Cefarmy wyliczyły, że dzięki fuzji mogłyby już w przyszłym roku zaoszczędzić 6,7 mln zł, a w 2011 r. - ok. 9 mln zł. BRE też dostrzega oszczędności wynikające z połączenia, ale szacuje je ostrożniej: na 2,8 mln zł w 2008 r. i na 3,8 mln zł po kolejnych trzech latach. Dlaczego więc mimo tych oczywistych korzyści nie jest jego zwolennikiem? Podstawowa przeszkoda to apteki. Centrala Farmaceutyczna Cefarm miałaby spory problem z przejęciem 47 placówek Białegostoku. Jak zauważył wcześniej Główny Inspektorat Farmaceutyczny, spółka przejmująca musiałaby na nowo starać się o zezwolenia na obrót lekami. 39 zezwoleń pochodzi sprzed 2001 r. i w przypadku fuzji stałyby się nieaktualne.
Inny kłopot dotyczący aptek mógłby pojawić się po wejściu wżycie nowych przepisów prawa farmaceutycznego. Chodzi o przepis zobowiązujący inwestora, który przejmie udziały w spółce mającej ponad 1 proc. aptek wdanym województwie, do pozbycia się "nadwyżki" w ciągu pół roku od transakcji. Zdaniem analityków skutki wejścia w życie tej regulacji byłyby znacznie dotkliwsze dla połączonego podmiotu niż dla każdej ze spółek z osobna.
Wniosek? Modele biznesowe obu hurtowni zbyt różnią się od siebie, by ich fuzja w tym momencie miała sens. Gdyby połączona firma trafiła na giełdę, mogłoby to zaniżyć wartość jej ceny emisyjnej. Groziłoby też późniejszym spadkiem ceny akcji.
Źródło: Rzeczpospolita
KOMENTARZE