Rany, które nigdy się nie goją i... nie reagują na leki
Z pozoru niewielka rana – po skaleczeniu, oparzeniu lub drobnym zabiegu chirurgicznym – powinna goić się fizjologicznie, bez powikłań. Niestety, coraz częściej proces ten zostaje zaburzony przez oporne bakterie uniemożliwiające skuteczne leczenie. W miarę utrwalenia infekcji rana zaczyna wykazywać cechy przewlekłości i staje się tzw. raną trudno gojącą się – wymagającą specjalistycznej terapii i interdyscyplinarnej opieki. Jeśli nie uda się zahamować rozwoju zakażenia, dochodzi do rozległych uszkodzeń tkanek, konieczności amputacji, a nawet zagrożenia życia. – Wielu pacjentów z raną przewlekłą ma za sobą długie miesiące, wręcz lata nieskutecznych prób leczenia. Nierzadko są to osoby, które podejmowały samodzielne działania w domu lub otrzymywały nieskuteczne zalecenia oparte na schematach sprzed dekad. Doskonale wiemy, że antybiotyk, który kiedyś traktowaliśmy jako cudowne rozwiązanie i przepisywaliśmy zbyt chętnie, nie ma sensu w leczeniu zakażeń miejscowych, coraz częściej jest też nieskuteczny ze względu na oporność bakterii. Rana się powiększa, obszar infekcji się rozszerza, tkanki ulegają degradacji, a my z wielkimi trudnościami próbujemy odzyskać kontrolę nad sytuacją. To nie tylko trudność medyczna. To także ogromny ciężar dla psychiki pacjenta i jego rodziny, nie mówiąc już o kosztach terapii, które rosną wykładniczo w przypadku zakażeń wywołanych szczepami wielolekoopornymi – mówi prof. dr hab. n. med. Tomasz Banasiewicz, przewodniczący Rady Ekspertów kampanii „Rany pod kontrolą”. W Polsce na rany trudno gojące się cierpi nawet do miliona osób. W ponad 70% przypadków infekcja związana z raną jest leczona ogólnoustrojowo – najczęściej poprzez antybiotyk, który nie zawsze jest potrzebny, a często zupełnie nieskuteczny.
Antybiotykoterapia to ostateczność, nie pierwszy wybór
Zgodnie z aktualnymi wytycznymi leczenia ran decyzja o włączeniu antybiotyku powinna być poprzedzona kilkoma kluczowymi krokami: oceną mikrobiologiczną rany, właściwym przygotowaniem jej łożyska, wdrożeniem leczenia miejscowego (najczęściej poprzez antyseptykę) oraz obserwacją cech infekcji miejscowej. Regularne stosowanie antyseptyków pozwala skutecznie ograniczyć namnażanie się bakterii w ranie i zmniejsza ryzyko rozwinięcia się infekcji opornych na antybiotyki. Tymczasem wielu pacjentów, jeszcze zanim konsultuje się z lekarzem, przyjmuje antybiotyki samodzielnie – lub otrzymuje je już podczas pierwszej wizyty, bez wykonania niezbędnych badań. Efekt? Rośnie liczba drobnoustrojów opornych na leczenie, a ich eliminacja staje się niemal niewykonalna. – Leczenie zakażenia rany nie zaczyna się od antybiotyku – ono powinno zaczynać się od decyzji świadomej, osadzonej w klinice i biologii rany. Każdą ranę trzeba ocenić klinicznie, poszukać objawów infekcji, ocenić jej zasięg i stopień zaawansowania, wziąć pod uwagę nie tylko sytuację miejscową, ale również stan ogólny pacjenta i dopiero wtedy zdecydować o leczeniu. Tymczasem wciąż zbyt często obserwujemy sytuację, w której pacjent z raną trafia do lekarza POZ i otrzymuje od razu receptę na antybiotyk – to schemat, który trzeba zatrzymać. Każda niepotrzebna antybiotykoterapia to nie tylko błąd w dokumentacji – to realne ryzyko dla kolejnych pacjentów. To przyczynianie się do selekcji opornych drobnoustrojów, które, jak już dziś wiemy, potrafią wymknąć się spod kontroli – zaznacza dr n. med. Przemysław Lipiński, prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Ran, ekspert kampanii „Rany pod kontrolą”.
