Na tę operację spółka chce przeznaczyć do 80 mln zł. Biorąc pod uwagę ostatnie wyceny rynkowe walorów (około 37 zł) dystrybutor farmaceutyków może nabyć od akcjonariuszy maksymalnie około 2,15 mln papierów, które stanowią niecałe 9,2 proc. kapitału.
Ostateczna liczba skupowanych walorów zależeć będzie m.in. od tego, jak dalej będzie kształtował się kurs Farmacolu. Na pewno firma nie skupi więcej niż 10 proc. kapitału. Cena akcji będzie ustalana na bieżąco i będzie skorelowana z kursem giełdowym. - Podejrzewam, że maksymalny poziom będziemy ustalać co najmniej raz na miesiąc - mówi Aleksander Chomiakow, prezes Farmacolu. Inwestorzy nie mogą więc liczyć na szczególne premie. - Naszym zamiarem było przede wszystkim umożliwienie wyjścia z inwestycji tym, którzy chcieliby to zrobić, a co było utrudnione ze względu na niską płynności papierów Farmacolu - tłumaczy Chomiakow. Płynność to rzeczywiście problem. W marcu np. średnio na jednej sesji właściciela zmieniało 1,8 tys. papierów i dokonywano średnio sześciu transakcji. Ale po skupie akcji płynność może być jeszcze gorsza. Obecnie niemal 63 proc. walorów spółki należy do rodziny Olszewskich. Nic nie wiadomo o tym, by mieli zamiar się ich pozbywać.
Szef Farmacolu zaznacza też, że spółka chce w jak najmniejszym stopniu wpływać na zachowanie kursu i stąd właśnie taka, a nie inna konstrukcja buy-backu. Zarząd otrzymał upoważnienie do nabywania akcji w okresie od 12 maja do 30 października 2009 r. lub do chwili wyczerpania środków na buy-back. Ostateczny termin rozpoczęcia skupu nie został jednak jeszcze ustalony. Akcje będą nabywane na sesjach lub w transakcjach pakietowych.

Źródło: Parkiet