimy się z Łodzi, z Polski, a gdzie będziemy za kilka lat, zobaczymy. Nie widzę przeszkód, żebyśmy byli obecni w kolejnych krajach. Europa to wciąż młody, nienasyconym rynek. Mówiąc symbolicznie o naszym kierunku rozwoju, posłużę się tytułem prezentacji, którą przygotowuję na czerwcową międzynarodową konferencję we Frankfurcie poświęconą konopiom w medycynie, gdzie będę miał otwierający wykład pt. „Poland as a gateway to the european medical cannabis market” [„Polska jako brama do europejskiego rynku medycznej marihuany” – przyp. red.]. Dobrze gdyby szlak zarówno polskich, jak i zagranicznych producentów, którzy chcą się dostać do Europy, prowadził przez Polskę – wtedy część pieniędzy w formie podatków zostanie w naszym kraju.

 

Jakie są Wasze plany na najbliższe miesiące?

B.W.: Chcemy mitygować ryzyka, stąd dywersyfikacja linii biznesowych. Dwie już są oddane, czyli hurtownia farmaceutyczna i przepakownia, natomiast wytwórnia na potrzeby produktów własnych i zleconych jest w procesie uruchamiania i to jest nasz główny cel na ten rok. Chcemy zająć pozycję lidera na rynku polskim i europejskim. Wierzę, że mamy wszelkie przesłanki, aby to osiągnąć. Teraz tylko ciężka praca i wystrzeganie się błędów.

Źródła

Fot. CanPoland

KOMENTARZE
news

<Kwiecień 2024>

pnwtśrczptsbnd
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
1
2
3
4
5
Newsletter