Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Niebezpieczne podróbki
06.12.2007
Do niedawna raporty o niebezpiecznie rosnącej liczbie fałszowanych leków nie dotyczyły Europy. Jednak od kilku lat zjawisko to zaczęło także docierać i tutaj.
Alarm podniesiono w tym roku, gdy w Wielkiej Brytanii fałszerzom udało się wprowadzić leki do legalnej sprzedaży.

Zaledwie dwa lata lemu w Wielkiej Brytanii powstała, podobnie jak w innych krajach UE agencja ds. regulacji leków - Medicines and Healthcare products Regulatory Agency. To właśnie ona wykryła podrobione leki w legalnej sprzedaży. Przy okazji eksperci rynku farmaceutycznego zyskali dowód, że rozpowszechniony w UE import równoległych leków stwarza warunki do wprowadzenia na rynek leków sfałszowanych. Zdaniem dr Jonathana Harpera - autora raportu na temat zagrożeń związanych z dystrybucją leków, okazją do podrzucenia podróbek jest moment przepakowywania i zmiany etykietek leków, które zostaną sprzedane za granicą przez pośredników. W swoim raporcie (European Patient Safety and Parallel Pharmaceutical Trade - a potential public health disaster) Harper dowodzi, że zyski wynikające z importu równoległego są o wiele mniejsze niż zagrożenia z nim związane.

Ze statystyk przedstawionych w raporcie wynika, że skala importu równoległego rośnie. W Wielkiej Brytanii jedna na pięć recept wystawiana jest na leki pochodzące z importu równoległego. Kraje UE oszczędzają dzięki temu mechanizmowi około 1 mld euro rocznie. Jednak w porównaniu do całego rynku farmaceutycznego w UE, czyli około 150 mld euro, oszczędności te wydają się nieznaczne.

Według danych WHO przedstawionych w raporcie leki podrabiane stanowią 1% rynku farmaceutycznego w krajach rozwiniętych, a około 10% w krajch rozwijających się. Największe niebezpieczeństwo nabycia leku podrobionego stanowi zakup jego drogą internetową. Aż 50% leków sprzedawanych tą drogą, kiedy adres dostawcy nie jest znany to podróbki.

W Polsce jak dotąd miały miejsce tylko dwie próby wprowadzenia leków sfałszowanych do legalnej sprzedaży. Zdarzyło się to w latach 90, a leki te pochodziły z państw byłego WNP. Mimo iż obecnie w Polsce nie wykrywa się podróbek w legalnej sprzedaży, z inicjatywy Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego ma powstać międzyresortowy zespół, którego zadaniem byłaby wymiana informacji z policją i służbą celną. Zdaniem Zbigniewa Wójta - zastępcy głównego inspektora farmaceutycznego, polskie przepisy regulujące zasady importu równoległego leków urtudniają na razie wykorzystanie tego kanału dystrybucji do sprzedaży leków podrobionych.

Także producenci leków w Polsce są przekonani, że problem nie dotyczy jeszcze naszego kraju. Zdaniem kierownika działu Brand Public Relation w Polpharmie - Anety Jóźwickiej, system dystybucji jest szczelny. Polpharma sprzedaje bowiem leki tylko przez hurtownie posiadające koncesję, a te z kolei mogą sprzedawać je do aptek także koncesjonowanych. Apteki zaś podlegają kontroli GIF. Rzecznik prasowy Pfizera Adam Linka przyznaje, że firma bada od jakiegoś czasu integralność swojego systemu dystrybucji.

 Na razie, handel lekami podrobionymi kwitnie w internecie. Podróbki często produkowane są na takim poziomie, że bez specjalnych badań trudno je odróżnić od oryginału. Producenci przeprowadzają szkolenia wśród policjantów i celników, wprowadzają zabezpieczenia na opakowaniach. A. Jóźwicka przyznaje, że prawdziwe kłopotu z lekami podrobionymi miała firma na Wschodzie. Jednak, jak dodaje problem ten udało się rozwiązać. Leki są odpowiednio znakowane, firma szkoli także farmaceutów, aby zdobyli umiejętność odróżniania leków prawdziwych od podrobionych. Firmy farmaceutyczne szkolą również lekarzy. "Pajenci muszą widzieć, że nielegalny handel jest niebezpieczny dla ich zdrowia, bo odbywa się bez udziału lekarza - tłumaczy A. Linka. - Tymczasem tylko lekarz, zanim przepisze receptę, może sprawdzić, czy zażywanie np. Viargy będzie bezpieczne".

Źródło: Puls Medycyny
  
KOMENTARZE
Newsletter