Farmaceuci i pielęgniarki są na pierwszej linii. Czy są na to przygotowani?
Z badań przeprowadzonych w ramach kampanii „Rany pod kontrolą” wśród pielęgniarek i farmaceutów wynika, że mimo ogromnej motywacji do działania i zaangażowania w pomoc pacjentom, wielu z nich nie czuje się w pełni przygotowanych do zarządzania terapią ran. Tylko co trzeci farmaceuta deklaruje znajomość nowoczesnych opatrunków, a jeszcze mniej – produktów do lawaseptyki i zasad przeciwdrobnoustrojowego leczenia miejscowego. W przypadku pielęgniarek, mimo dostępności licznych szkoleń, wiedza w zakresie rozpoznawania cech infekcji miejscowej wciąż wymaga poszerzenia. A przecież to właśnie ci profesjonaliści są najbliżej pacjenta i to oni mogą zatrzymać rozwój infekcji, zanim stanie się groźna. – Zanim pacjent trafi do wyspecjalizowanej placówki, często przez wiele tygodni leczy się sam, szuka pomocy w aptece, wśród opiekunów lub wręcz w Internecie. Zwykle leczenie zaczyna od swojej poradni Podstawowej Opieki Zdrowotnej – u lekarza rodzinnego albo pielęgniarki środowiskowej, a czasem od razu udaje się na SOR. Oni wszyscy starają się działać profesjonalnie, ale nie zawsze mają do dyspozycji to, czego potrzebują – albo brakuje wiedzy, albo umiejętności praktycznych, albo narzędzi diagnostycznych i leczniczych. Dlatego potrzebne jest wprowadzenie jasnych procedur, obowiązkowych ścieżek terapeutycznych oraz zaleceń w formie prostych algorytmów popartych odpowiednimi szkoleniami – to są kroki, które mogą zrewolucjonizować model leczenia chorych z raną. Polskie Towarzystwo Leczenia Ran opowiada się również za wprowadzeniem systemu certyfikacji pracowników ochrony zdrowia zajmujących się leczeniem ran – wyjaśnia dr n. med. Przemysław Lipiński.
Eksperci ostrzegają – musimy zmienić system, zanim będzie za późno
W Polsce leczenie ran wciąż bywa traktowane jako proces dodatkowy – uzupełnienie głównej terapii podstawowej choroby. Brakuje wyspecjalizowanych zespołów interdyscyplinarnych, które pracowałyby tylko z pacjentami z ranami, a duża liczba działań – jak oczyszczanie rany, ocena mikrobiologiczna czy stosowanie preparatów przeciwdrobnoustrojowych – nie jest refundowana lub realizowana w sposób regularny. Eksperci zgodnie podkreślają – bez zmian systemowych nie uda się uzyskać trwałych efektów. – Musimy przemyśleć na nowo sposób postępowania w leczeniu ran. Dziś wiemy już, że antybiotykooporność nie jest zjawiskiem teoretycznym. Ona się dzieje każdego dnia, w każdej placówce. Zakażenie w obrębie rany, proces początkowo miejscowy, musi być skutecznie i efektywnie leczone, w początkowej fazie jak najbardziej bez użycia antybiotyków. Nieprawidłowe, nieefektywne leczenie rany może skutkować szerzeniem się infekcji, w pewnych sytuacjach może prowadzić do sepsy, a nierzadko kończy się amputacją, która zmienia życie pacjenta na zawsze. Dlatego bez względu na stanowisko i miejsce pracy, każdy profesjonalista ochrony zdrowia powinien zdobyć wiedzę na temat tego, jak zatrzymać rozwój infekcji lokalnie – zanim stanie się ona infekcją ogólnoustrojową. To element fundamentalny, a dziś – niestety systemowo zaniedbany – podsumowuje prof. dr hab. n. med. Tomasz Banasiewicz.
KOMENTARZE